°65°
Siedziałem w domu państwa Kim tuż przy stole. Mama Jina bardzo się postarała szykując mnóstwo dań oraz zaparzając najnowszą herbatę jaką zakupiła. Już zauważyłem po kim mój przyjaciel ma taki zapał do gotowania. Wszystko było zasługą jego mamy, która dbała o swoich domowników.
— A czemu Jimin przyjedzie właśnie tutaj? — zapytałem.
— Nie rozumiem o co ci dokładnie chodzi — otwarcie powiedział Jin.
— Chodzi mi o to... Skoro wraca z Ameryki, po prawie rocznej przerwie to dlaczego nie jedzie do swoich rodziców najpierw?
— Aaa, w tym rzecz — uśmiechnął się czarnowłosy. — Jimin tłumaczył, że znalazł tańsze połączenie lotnicze z Nowego Jorku do Seulu, a tak ogólnie to pochodzi z Busan.
Busan? Przecież ja także tam mieszkałem jako dziecko.
— Rozumiem — odparłem i nagle zmrużyłem oczy. — A czemu nie pojechałeś razem z Namjoonem na lotnisko?
Jin nakładał mi sałatkę na talerz i gdy usłyszał moje pytanie zamarł na moment. Pojawiła się u niego widoczna zmiana, którą zauważył także Jungkook.
— O! Już są! — krzyknął młodszy, pokazując palcem w stronę okna.
Na dworze znów zaczął prószyć śnieg, a z czarnej Toyoty wyszli dwaj młodzi mężczyźni. Mój wzrok skupiony był jednak tylko na jednym z nich. Rudowłosy chłopak otulony był ciuchami aż po samą szyję. Jego szalik był bardzo duży i puchaty przez co ledwo mogłem zobaczyć jego twarz.
Oboje zaczęli kierować się do wejścia do domu. Jungkook zaciskał swoje dłonie pod stolikiem, więc dodałem mu otuchy w postaci zwykłego dotyku. Młodszy, gdy spostrzegł moje zbliżenie ujął moją dłoń posyłając mi skromny uśmiech.
Za chwilę miałem się spotkać z chłopakiem, z którym byłem podobno bardzo pokłócony... Nie wiedziałem tylko jak do tego doszło? Co się wydarzyło między nami? I... Czyja to była wina?
— Jimin! — krzyknął Jin, który podbiegł szybko do swojego znajomego.
Kim wtulił się w tors rudowłosego na co młodszy się zaśmiał.
— Też się cieszę, że cię widzę, Jin — powiedział.
Każdy z osobna przywitał się z rudowłosym chłopakiem tuż przy samym wejściu. Tylko prócz mnie i Jungkooka. Młodszy jednak puścił moją dłoń kiedy tylko Jimin wszedł w głąb mieszkania. Znajomi utorowali mu drogę do salonu, z którego było widać ganek. Rudowłosy podszedł do stołu powolnym krokiem, poprawił on swoje włosy i potarł lekko zaczerwieniony nosek.
Chłopak zaczął mi się przyglądać. Od góry do dołu lustrował mnie siedzącego na wózku. Do oczu Jimina napłynęły łzy i od razu odwrócił ode mnie swój wzrok.
— Przepraszam... — uśmiechnął się na siłę i otarł łzy. — To dla mnie bardzo trudne... — wyznał.
Spuściłem głowę w dół i popatrzyłem na swoje wciąż sparaliżowane nogi. No tak, przecież Jimin nie widział mnie jeszcze w takim stanie... Zapamiętał mnie zupełnie inaczej. Ciekaw jestem, czy nadal był na mnie zły?
— Możemy... porozmawiać? — zapytałem rudowłosego, który odważył się na mnie spojrzeć.
Złapałem rękami za kółka wózka inwalidzkiego i wyjechałem zza stołu. Jimin ciągle był w szoku. Wiedział o moim wypadku, wiedział o amnezji, wiedział także o mojej niepełnosprawności, ale tylko o tym wszystkim słyszał. Teraz mógł tego doświadczyć i zobaczyć jak wyglądała obecnie moja rzeczywistość.
— Jasne — odparł, a jego głos się załamał. — Ale najpierw chce porozmawiać z Jungkookiem — wyznał i popatrzył na młodszego chłopaka, który od razu wstał ze swojego krzesła.
***
Jimin już odbył swoją kilkugodzinną podróż samolotem... Teraz moja kolej. Bilety do Tokio już kupiłam... Jestem mega szczęśliwa, ale także przerażona 😂🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro