Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Po dwóch godzinach intensywnego malowania w końcu skończyłam portret tego dupka. Patrzyłam na obraz, czując satysfakcję, ale też gniew, który wciąż mi towarzyszył.

Kurwa, niech to szlag, czemu ja się tak przejmuję?

Udałam się do łazienki, by się przebrać. Po szybkim prysznicu ubrałam na siebie ulubiony biały  top i dżinsy, które podkreślały moje kształty.

Związałam włosy w luźny kok, tak jak zwykle, a następnie wzięłam obraz i zeszłam na dół.

My outfit

Caroline– Jadę zawieść portret temu dupkowi Jeonowi.

Eun, siedząca przy stole z Su-jin, spojrzała na mnie z uniesioną brwią, a w jej oczach malowało się niedowierzanie.

Eun– Ty to masz jednak specyficzny sposób na wyrażanie emocji. Znowu kłótnia z tym Jeonem?

Caroline– Nie kłótnia, a rozmowa. Po prostu irytuje mnie jego pewność siebie.

Eun– Czyli coś w tobie go pociąga?”

Prychnęłam, ale nie mogłam ukryć uśmiechu, który wyskoczył mi na twarzy. Nie, to nie jest możliwe!

Caroline– Nic z tych rzeczy! To po prostu klient, Eun. I nie zamierzam się zakochiwać w nim, choćby się starał.

Eun– Mhm, jasne. Ale co zamierzasz z nim zrobić? Przytulić go z uśmiechem? Pamiętaj, że masz do czynienia z Jeon Jungkookiem, a nie jakimś przeciętniakiem.

Zachichotałam, bo doskonale wiedziałam, że Eun ma rację. To nie był przeciętny facet, ale niczego mu nie ułatwię.

Caroline– Będę zachowywać się profesjonalnie, a jak mi się znudzi, to po prostu mu powiem, żeby odszedł, jak najszybciej!

Eun pokiwała głową, a ja wyszłam z domu, czując ekscytację, a jednocześnie strach przed tym, co mogło się wydarzyć. Gdy dotarłam do mieszkania Jungkooka, pomyślałam, że powinnam być bardziej opanowana.

Cholera, Caroline, musisz być twarda!

POV Jungkook'a

siedziałem w swoim salonie, z nogami założonymi na stole, przeglądając swoje media społecznościowe.

Gdzie ona jest?

Wczorajsza rozmowa wciąż krążyła mi po głowie. Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć, jak Caroline odwiedza mnie z tym pierdolonym portretem.

Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, natychmiast wstałem i z uśmiechem otworzyłem. Przede mną stała Caroline z obrazem w dłoniach.

Jungkook– Cześć, malarko. Wyglądasz jak zawsze… niechlujnie, ale w uroczy sposób.”

Caroline– Nie pierdol, Jeon. Przyjechałam tu z powodu obrazu, a nie, żeby słuchać twoich komplementów.

Zerknęła na mnie z niesmakiem, ale w jej oczach dostrzegłem coś więcej. Widać było, że jest poirytowana, a ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.

Jungkook– Cóż, jakość twojej pracy może być świetna, ale twoje maniery... cóż, trzeba nad tym popracować.

Caroline– Nie ty decydujesz, co jest dobre, a co złe. Po prostu bądź wdzięczny, że dostajesz coś wyjątkowego.

Rzuciłem okiem na obraz, który trzymała w dłoniach. Przez chwilę zapomniałem o wszystkim innym. Jak to możliwe, że nawet złośliwość w jej słowach ma w sobie urok?

Jungkook– Nieźle, ale nie spodziewałem się, że na żywo będziesz aż tak... bezczelna.

Caroline– I nie spodziewałam się, że ktoś może być tak arogancki. To nie jest tylko portret, to moja praca!

Jungkook– Czyli potrafisz być poważna? Wydaje mi się, że jestem w stanie to zmienić.

Niepewność przenikała przez moją duszę, a Caroline wydawała się zaskoczona moją odpowiedzią. Czułem, że ten styk osobowości będzie dla nas wyzwaniem.

Kto wygra?

Caroline– A co, myślisz, że mogę się z tobą zaprzyjaźnić? Nie jestem zainteresowana.

Jungkook– Właśnie to czyni cię tak interesującą, Caroline. Twoja złość jest pociągająca. Ale nic nie szkodzi w przyjaźni.

Caroline– Nie myśl, że tak łatwo ci się uda. Nie chcę być tylko kolejną osobą w twoim życiu.

Uśmiechnąłem się.

Czyżby zaczynała się gra? I to nie tylko gra o portret, ale o coś znacznie więcej.

Czułem, że to dopiero początek, a ona, z każdym dniem, staje się dla mnie coraz bardziej interesująca.

POV T.I

Po chwili do salonu weszła ta jego dziewczyna, a ja poczułam, jak cały mój entuzjazm spada na dno. Wtuliła się w niego, a ich widok był jak przekleństwo. Kurwa, serio? Czy on nie ma dość?

Seo– Kochanie, i co myślisz o swoim portrecie, który ta artystka namalowała?

Odpowiedziała mu, a ich chemia była tak wyraźna, że zaczęłam mieć ochotę na rzyganie.

To wszystko, co zrobiła, to złapanie jego ust w krótki pocałunek, który krzyczał „Jungkook jest mój”.

Całowali się, a ja stałam tam, jak debil, z obrazem w dłoni, czując się, jakby ktoś wsadził mi nóż w serce.

Oh, świetnie, jak miło. Czyżby portret miał być w kolekcji Jungkook i jego lalki?

Nie miałam pojęcia, że jesteś taki zapracowany w miłości.

Zaraz potem wybuchnęłam, nie mogąc powstrzymać sarkazmu, a Jungkook rzucił mi rozbawione spojrzenie.

Jungkook– Cóż, wygląda na to, że się zgubiłem. Seo, poznaj Caroline. Ta artystka, jak ją nazwałaś, to osoba, która ma niesamowity talent. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, jak będzie wyglądać w moim salonie.

Seo– Niech ci będzie. Ale nie za bardzo się nią ekscytuj. Każda sztuka to tylko chwilowa fascynacja. A może nie chciałbyś, żeby ta 'artystka' się na ciebie zbytnio uwzięła?

Uśmiechnęła się w sposób, który był zarówno uprzejmy, jak i pełen złośliwości. To tak, jakby mówiła: "Nie zapominaj, kto tu jest dziewczyną."

Caroline– Przykro mi, ale nie zamierzam się uwziąć na żadnego dupka. Nie będę tak niska, żeby zabiegać o czyjeś zainteresowanie. Twój chłopak ma świetne poczucie humoru, ale nie ma co się za nim uganiać.

Złapałam się na tym, że to, co mówiłam, brzmiało bardziej jak obrona niż prawdziwe przekonanie.

Cholera, czemu to wszystko mnie tak rusza?

Jungkook – Cóż, jesteś w błędzie. Czasami trzeba się zmusić do walki, a nie tylko czekać na poklask. Wiesz, w końcu nie każdy ma talent do malowania.

Zatrzymałam oddech, czując, jak jego słowa uderzają w mnie jak strzały. Nie mogę dać mu satysfakcji.

Caroline– Tak, bo przecież malowanie portretów znanych dupków to coś, co każdy może zrobić. Ale nie martw się, nie planuję przystawiać się do ciebie jak pies do kości. Nie jestem zainteresowana.

Seo Hae-jin zaśmiała się, a mnie to wkurzyło. Jak ona może być taka pewna siebie?

Seo– To dobrze, bo Jungkook to nie kawałek mięsa do opychania. Zgubi się w tym artystycznym chaosie, a ty możesz być tylko jego tłem.

Caroline– Przykro mi, że nie masz nic lepszego do roboty, niż klepać go po plecach. Nie martw się, nie jestem jedyną artystką w mieście. Zawsze znajdę kogoś, kto bardziej doceni moją pracę niż ty.

Jungkook–Może, ale żaden inny portret nie będzie tak osobisty. Myślę, że jest coś, co łączy mnie z tym dziełem. Tylko musisz mi powiedzieć, co to dokładnie ma być.

Czułam, że nasza rozmowa z Hae-jin robi się coraz bardziej napięta. Nie mogę pozwolić, by mnie to zrujnowało.

Chciałam po prostu wyjść, wrócić do malowania, ale w tej chwili nie mogłam oderwać wzroku od Jungkooka.

Caroline–Wiesz co? Nie zamierzam się kłócić z kimś, kto myśli, że jest królem świata. W końcu nie ma lepszego sposobu na rozwiązywanie problemów, niż ucieczka.

Seo –Zgadzam się. Ale zamiast uciekać, może warto by się dogadać? To tylko portret, prawda? Może pomyślisz o mnie jako o inspiracji?

Zerknęłam na Seo Hae-jin i jej sztuczny uśmiech.

Jak mogła być tak bezczelna?

Caroline–Nie potrzebuję inspiracji. Mam wystarczająco dużo, żeby stworzyć coś, co naprawdę mówi o człowieku. I to nie dotyczy tylko jego urody.

Czułam, jak napięcie między mną a Jungkookiem narasta.

Byłam zła, ale jednocześnie chciałabym, żeby się za mną ujął.

Ale w tym momencie bardziej interesowało mnie, jak zabić to wkurzenie i wyjść z tej sytuacji.

Jungkook–Może następnym razem zrobię portret ciebie, Hae-jin. Tylko nie obraź się, jeśli nie trafię w sedno.

Seo Hae-jin wyraźnie się zdenerwowała, a ja w końcu poczułam, że mogę znowu odetchnąć. Sarkazm Jungkooka był lepszym rozwiązaniem niż moje własne frustracje.

Caroline–Niech tak będzie. Ale nie zapomnijcie, że ja wciąż jestem autorką. Jeśli chcecie naprawdę, żeby wasze portrety były specjalne, musicie mi zaufać. Pracujcie razem, a nie przeciwko sobie.

Uśmiechnęłam się, czując, że ta rywalizacja nie była tak zła. Chociaż Seo Hae-jin wydawała się zmieszać, ja czułam, że coś w tej grze dopiero się zaczyna.

Spojrzałam na nich, a ta Seo Hae-jin cały czas tuliła się do Jungkooka, jakby miała go za chwilę połknąć.

Serio? Takie show?

Chciałam ich rozdzielić i wykrzyczeć, że mam lepsze rzeczy do roboty, ale wciągnęłam powietrze i spróbowałam zachować spokój.

Caroline– Dobra, to może ustalimy kwotę, bo nie mam czasu na jakieś pierdoły i gapienie się na wasze mizianie!

Caroline –Chciałam to zrobić dla ciebie, Jungkook, ale z twoją małą przytulanką obok, czuję się jak w jakimś tanim romanse, gdzie każda scena kończy się uściskiem!

Seo uniosła brwi, a Jungkook spojrzał na mnie z uśmiechem, jakby czekał na moją reakcję.

Seo– Cóż, to ciekawe, że akurat ty mówisz o pierdołach. Wygląda na to, że zbyt często spędzasz czas malując portrety, żeby zauważyć, jak prawdziwe życie wygląda.

Caroline–Może i tak, ale przynajmniej nie muszę przejmować się, czy mój facet jest wyłącznie moim pluszowym misiem, z którym można się obijać na kanapie!

Jungkook chichotał, a ja nie mogłam się powstrzymać od zakrzywienia ust w uśmiechu. Walka słowna z Seo było jak strzelanie do kurczaka.

Jungkook–Zauważ, że twoje malarstwo to tylko jedno z wielu talentów, które mogę docenić. Ale tak naprawdę, to Hae-jin potrafi być świetnym wsparciem w trudnych chwilach. Prawda, kochanie?

Seo poklepała go po plecach, a ja czułam, jak krew się gotuje. Ostatni raz, kiedy miałam ochotę na kogoś, to pewnie byłoby to bardziej w stylu  jaka ona jest bezczelna .

Caroline– Tak, tak. Wspaniale, że możesz liczyć na wsparcie ze strony kogoś, kto wygląda, jakby dopiero co wyszedł z katalogu mody. Ale hej, ja tu jestem, żeby dostarczyć coś więcej niż tylko ładny portret! Tylko mi powiedz, ile chcesz zapłacić.

Seo –Cóż, jeśli zamierzacie się kłócić o to, co jest lepsze, to może lepiej, żebym po prostu zamówiła portret od innej artystki. Może ona nie będzie miała takiego problemu z rozdzieleniem spraw artystycznych od życia osobistego.

Caroline–Och, nie martw się, droga. Z pewnością znajdziesz kogoś, kto bardziej doceni twój nadęty styl. Ale pamiętaj, że sztuka ma duszę, a nie jedynie wygląd. Gdyby portret miał być jedynie o ładnym wyglądzie, to nikt by nie zajmował się jego tworzeniem.

Jungkook znowu się uśmiechnął, a jego spojrzenie przeszło z Seo na mnie. Czułam, że jego oczy mówią „zatrzymaj to.

Jungkook–Dobra, może przestańmy krzyczeć. Seo, nie będziesz zadowolona, jeśli odejdzie, a Caroline nie dostanie tego, czego chce.

Jungkook–Co powiesz, żebyśmy ustalili cenę i skończyli z tym? Poza tym, Caroline, nie masz nic przeciwko, prawda, jeśli będę tu przez chwilę? W końcu portret to nie tylko twoja praca, ale również moja decyzja, jak to ma wyglądać.

Caroline–Chcesz, żebyś tu był, podczas gdy ja to maluję? Rozumiesz, że to nie jest romantyczna kolacja, Jungkook? To ja mam być w centrum uwagi, nie ty!

Seo – Cóż, widzę, że niektórzy ludzie nie potrafią odpuścić. Może pora, żebyś pogodziła się z tym, że Jungkook ma swoje sprawy.

Seo– I tak, uważam, że powinien być tutaj. W końcu jako jego dziewczyna, to ja powinienam decydować, kto może mieć wpływ na jego życie artystyczne.

Caroline–Dobra w takim razie ustalamy cenę. I żebyś wiedziała, nie zamierzam iść poniżej kwoty, która sprawi, że poczujesz, że naprawdę doceniasz moją pracę.

Czułam się, jakbym stanęła na skraju przepaści. To była walka o dominację, której nie zamierzałam przegrać.

Jungkook–Dobra, powiedzmy, że cena to pięćset. To powinno wystarczyć na ten portret. Co ty na to, Seo?

Złapałam się na tym, że jego komentarz tylko wzmacniał moje napięcie. Nie mogłam tego znieść.

Caroline–Nie, Jungkook. Cena, którą ustalimy, to będzie przynajmniej tysiąc, jeśli chcesz, żeby to było godne twojego króliczka. Ale pamiętaj, że ja nie maluję za darmo.

Spojrzała na mnie z ironią w oczach, a ja odczuwałam satysfakcję z tego, jak wyzwanie jej rzuciłam. To była moja gra, a nie jej.

Wzięłam kopertę z gotówką, czując, jak złość i satysfakcja mieszają się w moim wnętrzu. Uśmiechnęłam się, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie denerwują. Spojrzałam na Hae-jin, która wydawała się być wniebowzięta.

Caroline–To do nie zobaczenia! Mam nadzieję, że już się więcej nie zobaczymy! A teraz muszę iść, spieszę się.

Obróciłam się na pięcie, czując, jak adrenalina pulsuje w moich żyłach. Wiedziałam, że mogę zostawić ich w ich błogim małżeńskim świecie, gdzie mogłyby się miziać do woli.

Gdy tylko zaczęłam iść w stronę drzwi, usłyszałam za sobą głos Jungkooka.

Jungkook–Caroline, nie jesteś taka zła, jak myślałem.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.

Serio? Chciał mnie wciągnąć w tę całą dramatyczną sytuację?

Caroline–Wiesz, co? Może być trochę złośliwy i wkurzający, ale na pewno nie chcesz, żebym się tym przejmowała. Mam własne sprawy na głowie.

Seo–Cóż, po prostu nie zapomnij, że Jungkook ma kogoś, kto o niego dba. A ty? Ty tylko malujesz, prawda?

Caroline–Oh tak, nie zapomnę o twoim pięknym związkowym wsparciu. Naprawdę, trzymanie się za rączki w kuchni to zupełnie inny poziom miłości. Może ja też powinnam znaleźć sobie pluszowego misia, żeby tak się obnosić?

Jungkook znów się zaśmiał. To było nieco irytujące. Chciałam go skarcić, ale też zauważyłam, jak jego uśmiech jest zaraźliwy.

Jungkook–Cieszę się, że potrafisz się postawić. To rzadkie w dzisiejszych czasach. Ale pamiętaj, że nie jestem tylko 'tym dupkiem' z portretu. Mam też swoje życie.

Caroline–Oh, wiem, że masz swoje życie. Tylko mam nadzieję, że nie zostaniesz zbyt długo w objęciach tej lalusi. Życie z takim kimś jak Hae-jin to po prostu… mały dramat w skali światowej.

Seo- wydawała się być wściekła, ale nie mogłam się powstrzymać. Czułam, jak emocje we mnie buzują, a ta sytuacja stawała się dla mnie zbyt rozrywkowa, by się poddać.

Seo–Ty w ogóle nie rozumiesz, o czym mówisz. Jungkook i ja jesteśmy idealni dla siebie. Ty? Chyba jedyną rzeczą, którą potrafisz, jest malowanie portretów i narzekanie na to, jak świat jest okropny.

Caroline–A ty? Czym się wyróżniasz? Tylko ładnym wyglądem i być może paroma wyuczonymi tekstami na temat miłości?

Caroline –Ale nie martw się, kochanie, wszyscy wiedzą, że jesteś 'Królową Kryształów', która potrzebuje kogoś, kto będzie ją nosił na rękach.

Czułam, jak Jungkook zafascynowany przyglądał się wymianie zdań, ale nie zamierzałam się zatrzymywać. To była moja chwila, a Hae-jin miała stać się tylko tłem.

Jungkook–Dobra, nie musimy się kłócić. Caroline, jeśli chcesz, to mogę ci to jakoś wynagrodzić, a Hae-jin, spokojnie, nie próbuj mnie ograniczać. Nie zamierzam rezygnować z niezależności tylko dlatego, że jesteśmy w związku.

Zaraz po tym zwrocie, miałam ochotę chwycić jego twarz w dłonie i powiedzieć, że to, co robi, jest absurdalne. Z jakiegoś powodu czułam, że to nie jest koniec tej absurdalnej walki.

Caroline–Jungkook, twoja dziewczyna zdaje się myśleć, że nie masz własnego zdania. Jeśli chcesz być moim klientem, bądź moim klientem. Ale nie próbuj mnie wciągać w twoje dramaty.

I w tej chwili, czułam, jak jego wzrok na mnie się zmienia. Może w końcu dostrzegał moją determinację.

Jungkook–Nie chcę cię wciągać w moje dramaty, Caroline. Chcę tylko… chcę po prostu, żebyśmy mieli jasne granice.

Zerknęłam na Seo, która wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć. Może nie tylko ja byłam gotowa na to starcie.

Seo –Nie zapominaj, że to ja jestem przy jego boku, więc granice, które ustalamy, są tylko dla nas dwojga. Ty już nie masz na to wpływu.

Zacisnęłam zęby, czując, że mój czas się kończy. Musiałam wyjść z tego zakrętu, zanim się zatracę.

Caroline–Dobra, niech będzie. Ja wychodzę. Jungkook, ciesz się swoim portretem, a Hae-jin, pamiętaj, że króliki są często w klatkach. A twoja klatka? No cóż, wydaje się być zbyt ciasna.

Odwróciłam się, czując się triumfalnie, gdy wychodziłam. Zostawiłam ich za sobą z ich nudnymi dramatami. Teraz mogłam skupić się na sobie.

Kolejny rozdział jest już za nami ✨ Co dalej o tym w kolejnym rozdziale ✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro