5
🌿
Dostałem telefon po kilku dniach - przyjęli mnie. W sumie aż sam się zdziwiłem, szczerze myślałem, że będę skreślony od początku, ale chłopacy chyba przekonali Gerarda.
Dzisiaj miała odbyć się pierwsza próba, stresowałem się trochę, ale to chyba normalne. Włożyłem gitarę w futerał i poszedłem. Nie było to daleko, był to dom Gerarda, a właściwie jego matki.
Wszedłem do dobrze znanego mi garażu i przywitałem się ze wszystkimi. Przedstawiłem się perkusiście, Bobowi i rozłożyłem swoje rzeczy. Dostałem od Ray'a rozpiskę Tabów i zaczęliśmy rozmawiać. Widziałem, że Gerard nie czuł się zbyt komfortowo w moim towarzystwie, ale nie chciałem zbytnio zwracać na to uwagi.
—Właśnie, Frank! —Powiedział nagle Ray, a ja spojrzałem na niego wyczekująco. —Masz może chwyty do tej piosenki co grałeś nam na przesłuchaniu?
—No... Mam.
—Zapiszesz mi je? Fajna piosenka, możnaby ułożyć do niej słowa i by brzmiało zajebiście.—Podał mi kartkę i długopis.
—Właściwie, to już mam ułożone słowa do niej... —Meuknąłem i spojrzałem na Gerarda, który drgnął delikatnie.
—O to świetnie, przyniesiesz mi później?
—Nie wiem... To nie jest do końca moja piosenka, ułożyłem ją z... Z kimś.
—Możesz ją przynieść. Raczej się ten ktoś nie dowie. —Powiedział Gerard.
—Okej, to jutro ją wam dam. —Wstałem i poszedłem zrobić kawy. —Chce ktoś kawy?
—Ja! —Gerard od razu podniósł rękę, ja się zaśmiałem. Nic się nie zmienił jeśli o to chodzi.
Poszedłem do kuchni i wstawiłem wodę na gaz oraz wyjąłem kilka kubków dla nas wszystkich, po czym nasypałem do nich brązowego proszku.
—Dzień dobry, pani Way! —Powiedziałem do kobiety, która akurat weszła do kuchni.
—Ooo Frank! Jak ja dawno cię nie widziałam, jak ty się zmieniłeś! —Podeszła do mnie i przytuliła. Wymieniliśmy kilka zdań i zalałem kawę, po czym wróciłem do Garażu.
—Gerard, twoja matka nic się nie zmieniła, dalej jest tak samo pozytywna. —Zaśmiałem się.
—Czekaj, co? —Powiedział Ray. —To wy się znacie?
Przeklnąłem na siebie i próbowałem wymyślić jakąś wymówkę.
—Tak, niestety znamy. —Powiedział Way.
—Niestety?
—Stara przyjaźń. Nic takiego. —Odebrał ode mnie kubek, uśmiechając się, a ja patrzyłem na niego zszokowany.
—Tak, przyjaźń... Nic takiego. — Powtórzyłem za nim i dałem reszcie ich kubki. —Cholera, zapomniałem sobie zrobić kawy...
🌿
***
Nie wiem czemu robię takie krótkie te rozdziały XD
18.03.2020
[słów: 366]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro