🌹Two🌹
Aizawa właśnie wiódł swoje SPOKOJNE, lekcje, polegające na spaniu w swoim ulubionym, praktycznie jego nieodłącznym partnerem - żółtym śpiworem. Nie przeszkadzało mu to, że przez te ostatnie naście minut lekcji, ci wrzeszczeli i komunikowali się nazbyt głośno. Przez lata nauki jakie sprawował w U.A., można powiedzieć, że przywykł już do tego i nie sprawiało mu problemu zaśnięcie nawet w takim harmidrze. Gdy jednak usłyszał ten denerwujący odgłos włączenia się głośników, a potem dźwięk tej małej myszy (psa, niedźwiedzia?) wypowiadającej jego imię, myślał, że ukatrupi dziada.
Jako bohater, którego ciągle męczył zespół suchego oka (Czasami żałował, że jego indywidualność ma takie, a nie inne wady stosowania jej), narzekał niejednokrotnie na to jak to dobrze byłoby zmienić zawód. Manną z nieba zatem można by powiedzieć, była propozycja Nezu, który chciał, by ten uczył w jego placówce.
Wszystko jednak nabrało innego obrotu spraw niż by się ten spodziewał. Okazało się, że niańczenie bandy bachorów było bardziej kłopotliwe niżeli sądził. A wymazywanie ich darów, gdy ci zaczynali nieco przesadzać, stało się niemalże rutyną w niektórych klasach.
Nie wiedział jednak kogo ma zabić wpierw, uczniów którzy przyprawiają go o ten stan, czy też tą (jak to wcześniej określał) zasraną myszę, która go tak podstępnie wrobiła. Mimo wszystko, po większym czasie, kiedy to uzyskał (w końcu) jakiś szacunek i uznanie, a jego podopieczni dowiedzieli się, że lekcje z nim to nie przelewki, karuzela radości, która tak niebezpiecznie pędziła, po pewnym czasie zwolniła i przystopowała.
O tym jednak nie można powiedzieć teraz, gdyż aktualnie kieruję się w stronę miejsca, którego wolałby teraz nie odwiedzać.
---
- Aizawa, jak dobrze Cię widzieć! - Kolejny wrzód na dupie... Tylko tyle wychowawca klasy 1-A Zdołał pomyśleć, nim zdecydował się na odwrócenie w stronę, z której dobiegał dany głos.
- Czego chcesz All Might? - Jego ton tak jak z resztą zazwyczaj, nie zmieniał się. Taki sam, monotonny i wiecznie znudzony życiem, ale czegóż można byłoby się już więcej spodziewać? Entuzjastycznej odpowiedzi? Niestety, nie u niego.
- Nie jesteś ciekaw, czemuż to Nezu nas wezwał? - Odrzekł już trochę mniej donośnym głosem niż zazwyczaj i zanim drugi z zebranych mężczyzn zdołał odpowiedzieć, ten był już w trakcie pukania do drzwi, przed którymi aktualnie się znajdowali.
- Wszystko jedno.. - Wymruczał pod nosem i gdy obydwaj usłyszeli tak przez jednego wyczekiwanie, a przez kolejnego znienawidzone ,,Wejść, wejść!", wyższy pociągnął za klamkę u mebla, by zaraz później stawić się u dyrektora zaistniałej placówki.
---
- Ach, Aizawa, Yagi, witajcie, witajcie! - Najwyraźniej uradowany bardziej niż zazwyczaj, odkrzyknął by zaraz później zza biurka wskazać już wcześniej przygotowane dla nich miejsca do siedzenia. Po ich zajęciu, bez większych ogrudek, czy też przedłużeń, jeden z zebranych nauczycieli, odchrząknął, by zaraz później zabrać głos.
- Mów co masz nam powiedzieć Nezu, nie mam czasu na jakieś zbędne pogaduchy.. - Drwiącym wzrokiem zmierzył swojego szefa, by zaraz później skierować się ku białej jak śnieg ścianie i przez chwilę w niej utkwić swoje zimne spojrzenie.
- E-Ey, Aizawa-!!
- Nah, spokojnie Yagi, doskonale rozumiem nastawienie Aizawy, w końcu wezwałem was w środku lekcji, a przecież sam prosiłem o to, byście załatwiali, nawet te najważniejsze pomiędzy wami sprawy na przerwach. - Pomachał na gest zrozumienia ręką, by zaraz później jego mimika twarzy uformowała się w promienny uśmiech i pozostawiła po sobie przedsmak radości.
- Ale jednak po coś nas tutaj wezwałeś... - Tym razem to Toshinori zabrał głos, tym samym zmieniając się w swoją cywilną formę. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie ma sensu by utrzymywać tą mosiężną i potężną postawę, przed ludźmi którzy, i tak już znają prawdę.
W tym momencie atmosfara pomiędzy zebranymi w pomieszczeniu jakby zgęstniała, a nastrój, który do tej pory był tak promienisty i radosny, przybrał kompletnie inną postać. Taką, która nawet tych najodważniejszych przyprawiała o nieprzyjemne dreszcze.
- Nie będę unikał, że sytuacja zaistniała w USJ*, nie tylko postawiła wagę naszej szkoły pod znakiem zapytania, ale także zaczęła siać zwątpienie, pomiędzy rodzicami uczniów... - Zaczął nad wyraz spokojnie, jego postawa kompletnie nie oddawała emocji w nim buzujących, które niczym głodna zwierzyna pragnęły wymknąć się spod kontroli. Ten jednak, wygodnie rozsiadł się na fotelu i jego ręce, które dotychczas były ustyuowane na rączkach od mebla, jak gdyby wbrew samemu sobie, złączyły się w jedną, solidną całość. - Dlatego też zdecydowałem się na małą... Pomoc z zewnątrz... - W tym momencie przerwał i czekał na reakcję swoich pracowników. Ich twarze natomiast oddawały wiele zmieszanych emocji, które zbuzowane tkwiły w ich głowach, i czekały tylko na to by w końcu dać im upust.
- Jak to.. - Eraser Head zebrał się jako pierwszy na wygłoszenie swojego zdania, by zaraz po wypowiedzeniu wcześniejszych słów, głośno przełknąć ślinę i kontynuować. - Pomoc z zewnątrz...?
- D-Dokładnie... - All Might zapytał z lekka spocony i pełen najgorszych myśli jakich można by było się po nim nawet nie spodziewać. Cóż się dziwić, w końcu kiedy jeden z najtęższych umysłów świata zaczyna martwić się o losy swoje, jak i jego pobratymców, można się po nim spodziewać najróżniejszych pomysłów, nawet tych najbardziej szalonych.
Nezu natomiast, jak gdyby nigdy nic wstał i skierował się ku tafli szkła, która dawała piękny widok na drzewa otaczające szkołę oraz jakąś część chodnika, na której można było na przerwach zauważyć mnóstwo rozmawiających uczniów.
- Widzicie... - Niespodziewanie przerwał. To zupełnie tak, jakby zastanawiał się nad skompletowaniem swojej wypowiedzi, by nie ujawnić czegoś, co kompletnie zmieniło by ich dotychczasowy pogląd na zaistniałą sytuację. - W czasach szkolnych.. Miałem okazję być przyjacielem z pewnym utalentownym, młodym chłopakiem, którego zapał był nawet większy niż mój.
- Zapał? - Aizawa wtrącił swoje przysłowiowe ,,Trzy grosze", które tak bardzo pragnął już od dłuższego czasu dodać. Był bowiem ciekawy ów osoby, którą sam dyrektor tak zachwalał, a o ktorej wcześniej żaden z nich nie słyszał. - Do czego niby miał ten zapał?
- Heh.. - Mysz (Niedźwiedź, pies?) zaśmiała się tylko na dociekliwość przejawiającą się u obydwu z znanych mu dobrze mężczyzn. Zaraz później jednak, odwrócił się do nich, by pokwitować to zdaniem. -Zapał do tego, by być normalnym...
---
- Zasrany gryzoń... - Mruknął wzburzony Shota, gdy ten wraz z Toshinorim został odesłany do ów miejsca, gdzie mieli spotkać jego dawnego przyjaciela, który rzekomo na nich już czekał.
- Nie narzekaj już tak Aizawa, przecież mogło być gorzej! - All Might od początku rozpoczęcia ich małej, "sekretnej" misji starał się jakoś poprawić nastrój swojemu przyjacielowi. Jednak nie ważne czego próbował, nie ważne jak się starał, samopoczucia jak i humoru młodszego z ich dwójki, i tak nie w sposób był polepszyć.
- Nie mów już nic, po prostu idź szybciej byśmy mogli się z tym czym prędzej uporać. - Westchnął i zanim ci się obejrzeli, znajdowali się przed drzwiami od kawiarni, gdzie mieli spotkać tak ważną dla nich osobę.
Już u progu wejścia do skromnego i cichuteńkiego lokalu, zauważyli panującą w nim atmosferę. Ta natomiast, była spokojna, jak i za razem przyjemna dla ucha. Melodia, która odgrywana była w pobliskim radiu, na dziwne przysporzenie losu, nie tyle co nie była denerwująca jak w większości tego typu miejscach, ale jeszcze jakby delikatnie sepcała prosto w ucho poszczególne linijki tekstu, śpiewane przez kobietę.
Lekko zdezorientowani, ale za razem oczarowani urokiem pomieszczenia, zdecydowali się na przycupnięcie przy najbliższym stoliku znajdującym się zaraz koło kremowo-bladej ściany.
- Miło tu. - Odrzekł, ku dziw Aizawa, gdy udało mu się przybrać dla niego wygodną pozycję, na krześle znajdującym się koło ich wybranego stołu.
- Też podoba mi się to miejsce. - Yagi, którego entuzjastyczność najwyraźniej się podniosła, w chwili ujrzenia bardziej pogodnego współpracownika, zdecydował się na pochwycenie w dłonie menu, by zerknąć, co tutejsza placówka mogła zaoferować.
Nim się obejrzeli, po kilku krótkich chwilach, koło nich pojawił się chłopak, wyglądający na nie mniej aniżeli dziewiętnaście lat. Zwinnym i zamaszystym ruchem dłoni wyjął z kieszeni notatnik oraz długopis, aby raptem po chwili czekać na zamówienie dwóch, starszych od niego mężczyzn.
- Coś konkretnego, zainteresowało panów w naszym menu? - Zapytał z widniejącym na jego ustach, promiennym uśmiechem.
- Nie, ni-
- Kawę! - Wtrącił się Toshinori w zdanie i odwzajemnił pogodny wyraz twarzy. Młodzieniec natomiast w miarę szybko spisał zamówienie, a po chwili zniknął za drzwiczkami od wejścia za ladę.
- Toshinori, do jasnej cholery, co ty odwalasz?
- Nie przesadzaj już, możemy przecież zamówić sobie coś do picia, Nezu nic o tym nie mówił, że nie możemy tego ro-
---
- Już idziesz Izu? - Zdzwiony jak najwidoczniej tym, że już idę Noē**, stanął w ramie od drzwi, by zaraz rzucić w moją stronę zdziwione spojrzenie, moim nagłym zrywem.
- Ano, jakoś tak wyszło. - Wyciągnąłem w jego stronę rękę, by ten pomógł mi wstać i nie musiałem długo czekać na jego reakcję. Niemalże natychmiast, tak jakby odczytując moje zamiary, zanim nawet ja zdążyłem cokolwiek wykonać, już był blisko mnie, by użyczyć mi swojej siły. - Dzięki. - Rzuciłem krótko i wziąłem z pobliskiego kosza na parasole swój, i wyszedłem przez drzwi dla personelu.
- Znowu skazujesz mnie na męczenie się samemu, aż przyjdzie Al***, wiesz to? - Zapytał, tym samym kładąc się na ladzie w geście bezsilności i zrezygnowania.
- Yup. - Odrzekłem krótko i wyszedłem zza lady, by skierować się ku drzwiom wyjściowym od lokalu.
- Izu, jesteś bez serca! - Krzyknął, tym samym zwracając na siebie uwagę większości tu zebranych osób, tym samym dwójki pewnych mężczyzn.
- Doskonale o tym wiem. - Odwróciłem się w jego stronę, by zauważyć jak w kącikach jego oczu pojawiają się słabo widoczne łzy. Zaśmiałem się lekko na ten fakt, Noē był jak dziecko. - Nie becz, przecież to nie tak, że jutro nie będziemy się widzieć. - Na moje słowa przetarł już z lekka zaschniętą łzę, by po chwili pomachać mi w geście pożegnania.
- Widzimy się jutro. - Przymrużył oczy i oddał w moją stronę jeden z swoich "specjalnych", życzliwych uśmiechów.
- Utrzymaj tą miejscówkę przez najbliższe dwie godziny sam, dobrze? - Przekraczałem już próg, jedną z moich stóp, by poczuć jak przez materiał buta przesiąka woda, z kałuży, w którą wszedłem. To naprawdę niesamowite, dzień zapowiadał się na naprawdę piękny, a tu ni z tego, ni z owego zebrała się chmura i zdecydowała się na obdarowanie nas mokrym, i zminym deszczem.
- Tak, tak, jak, masz mnie pouczać, to idź, o! - Odwróciłem się w jego stronę, by przywitał mnie widok, Nē****, prawie wypadającego zza lady. - Tam są drzwi, dziękujemy panu! - Powiedział rozbawiony i chwilę później powrócił do swojej wcześniejszej pozycji, ale tym razem miał skrzyżowane ręce na swojej klatce piersiowej.
- Tak, tak, miłego dnia! - Opuściłem swoje miejsce pracy i zamknąłem za sobą drzwi. Mimo nich jednak usłyszałem jak mój współpracownik rozbawionym głosem mówił sam do siebie: dupek. Poprawiło mi to humor na resztkę tego długiego dnia.
---
Aizawa i Yagi przyglądali się zaistniałej wymianie zdań pomiędzy, jak zgadywali dwoma przyjaciółmi, której byli świadkami.
Młodszy z dwójki miał zrezygnowane spojrzenie i nie był już w stanie powiedzieć co jest gorsze, jego nieokrzesani uczniowie, czy też przypadkowi ludzie na ulicy, którzy zachowują się jak dwuletnie bochory, mimo swojego wieku. Wbrew pozorom jednak, podczas swoich obserwacji, wkradł mu się mały i prawie nie widoczny uśmiech, który szybko przegoniła po raz wtórny jedna z markotnych wyrazów twarzy.
Odprowadzał aż do końca wzrokiem wyższego, którego niebiesko włosy wcześniej nazwał Izu.
Pewnie jakaś forma zdrobnienia do nazwiska, czy coś...
Pomyślał sam do siebie i upił łyk herbaty, którą zdecydował się wcześniej kupić, po krótkiej wymianie zdań z Yagim.
Nadal wpatrzony w jednego z kelnerów, znajdującego się już poza lokum, w którym pracował, zauważył jak ten rozłożył parasol, bo najwidoczniej pogoda zaczynała niedopisywać. Początkowo nie zwrócił dokładnej uwagi na to co mieściło się na nim, jednak po jednej z krótszych chwil zauważył, że coś na nim piszę.
- Yagi, cholera jasna, chodź! - Wstał gwałtownie, by zaraz pochwycić w jedną z swoich wolnych rąk bluzę swojego towarzysza i zaciągnąć go przed siebie ku drzwiom wyjściowym, tym samym zostawiając na stoliku zapłatę oraz drobny napiwek.
- Ai-Aizawa, cze-!! - Nie zdążył dokończyć, bo już został siłą zaciągnięty w jedną z ciemnych uliczek mieszczących się obok kawiarni.
Ku jego zdziwieniu zastał tam nikogo innego, niżeli wcześniejszego chłopaka, którego twarz wydawało mu się spotkać gdzieś, kiedyś na ulicy.
Stał do nich odwrócony plecami, by zaraz później skierować się w ich stronę, podpierając się tym samym o swój parasol i zupełnie jak gdyby nigdy nic, powiedział:
- Więc to waszą dwójkę przysłał po mnie Nezu? - Wskazał po kolei palcem i All Mighta, i Eraser Heada, po czym znowu się odezwał. - No dobrze panowie, powiedźcie coś, co mnie zachęci do pomocy wam. - Jego oczy po tym zdaniu jakby mocniej zaczęły emitować swoją i tak już mocną zielenią, jakby prawdziwa walka dopiero się zaczęła.
***
USJ* - Unforseen Simulation Joint, nie znam polskiego tłumaczenia, ponieważ same Anime My Hero Academia oglądałam po angielsku, z czego tylko dwa pierwsze odcinki po polsku. W Angielskim zostało to przetłumaczone jako USJ, więc zdecydowałam się zostawić to tak jak jest i stosować tą nazwę.
Noē** - Noē to mój OC, nie będzie się jednak zbyt często pojawiał, można nawet rzec, że wcale. Jest po prostu chłopczykiem, który tak samo jak Izuku jest pracownikiem kawiarni, w której to się poznali. Postać drugoplanowa/trzecioplanowa(?), jak wyżej to może być ten jedyny raz kiedy ją spotkaliście.
Al*** (Alice) - Kolejna z moich OC-ek, tak samo jak Noē, wprowadzona tylko po to żeby zapełnić postacie w tle i żeby nie stosować jakichś randomowych osób, o których chwilę później zapomnę.
Nē**** - Zdrobnienie od imienia Noē
Opublikowane: 18-08-2019
Status: Nie sprawdzone
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro