Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Był późny wieczór. Siedziałam sobie przy kominku i piłam gorącą herbatę z cytryną, gdy usłyszałam dźwięk silnika samochodu. Wstałam z miejsca i odłożyłam kubek z cieczą na stolik obok fotela. Wyjrzałam przez wielkie balkonowe okno. Przed bramą Neverland stał czarny samochód podobny do Rolls Royca Michaela. Jednak to nie był jego samochód.

Poszłam na górę powiadomić opiekuna, że ktoś przyjechał. Zaczęłam cicho pukać do drzwi, lecz nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi, które okazały się być otwarte. Podeszłam bliżej do łóżka na którym leżał śpiący Jackson.

Jego czarne, pojedyncze loki opadały na jego twarz, przez co wyglądał uroczo. Zaczęłam go budzić, lekko szturchając jego ramię, lecz  bez rezultatów. Na szafce nocnej dostrzegłam dwa opakowania tabletek. Były to leki nasenne i przeciwbólowe. Spojrzałam na zawartość leków nasennych. Nie było pół opakowania, zaś w tabletkach nasennych nie było tylko jednej.

Zaczęłam budzić Michaela, krzyczeć, lecz ten ani drgnął. Już miałam wyjść z pokoju i zawołać Allana, Franka i Eddiego (jego ochroniarzy), by zadzwonili po pomoc, gdy usłyszałam lekko zachrypnięty głos, który niewątpliwie należał do Michaela.

- Jess... co się dzieje? - podniósł się na łokciach, po czym przetarł oczy jedną dłonią.

- Boże, Michael... - podeszłam do niego szybko i uklękłam przed łóżkiem.

- Co j... - spojrzał na mnie. - Ty plakałaś?

Zaczęłam zanosić się płaczem. Michael natychmiast wziął mnie w swoje ramiona i zaczął kołysać, w rytm nuconej przez niego piosenki, której jeszcze nigdy nie słyszałam. Nie pytał o nic, lecz ja postanowiłam przerwać ciszę.

- Ja... ja nie mogłam cię obudzić i... tak bardzo się bałam Michael... - płakałam. - Co to... są za leki? - wskazałam na opakowania.

- Hmm... zalecił mi je lekarz skarbie, nie płacz już proszę. - zaczął głaskać mnie po głowie. - Czemu przyszłaś?

- Ktoś przyjechał... - zaczęłam wycierać łzy z moich czerwonych od płaczu policzków.

- To pewnie Mac. - odsunął mnie lekko od siebie.

- Kto?

- Macaulay, pewnie rodzice go przywieźli.

- To ten co grał w tym filmie Kevina?

- Tak, to ten sam. - zaśmiał się. - Chodź.

Poszliśmy na dół, gdzie na sofie siedział mały blondynek. Podeszłam bliżej, a gdy chłopak mnie zobaczył, to od razu wstał i znalazł się obok mnie.

- Jess, to jest Ma... - nie dane było mu dokończyć, bo Macaulay od razu mu przerwał.

- Sam umiem się przedstawić, Jackson. - powiedział chłopiec, na co ja zakryłam usta ręką, by nie parsknąć śmiechem. Michael tylko przewrócił oczami. - Pani wybaczy, jestem Macaulay Culkin, dla przyjaciół Mac. - ujął moją dłoń i lekko ją musnął.

- Miło cię poznać osobiście Mac, jestem Jessica. - uśmiechnęłam się.

- Mi również miło poznać. - odwzajemnił gest. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę korytarza, w którym znajdowały się głównie pokoje gościnne.

- Te Jackson, pokój dla mnie przygotowany? - zwrócił się do Mike'a.

- Taa, wszystko jest. - przewrócił oczami.

- To nara. - machnął ręką. - Dobranoc, madame - spojrzał na mnie.

- Dobranoc. - zachichotałam. - Michael, co on tu właściwie robi?

- Jego rodzice wyjechali służbowo na dwa dni. - westchnął.

- W porządku. To idziemy spać. - ziewnęłam.

- Ja idę coś zjeść. Coś w brzuchu zaczęło mi burczeć. - zaśmialiśmy się. - To dobranoc.

- Dobranoc.

Poszłam na górę do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Westchnęłam głośno, gdy pomyślałam o jutrzejszym spotkaniu z Maxem. Mieliśmy zwiedzić okolicę, chociaż nie chciało mi się nigdzie jechać.

Przypomniało mi się o dzisiejszej akcji z lekami. Nigdy nie bałam się tak jak wtedy. Myślałam, że nie żyje... Coś czuję, że to nie ostatni raz, a sytuacja się powtórzy...

No hej, i jak? Ciekawie było? :D
Ja nie jestem szczególnie zadowolona, z resztą jak zawsze xD No długość też nie powala, ale miejmy nadzieję, że to się wkrótce zmieni xDDD
Więc tak, next pojawi się niedługo, na pewno szybciej niż ten, bo wena powoli wraca :)

Do następnego <3

MissJacksonxXx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro