2
🌿
Siedzieliśmy w moim pokoju i patrzyliśmy w gwiazdy, paląc papierosy. Noc była spokojna, niebo bezchmurne, a księżyc w pełni.
—Frank, obiecasz mi coś? —Powiedziałem ledwo słyszalnie.
—Hm? —Odwrócił głowę delikatnie w moją stronę. Wyglądał w tym świetle tak pięknie, Boże, gdybym mógł go teraz narysować...
—Nie zostawisz mnie nigdy?
—Nie zostawię.
—Obiecujesz?
—Na słowo harcerza. —Uniósł mały palec, za który złapałem.
—Nie byłeś nigdy harcerzem. —Zaśmiałem się.
—Ale obietnic umiem dotrzymać. —Też się zaśmiał i wyrzucił niedopałek za okno.
Tej obietnicy jednak nie dotrzymał.
🌿
***
Wymyśliłam aby co jeden rozdział było wspomnienie. Raczej będą tylko z perspektywy Gerarda
17.03.2020
[słów: 100]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro