Rozdział 5
Czułam się winna całej sytuacji, że nie podziękowałam im. A zwłaszcza Michaelowi. Widziałam jak się starał, uśmiechał. W głębi duszy zrobiło mi się go bardzo szkoda.
Postanowiłam więc, że pójdę go przeprosić. Był wieczór, więc pewnie był w swoim pokoju.
Podeszłam do drzwi i bez wahania zapukałam.
- Kto to? - zapytał podniesionym tonem.
- To ja, Jessica. - odpowiedziałam.
Po chwili otworzył mi drzwi. Od razu gdy mnie zobaczył, spuścił wzrok.
- Siadaj. - wskazał mi fotel. - Coś się stało?
Nie uśmiechał się...
- Chciałam... - zacięłam się. - Chciałam cię przeprosić... widzę jak się starasz i naprawdę to doceniam.
- W porządku. Nie przepraszaj. Czy to wszystko?
- Nie.
- A więc?
- Bardzo chciałam też ci podziękować, że jestem tu teraz. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek mnie zechce... A tym bardziej ty - król popu. Przepraszam cię jeszcze raz, bardzo szczerze z głębi serca, że nie byłam dla ciebie zbyt miła.
Ku memu zdziwieniu, podszedł i przytulił mnie bardzo mocno do siebie. Poczułam dreszcz przeszywający moje ciało. Chyba nie do końca tak powinno być, prawda? Chyba zaczynałam go lubić. Albo... - im gorzej - kochać. Jess ogarnij się to twój opiekun! - krzyczały moje myśli. Czy nie wspominałam, że nikt nigdy nie zastąpi mi rodziców...?
Czułam od Michaela ciepło, którego potrzebowałam. Jednak nie interpretowałam tego jako potrzeby kogoś z rodzica - matki lub ojca. To było coś innego. Coś silniejszego.
Michael pov
To było magiczne.
Właśnie wtedy zauważyłem, że nie jest złą osobą. Wręcz przeciwnie.
Byłem zaskoczony i zrozpaczony, gdy odeszła jak zrobiliśmy dla niej niespodziankę. Nie powiedziała nawet zwykłego, banalnego słowa dziękuję, które z pewnością ucieszyłoby moje serce.
Gdy przyszła do mnie byłem bardzo szczęśliwy. A gdy podziękowała i przeprosiła - jeszcze bardziej.
Postanowiłem, że odsunę się od dziewczyny, bo ten uścisk nie może trwać wiecznie.
Delikatnie się odsunąłem. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a ja byłem wpatrzony w jej piękne, lśniące, błękitne oczy. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale pocałowałem ją. Najpierw delikatnie musnąłem jej usta, a potem całowałem bardziej zachłanniej. Nie odsunęła się i odwzajemniała pocałunki, co świadczyło o tym, że jej się to podobało.
Wiem! Idiota ze mnie! Przecież prawnie jestem jej opiekunem!
Musiałem natychmiast się od niej odsunąć. Zrobiłem więc tak, lecz powoli. Po chwili wstałem z łóżka i udałem się a stronę okna. Żałowałem tego, co zaszło przed chwilą.
- Zapomnijmy o tym. - powiedziałem odwracając się do niej.
- Ale...
- Bez żadnego ale. Dobranoc.
- Michael...
- Dobranoc! - podniosłem ton.
Popatrzyła chwilę na mnie. Jej oczy straciły blask i nachodziły łzami. Wyszła z pokoju.
Położyłem się na łóżku. Nie mogłem zasnąć po tym, co zaszło. Ciągle o tym myślałem... Ciągle myślałem o niej...
Jessica pov
Wyszłam z pokoju Michaela i pobiegłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i nie dowierzałam temu, co się stało. Wzięłam telefon z półki i zadzwoniłam do Janet.
- Halo? - usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie.
- Właśnie pocałowałam twojego idola!
- *OMJ! Jak to?
- No pocałowałam go... kurwa, a najgorsze jest to, że mi się podobało!
- O Boże... chciałabym być na twoim miejscu!
- Przestań! Lepiej powiedz mi co mam zrobić!
- Wyjaśnijcie sobie to. Najlepiej jutro z rana.
- Dobrze... Dobranoc Janet.
- Dobranoc... powodzenia.
Rozłączyłam się.
O Boże... a co jeśli się w nim zakochałam...?
___________
* OMJ - Oh My Jackson. Wymyśliłam to z koleżanką ze szkoły Żanetą (Janet z tej opowieści).
Hej. 💕 Wiem, że to za szybko, że się pocałowali, ale jakoś tak nie mogłam zwlekać 😂
Jeśli się podobało, to zostawcie gwiazdkę lub komentarz, które na pewno bardzo zmotywują mnie do dalszego pisania ❤
Pozdrawiam 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro