Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Prawie całą noc nie mogłam spać. Może to właśnie przez tamto zdarzenie. A co, jeśli to się wyda?

Chciałam powiedzieć o tym moim przyjaciółkom, ale bałam się...

Kochałam je jak siostry, ale sami wiecie, pewne sprawy powinno się zachować do siebie. Więc postanowiłam się tym pokierować. Nie powiedziałam im o niczym.

- Kochanie... - obudził mnie znajomy głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela głaszczącego mnie po policzku.

Podniosłam lekko głowę i przetarłam oczy ręką.

- Mike... która godzina? - wyjąkałam zaspana.

Uśmiechnął się lekko i pozycję siedzącą zmienił na leżącą.

- Dochodzi piąta. - uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- A co ty tu robisz o tej porze? - skrzywiłam lekko brwi głupio się uśmiechając.

- Nudziło mi się...

Nie wiem dlaczego, wybuchłam śmiechem. Michael tylko spojrzał się na mnie jak na wariatkę.

- No to co robimy? - zapytał śmiesznie poruszając brwiami. - Może zagramy w dziesięć pytań?

- W sumie, czemu nie? - uśmiechnęłam się.

Zaczeliśmy grać.

- Dobra teraz zostało się nam tylko jedno pytanie... - nasza gra dobiegała końca. - Twoja kolej Mike.

Jackson podrapał się po głowie i po chwili namysłu zadał mi pytanie.

- Gdybym poprosił cię o całusa, co byś zrobiła?

- Hmm... nie wiem. - zaśmiałam się. - Pewnie bym cię pocałowała... - uśmiechnął się głupio. - w policzek! - dokończyłam.

- Ehh... - skrzywił brwi. - teraz ty.

- To samo pytanie. - zaśmiałam się.

- Hmm... nie wiem. Pewnie bym cię pocałował... - przedrzeźniał mnie. Uniosłam lekko kąciki ust.

Niespodziewanie przysunął się do mnie i pocałował czule w usta. Odwzajemniłam pocałunek lecz po chwili odsunął się ode mnie.

- Musimy się opamiętać... - wyjąkał Michael po chwili, zakrywając twarz rękoma.

Nie odezwałam się. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.

***

- Kolacja! - usłyszałam głos gosposi. Zwlekłam się z kanapy i wyłączyłam telewizor. Poszłam do jadalni i na jednym z krzeseł ujrzałam Maxa. Uśmiechnął się, co natychmiast odwzajemniłam. Szukałam wzrokiem Michaela.

- Gdzie jest Mike? - zapytałam.

- Źle się czuje, jest na górze u siebie. - odpowiedział Max.

Bez wahania pobiegłam do jego pokoju.

- Michael, wszystko ok? - wparowałam do pokoju nie pukając nawet do drzwi. Gdzie moja kultura...

- Tak, tylko trochę mi słabo... - powiedział szeptem Michael.

- Zadzwonić po lekarza?! Boję się o ciebie....

- Nie dzwoń, proszę...

- Ehh, no dobrze. Ale jak się nie polepszy to dzwonimy, ok?

- Ok... - uśmiechnął się lekko.

- Jadłeś coś? - zapytałam, a Mike kiwnął twierdząco głową.

Już po chwili zadał mi to samo pytanie. Z racji tego, że chciałam przy nim być, powiedziałam, że jadłam. Uwierzył mi.

- Idziemy spać? - zapytałam po chwili ciszy.

- Tak...

Wtuliłam się w jego ramię.

- Ale co, ty nie idziesz do siebie? - skrzywił brwi.

- Chcę zostać z tobą... mogę?

- Jasne. - uśmiechnął się. - Dobranoc.

- Dobranoc. - odpowiedziałam, po czym zmęczona zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro