Rozdział 9
A później...
Sami pewnie wiecie co się stało...
Co prawda był on moim nowym opiekunem, ale nie żałowałam... Na pewno było to bardzo dziwne, tym bardziej dlatego, że zaczynałam chyba coś do niego czuć.
Leżeliśmy przykryci kocem. Wpatrywałam się w sufit.
- Żałujesz? - zapytał Michael spoglądając na mnie.
- Słuchaj, ja... - już miałam odpowiedzieć, gdy ktoś zaczął pukać do drzwi, na tyle głośno, że usłyszeliśmy to z góry. - Pójdę otworzyć.
- Nie idź...
Mimo to, zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i ujrzałam... Naomi?!
Dziewczyna, która była moją przyjaciółką i straciłam ją z dnia na dzień, przyszła do mnie?!
- O mój Boże, Naomi! - uściskałam ją.
- No witaj Jess! Stęsniłam się i postanowiłam się skontaktować z tobą!
- Jejku, wejdź kochana!
Wpuściłam Naomi do środka. Poszłyśmy do salonu.
- Siadaj! Napijesz się czegoś? - zapytałam siadając na przeciwko niej.
- Może wody. - uśmiechnęła się.
- Rosalie, przynieść wody! - zawołałam, a gosposia odpowiedziała, że zaraz. - To opowiadaj, co u ciebie?
- A nic szczególnego. Przyjechałam z Japonii wczoraj. Właściwie jestem tu tylko na wakacje. Długo mi to zajęło, by zdobyć twój adres. - zaśmiała się. - Ale gdy się dowiedziałam, że sam Michael Jackson cię zaadoptował, uwierz mi, sama nie mogłam uwierzyć!
- No ja też.
Zaczęłyśmy się głośno śmiać. Po chwili wszedł do salonu Michael.
- Mike, to jest Naomi. - uśmiechnęłam się. Próbowałam nie myśleć o tym, co zaszło...
- Miło cię poznać. - podała rękę Michaelowi.
- Wzajemnie! - uśmiechnął się Michael.
Zaczęliśmy rozmawiać. Naomi opowiadała o swojej nowej rodzinie, o kraju, do którego się przeprowadziła.
Rozmawialiśmy dość długo, po czym postanowiła już iść. Pożegnaliśmy się i pojechała. Wymieniłyśmy się numerami telefonów i obiecała, że będzie się odzwyać. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
***
Ja i Michael zostaliśmy sami w domu. Rosalie musiała pilnie wyjechać, w sprawach rodzinnych. Michael oczywiście bez wahania się zgodził.
Siedziałam na fotelu przy oknie balkonowym. Rozmyślałam o Michaelu, a raczej o tej całej sytuacji... (͡° ͜ʖ ͡°)
W pewnej chwili ktoś złapał mnie za ramię.
- Żałujesz? - usłyszałam głos Michaela.
Westchnęłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc siedziałam cicho. Mike uklęknął przed fotelem i spytał ponownie, czy żałuję.
- Nie. - szepnęłam cicho.
- Ja też nie... - podniósł się i cmoknął mnie lekko w czoło.
Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił to i szedł na górę, mówiąc mi jeszcze dobranoc.
Poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się i położyłam na łóżku. Byłam trochę zmęczona. Cały czas jednak myślałam o tym co się stało w nocy...
Po moich przemyśleniach, zasnęłam...
_____________
Hej, więc najpierw przepraszam CrazyBasiaMJ za nie opisanie tej scenki... hmmmmmmm... (͡° ͜ʖ ͡°)
Po prostu nie jestem w tym dobra xd
Więc tak, jeśli się podoba, to gwiazdkujcie i komentujcie 💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro