°2°
Pytanie, które zadałem brązowowłosej kobiecie sprawiło, że nieznana mi osoba zaczęła płakać. Nie miałem pojęcia dlaczego tak było? Nie rozumiałem w ogóle sytuacji w jakiej się znalazłem.
Po moim pytaniu oraz reakcji tej kobiety pielęgniarki prosiły o opuszczenie sali przez dwójkę nieznajomych. Panie, które się mną zajmowały uwolniły mnie od mnóstwa elektrod oraz wyjęli mi tę paskudną rurkę z ust. Maszyna stojąca obok mnie została uśpiona, a po niespełna trzydziestu minutach do sali znów weszły te dwie osoby i jeszcze ktoś. Była to kobieta około trzydziestki. Miała ona okulary na nosie, a jej długie włosy w odcieniu ciemnego blondu związane były w koński ogon. Elegancka, ułożona i uprzejma kolejna nieznajoma mi postać przedstawiła się jako psycholog. Nie wiedziałem dlaczego do mnie przyszła, ale w trakcie długiej rozmowy wstępnej zacząłem się dowiadywać wielu rzeczy.
Mam na imię Yoongi. Min Yoongi. Podobno pięć tygodni temu wracałem ze swojego urlopu. Na trasie szybkiego ruchu drogowego doszło do wypadku. Zderzyło się łącznie dziewięć aut. Z tego, co mówiła mi pani psycholog okazało się, że chciałem wyprzedzić dwie ciężarówki jadące przede mną. Kierowca siedzący za kierownicą tej drugiej nie włączył kierunkowskazu i zaczął wyprzedzać auto ciężarowe w tym samym momencie co ja. Z kamerki jednego z samochodów uczestniczących w wypadku, policja otrzymała nagranie całego zajścia. Ciężarówka marki Scania przygniotła moje auto do barierek, które oddzielały przeciwne pasy. Pojazd został zmiażdżony, a ja cudem przeżyłem. Na miejscu zdarzenia przyjechało mnóstwo karetek, ale ja zostałem przewieziony do szpitala helikopterem. Doznałem obrażeń czaszki, miałem złamane dwa żebra, które wywołały krwotok wewnętrzny, lekarze obawiali się przerwania rdzenia kręgowego, ale miałem olbrzymie szczęście, że tak się nie stało. W przeciwnym wypadku zostałbym kaleką od pasa w dół. Odbyłem - będąc niczego nieświadomy - dwie operacje kolana. Dolna, lewa kończyna była podobno naprawdę w złym stanie i czekała mnie długa rehabilitacja. Kolejną rzeczą o jakiej poinformowała mnie pani psycholog była amnezja i z tego powodu się w ogóle zjawiła w mojej sali. Kobieta zaczęła tłumaczyć, że osoby, które ze mną były w chwili, gdy otworzyłem swoje powieki po tak długim czasie byli moimi rodzicami. Bałem się spojrzeć im w oczy, ponieważ przeżyłem w tym momencie szok. To niemożliwe... Przecież...
Postanowiłem odwlec jakoś temat ponownego poznania osób, które mnie wychowywały i popatrzyłem na panią psycholog. To dziwne... Bardziej ufałem pielęgniarkom oraz lekarzom niż... własnym rodzicom?
Przyglądałem się kobiecie, która siedziała wyprostowana na jednym z metalowych krzesełek stojących przy moim łóżku. Jedną dłonią dotykałem wbitego w moją rękę wenflona i zdenerwowany narastającymi myślami zapytałem :
— Czy... Czy jechałem sam w tym samochodzie?
Pani psycholog nie spuszczała ze mnie wzroku, zmarszczyła lekko swój nosek, bo zapewne nie spodziewała się takiego typu pytania, lecz mimo wszystko szybko zdołała mi na nie odpowiedzieć.
— Jechałeś w nim sam. Gdyby było inaczej to... Ta druga osoba na pewno by nie przeżyła.
Nie wiadomo dlaczego, ale poczułem olbrzymią ulgę. Przecież nawet gdyby ktoś zginął z mojej winy, bo to ja chciałem wyprzedzać ciężarówki to nie pamiętałbym tej osoby. To byłoby dla mnie największą karą, której na całe szczęście nie odbędę.
Pani psycholog wyszła w końcu z sali po przeprowadzeniu ze mną wywiadu. W pomieszczeniu pielęgniarka zaczęła zmieniać mi jakieś leki w kroplówce i później nastał ten moment, którego tak bardzo nie chciałem. Kobieta i mężczyzna usiedli tuż obok mnie na łóżku i spoglądali na mnie z obawą, a także troską. Wiedziałem o tym, ale kompletnie nie czułem tych uczuć. Nie potrafiłem zaufać osobom, których nie pamiętałem...
— Yoongi — odezwała się do mnie kobieta, której dłoń zbliżała się do mojej ręki.
Szybko przyciągnąłem ją do własnego ciała, bo nie chciałem, aby ktokolwiek mnie dotykał. Szatynce zrobiło się głupio, zacisnęła mocno swoje usta w wąską linię, a powieki opuściła w dół, nie przymykając ich w całości.
— Przepraszam... — powiedziałem, choć nie czułem się winny, wciąż towarzyszyła mi jedynie dezorientacja.
— Nie, nie przepraszaj — znów odezwał się kobiecy głos. — To... My... — nie była w stanie ubrać prostych słów w zdanie, widziałem na własne oczy jak bardzo przerastała ją ta sytuacja.
Mąż przytulił ją mocno do siebie, a jej głowa spoczęła na jego piersi. Starszy mężczyzna popatrzył na mnie i posłał mi delikatny uśmiech, który uświadomił mi, że on także nie wiedział, co miał zrobić w tych niesprzyjających okolicznościach.
— Może zanim cokolwiek zaczniesz sobie przypomninać to... — mężczyzna o czarnych włosach wyciągnął do mnie dłoń, którą ostrożnie uścisnąłem. — Mam na imię Hyesung.
Kobieta wyprostowała swoje plecy i spojrzała na męża. Ten jedynie lekko wzruszył ramionami i skinął głową dając jej znać, aby zrobiła to samo, co on przed momentem. Szatynka zawahała się, ale nie mając lepszego pomysłu także podała mi swoją dłoń. Jej uścisk był inny. Był zdecydowanie mocniejszy niż Hyesunga i miałem wrażenie, że nie chciała mnie w ogóle puszczać.
— Yoona — odparła i w jednym momencie wstała z krzesła opuszczając pomieszczenie z gorzkim płaczem.
Popatrzyłem na jej sylwetkę, która zniknęła za białymi drzwiami. Spuściłem swoją głowę, bo poczułem wstyd. Nie chciałem sprawić nikomu przykrości, a i tak to robiłem.
— Nie przejmuj się tym, Yoongi. Każdy z nas potrzebuje teraz czasu, aby zaakceptować sytuację jaka się wydarzyła.
— Chyba tak... — powiedziałem słabo i nagle uniosłem swoją głowę patrząc na siedzącego obok mnie mężczyznę. — Czy mógłbym nie mówić do pana tato, a do pana żony mamo? Nie jestem sobie w stanie tego teraz uświadomić, że nie pamiętam własnych rodziców — wyznałem szczerze. — To... — nerwowo zacząłem bawić się palcami. — To dla mnie zbyt trudne.
Hyesung skinął głową i wtedy naszą krótką pogawędkę przerwał dźwięk otwierających się drzwi. W progu prowadzącym do sali stanął chłopak, o króliczych ząbkach. Patrzył na mnie na początku z wielkim szokiem, a po paru chwilach uśmiechnął się do mnie, podchodząc skocznie i energicznie do mojego łóżka.
— Yoongi obudziłeś się — powiedział chłopak, który był dla mnie następną osobą na liście nieznajomych.
— Jungkookie on...
— Wiem, panie Min — przerwał mu młodzieniec. — Pielęgniarka mnie o tym poinformowała.
Młody chłopak o brązowych włosach ponownie szeroko się uśmiechnął i przedstawił się, a ja uścisnąłem kolejną dłoń.
— Jeon Junggkuk, ale każdy mówi do mnie Jungkook lub Kookie.
— Dobrze — odparłem krótko, bo sam nie wiedziałem jakiego mnie pamiętał ten nastolatek.
Hyesung zostawił nas samych, a miejsce na krześle zajął młody chłopak. Obejrzał się za siebie, chcąc upewnić się, że starszy mężczyzna, aby na pewno wyszedł z sali. W jednej chwili sięgnął on po telefon komórkowy, który miał schowany w wewnętrznej kieszeni letniej kurtki. Schował mi go pod kołdrę i zaczął mówić szeptem :
— Masz ten telefon. Dzięki niemu będziesz mógł do mnie pisać w każdej sprawie. Czy mam ci coś kupić, przynieść, odpowiedzieć na jakieś pytanie. Nie krępuj się i pytaj — powiedział młodszy.
Wziąłem telefon do swojej dłoni, mając ją pod materiałem kołdry. Chłopak ponownie się do mnie uśmiechnął, bo chyba cieszył się z tego powodu, że wreszcie się obudziłem. Chciałbym móc w chwili uniesienia swych powiek czuć to samo, ale ja... Nie pamiętałem nikogo.
— Dzięki, ale... Jak na ten moment nie chce z nikim pisać.
Jungkook popatrzył na mnie będąc zawiedziony, ale zrozumiał. Wstał z krzesła, bo jedna z pielęgniarek poinformowała go o tym, że czas wizyt minął. Młodszy musiał mnie opuścić, Hyesung oraz Yoona pomachali do mnie zza drzwi, a ja leżałem dalej na swoim łóżku, nie pamiętając nikogo, ani niczego sprzed wypadku.
***
Okładka tego ff będzie zmieniona. Propozycje podam wraz z następnym rozdziałem.
Mojej sis opowiedziałam całą fabułę tej książki i jest ona pod ogromnym wrażeniem, a więc szykujcie się na ff, które będzie się różniło spośród innych czatów 😉
Papa Duszyczki ❤️ widzimy się w kolejnym rozdziale mam nadzieję 🙇♀️💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro