Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28


Kolejne dni płynęły bardzo wolno. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, a ja czułam się jak w klatce. Było ze mną gorzej, niż w areszcie, które do tej pory przeklinałam. Wmawiałam sobie, że w końcu to przejdzie. Przywyknę do samotności i zmienię moje nastawienie. Niestety za bardzo się przyzwyczaiłam do leszcza i nie mogłam przestać o nim myśleć.

Miałam się przeprowadzić. Zmienić moje życie i zapomnieć o wszystkim...

Nic z tego nie wyszło.

Na domiar złego zepsuł mi się motor.

Kurwa mać!

Musiałam więc pójść do mechanika. A że mój pojazd ledwo dychał, wybrałam najbliższy punkt naprawy aut. Gdybym tylko wiedziała, kogo zastanę w środku...

Tuż za otwartą maską zepsutego samochodu stał Keith w szarej koszulce i roboczych spodniach. Włosy były w jednym wielkim chaosie, a jego policzek był pobrudzony smarem. Mężczyzna, widząc mnie, momentalnie poszerzył oczy, a uśmiech od razu zszedł z twarzy.

– Co tu robisz? – zapytałam na powitanie.

– Jestem w zastępstwie za brata. – Użył ścierki, wycierając w nią swoje brudne dłonie. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak nimi dotyka mojej twarzy, jak sunie nimi po mojej rozgrzanej skórze. – Musiał coś załatwić.

Ale skąd mogłam wiedzieć, że Rhys był mechanikiem?

Przecież ja nawet nie wiedziałam o nim podstawowych rzeczy.

– W czym mogę pomóc?

– Czy oprócz samochodów, naprawiacie także motocykle?

Tak naprawdę miałam ochotę stamtąd wyjść i szukać kolejnego miejsca, by nie musieć rozmawiać ani patrzeć się na tego człowieka. Przez niego przez ostatni czas wyglądałam jak jakiś upiór i w tej chwili nadawałam się tylko do horroru.

Musiałam w końcu przyznać sama przed sobą, że tęskniłam za nim. Brakowało mi jego. Całego. Nie tylko dotyku, ale też zapachu, głosu oraz tego spojrzenia. Był wtedy dumny i pewniejszy siebie. Zawsze tak się na mnie patrzył, kiedy wiedział, że wygrywał, działo się wtedy tak, jak przypuszczał. Czasami miałam wrażenie, iż znał mnie lepiej, niż ja sama siebie.

– Tak, co się dzieje? – Nim się obejrzałam, leszcz stał przede mną. Był za blisko, więc zrobiłam krok w tył.

– Nie chce odpalić. – Całą sobą starałam się oddać w każdym geście, w każdym słowie moją zimną osobowość.

Leszcz nie poruszył się nawet o cal. Stał w tym samym miejscu i obserwował moją osobę. Miał neutralną twarz. Nie był ani uśmiechnięty, ani poważny, ani nawet smutny. Oderwałam od niego wzrok, obserwując całe pomieszczenie. Choć tak naprawdę nic mnie nie interesowało, to próbowałam udawać, że ciekawiło mnie to bardziej niż jego osoba.

Bo tak naprawdę było.

– Co u ciebie? – zapytał niespodziewanie.

Nie spodziewałam się tego.

Co ja mówiłam?

Nie spodziewałam się, że w ogóle go tu spotkam.

– Bardzo dobrze – chyba odpowiedziałam za szybko.

– Posłuchaj... – Podrapał się po karku, zastanawiając się, co właściwie chciał powiedzieć.

Nagle Sean wyrósł z ziemi i pojawił się tuż obok nas. Uśmiechał się szeroko, wcale nie spodziewając się mnie. Kiedy mnie dostrzegł, na jego twarzy przemknęło mu zdziwienie, lecz ono szybko znikło. Posłał mi delikatny uśmiech i rzucił ciche „cześć".

Chyba był już po pracy, ponieważ zniknęła marynarka, w której widziałam go niemal na każdym naszym spotkaniu oraz podczas rozprawy sądowej, a oprócz tego jego krawat wisiał luźno na szyi.

– Wybaczcie, że wam przeszkodziłem... – Uniósł w górę dłoń, pokazując drzwi, znajdujące się z tyłu. Chciał chyba powiedzieć nam, że bez problemu tam wróci, jednak byłam szybsza:

– Przyjechałam tylko w sprawie naprawy. – Ponownie spojrzałam na leszcza. – Kiedy mogę przyjść po swoje cudeńko?

Zielonooki nie odpowiedział od razu. Minął mnie i rzucił okiem na motor. Zaczął go dokładnie obserwować. O nic nie pytał. Pewnie chciał sam ocenić, co było z nim nie tak. Uznałam, iż skoro on nie zadawał żadnych pytań, zbędne było opowiadanie o moich problemach dotyczących mojego pojazdu.

– Nie było okazji, by ci podziękować – odparłam niespodziewanie w kierunku Seana. Nie tylko ja się zdziwiłam z wypowiedzianych przeze mnie słów, bo aż Keith zerknął w moją stronę, ale szybko wrócił wzrokiem na moje cacko. – Gdyby nie ty... – Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Przecież nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy nie musiałam szukać słów, a tu proszę! – Dziękuję ci... – urwałam, gdy prawnik unosił w górę dłoń, dając znak, bym się już zamknęła.

– Nie masz za co dziękować. To moja praca i cieszę się, że cała ta sprawa tak szybko dobiegła końca. Niektóre z nich naprawdę długo się wloką, pojawiają się komplikacje, przez co sprawa staje się jeszcze trudniejsza niż z początku. Na szczęście nas to ominęło. Poza tym to wszystko dzięki Keithowi. To on mnie wynajął.

– Z zewnątrz wszystko wygląda dobrze, za to wewnątrz są pewne problemy... – zmienił temat. Keith wszedł między nami. Udawał, że niczego nie usłyszał, lecz wszyscy wiedzieliśmy jaka była prawda. Był niewzruszony, kiedy wpatrywaliśmy się w jego osobę.

Przyjaciel leszcza wpatrywał się znaczącym wzrokiem raz na mnie, raz na Keitha. Jego kącik ust lekko drgnął, ale zignorowałam to zupełnie.

– Nie będę ci już przeszkadzał. – Poklepał brata mechanika w ramię, żegnając się z nim. – Trzymaj się i nie pakuj się w kłopoty. Ty również, Jane. – mrugnął do mnie. – Do zobaczenia! – krzyknął, oddalając się od nas. Po drodze zgarnął wiszącą na starym i brzydkim fotelu, marynarkę. Po chwili zniknął nam z oczu, kiedy wchodził do samochodu.

Gdy odjechał, zostaliśmy sami. A już wolałam przebywać w jego towarzystwie. Sean przynajmniej dawał mi poczucie, iż nie wydarzy się nic, z czym miałabym problem, nie będziemy musieli poruszać niewygodnych dla mnie tematów. Całą sobą pragnęłam jak najszybciej stąd wyjść. Zamknąć oczy i nie musieć na niego patrzeć. Chciałam, aby znikły wszystkie moje zmysły i nie miałabym świadomości, że ten jeden mężczyzna, który powodował we mnie tyle emocji oraz magnetyzm, ten jeden człowiek, za którym tak bardzo tęskniłam, znajduje się tak blisko mnie, a jednocześnie tak daleko.

Miałam ochotę wykrzyknąć mu w twarz, by otworzył oczy, by...

Chciałam rzucić się mu na szyję, chciałam go, chociażby musnąć jego usta.

Ale nie mogłam.

Nie potrafiłam kochać.

Nie miałam uczuć.

Byłam okropną osobą.

Wszystkich raniłam.

– Co u twojego nowego chłopaka na jedną noc? – Zacisnął usta w wąską linię. Zapamiętał, że ja nie bawiłam się w związki. Byłam niezależna. Niezależna, pewna siebie i twarda.

– Wspaniale – odchrząknęłam, by pozbyć się chrypy, która pojawiła się tak nagle i nie wiadomo skąd. – To, co z moim motorem?

– To tylko wymiana silnika. Niby nic, ale to kolejne koszta. – Uniosłam jedną brew w górę, nie za bardzo rozumiejąc drugiej części zdania. – Chyba że znalazłaś już jakąś pracę.

– Czekam na odpowiedź, ale to nie twoja sprawa. Tak samo nie powinieneś się pytać o mojego towarzysza seksualnego – fuknęłam.

"No i po co od nowa zaczynasz wałkować ten temat?!"

– Ostatnio jak cię widziałem, byłaś...

– Przepraszam – weszłam mu w słowo. Powiedziałam to szybko, przerywając mu wypowiedź, gdyż byłam pewna, iż gdybym czekała kilka chwil dłużej, zmieniłabym zdanie. Jego oczy gwałtownie się powiększyły na kształt spodków, słysząc z moich ust ten wyraz. – Przepraszam, że to zrobiłam, że tak się zachowałam i że przeze mnie skończyłeś w szpitalu. – Z każdym wypowiedzianym słowem, mój głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu szeptałam. – Ale to twoja wina. Gdybyś nie zapraszał do swojego domu tej ślicznej dziewczyny, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.

Słysząc ostatnie słowa, jego kącik ust drgnął delikatnie. Stało się to tak szybko, iż kiedy zamrugałam, jego twarz wróciła do normalnego wyrazu. Oprócz oczu. W nich pojawił się błysk, co prawda nie ten sam, którego mi brakowały, ale to zawsze coś. Prawda?

– Nie dałaś mi nawet wyjaśnić. – Jego mięśnie twarzy się rozluźniły. – Chociaż przypominam ci, że byłem tylko twoim chłopakiem na jedną noc. Łączył nas seks, nic więcej, dlatego...

– Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie nie miałam jeszcze jednego mężczyzny na boku. – Zacisnęłam usta w wąską linię. Coraz bardziej byłam na niego zła. – Tak się nie robi.

– A ty i ten twój znajomy? – Założył ramiona na piersi. – Całowaliście się na korytarzu krótką chwilę po tym, jak wyszłaś ode mnie z domu. Szybko znalazłaś sobie pocieszenie. – Starał się być spokojny, lecz czułam, iż znajdował się już na granicy. Decydowały kolejne minuty.

– Ty miałeś swoją kanadyjkę, a ja swojego znajomego. – Wzruszyłam ramionami. – Było miło i się skończyło. To był tylko seks.

– Przeczysz sama sobie – mruknął. Milczałam, czekając, aż powie coś więcej. – Tak naprawdę jesteś zazdrosna o moją kuzynkę, ale się tego wypierasz, twierdząc, że nic prócz seksu nas nie łączyło. – Zamknął temat, kierując się szybkim krokiem do biurka, na którym leżało mnóstwo różnych rzeczy. Wielki chaos! – Zajmijmy się teraz twoim motocyklem... – Wziął do ręki jakąś kartkę, z której zaczął coś czytać. Po chwili oznajmił chłodnym tonem: – Naprawa silnika będzie kosztowała stutrzydzieści dolarów. Nie wiem, czy chcesz się nad tym zastanowić, czy może od razu go...

– Dlaczego mi pomogłeś? – niespodziewanie zadałam pytanie, wchodząc mu w zdanie.

Skoro tak miało wyglądać nasze spotkanie, najprawdopodobniej ostatnie, to musiałam znać odpowiedź na pytanie, które nie mogło wyjść z mojej głowy. Pomógł mi. Wynajął najlepszego prawnika - co prawda później się okazało, że to jego przyjaciel, ale mimo wszystko - był pomocnikiem mojego ojca, z tego, co słyszałam, nie spał, nie miał czasu na pracę, na jakiekolwiek zajęcia. Nie robił niczego, tylko szukał sposobu, by mnie uwolnić.

Zawahał się. Powoli odwrócił głowę w moją stronę i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się we mnie. Stał w bezruchu, niczego nie rozumiejąc. Nie usłyszał mojego pytania?

– Byłem świadkiem, wiedziałem, że to nie ty zrobiłaś. Byłaś wtedy ze mną, więc... – bąknął. Westchnął głośno, aż usłyszałam z drugiego końca pomieszczenia. – Wiem, że nie powinienem, ale czułem się trochę winny, okey?

Aż poszerzyłam oczy. No tego się nie spodziewałam. Dlaczego niby czuł się winny? Przecież nie zrobił niczego złego.

– Gdy cię zabierali, nie mogłem niczego zrobić. Może i nie jestem nikim ważnym, ale... – urwał. Wyglądało to tak, jakby chciał mi powiedzieć bardzo dużo jednocześnie, lecz było tego za dużo, więc sam się w nich gubił. – Znam cię, wiem, jaka jesteś. Byłaś zła na rodziców, miałaś wielki żal do nich, jednak nawet jeśli nie byłbym w tym czasie razem z tobą, nigdy bym w ciebie nie zwątpił. Może i potrafisz nieźle zranić człowieka, ale nigdy byś nie zabiła. – Milczałam, przetwarzając w głowie każde jego słowo, więc miał okazję, by mówić dalej: – Najważniejsze, że jesteś już wolna i szczęśliwa.

To właśnie te słowa spowodowały, iż całkowicie pękłam. Krzyknęłam:

– Właśnie chodzi o to, że teraz już nie jestem szczęśliwa! – Mężczyzna był odwrócony do mnie tyłem, więc wpatrywałam się na jego plecy. Dzięki czemu tak naprawdę mogłam być szczera. Pewnie patrząc w jego oczy, mówiłoby mi się o wiele trudniej. – Zawsze broniłam się od uczuć, a szczególnie miłości, nigdy nie byłam w związku i zamierzałam żyć sama w odosobnieniu z jakimś kotem albo coś. I nagle pojawiasz się ty. Dobrze mi się z tobą piło, w twoim towarzystwie dało się przeżyć, więc zgodziłam się pójść z tobą do łóżka. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo się do ciebie przywiązałam, może to przez to, że pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć jeszcze bardziej, niż robiłam to z innymi, może dlatego, że poszliśmy do łóżka więcej niż raz. Nie wiem, w co ty ze mną pogrywasz i dlaczego to zrobiłeś? Nienawidzę cię, ale z każdą próbą wyrzucenia cię z mojej głowy, ty wracasz ze zdwojoną siłą. Jesteś jak jakiś pierdolony bumerang! – wykrzyknęłam, czując pieczenie oczu. – Na dodatek z twardej kobiety, stałam się miękką dziewczyną. – Byłam zła sama na siebie, że z moich ust wypłynęły te słowa. – Stałam się jakaś dziwna, kurwa mać! A te wszystkie problemy i komplikacje pojawiły się w momencie, gdy zjawiłeś się w moim życiu! – wyplułam niczym jad. – Nagle stałam się jakaś emocjonalna i nawet chyba pogodziłam się z moją rodziną, kurwa mać. – Nie mogłam uwierzyć w słowa, które przed chwilą wypowiedziałam na głos. Szkoda, że nie mogłam niczego cofnąć.

"Sama siebie nie poznawałam..."

Był w całkowitym szoku po usłyszeniu mojego bezsensownego monologu. Jego usta uformowały się w kształt wielkiego „o", a oczy przypominały ogromne spodki. Otwierał, to zamykał buzię niczym ryba wyciągnięta z wody. Pragnęłam zniknąć, uciec, rozpłynąć się.

Odwróciłam się, by przygotować się na ucieczkę. Byłam tchórzem? Może. Ale to wszystko przez niego. To ten leszcz zmienił mnie w miękką kluchę, która nie potrafiła myśleć o niczym innym niż o nim. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, niczego już nie wiedziałam. Czy to oznaczało, iż bez niego nie było niczego?

– Jane! – usłyszałam zbliżające się kroki, jednak byłam zbyt zażenowana całą tą sceną, by się zatrzymać, do niego odwrócić i spojrzeć mu w oczy. – Stój, wariatko! – krzyknął głośniej, kiedy próbowałam wybiec. Uniemożliwił mi to, łapiąc za nadgarstek.

– Jak ty mnie nazwałeś?! – oburzyłam się.

Chciałam walić w niego pięściami i nogami, by go zabolało, by się ode mnie odsunął, by dał mi przestrzeń i pozwolił wybiec, lecz Keith drugą, wolną ręką chwycił mnie za talię. Zignorował moje szamoty i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie i jak na zawołanie się uspokoiłam. Zareagowałam w ten sposób na jego zapach. Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, iż jego perfumy to było coś! Mój oddech się unormował, dłonie w którymś momencie znalazły się luźno wzdłuż mojego ciała - nie miałam pojęcia nawet, jak i kiedy dokładnie to się stało - a chęć mordu natychmiast minęła.

– Przestań w końcu się bronić, chociaż raz daj się do siebie zbliżyć. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by cię uszczęśliwić, by cię nie skrzywdzić, nie zranić. Tylko nie uciekaj ode mnie – mówił prosto do mojego ucha. Jego głos był dla mnie niczym najpiękniejsza melodia. Wpadłam po uszy i nie miałam żadnego ratunku. Było już za późno.

Nie dał mi nawet nic odpowiedzieć. Płynnie, aczkolwiek nadal delikatnie chwycił mnie za policzki i zaczął delikatnie je muskać. Wpatrywał się prosto w moje oczy, jakby czegoś w nich szukał. Przez jego dotyk, spojrzenie i ogólnie jego obecność, zapomniałam, po co tu przyszłam. A miałam tylko załatwić sprawę z motocyklem.

Właśnie sobie przypomniałam, co tu robiłam, więc otworzyłam usta, by zacząć od nowa ten temat. Lecz kiedy zamierzałam się odezwać, mężczyzna pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek. Nie był on szybki, namiętny czy gwałtowny, jakie przypominały nasze poprzednie. Starałam się przekazać w nim swoją tęsknotę oraz nadzieję. Nadzieję i wiarę.

Wiarę w jego słowa.

Nadzieję na to, aby one się spełniły.

Nie chciałam po raz kolejny się sparzyć.

Zdałam sobie sprawę, że bałam się. Nie pozwalałam nikomu się do siebie zbliżyć. Za bardzo byłam przerażona krzywdą, zranieniem. A przez to odpychałam od siebie wszystkich, jednocześnie raniąc ich. Byłam egoistką - wiedziałam o tym - jednak Keith otworzył mi szerzej oczy. Dzięki niemu stałam się szczęśliwa, nauczyłam się żyć, być lepszym człowiekiem, co szczerze mówiąc, było strasznie dziwne i niepodobne do mnie. Pokazał mi, że świat nie jest tylko czarno-biały. I najważniejsze, by mieć kogoś, z kim można dzielić swoje smutki i radości, żale i szczęścia, problemy i komplikacje. Choć życie nie może być idealne, to mając przy sobie kogoś, kogo naprawdę kochamy, życie jest piękniejsze, lepsze, niezwykłe. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś właśnie to mnie spotka, a jednak. Życie jest naprawdę zadziwiające. Nigdy nie wiemy, co może zdarzyć się następnego dnia...



************************************
Hej wszystkim! ❤️
Co u Was? Wszyscy się czują dobrze?
Został nam już tylko epilog!!!!
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro