Rozdział 4
POV Jungkooka.
Gdy tylko Caroline wyszła, poczułem, jak napięcie w pokoju się zmienia. Seo Hae-jin natychmiast przyciągnęła mnie do siebie, a jej ton był pełen zazdrości.
Seo Hae-jin- Jestem o ciebie zazdrosna, wiesz o tym? O każdą dziewczynę, która na ciebie spojrzy... jesteś tylko mój, Jungkook, wiesz o tym?
Te słowa, pełne pasji i niepokoju, rozbudziły we mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony, uwielbiałem, gdy tak mnie traktowała, ale z drugiej, nie mogłem nie zauważyć, jak bardzo to ją ogranicza.
Jungkook- Hae-jin, przecież wiesz, że tylko ty masz moje serce. Te inne dziewczyny to tylko szum w tle.
Pocałowałem ją namiętnie, chcąc dać jej do zrozumienia, że moja miłość do niej jest jedyna i wyjątkowa. W jej ustach czułem słodycz i frustrację, która w końcu przekształcała się w pasję. Przez chwilę wszystko inne zniknęło.
Seo Hae-jin- Obiecaj mi, że nie będziesz z nikim innym. Tylko ja mogę być przy tobie. Nie chcę, żebyś odchodził do jakiejkolwiek artystki, ani do nikogo, kto by mógł cię odciągnąć.
Zerknąłem jej w oczy, a w moim wnętrzu zapaliła się iskra. Oczywiście, że to nie byłoby łatwe, zwłaszcza gdy Caroline miała tę swoją wrodzoną charyzmę. Wydawała się niezależna i silna, a to było coś, co zawsze mnie przyciągało. Jednak nie mogłem dać się wciągnąć w ten chaos.
Jungkook- Hae-jin, wiem, że jesteś o mnie zazdrosna, ale nie musisz. Nie zamierzam nikomu zagrażać, bo tylko ty mnie interesujesz. Ty jesteś moją królową.
Kiedy znowu pocałowałem ją, odczułem, jak jej ciało rozluźnia się w moich ramionach. W tej chwili zniknęły wszystkie wątpliwości, a jej delikatność działała na mnie jak narkotyk.
Seo Hae-jin- To dobrze, bo jeśli zrobisz coś głupiego… to nie ręczę za siebie. Zrozumiano?
Jungkook- Zrozumiano. Nie jestem idiotą. Chociaż… czasem zdarza mi się mieć myśli o Caroline.
Pociągnęła mnie za włosy, a ja poczułem, jak napięcie wraca. Nie mogłem się nie śmiać.
Seo Hae-jin- Co? Nie mów, że podoba ci się ta artystka! Wiesz, że nie mogę jej znieść! Coś z nią jest nie tak.
Jungkook- Nie mówię, że mi się podoba, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest… inna. Ma coś w sobie.
Zatrzymała się i spojrzała na mnie z wściekłością, ale w jej oczach dostrzegłem też nutę zdziwienia.
Seo Hae-jin- Zaraz! Chcesz mi powiedzieć, że ją kochasz?
Zacząłem się śmiać. Oczywiście, że nie kochałem Caroline. Ale jej artystyczny zapał był niesamowity. Jednak to Hae-jin miała moje serce, a nie żadna inna dziewczyna.
Jungkook- Nie, nie kocham jej. Po prostu nie mogę nie zauważyć, że ma w sobie coś wyjątkowego. Ale to ty jesteś tą jedyną, Hae-jin.
Poczułem, jak się uspokaja, a z jej ust znikała ta pierwotna złość.
Seo Hae-jin- No dobrze, ale pamiętaj, że mogę być naprawdę nieprzyjemna dla wszystkich, którzy będą zbyt blisko. Nie zapominaj, że mam swoje sposoby na pozbycie się rywali.
Zaśmiałem się ponownie, znowu obejmując ją mocniej.
Jungkook- W takim razie, musisz być moją ochroniarą, a nie zazdrosną dziewczyną.
Przytuliłem ją mocniej, czując, że ta gra między nami wciąż trwa. Była w tym coś ekscytującego, a jednocześnie przerażającego.
Może będę musiał spróbować być lepszym chłopakiem, by zasłużyć na jej zaufanie. Ale zanim się o tym zreflektowałem, Hae-jin już zaczęła mnie całować ponownie, a ja przestałem myśleć o jakichkolwiek problemach. Tylko ona była teraz ważna.
Seo Hae-jin wciąż całowała mnie intensywnie, jakby chciała zatrzeć jakiekolwiek wspomnienie o Caroline. Jej palce wplatały się w moje włosy, a jej ciało napierało na mnie, jakby miała ochotę udowodnić swoją dominację w tej relacji.
Seo Hae-jin- Boże, króliczku, widziałeś, jak ona była ubrana? Szeroka koszulka, a do tego jakieś spodnie z dziurami! W ogóle nie potrafi się ubrać. Wyglądała jak bezdomna. Jak ona w ogóle ma czelność pokazać się przed tobą w takim stanie?
Zaśmiałem się lekko, rozbawiony jej uwagami, ale też nie mogłem się nie zgodzić. Caroline nie przejmowała się tym, jak wygląda. Zawsze stawiała na wygodę, a to było coś, co mnie… intrygowało.
Jungkook- Nie każda dziewczyna ubiera się jak ty, Hae-jin. Poza tym... może ona po prostu ma gdzieś, co myślą o niej inni.
Seo Hae-jin- No to niech się nie pokazuje ludziom na oczy, skoro tak! Serio, Jungkook, kto ubiera takie szmaty przy tobie? Masz taką klasę, a ona wyglądała, jakby wyszła ze śmietnika.
Przyciągnąłem ją bliżej, chcąc przerwać jej obsesję na punkcie Caroline. Oczywiście, Hae-jin zawsze była zazdrosna, ale tym razem przesadzała.
Jungkook- Daj spokój, Hae-jin. Po co się tym przejmować? Przecież dobrze wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz. Caroline jest tylko artystką, a ja z nią nie mam żadnych interesów, poza tym obrazem. I nie zamierzam jej więcej widzieć.
Hae-jin spojrzała na mnie, marszcząc nos w swoim typowym, złośliwym stylu.
Seo Hae-jin- Lepiej, żeby tak było. Bo wiesz, co mogę zrobić, jeśli ktoś spróbuje cię odciągnąć ode mnie. Nie zamierzam dzielić się tobą z nikim, ani nawet znosić tej całej jej pseudoartystycznej postawy. Jeśli jeszcze raz pojawi się w twoim życiu, pożałuje.
Poczułem, jak rośnie we mnie pewna mieszanka fascynacji i irytacji. Hae-jin była ostra, i to właśnie w niej lubiłem. Ale też miała ten cholerny nawyk przesadzania. W końcu to tylko obraz, a Caroline nie stanowiła dla niej żadnego zagrożenia.
Ale może… właśnie to sprawiało, że stawała się zazdrosna. Fakt, że Caroline miała coś, czego Hae-jin nie mogła kontrolować.
Jungkook- Nie masz się o co martwić. Caroline to zamknięta sprawa. Skup się na tym, co mamy. Poza tym…— przerwałem, przyciągając ją mocniej do siebie, chcąc, żeby poczuła, że teraz liczy się tylko ona
Jungkook- Lubię, gdy jesteś zazdrosna. To takie cholernie podniecające.
Wiedziałem, że to ją uspokoi. Zawsze lubiła, gdy mówiłem takie rzeczy. Widząc, jak uśmiecha się pod nosem, byłem pewny, że złapała przynętę.
Seo Hae-jin- Oh, króliczku, tylko czekaj, aż zobaczysz, co zrobię, żebyś już nigdy nie spojrzał na żadną inną dziewczynę. Obiecuję, że zapomnisz o każdej, która nie ma mojego imienia na ustach.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Była piekielnie zazdrosna, ale to, jak reagowała, tylko podkręcało sytuację.
Gdy zaczęła mnie całować ponownie, jej ręce przesuwały się po moich ramionach, a ja czułem, jak cała ta intensywność zżera nas oboje.
Mimo wszystko… Caroline ma coś, czego Hae-jin nigdy nie będzie miała. Wolność. A może to właśnie ten dystans mnie do niej przyciąga?
Nie mogłem powstrzymać się przed tym jednym, krótkim przebłyskiem myśli o Caroline.
Patrzyłem na Seo Hae-jin, jej oczy wpatrzone były we mnie z oczekiwaniem, które dobrze znałem. Wiedziałem, co lubi, co ją podkręca, i jak sprawić, żeby przestała myśleć o Caroline czy innych głupotach.
Powoli przyciągnąłem ją do siebie, uśmiechając się z satysfakcją, gdy wciągnęła głośno powietrze, wiedząc, co zaraz się wydarzy.
Jungkook- Lubisz, kiedy cię rozpieszczam, prawda? Kiedy to ja mam nad tobą kontrolę.
Seo nie zdążyła odpowiedzieć, bo w jednej chwili delikatnie, ale zdecydowanie położyłem ją na kanapie. Jej oczy zrobiły się ciemne od pożądania, a ja wiedziałem, że była gotowa na wszystko, co jej zaoferuję.
Moje dłonie powoli wędrowały wzdłuż jej ciała, zaczynając od szyi, a potem zjeżdżając w dół, aż wylądowały na jej piersiach. Zaczęła cicho mruczeć, a ja uwielbiałem słuchać tego dźwięku.
Seo Hae-jin- Boże, Jungkook… wiesz dokładnie, jak mnie doprowadzić do szaleństwa. Ale to tylko dla mnie, prawda? Tylko ja dostaję to wszystko.
Jungkook- Oczywiście, że tylko ty, Hae-jin. Kto inny mógłby cię tak dotykać? Inna nawet by nie miała takiej szansy.
Przycisnąłem ją mocniej do kanapy, masując ją tak, jak zawsze lubiła powolnie, z wyczuciem, ale z pewną dozą dominacji, którą uwielbiała w naszym związku. Z każdym ruchem moich dłoni, jej ciche jęki zamieniały się w pełne pożądania westchnienia. Wiedziałem, że mam nad nią pełną kontrolę.
Uwielbia, kiedy jestem taki. Kiedy pokazuję jej, że wszystko, co dzieje się między nami, to moja decyzja. Tylko ja kontroluję tempo, i to mnie kręci jeszcze bardziej.
Z każdą minutą, jak masowałem jej piersi, widziałem, jak jej ciało poddaje się pod moimi dotykami. Oparłem się na niej, a moje usta znalazły się przy jej szyi, zostawiając tam kilka delikatnych pocałunków.
Seo Hae-jin- Chcę więcej, Jungkook. Nie przestawaj.
Była gotowa na wszystko, i to mnie tylko nakręcało bardziej. Ale nawet wtedy, gdzieś w tle, w mojej głowie, krążyła myśl o Caroline. Nie mogłem jej całkowicie wyrzucić z głowy. Może to przez to, jak łatwo było ją wkurzyć, jak mało ją obchodziłem.
To mnie złościło i jednocześnie fascynowało. Miałem Seo, która była gotowa na każde moje życzenie, a jednak... Caroline, ta cholernie uparta Caroline, była w moich myślach.
Co jest z tą dziewczyną, że nie mogę jej zapomnieć, nawet teraz?
Seo odchyliła głowę, pozwalając mi na więcej dostępu do swojego ciała, a ja wiedziałem, że mogłem mieć to, co chciałem. Ale ta jedna, irytująca myśl o Caroline trzymała się mnie uparcie, jakby chciała mi przypomnieć, że nie wszystko jest tak proste, jak bym chciał.
Masowałem jej piersi, czując, jak poddaje się pod moimi dłońmi. Po chwili rozpiąłem jej koszulę, odsłaniając nagie ciało, co nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Seo zawsze lubiła prowokować, nigdy nie zakładała stanika, szczególnie wiedząc, że zaraz ją dotknę. Ale dzisiaj... coś było inaczej. Moje palce poczuły coś, czego wcześniej nie było.
Jungkook- Powiększyłaś piersi?
Spojrzałem na nią z lekkim zdziwieniem, moje palce sunęły po skórze, która była... inna. Wyczuwalna zmiana, którą zauważyłem niemal natychmiast.
Seo Hae-jin- Co? Kochanie, co masz na myśli?
Próbowała udawać, że nie wie, o co mi chodzi, ale jej twarz zdradzała wszystko. Delikatnie zmieszana, uśmiechnęła się nerwowo, ale ja nie dałem się zmylić.
Jungkook- Wiesz, że wolałem twoje naturalne, prawda? Zawsze były idealne, po cholerę to zmieniać?
Pociągnąłem ją lekko za włosy, by spojrzała mi prosto w oczy. Lubiłem dominować, a ona lubiła to w taki sposób, jaki tylko ja potrafiłem jej zaoferować. Ale teraz czułem się zirytowany tym, że bez słowa coś zmieniła.
Seo Hae-jin- Zrobiłam to dla ciebie, Jungkook. Chciałam, żebyś miał więcej do dotykania, żebyś miał to, czego pragniesz. Myślałam, że ci się spodoba...
Jej głos był pełen niepewności, jakby próbowała usprawiedliwić swoją decyzję. Ale ja tego nie kupowałem. Zawsze wiedziałem, czego chcę, a ona... chciała mnie zadowolić, ale robiła to po swojemu.
Dla mnie? Serio? Niby kiedy powiedziałem, że chcę, żeby coś zmieniała? Cholera, zawsze miała wszystko, czego potrzebowałem, ale teraz... teraz mam z tym jakiś problem.
Patrzyłem na nią chwilę dłużej, wiedząc, że mogłem wszystko jej powiedzieć, a ona by to zaakceptowała. Mimo to, w głowie pojawiła się myśl o Caroline ta dziewczyna, która niczego nie zmieniała, była taka, jaka była, nawet jeśli mnie wkurzała.
Może dlatego nie mogłem jej wyrzucić z głowy. Seo robiła wszystko, żeby mi się przypodobać, a Caroline miała mnie głęboko w dupie, i może dlatego nie mogłem przestać o niej myśleć.
Jungkook- Nie rób niczego więcej bez mojej zgody. Lubisz mnie zadowalać, ale nie pytając o zdanie? Serio, Hae-jin, czego się spodziewałaś? Że będę wniebowzięty, bo coś sobie napchałaś pod skórę?
Mówiłem surowo, widząc, jak jej uśmiech gaśnie. Wiedziała, że nie byłem zadowolony, i to ją bolało. Cóż, takie życie nie zawsze wszystko układa się po jej myśli.
Seo Hae-jin- Przepraszam, nie chciałam cię wkurzyć...
Westchnęła cicho, a ja uśmiechnąłem się z lekką ironią. Wiedziałem, że byłem w jej głowie centrum wszechświata, ale teraz... Teraz miałem inne rzeczy na głowie, inne osoby, które nie opuszczały moich myśli.
Caroline, ta uparta, arogancka dziewczyna. Ciekawe, co by powiedziała, gdyby wiedziała, że myślę o niej, nawet gdy dotykam Seo?
Mimo wszystko, poczułem ochotę na więcej, ale teraz miałem ochotę na coś... innego.
Uśmiechnąłem się do niej z tą mieszanką złośliwości i ironii, którą tak dobrze znała. Przyciągnąłem ją bliżej, pocałowałem, czując, jak jej usta reagują na mnie tak, jak zawsze.
Była moja i doskonale o tym wiedziała. Po chwili oderwałem się od jej ust i patrząc jej głęboko w oczy, powiedziałem spokojnie, ale stanowczo:
Jungkook- Seo, nie rób nigdy czegoś takiego bez mojej zgody. Masz szczęście, że jeszcze nie zablokowałem ci dostępu do kart i konta bankowego. Serio. Kocham cię, ale to, co zrobiłaś, napychając sobie piersi silikonem, było kompletnie niepotrzebne, no mała. Kiedy zrozumiesz, że nie musisz niczego zmieniać, żeby mnie zadowolić?
Jej oczy się rozszerzyły, jakby nie do końca wierzyła w to, co właśnie usłyszała. Ale nie, nie żartowałem. Wiedziała, że kiedy coś mówiłem, to znaczyło to dokładnie tyle, ile brzmiało. Byłem bezwzględny, kiedy chodziło o to, co chciałem.
Seo Hae-jin- Kochanie, przepraszam... Nie chciałam cię wkurzyć. Naprawdę myślałam, że to ci się spodoba. Zrobiłam to dla ciebie.
Jej głos był miękki, niemal błagalny. Ale ja byłem zmęczony tymi wymówkami.
Jungkook- Zrobiłaś to dla mnie? Seo, ja nigdy nie prosiłem o większe cycki, serio. Jesteś taka, jaka jesteś, i to mi wystarczało. Po co komplikować rzeczy?
Przesunąłem dłonią po jej nagiej skórze, ale czułem, że to już nie jest to samo. Nie mogłem oderwać myśli od Caroline. Ta dziewczyna była całkowitym przeciwieństwem Seo, i to sprawiało, że nie mogłem przestać o niej myśleć.
Seo starała się tak bardzo mnie zadowolić, a Caroline? Ona nawet nie próbowała. Wkurzało mnie to, ale jednocześnie mnie to przyciągało.
Caroline była tym irytującym drażnieniem, którego nie mogłem się pozbyć. Jaką cholerną moc miała, że nie potrafię przestać o niej myśleć, nawet kiedy jestem tutaj, dotykam Seo, całuję ją...
Przyciągnąłem Seo bliżej, wciąż próbując przekonać samego siebie, że to ona jest tą, którą powinienem pragnąć. Ale prawda była inna. Miałem ochotę na coś innego.
KOLEJNY ROZDZIAŁ JEST JUZ ZA NAMI ✨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro