°26°
Jungkook pobiegł do sklepiku po batonika specjalnie dla mnie, a ja w tym czasie zacząłem się zastanawiać kim był Jimin?
Powiedziałem młodszemu, aby nic mi o nim nie mówił, ale czy nie popełniłem błędu? Jedna część mnie kompletnie nie chciała znać przeszłości, lecz druga wręcz krzyczała, abym zaczął szukać wspólnych wspomnień z rodziną i przyjaciółmi.
Nie miałem chyba zbytnio na to sił... Bardziej przejmowałem się swoimi nogami oraz zmasakrowanym kolanem niż problemami z pamięcią, a to wszystko dzięki Hoseokowi. Chłopak sprawiał, że tworzyłem nową wersję siebie. Kogoś kto nie jest narażony na przypływ trudnych wspomnień.
Tak powinno być. Najpierw zajmę się nogami, operacją, a potem zapytam Hobi'ego o to, co dalej zrobić. Jemu ufałem najbardziej, choć to on był osobą kompletnie mi obcą.
Czy to było w porządku, że tak wiele o nim myślałem? Czy to nie dziwne, że za każdym razem, gdy pomyślę o chłopaku, z którym pisze od paru tygodni to uśmiecham się jak głupi do wystawietlacza telefonu? Teraz też to zrobiłem... Kąciki ust coraz bardziej unoszą się w górę.
Chciałbym go tak bardzo spotkać i podziękować mu za to, co dla mnie robi, lecz wiem, że on... Nie ma zamiaru się spotkać z nikim. W każdym razie jakbym to zrobił skoro jestem kaleką? Niedawno co nauczyłem się jeździć na wózku inwalidzkim, a już prędko mi, aby zacząć z nim podróżować.
Nie dałbym rady... Nawet nie wiem gdzie Hoseok mieszka...? Jakby był mieszkańcem Seulu to byłoby prościej.
O czym ja myślę...? Przecież on nie chce się widywać z nikim! Yoongi niech to do ciebie dotrze!
Yoongi?
...
Czy ja powiedziałem do siebie w myślach określając się własnym imieniem?
— Już jeeeeeestem! — krzyknął Jungkook, który wskoczył na moje łóżko, a to całe się zatrzęsło.
Chłopak ukazał mi swoje królicze ząbki i wyjął z kieszeni batona.
— Mam nadzieję, że lubisz Bounty? — zapytał.
Wziąłem do ręki słodycz zapakowaną w niebiesko-białe opakowanie i zerknąłem ponownie na młodzieńca.
— Nie pamiętam co lubię a czego nie — uśmiechnąłem się do Jungkooka i zębami otworzyłem upierdliwą folię.
Młodszy zaśmiał się w głos i zaczął wskazywać na mnie palcem.
— Zapomniałeś też chyba o tym jak otwiera się batony.
— To też — odparłem, wypluwając papierek na pościel.
Ugryzłem kawałek batona, który w środku miał kokosową słodycz, a gdy tylko zmieszała się ona z mleczną czekoladą byłem w niebie.
— Pycha! — powiedziałem pełen entuzjazmu i sięgnąłem po jeszcze jeden kawałek.
— Dobrze, że ci smakuje — wyznał młodszy.
Chłopak cały czas mi się przyglądał. Miałem wrażenie, że patrzył na mnie w taki sposób jak ja na tego batona. Lecz nie... W jego oczach zauważyłem inny rodzaj pragnienia. Pragnienia? Czy to, aby na pewno było dobre określenie?
Nie tylko to mnie martwiło. Jungkook wspomniał o Jiminie. O kolejnej osobie, którą powinienem pamiętać. Na początku mówił o nim będąc w pozytywnym nastroju, lecz gdy ja o nim wspomniałem... Młodszy nagle posmutniał.
Powinienem go chyba zapytać o tamtego chłopaka. Określił go jako 'hyung', a więc z pewnością był starszy od niego, czy ode mnie także?
— Yoongi? — szatyn położył na mojej ręce swoją dłoń, a ja dopiero wtedy zauważyłem, że zaciskałem papierek po batoniku.
Nawet nie zauważyłem kiedy odpłynąłem myślami.
— Dobrze się czujesz? Zawołać pielęgniarkę? — spytał, a ja wtedy skupiłem się tylko na jego dotyku.
To dziwne, ale... Miałem wrażenie jakbym już kiedyś doznał tego uczucia. Troski, której kompletnie nie chciałem, jego bliskość mnie odrzucała.
Spojrzałem w brązowe oczy chłopaka i uśmiechnąłem się do niego.
— Wszystko jest ok — odparłem, a on nadal trzymał swoją rękę przy mnie. Nie chciałem tego, lecz nie mogłem go stracić... i ponownie odrzucić. — Wyrzucisz go do kosza? — zapytałem, bo nic innego nie wpadło mi do głowy.
Młodszy z szerokim uśmiechem zabrał ode mnie papierek po Bounty, a przy tym zahaczył swoimi palcami o moje opuszki. Nasze spojrzenia się spotkały ze sobą, a we mnie narastało dziwne uczucie, którego nie potrafiłem zrozumieć.
— Dzięki — wyznałem krótko, a gdy tylko Jungkook przeszedł niecałe trzy metry do kosza, aby wyrzucić papierek ja schowałem swoje dłonie pod kołdrę i okryłem się nią prawie do szyi.
— Zimno ci? — zapytał zdziwiony.
Przecież mieliśmy środek lata, nie powinienem być nawet przykryty.
— Troszeczkę — powiedziałem, choć to było kłamstwem. Nie chciałem ponownie poczuć jego dotyku.
Bałem się, że będę z nim musiał spędzić sam na sam jeszcze tyle czasu, ale wtedy do mojej sali wszedł Hyesung oraz Yoona - moi rodzice, do których nie potrafiłem się jeszcze zwracać tak jak na to zasługiwali.
— Hej skarbie — powiedziała kobieta niosąc ze sobą niewielki koszyk z truskawkami. — Mam dla ciebie prezent — wyznała i przysunęła do mnie owoce.
Niekontrolowanie wynurzyłem się spod kołdry czując sam zapach słodkich truskawek, który wypełniał moje nozdrza, a ich woń pobudzała każdy mój zmysł. Jungkook wtedy zerknął na mnie podejrzliwie, a ja starałem się nie zwracać na niego uwagi.
— Proszę Jungkook, częstuj się — Yoona poczęstowała także mojego przyjaciela.
Hyesung usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał mi w oczy.
— Jak się czujesz?
— Całkiem dobrze — odpowiedziałem, choć tak naprawdę miałem nadzieję, że sobie wszyscy stąd pójdą, a ja będę mógł spokojnie napisać do Hoseoka.
Tęskniłem za nim i chciałem, aby był dostępny. Czekała mnie jeszcze krótka rehabilitacja... Krótka z tego powodu, że jutro będę miał operacje na lewe kolano.
— Cieszę się — powiedział mężczyzna będący moim ojcem.
Dziwnie było mi patrzeć na jedną z najważniejszych osób w życiu nawet nie rozpoznając i nie czując więzi, która powinna nas łączyć.
— Jeśli wydobrzejesz po operacji i będzie wszystko w porządku to zabierzemy cię na małą wycieczkę — Hyesung się uśmiechnął, a jego żona położyła dłonie na jego barkach.
— Mamy nadzieję, że ci się spodoba — wyznała, posyłając mi uśmiech pełen troski.
***
Udało mi się w końcu coś napisać... Wow... Nie wierzę...
Do rzeczy :D powoli akcja będzie się rozkręcać ;) teorie zawsze mile widziane 😊 można je pisać na priv, bądź bezpośrednio w komentarzach 😘
Do następnego, Duszyczki 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro