Walka o pierwszy dotyk
Mija rok odkąd Yoongi przypomniał sobie o Hoseoku, a także o własnym życiu. Niepełnosprawny chłopak walczy o to, aby wstać na własne nogi, natomiast tragicznie zmarły Jung szuka sposobu na to, aby poczuć dotyk drugiego ciała.
Walka o pierwszy dotyk
Rok później
Lato
hobi❤️
dzień doooobry 💋
yoonie
dzień dobry ❤️
~ Yoongi ~
Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie potrafiłem zrezygnować z pisania z moim zmarłym chłopakiem. To przecież było niedorzeczne, ale nie potrafiłem tego zmienić. Dla mnie Hobi nadal żył, wciąż istniał, był ze mną, dbał o to, abym zawsze się uśmiechał.
Starałem się nie myśleć o dalszej przyszłości, bo nie chciałem się tym martwić. Miałem na głowie zdecydowanie zbyt wiele, aby dokładać sobie kolejnych problemów. Ciągle musiałem widywać się z moim fizjoterapeutą, który tak samo jak ja poświęcał mnóstwo czasu na to, aby taki ktoś jak ja kiedykolwiek mógł wstać na własne nogi.
— Dobrze, Suga, teraz druga noga — poinformował mnie Daesung i właśnie w tej chwili zdałem sobie sprawę, że takie słowa wypowiadał do mnie najczęściej.
Zasłoniłem swoją ręką usta i patrząc w sufit zacząłem się śmiać. Fizjoterapeuta nie przestając ze mną ćwiczyć spojrzał na mnie jak na idiotę i wiedziałem, że w końcu zapyta mnie o moją zmianę :
— Co cię tak rozbawiło?
Nie odpowiedziałem starszemu mężczyźnie, ponieważ nie wiedziałem w sumie jak miałem mu o tym powiedzieć. Jak wytłumaczyć? Czy to miało w ogóle sens? Śmiałem się, bo tak, bo byłem szczęśliwy.
Moje czucie w nogach zaczęło wracać, nie było jeszcze idealnie, bo nadal musiałem być codziennie rehabilitowany, konieczne było, abym jeździł na badania do pobliskiego szpitala, a gdyby tego było mało to... rodzice zapisali mnie także do psychologa.
Daesung prychnął i docisnął moją nogę zagiętą w kolanie do mojej klatki piersiowej. Mężczyzna zawsze wtedy patrzył w bok unikając mojego wzroku i odliczał w głowie sekundy, które musiały minąć będąc w takiej właśnie pozycji.
— Cieszę się, że w końcu się uśmiechasz — powiedział cichym tonem, a ja spoglądałem na jego twarz, która nagle zaczęła się oddalać jednocześnie starszy prostował moją nogę.
Faktycznie...
Przestałem się uśmiechać i być pełen życia już jakiś czas temu... Od momentu, w którym dosłownie zmusiłem swojego fizjoterapeutę do tego, abym mógł spróbować przejść niewielki kawałek przy pomocy metalowych barierek.
Jak się można domyślić - poległem. Tamten upadek na maty po poruszeniu jedynie prawą nogą sprawił, że zwątpiłem w rehabilitację i w to, że kiedykolwiek uda mi się przejść samodzielnie, choć kilka metrów.
Załamałem się na jakiś czas, a rodzice nie chcąc pozwolić mi na kolejny upadek załatwili mi wizyty u psychologa u pani Amy Lee. Kobieta jest naprawdę pogodna i pełna życia, co na samym początku mnie bardzo przytłaczało, bo sądziłem, że dzięki takiemu zachowaniu chce mi wmówić jakie to życie jest piękne oraz kolorowe. Dopiero po jakimś czasie się zorientowałem, że Ailee - bo tak chce, abym się do niej zwracał - jest po prostu taką uśmiechniętą i pogodną kobietą.
Lubiłem z nią rozmawiać, ale już przeszedłem przez piekło. Pomógł mi w tym oczywiście mój chłopak, który mnie nigdy nie opuści i zawsze napisze mi takie słowa, które dodadzą mi siły.
— Już 14, Suga. Twoi rodzice pewnie już czekają na ciebie na korytarzu.
— Pewnie tak — odparłem i wtedy chwyciłem za dłoń fizjoterapeuty, który pomógł mi jak zwykle wejść na mój wózek inwalidzki.
~ Hoseok ~
Z ośrodka fizjoterapii umieszczonego przy szpitalu Yoongi wraz z rodziną wrócił do swojego domu. Towarzyszyłem im przez całą drogę i starałem się być jak najbliżej mojego chłopaka. Minęło już tak wiele czasu od naszego wspólnego wypadku. Różnica jednak była taka, że Yoongi ciągle robił jakieś postępy, nie przychodziły one łatwo, ale ja... Nieustannie nie potrafiłem zrobić niczego więcej jak poruszenie przedmiotu czy pisanie na telefonie. Rozumiem, że fale elektryczne i połączenie z nimi materii takiej jak ja było proste, i w pewien sposób logiczne, ale... Obiecałem mu. Obiecałem mu, że jeszcze kiedyś mnie zobaczy. Nie mogłem go zawieść...
hobi
byłeś dziś naprawdę dzielny
yoonie
dziękuję, ale ja wciąż za mało się staram
hobi
co ty wygadujesz?! dajesz z siebie wszystko. widzę to przecież
yoonie
zanim wstanę na nogi to prędzej się zestarzeje...
hobi
nie mów tak... dasz radę. to tylko kwestia czasu
yoonie
ciągle to powtarzasz
hobi
bo to jest prawdą
yoonie
skoro to prawda, że czas jest przyczyną postępów to zapewne ty też już coś wymyśliłeś, mam rację?
hobi
...
yoonie
jak zwykle
yoonie
te pochrzanione trzy kropki, gdy nie masz pojęcia co odpisać
yoonie
widzisz jak się staram! ale nie masz pojęcia jaka to frustracja, gdy ćwiczysz kilka godzin dziennie przez miesiące, a teraz to nawet mogę powiedzieć, że przez lata, a finalnie ląduję na macie!
5 minut później
yoonie
przepraszam... hobi ja naprawdę nie chciałem
yoonie
wiem, że tutaj jesteś
yoonie
nie odchodź
yoonie
tobie też musi być ciężko... a ja myślę tylko o sobie...
yoonie
hobi?
Widziałem każdą z wiadomości jaką wysłał Yoongi, ale niestety nie byłem w stanie mu na żadną z nich odpisać. Moje umiejętności związane z dotykiem ekranu od telefonu nagle zniknęły, a moje palce przenikały przez urządzenie służące do rozmów. Byłem zdezorientowany. Czemu nie potrafiłem już tego robić? Co się dzieje?
Pytań było mnóstwo, a sytuacja stawała się coraz bardziej dziwna. Zaczynałem odczuwać chłód, chociaż byłem przecież duchem... Nie powinienem czuć niczego. Każda moja emocja była przeznaczona na miłość jaką chciałem otoczyć swojego chłopaka. Nikt się dla mnie więcej nie liczył.
Rozejrzałem się na boki, ale nie zauważyłem niczego dziwnego...
Przynajmniej, nie tak od razu.
Obraz przed moimi oczami nagle stawał się coraz bardziej ciemny, aż po chwili pokój w jakim się znajdowałem nie był już pokojem, ale... Ciemnym pomieszczeniem, w którym nagle usłyszałem żeński głos :
~ Zostaw go
Szybko obróciłem się w stronę, z którego usłyszałem głos. Nie ujrzałem tam nikogo, ale gdy znów przekręciłem się w przód ujrzałem... Młodą dziewczynę o długich, brązowych włosach.
Wyglądała niewinnie, wywarła na mnie wrażenie kruchej i bezbronnej istoty, która mnie widziała... Jako jedyna mnie widziała. To uczucie było dla mnie takie dziwne... lecz z drugiej strony cieszyłem się jak dziecko. Ktoś mnie widzi! Ktoś jest w stanie mnie zobaczyć i usłyszeć!
~ Kim jesteś?
Zapytałem nieznajomej, która ciągle spoglądała na mnie smutnym wzrokiem, jej wyraz twarzy również nie tryskał radością, a jej ręce były spuszczone wzdłuż ciała jakby nie miała w nich władzy.
~ Zostaw tego chłopaka w spokoju, Hoseok. Już nic nie będziesz dla niego znaczył.
Zaśmiałem się nerwowo i spojrzałem na dziewczynę jak na głupią.
~ O czym ty mówisz? Zachowujesz się tak jakbyś nas znała.
~ Bo was znam. Obserwuje was od dłuższego czasu i wiem, że to co robicie nie ma żadnego sensu ani przyszłości.
Dziewczyna mówiła naprawdę przekonująco, ale wciąż nie odpowiedziała mi na pytanie. Ona wiedziała o nas trochę, ale ja... Nie pamiętam jej nawet z życia na Ziemi...
~ Kim ty jesteś?
~ Mam na imię chyba Nayeon i tak samo jak ty błąkam się w świecie pomiędzy Niebem a Ziemią.
~ Jesteś duchem?!
Dziewczyna przewróciła oczami.
~ Jaki spostrzegawczy.
Długowłosa podeszła do mnie bliżej, ale widziałem, że trzymała pewien dystans jakbyśmy... Nie mogli się do siebie zbytnio zbliżyć.
~ Niedługo będziemy musieli odejść.
~ O czym ty mówisz? I dlaczego nie jesteś pewna swojego imienia? — ten aspekt bardzo mnie zainteresował.
~ Jestem tutaj zbyt długo... Duchy nie mogę się błąkać w tej powłoce zbyt długo, bo... zatracają swoją duszę, stają się dzikie i... tracą pamięć.
~ Tracą... Co? Skąd to wszystko wiesz?
~ Obserwuje inne duchy od wielu lat. Widziałam jakie się stają, jak kurczowo starają się żyć dawnym życiem — dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy. — Ty też to robisz, ale muszę przyznać, że odkąd tutaj trafiłam to nie spotkałam jeszcze się z duchem, który utrzymuje kontakt z ziemskim człowiekiem.
Zmrużyłem swoje oczy, bi zaczęło mi się wydawać, że długowłosa była tutaj o wiele dłużej niż ja.
~ Ile miałabyś lat, gdybyś... No wiesz.
~ Nie pamiętam... Tracę swoją pamięć coraz szybciej, czuję, że Światło mnie do siebie woła, każe mi iść do krainy, w której będę spokojna i szczęśliwa, ale... Ja wciąż nie pogodziłam się z tym co stało się na Ziemi.
~ A co się wydarzyło...? — delikatnie próbowałem zapytać.
~ Lata 80... Nie pamiętam, który dokładnie rok, ale wtedy żyłam...
~ Nayeon?
~ Popełniłam samobójstwo — szatynka nagle wyznała mi swój żal, a ja nie byłem w stanie zrozumieć jak można było chcieć... własnej śmierci.
~ Co takiego...? Jak mogłaś to zrobić?! — uniosłem swój ton głosu.
Nie wiem dlaczego tak się stało, ale ogarnęła mnie w jednym momencie wściekłość! Przecież... Ja zginąłem w wypadku... Ja... Chciałem żyć! Nie chciałem śmierci! Nawet o niej nie myślałem! Miałem cudowne życie! A ona... Jak mogła!
~ Nie rozumiem... Nie rozumiem cię... Jak mogłaś!?
~ Popełniłam błąd... — jej delikatne słowa sprawiły, że emocje odeszły tak szybko jak tylko się pojawiły. ~ Nie przemyślałam swojej decyzji... A przecież teraz mogłabym być szczęśliwą mamą... Mogłabym... zrobić tak wiele.
Zacząłem kiwać głową na boki i odczułem ogromny żal. Nie było mi jednak szkoda jej sytuacji, ale jej głupiego postępowania... Odebrała sobie szansę na życie...
~ Ale nie przyszłam po to, aby mówić o sobie.
~ W takim razie co tutaj robisz?
~ Muszę cię stąd zabrać nim zaczniesz się zatracać.
~ Chyba sobie żartujesz... Nigdzie z tobą nie pójdę!
~ Nie masz wyboru, Hoseok. Światło także do ciebie przyjdzie. Zbliża się do ciebie. Czuję je...
~ To niemożliwe. Ty żyjesz tutaj od prawie 40 lat, a ja mam stąd odejść po prawie 2?
~ Ja musiałam odbyć karę... Dlatego tutaj jestem. Dlatego tak długo jestem świadoma swoich czynów i słów. Musiałam patrzeć na to jak moi przyjaciele dorośli, założyli rodziny... Jak rodzice się postarzeli i odwiedzali mój grób... Ty nie jesteś ukarany, ale żyjesz tutaj tak długo, bo nie potrafisz odpuścić... Nie umiesz wyzbyć się miłości, którą i tak utracisz...
Spojrzałem ponownie na dziewczynę, która sprawiła, że ciemność nagle zniknęła i znów byliśmy w pokoju Yoongi'ego. Mój chłopak siedział ciągle na swoim wózku inwalidzkim i wysyłał kolejne wiadomości. Prawdopodobnie do mnie...
Nayeon stanęła u mojego boku, a po chwili podeszła do mojego chłopaka, który ze łzami w oczach spoglądał w telefon. Oczekiwał ode mnie jakiejkolwiek wiadomości...
~ Sam zobacz... Na jakie skazujesz go życie? Czy ty także chcesz patrzeć jak Yoongi się starzeje? Myśli ciągle o osobie, której nawet nie może dostrzec? Nie pragniesz dla niego normalnego życia?
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach strumieniami. Widziałem swojego niepełnosprawnego chłopaka, któremu tak naprawdę nie mogłem niczego dać... Nie byłem w stanie nawet pogłaskać go po białych kosmykach... Nie mogłem zrobić niczego... Byłem bezużyteczny i musiałem zgodzić się z Nayeon...
Ja... Chciałem dla niego szczęśliwego życia, a nie będzie ono takie jeśli ja... ciągle tutaj będę...
~ To jak będzie, Hoseok? Pójdziesz ze mną?
Patrzyłem ciągle na białowłosego, który nagle odłożył komórkę i z wózka przeniósł się na łóżko. Wymagało to od niego dużo wysiłku, ale przynajmniej jego nogi potrafiły wykonywać chociaż takie najmniejsze ruchy.
~ Pójdę z tobą... Jeśli tylko nauczysz mnie dotykać przedmiotów i być widzialnym.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i zapytała :
~ Niby skąd wiesz, że to potrafię?
~ Gdy podeszłaś do Yoongi'ego to ominęłaś jego wózek, choć wcale nie musiałaś tego robić. Poza tym zahaczyłaś barkiem o zasłonkę, a ta poruszyła się.
~ Jednak jesteś bystry.
~ Umowa stoi?
~ Jeśli nauczę cię tej kontroli to skąd mam wiedzieć, że nie będziesz próbował tutaj zostać z Yoongim?
~ Obiecałem mu to, że mnie zobaczy i dotknie... Ten ostatni raz... — znów przeniosłem swój wzrok na chłopaka i wreszcie zrozumiałem, że... Przecież ja dla Yoongi'ego pragnę szczęścia i normalnego życia. On musi kogoś sobie znaleźć i stworzyć z tą osobą rodzinę. Musi żyć pełnią życia. ~ Nie chce, aby stał w miejscu i trzymał się przeszłości. Jakkolwiek piękna by ona nie była... To już przeszłość. Jestem przeszłością...
~ To słuszna decyzja, Hoseok, dlatego zrobię wszystko, abyś godnie pożegnał się z Yoongim. Musisz iść ze mną w pewne miejsce. Tam nauczę cię tej kontroli.
~ Poczekasz na mnie chwilę?
~ Oczywiście. Napisz do niego.
Nayeon nagle zniknęła i znów zostałem tylko z Yoongim. Chłopak leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Zerknąłem na niego z uśmiechem, a także i ogromnym bólem w sercu, bo trudno było mi przywyknąć do tego co słuszne... Mój chłopak zasnął, leki jakie przyjmował bardzo go osłabiały, ale dzięki nim mógł wrócić do sprawności, chociażby częściowej.
Podszedłem do mojego telefonu, który Yoongi otrzymał niegdyś od mojej mamy i dzięki temu mogliśmy być przy sobie cały czas. Nie musiałem wracać do swojego domu, choć czasem tam bywałem. Zobaczyć swoją rodzicielkę...
hobi
znalazłem sposób na to, abyś mógł mnie zobaczyć. muszę odejść na jakiś czas, aby tego dokonać, ale pamiętaj, że wrócę.
hobi
nie obwiniaj się za to co napisałeś. nie jestem zły ❤️
hobi
do zobaczenia ❤️
~ Możemy ruszać.
~ Yoongi ~
Po przebudzeniu odczytałem bardzo dziwne wiadomości od chłopaka. W pierwszej chwili zacząłem czuć się winny, ponieważ to ja tak naprawdę sprowokowałem go, aby zaczął cokolwiek robić w tym kierunku bym mógł go zobaczyć...
Moja wina... A teraz Hoseok zniknął i nie wiedziałem kiedy znów go zobaczę... Ile to może potrwać? Hobi często mi mówił o tym, że tylko w złości zdołał strącić jakiś przedmiot, a od czasu, gdy żył w spokoju... Żył... To niezbyt adekwatne słowo... Kiedy trwał w spokoju nic podobno mu się nie zdarzyło. Utracił władzę w swoim ciele... Sam nie jestem pewien jak miałem to określić.
Chcę, żeby wrócił... Nie wytrzymam bez niego zbyt długo. Nie będę w stanie...
3 miesiące później
Smutek musiałem odreagować. Nie mogłem się w sobie zamknąć, co zrozumiałem dopiero po dwóch tygodniach od zniknięcia Hoseoka. Nie mogłem się załamać i ciągle wierzyłem w to, że mój zmarły chłopak wróci.
On starał się robić dla mnie wiele, więc ja to samo musiałem udowodnić i jemu. Każdego dnia pilnie i z całych sił walczyłem o sprawność fizyczną. Trudna, bolesna droga, którą chciałem przeżyć. To dla ciebie, Hobi. Zrobię dla ciebie wszystko.
Dziś miał to być dzień mojej próby. Prawdziwe wyzwanie, którego niegdyś podjąłem się zbyt szybko.
— Dasz radę, kochanie — powiedziała Yoona, stając na drugim końcu barierek, które miały mi pomóc w przejściu czterech metrów.
Z perspektywy drugiego człowieka taki dystans był czymś śmiesznym, natomiast ja... Nie wierzyłem, że jestem w stanie tego dokonać. To będzie trudnym wyzwaniem, ale jakże ważnym w moim życiu.
Stałem na nogach, a moje dłonie mocno dociskałem do barierek, które miały być moimi sprzymierzeńcami.
— Wierzę w ciebie, synu — dodał Hyesung.
— Pamiętaj, że już osiągnąłeś sukces — wyznał Daesung, który uśmiechnął się promiennie.
Wysłuchałem ich słów by po chwili stawić czoła swojemu lękowi. Pierwszy krok, prawa noga została poruszona do przodu, a ja już byłem cały spocony na ciele. Walczyłem ze swoim ciałem, ale miałem wrażenie, że bardziej z umysłem.
Hoseok? Spójrz na mnie, kochanie. Proszę cię... Bądź teraz ze mną. Właśnie tutaj.
Spojrzałem przed siebie i oczami wyobraźni, na końcu mojej drogi, którą miałem przebyć, nie widziałem już mojej matki, ale swojego chłopaka, który stał i czekał na mnie. Spoglądał na mnie, a to dodawało mi z sekundy na sekundę coraz więcej sił.
Przestałem myśleć o tym, że jest mi ciężko, że stawianie kroku powodowało to jakby część mojego ciała nie należała do mnie. Po prostu szedłem, podtrzymując się barierki, która nagle przestała dla mnie istnieć.
Hobi... Hoseok! Idę do ciebie!
Na końcu swojej ścieżki rzuciłem się w jego objęcia, a ból w kolanach, niemoc w łydkach i udach dała się we znaki.
— Wiedziałam, że dasz radę, skarbie — moja rodzicielka przytuliła mnie mocno, z całych sił, a ja zacząłem płakać i śmiać się. Byłem taki szczęśliwy, ponieważ udało mi się dokonać czegoś, co lekarze przekreślili na samym wstępie.
***
Jechaliśmy samochodem do domu. Na dworze robiło się ciemno, a jesień tego roku była naprawdę zimna. Powietrze przeszywało ludzkie ciała i aż nie miło było spędzać czas na świeżym powietrzu.
— Trzeba to uczcić — powiedział mój tata, wciąż skupiając się na drodze.
— Tak, masz rację. Może pojedziemy do cukierni kupić jakieś ciasto? Zaprosimy twoich przyjaciół, co Yoongi?
Nie potrafiłem odpowiedzieć mamie, ponieważ ciągle wpatrywałem się w wiadomość jaką dostałem od Hoseoka...
hobi
przyjedź na targ. na nasz pomost, yoonie
hobi
będę tam na ciebie czekał
— Yoongi? — moja rodzicielka odwróciła się do mnie, a ja uniosłem swoją głowę w górę i poprosiłem tatę, aby pojechał w wyznaczone przez mojego chłopaka miejsce.
***
Pogoda na dworze w ogóle się nie zmieniła, ale w tym momencie mi ona nie zawadzała. Mógł padać deszcz, śnieg, grad, wiać wichura, strzelać pioruny, a ja i tak bym dotarł w wyznaczone miejsce.
Położyłem dłonie na kołach od wózka inwalidzkiego i zacząłem jechać pomiędzy pustymi straganami. Uliczką stawała się coraz bardziej wąska, a stoiska były niższe niż zwykle mimo tego, że nie stałem o własnych nogach.
Chciałem znaleźć się na pomoście jak najszybciej. Serce uderzało w mojej piersi jak oszalałe, każda z emocji trwała przy mnie, a szczęście, gdyby było namacalnym tworem to zapewne wylewałoby się ze mnie strumieniami. Nie potrafiłem opisać tego uczucia... Uczucia, w którym zobaczyłem mojego chłopaka jak stał na drewnianym pomoście...
Hoseok stał odwrócony do mnie tyłem. Był ubrany w czerwony podkoszulek z dość szerokimi rękawami przez co jego ręce wyglądały jak dwa patyki, na biodra nasunięte jeansy 3/4, a jego bujne włosy nie poruszały się mimo niewielkiego wiatru znad morza. Wydawałoby się, że stałem przed człowiekiem, ale tak naprawdę widziałem anioła, który po chwili zwrócił się w moją stronę.
Roześmiałem się jednocześnie płacząc jak dziecko, ponieważ to był on... Mój Hobi, którego parszywy los chciał mi odebrać, ale nawet śmierć jednego z nas nie zdołała rozdzielić naszych serc. Byliśmy tutaj we dwoje, razem i nic tego nie zmieni.
Między nami trwała cisza i zachowywaliśmy się jak dwa powieszone naprzeciw siebie obrazy, które emanowały szczęściem. Byliśmy siebie tak blisko, ale nie dość blisko, ale oboje chcieliśmy to zmienić. Hoseok ruszył w moją stronę, a ja przez chwilę zastygłem w bezruchu widząc jak promienie jesiennego słońca przenikały przez jego ciało. Młody chłopak szedł, ale nie chciałem, aby tego robił.
— Hobi stój! — powiedziałam donośnym tonem łapiąc mocniej za podparcia wózka.
Chłopak posłusznie się zatrzymał w miejscu i spoglądał w moją stronę. Nerwowo chwyciłem za swój wózek inwalidzki, który zablokowałem na początku i nie odrywając wzroku od swojego chłopaka próbowałem wstać. Obawiałem się tego, bo nie wiedziałem czy podołam. Pierwsza próba okazała się być daremna ze względu na to, że wylądowałem z powrotem na siedzeniu. Hoseok nie wyrażał żadnej emocji prócz uśmiechu. Nie mówił nic, nie dopingował, ani także nie odradzał. Chyba taka jego postawa dodawała mi tyle siły, że zdołałem wstać na nogi za drugim podejściem.
Hoseok w tamtej chwili, gdy tylko jakoś wyprostowałem swoją postawę podszedł do mnie bez wahania i staliśmy naprzeciw siebie, lecz dla mnie... ciągle za daleko.
— Boję się — wyznał chłopak o czarujących oczach, które lustrowały moją twarz.
Nie stałem stabilnie na nogach, ponieważ traciłem w nich siłę i władze po paru minutach. W tym przypadku nie miałem żadnego podparcia, ale nie chciałem znów lądować na wózku.
— Czego się boisz? — uniosłem swoje kąciki ust, a moje załzawione oczy przyglądały się chłopakowi, który dokonał cudu.
— Nie wiem czy jeszcze pamiętam jak to jest dotknąć drugiej osoby — wyznał i uniósł swoją dłoń na wysokość mojej twarzy.
Spoglądałem na niego oczarowany i wypowiedziałem swoje kolejne słowa z niebywałym szczęściem w sercu.
— To się przekonaj.
Hobi przyjrzał się moim wargom, a następnie z olbrzymią delikatnością i troską pogłaskał mój policzek.
Zamknąłem swoje powieki, a moje ciało przeszedł dreszcz. Jego dłoń była lodowata, ale mimo tego, irracjonalnie, ja... poczułem niewyobrażalne ciepło. Docisnąłem policzek do jego ręki, której palce zaczęły dosięgać moich białych kosmyków, zahaczyły one także o ucho, co spowodowało, że na chwilę zapomniałem o swojej niepełnosprawności.
~ Hoseok ~
Nie mogłem uwierzyć w to co działo się właśnie w tej chwili. Mój chłopak... Ja... Potrafiłem go dotknąć, udało mi się tego dokonać. Czułem jego ciepło, delikatność jego skóry, wzdrygnięcie, szybkie bicie serca, ruch mięśni podczas przełykania śliny. Zatraciłem się w tym uczuciu, lecz nie na tyle by zapomnieć o tym co konieczne.
— Yoongi — wypowiedziałem jego imię, a chłopak uniósł swoje powieki i spojrzał mi głęboko w oczy. Oczy, które w końcu mógł zobaczyć.
— Tak? — zapytał, kompletnie nieświadomy tego, że piękny sen musiał zostać wreszcie przerwany.
Czułem ucisk w sercu, żal oraz cierpienie, które zniknie o wiele szybciej niż w przypadku mojego chłopaka. On będzie musiał się zmagać z wieloma problemami, a ja dołożę mu kolejne zmartwienie.
Będąc z daleka od Yoongi'ego, ucząc się poruszania przedmiotów oraz stawiania się widoczny dla ludzkiego oka zrozumiałem, że moja dusza będzie spełniona jeśli spełni się moja ostatnia wola. Yoongi chciał mnie zobaczyć, a ja pragnąłem go dotknąć. Nayeon opowiedziała mi o chwili, która nastąpi, gdy poczuje spokój. Ten moment nastał właśnie teraz, gdy przede mną pojawiło się jasne, cudowne światło. Przyglądałem mu się z oddali i zapragnąłem tam pójść, ponieważ moja dusza powinna być na właściwym miejscu.
~ Yoongi ~
— Tak, Hobi? — zapytałem, ponieważ mój chłopak zawiesił się na kilka chwil, spoglądając w prawą stronę, a punkt, który był za moimi plecami. Nie wiedziałem co tam było, a nie mogłem się odwrócić, bo straciłbym równowagę. — Kochanie co się dzieje?
Hobi nagle ocknął się i znów spojrzał na moją twarz. Wiedziałem, że coś było nie tak. Stałem dalej w miejscu i próbowałem odczytać to z jego wyrazu jednak nie potrafiłem tego dokonać. Chłopak nagle powiedział coś czego się nie spodziewałem.
— Przyszedł czas, aby się pożegnać, Yoongi.
Mój uśmiech zaczął stopniowo znikać z mojej twarzy.
— Co? O czym ty mówisz? — nerwy brały nade mną górę.
— Będąc w świecie pomiędzy Niebem a Ziemią nie potrafiłem odnaleźć spokoju. Moja dusza błąkała się po śmierci i szukała tej chwili, która wreszcie nadeszła. Teraz mogę spoczywać w spokoju, bo...
— Bo mnie dotknąłeś? — do oczu napływały mi nieustannie łzy.
— Nie... To znaczy to też, ale także spokój zapewnił mi postęp w twojej rehabilitacji.
Zacisnąłem swoje wargi, a dłonie drżały mi ze zdenerwowania oraz dezorientacji. Złość brała nade mną górę i wykrzyknąłem do chłopaka :
— Wstałem na nogi, żeby przyjść do ciebie!
— Wstałeś z tego wózka, aby iść dalej przez życie, Yoongi — Hoseok uśmiechnął się, choć widziałem jak wielkie cierpienie sprawiał mu każdy dźwięk jaki wypłynął z jego ust. Nie chciałem słyszeć tych słów, a on nie chciał ich wypowiadać, jednak... musieliśmy zmierzyć się z okrutną rzeczywistością. — Tym razem musisz iść sam... Beze mnie.
Usiadłem ponownie na wózku inwalidzkim, nie miałem już siły dłużej stać. Złapałem się za głowę, a rękawem ocierałem kolejne słone krople.
— Nie odchodź...
Hoseok kucnął przy mnie i chwycił mnie za dłoń.
— Oboje wiemy, że ten moment musiał w końcu nadejść. Nie wierzę, że nigdy o tym nie myślałeś.
Próbowałem uciec od niego wzrokiem, bo chciałem ukryć niektóre fakty...
— Nie teraz, nie jestem na to gotowy.
— Dla mnie też nie jest to łatwe — powiedział, a ja zobaczyłem jego mokre policzki od błyszczących łez. — Ale z każdym kolejnym dniem będę dla ciebie coraz większym ciężarem.
— Nieprawda!
— Ja nie należę już do twojego świata... — wyznał, a ja mocno ująłem jego rękę, z całych sił.
— Zawsze będziesz moim światem — powiedziałem, czując jak zacząłem tracić z nim kontakt fizyczny.
Zerknąłem w dół i zobaczyłem jak jego przezroczyste ciało znów stawało się niewidzialne. Najgorsze było to, że nie miałem pojęcia co tak naprawdę chciałem mu powiedzieć, jakie słowa powinny być najbardziej odpowiadnie. Nim jednak na cokolwiek bym wpadł to...
Hobiego już ze mną nie było.
Wziąłem głęboki wdech, po czym biała para opuszczała moje usta. Na dworze było naprawdę chłodno, byłem przemarznięty aż do kości i spoglądałem na widok przed sobą. Moje oczy krążyły na boki poszukując swojego chłopaka, który zniknął w jednej chwili...
— Jesteś tutaj? — zapytałem, nie przestając go szukać.
Nagle jednak zamknąłem swoje oczy, ponieważ poczułem na swoich wargach delikatny smak wiecznie radosnych ust.
***
8 miesięcy później
Późna wiosna była idealną porą na to, aby przychodzić do jednej z pobliskich kawiarni. Siedziałem przy stoliku ustawionym na dworze, chroniąc się w cieniu wielkiego parasola.
Wziąłem filiżankę do ręki i starałem się nie myśleć tak często o Hoseoku. Dzieliłem z nim mnóstwo cudownych wspomnień, ale ich ciągłe rozpamiętywanie odebrałoby mi moje własne życie. Hobi chciał, abym się spełniał, poznał kogoś i tworzył kolejne cudowne chwilę ze starymi przyjaciółmi, a także nowo poznanymi osobami.
Zauważyłem w oddali najmłodszego z naszej paczki z jakimś nieznajomym. Uśmiechnąłem się do Jungkooka, który radosnym krokiem podbiegł do mojego stolika szepcząc :
— On ci się na pewno spodoba, zobaczysz — mrugnął do mnie sugestywnie, a ja odłożyłem swoją filiżankę, a drugą ręką przytrzymywałem swoje kule.
Chłopak, z którym przyszedł Jungkook także dotarł do mojego stolika i usiadł razem z nami. Wyciągnął ku mnie swoją dłoń i szarowłosy się przedstawił :
— Kim Taehyung.
— Min Yoongi — odparłem i zacząłem przyglądać się jego twarzy. Był naprawdę przystojny, jednak... Nie chciałem myśleć o chłopaku w ten sposób. — Czego się napijesz? — zapytałem.
koniec
***
Dziękuję serdecznie za przeczytanie special chapteru do tej opowieści ❤️ To jest już jej koniec, ale mam nadzieję, że się podobała ❤️
Kocham to AMV ❤️ nie opisuje ono takiej historii jaką stworzyłam, ale... Warto to obejrzeć ❤️ Są polskie napisy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro