⊹ ࣪ ˖╰┈➤⌗8. obojętność.ᐟ
Kaja musiała go znaleźć.
Nie wiedziała dlaczego, nie wiedziała po co, ale po prostu musiała.
- Gdzie on jest? - zapytała Wiktorię, starając się brzmieć neutralnie.
Wika wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Wyszedł gdzieś rano.
Super.
Kaja od razu podniosła się z krzesła.
- Idziesz go szukać? - zapytała Wiktoria, patrząc na nią badawczo.
- Nie... znaczy... tak - wymamrotała Kaja, zdając sobie sprawę, jak bardzo zależy jej na tym, żeby go znaleźć.
Nie czekała na dalsze pytania, po prostu wyszła.
---
Najpierw sprawdziła jego pokój. Pusty.
Salon? Nic.
Ogród? Też nie.
Kaja zaczynała się niepokoić. Może wyszedł naprawdę daleko?
Ale wtedy usłyszała muzykę dochodzącą z garażu.
Serce zabiło jej szybciej. Jeśli ktoś miał się tam zaszyć, to tylko Patryk.
Nie zastanawiając się dłużej, podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę.
---
Siedział na podłodze, oparty plecami o ścianę, ze słuchawkami w uszach.
Nawet nie zauważył, że weszła.
Wyglądał... inaczej.
Nie smutno. Nie załamany. Po prostu pusty.
- Patryk - powiedziała cicho.
Podniósł wzrok.
I wtedy Kaja zobaczyła w jego oczach coś, co ją zabolało.
On naprawdę się poddał.
Nie udawał, nie rzucał żartów, nie mówił, że wszystko spoko.
Po prostu siedział tam, jakby nie miał siły nic z tym zrobić.
To właśnie sprawiło, że serce Kai ścisnęło się najmocniej.
Bo Patryk nigdy nie był tym, który się poddaje.
A teraz... teraz wyglądał, jakby już nie miał siły walczyć.
Kaja nie mogła na to patrzeć.
To nie był jej Patryk. Nie ten, który zawsze się śmiał, który rzucał głupie teksty, który potrafił rozładować każdą sytuację jednym spojrzeniem.
Ten Patryk siedział przed nią i nie robił nic.
To było gorsze niż jakakolwiek awantura.
Usiadła obok, nie mówiąc nic przez chwilę.
- Wika mi powiedziała - odezwała się w końcu cicho.
Patryk westchnął, odwracając wzrok.
- No, pewnie w całym domu już huczy.
- Nie huczy - powiedziała stanowczo. - Ale ja chciałam wiedzieć.
Spojrzał na nią dopiero wtedy.
I w jego oczach było coś, co sprawiło, że Kaja poczuła to w klatce piersiowej - ten ciężar, którego nie mogła się pozbyć.
- Nie musisz się mną przejmować, Kaja - powiedział.
Parsknęła.
- A może chcę?
Zamrugał, wyraźnie zbity z tropu.
Kaja wzięła głęboki oddech.
- To nie było dla ciebie obojętne, prawda?
Zamilkł.
- Patryk.
Zacisnął usta, opuścił wzrok.
- Nie było - przyznał w końcu cicho.
I to zabolało bardziej, niż się spodziewała.
- Więc czemu... czemu nawet nie próbowałeś walczyć?
Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
Ale to nie był ten uśmiech, który znała.
- A o co miałem walczyć, Kaja?
O nią?
Czy o coś innego?
Nie powiedział tego na głos.
Nie musiał.
Kaja zrozumiała.
I wtedy coś w niej pękło.
Nie zastanawiała się, nie analizowała, nie uciszała myśli, które krzyczały w jej głowie od tygodni.
Po prostu pocałowała go.
Cicho. Ostrożnie. Jakby bała się, że zaraz wszystko się rozpadnie.
I może właśnie dlatego było to dla niej aż tak prawdziwe.
Bo kiedy już się odsunęła, kiedy spojrzała mu w oczy, zobaczyła w nich coś, czego nie chciała nazywać.
Jeszcze nie teraz.
Jeszcze nie w tym momencie.
Ale wiedziała jedno.
To nie było tylko dla widzów.
Patryk patrzył na nią w absolutnym szoku.
Jakby to, co się właśnie wydarzyło, nie miało prawa się wydarzyć.
Ale wydarzyło się.
I Kaja nie żałowała.
Nie cofnęła się, nie uciekła, nie rzuciła żadnego głupiego tekstu, żeby rozładować sytuację.
Po prostu czekała.
Patryk wziął powolny, głęboki oddech.
- Kaja... - zaczął, ale urwał, jakby sam nie wiedział, co powiedzieć.
I może to było właśnie w tym wszystkim najgorsze.
To, że nie było dobrych słów.
Kaja zaczęła panikować.
Co jeśli to był błąd?
Co jeśli teraz wszystko się popsuje?
- Zapomnij - rzuciła nagle, próbując brzmieć lekko. - To nic takiego, serio.
Ale Patryk zmarszczył brwi.
I wtedy zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewała.
Złapał ją za nadgarstek.
Nie mocno. Nie gwałtownie.
Ale wystarczająco, żeby poczuła, że nie chce, żeby się odsunęła.
- Nie - powiedział cicho.
Serce Kai zabiło za szybko.
- Nie? - powtórzyła, jakby nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
Patryk spojrzał na nią w ten sposób.
Ten, który sprawiał, że wszystko wokół nagle przestawało mieć znaczenie.
- Nie chcę, żebyś zapomniała - powiedział.
Kaja przestała oddychać.
Bo właśnie w tym momencie wszystko się zmieniło.
Kaja nie mogła się ruszyć.
Nie mogła się odezwać. Nie mogła nawet oddychać normalnie.
Patryk nadal trzymał jej nadgarstek.
Nie mocno. Nie jak coś, z czego nie mogłaby się wyrwać.
Ale nie chciała się wyrwać.
To było najgorsze.
Bo przez cały ten czas powtarzała sobie, że to tylko ustawka. Że nie może o tym myśleć inaczej.
Ale teraz nie miała żadnej wymówki.
Bo Patryk też tego nie chciał ignorować.
- Patryk... - zaczęła, ale jej głos był bardziej drżący, niż chciała.
- Kaja - odpowiedział, jakby to samo w sobie miało być odpowiedzią na wszystko.
Ale to nie była odpowiedź.
To był tylko moment, w którym powinni coś postanowić.
Tylko że żadne z nich nie było na to gotowe.
W końcu to Kaja odwróciła wzrok.
- To nie jest dobry pomysł - powiedziała.
Nie była pewna, czy mówi do niego, czy do siebie.
Patryk nie puścił jej od razu.
Ale w końcu opuścił rękę.
I właśnie wtedy coś między nimi pękło.
Nie w sposób, który od razu by to zniszczył.
Ale w sposób, który już nigdy nie pozwoli im wrócić do tego, co było wcześniej.
Kaja wstała pierwsza.
- Powinnam... iść - rzuciła, nie patrząc na niego.
Nie zatrzymał jej.
Nie powiedział nic więcej.
Tylko że nie musiał.
Bo w tej ciszy było więcej, niż w jakichkolwiek słowach.
──── ୨୧ ────
mocne. mi sie bardzo nie podoba, ale podzielcie sie swoja opinia ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro