Rozdział 3
Obudził mnie koszmarny ból głowy. Nie wspominając już o suchym jak Sahara gardle albo obrzydliwego uczucia żółci w przełyku. Aż dostałam ciarek. Jednak szybko się przekonałam, że te dreszcze nie były spowodowane chęcią zwrócenia całego spożytego poprzedniego dnia pokarmu, a raczej odkrytemu skrawku nagiego ciała. Dlatego szybko go przykryłam.
Nie pamiętałam, co robiłam poprzedniego dnia, ponieważ mój film urwał się w momencie, gdy weszłam do klubu. Czy to możliwe, bym aż tyle wypiła? Miałam dobrą głowę do picia, jednak tym razem musiałam przejść samą siebie. Tylko jak do tego doszło?
Na dodatek spałam w łóżku nago. W gorące dni rzeczywiście zdarzało się, bym sypiała bez ubrań, lecz w normalne zakładałam najczęściej majtki i wielgachną koszulkę. Teraz zupełnie nie wiedziałam, gdzie jestem, jakim cudem się tu pojawiłam i co dokładnie się wydarzyło.
Nie było sensu leżenia niczym kłoda i zastanawianie się nad tym, co robiłam wczorajszego wieczoru, jednak miałam wrażenie, że gdy tylko podejmę próbę podnoszenia się, wszystko, co znajdowało się w moim żołądku, wyjdzie na zewnątrz.
Nie próbowałam nawet zerkać w stronę, gdzie znajdowało się okno, ponieważ promyki słoneczne wdzierały się do pomieszczenia, a patrząc na nie, ból głowy się nasilał. Złapałam się za głowę, nie wytrzymując.
– Tu masz aspirynę – usłyszałam męski głos. Obróciłam głowę w jego stronę, a moim oczom ukazał się ten sam facet, który wtedy na weselu pił razem ze mną whisky. On w przeciwieństwie ode mnie miał na sobie spodnie, co musiało oznaczać, iż chłopak wstał szybciej ode mnie. – A tu wodę. – Podał szklankę z bezbarwną cieczą i jakąś tabletkę. Choć go nie znałam, nie wiedziałam także, czy to, co zamierzał mi podać, naprawdę było tabletką na ból. Bo - kto wiedział - może to pigułka gwałtu. – To naprawdę aspiryna, jeśli chcesz, mogę pokazać ci pudełko, czekaj mam je tu... – Zaczął grzebać w swoich kieszeniach, ale przerwał, kiedy szybkim ruchem zabrałam mu z dłoni tabletkę. Przecież to głupie, po co miałby to robić? Już i tak w nocy musieliśmy uprawiać seks, zważając na moje nagie ciało pod kołdrą.
– Wykorzystałeś mnie – rzuciłam krótko po tym, jak połknęłam lek.
Nie dałam mu odpowiedzieć na to, ponieważ kilka chwil później, gdy poczułam się już odrobinę pewniejsza co do tego, iż nie zwymiotuję na łóżko lub podłogę, wstałam z łoża. Nie znalazłam swoich rzeczy, więc nie przejmując się chłopakiem, wykonałam parę kroków wokół mebla do spania z nadzieją, że w końcu znajdę swój top oraz spodnie. Olałam majtki, ponieważ w domu miałam ich wiele.
– I tak spokojnie to przyjmujesz? – Uniósł brew w górze, ilustrując mnie od góry do dołu.
Wszyscy faceci byli tacy sami... Pokażesz się przed nim nago, to już zachowują się jak sępy. Pomimo tego i tak nie przeszkadzało mi, że się na mnie patrzył. To tylko podnosiło moją pewność siebie, a zarazem urok osobisty. Zdawałam sobie sprawę jakie miałam ciało, wiedziałam więc, że nie było takie złe.
– A co w tym dziwnego? – Tym razem to ja uniosłam w górę jedną brew, jednak zielonooki tego nie zauważył, ponieważ w tym momencie sprawdzałam pod łóżkiem moich butów. – Co prawda nie planowałam tego, ale skoro się zabezpieczyłeś to trudno... Bo się zabezpieczyłeś, prawda? – zadając to pytanie, gwałtownie uniosłam głowę i na niego spojrzałam.
Nie miałam ochoty niańczyć gówniarzy.
A już w szczególności jego.
Z początku miał kamienną twarz. Wyglądał, jakby na serio o tym zapomniał, ale po chwili parsknął śmiechem, na co tylko przewróciłam oczami.
– Jak dziecko – mruknęłam tylko, wracając do szukania obuwia. – Widziałeś gdzieś moje buty?
– Nie byłaś dziewicą, prawda? – zignorował moje pytanie.
– A czy wyglądam na taką?
„Rany, jak on mnie denerwuje..."
Kiedy udało mi się w końcu znaleźć szukaną przeze mnie rzecz, stanęłam naprzeciwko niego, nadal nie przejmując się moją nagością i powiedziałam z uśmiechem:
– Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, straciłam dziewictwo na imprezie w toalecie z jakimś kolesiem, którego wcale nie znałam. – Mój uśmiech się poszerzył, widząc jego zniesmaczoną minę. – Nie masz pojęcia, jaka byłam wtedy szczęśliwa, gdy było już po wszystkim. Długo na to czekałam. – Od razu po tych słowach, weszłam do łazienki, by w spokoju się ubrać.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, więc zrezygnowałam z prysznica. I tak miałam na sobie swoje wczorajsze rzeczy, więc i tak, musiałam się przebrać. Odzież śmierdziała alkoholem i papierosami, co przypominało mi o poprzednim dniu. Chyba będę musiała później je wyrzucić.
– Nie zapytasz się co z twoją bielizną? – usłyszałam jego głos za drzwiami.
Milczałam, udając, że niczego nie usłyszałam, jednak ciekawiło mnie, co zrobił z moim biustonoszem i majtkami, więc w końcu się odezwałam:
– Co z nimi zrobiłeś?! – Włożyłam na siebie górę mojego stroju. – Jesteś jakimś zboczeńcem? Schowasz je sobie do kieszeni i będziesz w ukryciu się nimi bawił? Albo wąchał? – zapytałam sarkastycznie.
– Znalazłem twój biustonosz. Jeśli chcesz, mogę ci go podać. – Trochę za późno, nie uważasz? – A twoje majtki chyba są rozerwane – poinformował mnie, chociaż nie musiał tego robić. Czy on chciał się pochwalić swoją umiejętnością siłową, czy jak? Nie obchodziło mnie to.
Nie miałam w pobliżu ani szczotki, ani kosmetyków, więc musiałam sobie jakoś radzić, dlatego też związałam włosy w wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki.
– Możesz je wyrzucić. – Zabrałam od niego stanik i schowałam go w torebce. – Gdzie my jesteśmy? To twój dom? – Rozejrzałam się dookoła. Ta mała klitka raczej nie przypominała mieszkania, a nawet kawalerki.
– Nigdy nie byłaś w hotelu? – Uniósł jeden kącik ust w górę. Wstał na równe nogi, przez co mogłam się lepiej przypatrzeć jego umięśniony brzuch. Miał sześciopak, co oznaczało, iż dużo ćwiczył. To mi przypomniało, że sama nie byłam dawno na siłowni. Musiałam to zmienić, bo nikt za mnie nie wyrzeźbi brzucha.
– Dobra, nie przedłużając – zaczęłam w końcu. Wpatrując się na jego ciało, musiałam przyznać, że mężczyzna posiadał śniadą, brzoskwiniową barwę swojej skóry. – Dzięki za tabletkę i porwanie majtek. – Położyłam dłoń na klamce. – Do niezobaczenia – rzuciłam. Miałam już wyjść, kiedy coś mi się przypomniało: – Zapłacisz za pokój, prawda? – Widząc, jak kiwa twierdząco głową, otworzyłam drzwi, przez które po chwili wyszłam.
Miałam ogromną nadzieję, że w mieszkaniu zastanę Margaret, bo byłam głodna jak wilk i byłam wręcz pewna, iż same płatki z mlekiem mi nie pomogą. Potrzebowałam czegoś ambitniejszego, ponieważ jedyne co ostatnio jadłam, było to poprzedniego dnia po pracy, w dodatku była to jedna mała miska mleka z płatkami. Zawsze mogłam zostać dłużej w hotelu i tam zjeść coś w miarę normalnego, jednak nie miałam ochoty dłużej siedzieć z tym facetem. Dziwny był i jak widać, lubił się chwalić swoją muskulaturą oraz sprawnością. Poza tym nawet nie znałam jego imienia. Na szczęście nie musiałam go częściej spotykać, a raczej wcale.
Znalazłam w czeluściach torebki kilka drobniaków, więc do mieszkania wróciłam taksówką. O dziwo z hotelu do domu nie było aż tak daleko, jednak nie chciało mi się iść pieszo. Żałowałam, że nie posiadałam przy sobie więcej kasy, bo mogłabym zamówić coś w McDonaldzie. Okazało się, że wyszło na dobre, gdyż moja współlokatorka znajdowała się już w domu. W sumie była już dwunasta - idealna godzina, by być w domu, szczególnie po tak intensywnej nocy.
– No jesteś wreszcie! – zawołała, gdy tylko weszłam do środka. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Jedyne, o czym marzyłam, to by zjeść, chociaż jakiegoś batonika. Byłam głodna!
Swoją drogą szybko poczułam się lepiej... Jednak tabletka, którą podarował mi mężczyzna, z którym spędziłam noc, działała cuda. Nie odczuwałam nieprzyjemnej żółci w gardle, a głowa przestała mi boleć. Dosłownie, jak ręką odjął. Jedyne tylko czego w tym momencie potrzebowałam - prócz jedzenia - to coś do picia. Cokolwiek. Najlepiej całe wiadro jakiegoś napoju.
– To dla mnie? – Weszłam do kuchni i prawie rzuciłam się na talerz pełen kanapkami. Wgryzłam się w jedną, czując na sobie wzrok niebieskookiej. – Nie patrz się, gdy jem. Nie lubię tego. – Zmarszczyłam czoło. Chwyciłam karton z sokiem jabłkowym, a kiedy miałam wypić z niego, dziewczyna mi go zabrała, wylewając przy tym zawartość. Dobrze, że to była tylko odrobinka.
– Ze szklanki!
– Nie uważasz, że lepiej by było, gdybyśmy piły z kartonu? – Udałam, że się zastanawiam. – No wiesz, nie będziesz musiała potem zmywać zużytych naczyń. – A kiedy Margaret założyła ręce na biodrach, patrząc na mnie spod rzęs, sprostowałam: – Chciałam tylko łyka, więc jak na jeden łyk to trochę za dużo, by specjalnie brudzić szklankę. – Dziewczyna na moje słowa tylko głośno westchnęła.
– Gdzie ty byłaś? I dlaczego nie poszłaś do pracy? – Wyjęła z górnej szafki dwa kubki, wsypała do obu kawę i zalała to gorącą wodą. Po pomieszczeniu ulotnił się zapach kofeiny, który zawsze stawiał mnie na nogi.
– Wczoraj w klubie. – Wróciłam do spożywania swojego śniadania. – A potem obudziłam się w jakimś hotelu nago. – Wzruszyłam beztrosko ramionami, nie widząc w tym nic dziwnego. – Dzisiaj chyba zrobię sobie wolne...
– Dobra, nie chcę szczegółów. – Uciszyła mnie gestem dłoni.
– Przecież pytałaś, to ci odpowiadam. – Nie widziałam w tym żadnego problemu. – Jak odpowiadam to źle, jak tego nie robię, to też źle. Kobieto, zdecyduj się. – Przewróciłam oczami.
Chwyciłam kubek, przykładając go do ust, jednak gdy byłam w połowie drogi do celu, usłyszałam głośny dzwonek mojego telefonu. Tak bardzo mnie to zaskoczyło, że się oblałam gorącą kawą. Rzuciłam ciche: „kurwa mać" i ignorując urządzenie, które wydawało dźwięk, wyjęłam papier i zaczęłam ścierać podłogę oraz kuchenny blat. Kiedy wykonałam czynność, zabrałam talerz z jedzeniem oraz ciepłą ciecz i przesiadłam się do stolika.
"To musiał być mój szef."
– Nie słyszałaś? – zadała pytanie, kiedy aparat w końcu zamilczał.
– Słyszałam, to nie jest nic ważnego. W tej chwili jestem zajęta, nie widać? – Uniosłam w górę obie dłonie, przypominając Margaret o swoim pokarmie.
– W ogóle słyszałam od jednej sąsiadki, że będziemy mieć nowego sąsiada, wiesz? – zmieniła temat, krojąc coś na desce. – W tym mieszkaniu, gdzie od kilku miesięcy stoi puste.
– Więc...? – przeciągnęłam, czekając na puentę.
– No nic, po prostu cię informuję, że będziemy miały nową sąsiadkę albo sąsiada... – Uśmiechnęła się do mnie znacząco, na co ja tylko prychnęłam, o mało nie krztusząc się kanapką.
– A ty wciąż szukasz dla mnie chłopaka? Mówię ci, skończ z tym. Mogę spędzić z nim noc, ale nic więcej. Ja nie wiążę się z facetami. Nie mam uczuć, pamiętasz?
Kobieta otworzyła usta, by coś na to odpowiedzieć, ale przerwał jej w tym telefon. Kolejny raz zaczął wydawać z siebie dźwięki. Za każdym razem ciekawość we mnie wygrywała - oczywiście tym razem również tak było - dlatego wstałam z krzesła i poszłam do przedpokoju, gdzie zostawiłam swoją torebkę. Wyjęłam z niej komórkę i zerknęłam na nazwę numeru, który chciał się ze mną skontaktować.
To nie był mój szef.
To moja mama.
Widząc nazwę kontaktu: „matka", wrzuciłam aparat z powrotem do torebki, jakby urządzenie było jakąś wybuchającą bombą, którą musiałam się jak najszybciej pozbyć. Nigdy do mnie nie dzwoniła - tylko wysyłała mi przez wiadomości życzenia urodzinowe, świąteczne albo noworoczne, na które i tak nie odpisywałam - więc się zdziwiłam.
„A co jeśli ktoś umarł?" - pojawiło się w mojej głowie.
Machnęłam na to ręką. Nic się z tym nie zrobi, w końcu takie było życie, prawda? Się rodziło, a potem umierało i tyle. Dlatego ja go nie brałam na poważnie. W sumie co takiego było w tym poważnego? I tak się umrze, i tak. Dlatego lepiej było się aż tak nie cieszyć, nie posiadać za dużo, bo i tak się wszystko zostawiało na świecie. I wszystkich.
Dlatego życie było do kitu.
A sama żyłam po to, by denerwować moją rodzinę; robić im na złość i z satysfakcją przyglądać się na ich wkurzone miny.
– Powiesz, chociaż czy ten u kogo byłaś, był przystojny? – Głos mojej współlokatorki przywrócił mnie na ziemię.
– Krzywy nos, skośne oczy i wielki, ogromny...
– Dobra, dobra, wiem już wszystko – weszła mi w zdanie. Myślała, że chodziło mi o jego przyrodzenie. Głodnemu chleb na myśli, prawda? Pewnie była nienasycona po tym, co wyczyniała ze swoim Owenem.
– ...miał wielki brzuch, pewnie od piwska – dokończyłam, uśmiechając się szeroko do kobiety.
Oczywiście to, co jej powiedziałam, wcale nie było prawdą, gdyż dokładnie się przypatrzyłam jego ciele, a raczej brzuchowi. I z tego, co udało mi się zobaczyć, był przeciwieństwem tego, co przed chwilą wyszło z mych ust.
– Jesteś okropna – mruknęła.
Zostawiła mnie w przedpokoju, a sama zbliżyła się do okna, by podglądać ludzi. Plotkara, ciekawska i odrobinę bezczelna - to cała ona. Gdy ktoś mieszkał z takim człowiekiem jak ona, to wiedział, że czasami było to nie do wytrzymania. Na szczęście ja potrafiłam skupić się na czym innym i udawać, że niczego nie widzę. Odwracałam wzrok - najczęściej moja uwaga skupiała się do telefonu - i wisiało mi to, co ona robiła, myślała, czy czasami mówiła do siebie. Nie rozumiałam tego, jak komuś może się podobać albo rozluźniać obserwowanie innych ludzi zza okna. Rozumiałam, gdyby to było ciekawe, ale jak oni tylko chodzili z jednego miejsca do drugiego, to całe to zajęcie było bezsensowne.
Wróciłam do kuchni. Przez matkę nie mogłam nawet zabrać swojego telefonu, by się czymś zająć. Nie chciałam mieć go w zasięgu wzroku, gdy będzie dzwoniła, dlatego zostawiłam urządzenie w torebce, by tam mógł wybuchnąć. Naprawdę nie lubiłam swojej rodziny, a szczególnie rodziców oraz Rose.
– O mój Boże! – pisnęła nagle niebieskooka. Wywróciłam oczami. Pewnie widziała coś ekscytującego i chciała się tym ze mną podzielić, lecz mnie to w ogóle nie obchodziło. – Jane, spójrz! No proszę, chodź, zobacz, jaka fura do nas przyjechała! – Nawet te słowa niczego nie zmieniły - wciąż spokojnie siedziałam w kuchni, pijąc małymi łykami kawusię. – Och, jesteś okropna! – zawołała gardłowo.
Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Zawsze tak robiła, gdy się niecierpliwiła albo denerwowała lub wkurzała. Najczęściej było to spowodowane moją osobą. To było przekomiczne!
Nim się spostrzegłam, dziewczyna złapała mnie za rękę, ciągnąc za sobą. Starałam się wyswobodzić z jej uścisku; trzymałam nie każdego napotkanego po drodze mebla, ale Margaret była silniejsza. Nie wiedziałam, skąd ona miała tyle siły, tym bardziej że posiadała drobną budowę - nawet trochę podobną do mojej.
– No zobacz, a obiecuję ci, że oczy wyjdą ci z orbit – mruknęła pod nosem, pokazując palcem w miejsce, gdzie postawione było auto, o którym tyle mówiła.
Chyba pierwszy raz miała całkowitą rację. Moje oczy wyszły mi z orbit, ale nie z powodu ekskluzywnego samochodu, a dlatego, że właściciel wozu był mi znany. Kiedy tylko wyjął swoją głowę z bagażnika, moje oczy powiększyły się do wielkości spodków, a szczęka opadła prosto na podłogę. Czy to jakiś żart?
„Co on tu do ciężkiej cholery robił?"
– Od kiedy ekscytujesz się nowym sąsiadem? – zapytałam od niechcenia. Tak naprawdę to była jakaś nowość. Margaret nigdy się aż tak bardzo nie ekscytowała nowymi sąsiadami, więc to było dziwne, nawet dla niej.
– Ale ciacho. – Rozchyliła wargi. – Musimy się z nim przywitać, zapoznać ze sobą. – Na te słowa uniosłam brwi w górę. – No wiesz, mieszkamy tu trochę dłużej, a on będzie naszym nowym sąsiadem, trzeba go jakoś wdrążyć.
– To jest bardzo głupi pomysł. – Miałam już odejść spod okna, kiedy poczułam jej dotyk na ramieniu. – No co znowu?
– Nie gadaj, że tobie się nie podoba, chociaż w jednym procencie. – Przewróciłam oczami.
Ten widok nie robił na mnie żadnego wrażenia. Poza tym już go widziałam nie raz, a dwa, na dodatek miałam okazję go dotykać. Problem w tym, że niczego z tamtej nocy nie pamiętałam, więc nie miałam żadnych wspomnień. Chociaż... Może to lepiej. Po co miałabym przywoływać sobie w pamięci jego obraz? Przecież ja byłam inna. Mnie nie było potrzebne wspominanie czy bezsensowne ekscytowanie się.
– Mnie to nie obchodzi. – Spojrzałam na nią. – Jedna noc wystarczy, nie szukam nikogo na stałe.
– Co? – Margaret o mało na mnie nie naskoczyła. Jej oczy zaświeciły, a brwi uniosły się w górze. – Ty z nim byłaś w łóżku?
– Tak, to ten z wielkim brzuchem – powiedziałam beztrosko, uśmiechając się przy tym z delikatną drwiną. Miałam niezły ubaw, widząc jej reakcje na moje słowa.
**********************************
Hejo! 😍
W końcu piątunio!!!!
Co tam u Was? 😊
Jak Wam się podoba rozdział?
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ^^
Pozdrawiam ♥️♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro