Rozdział 10
Prawie całą noc nie mogłam spać. Może to właśnie przez tamto zdarzenie. A co, jeśli to się wyda?
Chciałam powiedzieć o tym moim przyjaciółkom, ale bałam się...
Kochałam je jak siostry, ale sami wiecie, pewne sprawy powinno się zachować do siebie. Więc postanowiłam się tym pokierować. Nie powiedziałam im o niczym.
- Kochanie... - obudził mnie znajomy głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela głaszczącego mnie po policzku.
Podniosłam lekko głowę i przetarłam oczy ręką.
- Mike... która godzina? - wyjąkałam zaspana.
Uśmiechnął się lekko i pozycję siedzącą zmienił na leżącą.
- Dochodzi piąta. - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- A co ty tu robisz o tej porze? - skrzywiłam lekko brwi głupio się uśmiechając.
- Nudziło mi się...
Nie wiem dlaczego, wybuchłam śmiechem. Michael tylko spojrzał się na mnie jak na wariatkę.
- No to co robimy? - zapytał śmiesznie poruszając brwiami. - Może zagramy w dziesięć pytań?
- W sumie, czemu nie? - uśmiechnęłam się.
Zaczeliśmy grać.
- Dobra teraz zostało się nam tylko jedno pytanie... - nasza gra dobiegała końca. - Twoja kolej Mike.
Jackson podrapał się po głowie i po chwili namysłu zadał mi pytanie.
- Gdybym poprosił cię o całusa, co byś zrobiła?
- Hmm... nie wiem. - zaśmiałam się. - Pewnie bym cię pocałowała... - uśmiechnął się głupio. - w policzek! - dokończyłam.
- Ehh... - skrzywił brwi. - teraz ty.
- To samo pytanie. - zaśmiałam się.
- Hmm... nie wiem. Pewnie bym cię pocałował... - przedrzeźniał mnie. Uniosłam lekko kąciki ust.
Niespodziewanie przysunął się do mnie i pocałował czule w usta. Odwzajemniłam pocałunek lecz po chwili odsunął się ode mnie.
- Musimy się opamiętać... - wyjąkał Michael po chwili, zakrywając twarz rękoma.
Nie odezwałam się. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
***
- Kolacja! - usłyszałam głos gosposi. Zwlekłam się z kanapy i wyłączyłam telewizor. Poszłam do jadalni i na jednym z krzeseł ujrzałam Maxa. Uśmiechnął się, co natychmiast odwzajemniłam. Szukałam wzrokiem Michaela.
- Gdzie jest Mike? - zapytałam.
- Źle się czuje, jest na górze u siebie. - odpowiedział Max.
Bez wahania pobiegłam do jego pokoju.
- Michael, wszystko ok? - wparowałam do pokoju nie pukając nawet do drzwi. Gdzie moja kultura...
- Tak, tylko trochę mi słabo... - powiedział szeptem Michael.
- Zadzwonić po lekarza?! Boję się o ciebie....
- Nie dzwoń, proszę...
- Ehh, no dobrze. Ale jak się nie polepszy to dzwonimy, ok?
- Ok... - uśmiechnął się lekko.
- Jadłeś coś? - zapytałam, a Mike kiwnął twierdząco głową.
Już po chwili zadał mi to samo pytanie. Z racji tego, że chciałam przy nim być, powiedziałam, że jadłam. Uwierzył mi.
- Idziemy spać? - zapytałam po chwili ciszy.
- Tak...
Wtuliłam się w jego ramię.
- Ale co, ty nie idziesz do siebie? - skrzywił brwi.
- Chcę zostać z tobą... mogę?
- Jasne. - uśmiechnął się. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałam, po czym zmęczona zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro