Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°42°

Jungkook wyciągnął najpierw z auta Yoony mój wózek inwalidzki, a potem podszedł do kobiety i oboje próbowali mnie uważnie posadzić na miejscu. Otworzyli szeroko drzwi od samochodu, ale Kookie zaproponował, że sam sobie poradzi. Młodszy chwycił mnie pod kolanami i poprosił, abym objął jego szyję. Niechętnie, ale postanowiłem to zrobić, co sprawiło, że nasze twarze były zdecydowanie blisko siebie. Na szczęście nie na długo, ponieważ Kookie od razu posadził mnie na wózku i zaproponował, że będzie go pchał, abym się zbytnio nie przemęczał. Robił ze mnie kogoś niezdolnego do kompletnej egzystencji w tym świecie, lecz miałem świadomość tego, że szatyn po prostu się o mnie troszczył.

Przyjechaliśmy do morskiej przystani, na której odbywał się targ. Wszędzie zalatywało rybą aż do takiego stopnia, że chciało mi się wymiotować. A mogłem w tym momencie leżeć sam na łóżku i pisać razem z Hobim... To byłoby o wiele lepsze niż jakaś tam niespodzianka.

Musiałem jednak tutaj być, aby nie zawieść osób, które tak bardzo mnie kochały. Yoona i Hyesung wciąż nie mogli się otrząsnąć po tragedii jaka spotkała naszą trójkę, ale widziałem ich starania. Za wszelką cenę próbowali, abym czuł się dobrze pomimo mojej niepełnosprawności.

Właśnie... Czy zdołają się posunąć do większej ilości kłamstw? Nie chciałem, aby tak było, lecz nie miałem także serca, żeby teraz rozmawiać z nimi na takie tematy. Najpierw musieliśmy postarać się odbudować naszą rodzinną więź.

Poszliśmy pomiędzy stragany, a tuż za ladą jednego z nich zobaczyłem Hyesunga, który ubrany był w biały fartuch oraz głupkowatą czapeczkę przypominającą origami. Mężczyzna zajmował się obecnie filetowaniem ryby na zamówienie dla długonogiej kobiety.

— Już zaraz do was dołączę — powiedział starszy, wyrzucając niektóre wnętrzności do stojącego obok niego kosza.

Skrzywiłem się widząc ten niesmaczny obrazek i cały czas się zastanawiałem gdzie ta niespodzianka? Byłem trochę jak dziecko myśląc tylko i wyłącznie o prezencie.

Hyesung pożegnał klientkę i poprosił swojego kolegę zza lady, aby teraz to on przyjmował zamówienia. Mężczyzna wyszedł ze stoiska i podszedł do mnie obracając mój wózek w kierunku wąskiej uliczki, która była częścią targu.

— Na końcu tej dróżki jest miejsce, które niegdyś tak bardzo uwielbiałeś — wyznał z uśmiechem, łapiąc mnie za tył głowy.

Mężczyzna patrzył na mnie i złączył ze sobą nasze czoła szeptając :

— Mam nadzieję, że kiedyś przypomnisz sobie o wszystkim — wyznał, co spowodowało u mnie ciepło. Hyesung nagle wyprostował swoją postawę i spojrzał na mojego znajomego. — Jungkook — zwrócił się do chłopaka, który widocznie był bardzo blisko z moją rodziną. — Zawsze całą grupką znajomych biegliście w tamto miejsce... Czy teraz też mogłoby tak być? — zapytał, a ja uniosłem głowę w górę, aby przyjrzeć się uśmiechniętej twarzy Jungkooka.

— To da się zrobić, proszę pana.

Po tych słowach chłopak złapał za rączki, którymi wcześniej pchał mój wózek inwalidzki.

— Trzymaj się mocno, hyung — powiedział, przygotowując się do biegu.

Hyesung w tym momencie uśmiechnął się, a jego żona wtuliła się w jego tors również promieniejąc jak nigdy dotąd. Mężczyzna zaczął krzyczeć do ludzi, aby odsunęli się lepiej z drogi.

— Z drogi śledzie, bo syn rybaka jedzie! — krzyczał, a moja twarz zmieniła odcień na czerwony. Myślałem, że spalę się ze wstydu, lecz po chwili to nie miało znaczenia.

Poczułem na swoim ciele chłodny powiew wiatru spowodowany tym, że Jungkook zaczął biec i wiózł mnie po nierównym podłożu do miejsca, które w moim przypadku było zapomnianą chwilą. Mimo to uśmiechałem się i czułem szczęście. Oboje biegliśmy, a mijając te wszystkie kolorowe stragany, wiszące tkaniny na stojakach, ludzi, którzy patrzeli na nas jak na idiotów ujrzałem przed sobą...

Dzieci...

Czwórkę dzieciaków, które biegły przed siebie, zahaczając małymi rączkami za wszystko, co mijały na swojej drodze. Byli to sami chłopcy. Cieszyli się, odwracali do siebie pędząc w tym samym kierunku, czując przyjemny wiatr we włosach i potrafili cieszyć się chwilą...

Zamknąłem swoje oczy i kompletnie odpłynąłem, bo zrozumiałem, że tymi chłopacami byli moi znajomi, a ja jako piąty nie mogłem ich dogonić. Jeden z nich chwycił mnie za dłoń i z uśmiechem powiedział : Chodź Yoongi. Widząc rysy twarzy młodzieńca czułem, że kogoś mi przypominały, ale nie byłem w stanie stwierdzić kogo? Wiedziałem tylko, że byłem mu wdzięczny.

— Yoongi hyung, możesz już otworzyć oczy — powiedział Jungkook.

Uniosłem swoje powieki i zobaczyłem, że byliśmy na jakimś moście tuż przy samym morzu. Chłopak siedział na jednej z desek i uśmiechnął się do mnie promiennie.


— Pozwól, że ci kogoś przedstawię — wyznał i odwrócił swoją głowę w bok, gdzie tuż po chwili powędrowało tam także moje spojrzenie.

Zobaczyłem tam dwóch chłopaków, którzy stali obok siebie. Jeden z nich miał blond, a drugi czarne włosy. To byli ci chłopcy z fotografii. W ogóle się nie zmienili.

Blondyn nie był w stanie na mnie spojrzeć, natomiast drugi ze łzami w oczach uśmiechnął się do mnie i powiedział :

— Witaj, Yoongi.







***

Niektóre wspomnienia wracają, ale czy każde z nich okaże się być prawdziwe? 😊

Pojawią się nowi bohaterowie^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro