Rozdział 3
Michael pov
Nie umiałem tego opisać, ale jakoś od razu zwróciłem szczególną uwagę na Jess. Nie chodzi o to, że była piękna - chociaż była i to bardzo. Mimo, że wydawała się być taka obojętna i pyskata, to widać było jej wrażliwość. Dlatego zwróciłem na nią uwagę. Miałem świadomość tego, że tak łatwo się nie dogadamy (przez jej charakter), ale chciałem za wszelką cenę spróbować. Zwyczajnie mi na niej zależało. Od samego początku.
Jessica pov
Później było mi to tylko obojętne. W sensie te wszystkie rozmowy z psychologami w celu uznania, że jestem gotowa zamieszkać w nowej rodzinie. Wiedziałam, że nie mogę nic zrobić, więc dlatego siedziałam cicho. W głębi duszy bardzo chciałam zostać. Ze względu na moje przyjaciółki.
***
To był już mój ostatni wieczór z dziewczynami. Nazajutrz miał przyjechać po mnie sam Michael Jackson i zabrać do siebie. Od Janet słyszałam, że jego posiadłość nazywała się Neverland. Chyba.
- To jaki film obejrzymy? - zapytała Gabrielle, przeglądając płyty z horrorami.
- Może Ginger Snaps?
- Nie! To jest głupie!
- To co proponujesz?!
Moją kłótnię z Victorią przerwała Janet, włączając teledysk Michaela Jacksona. A w zasadzie to taki krótki film. Tak, to był Thriller.
Z niechęcią zaczęłam oglądać. Wręcz przeciwnie Janet, która wzdychała na jego widok.
Gdy już dziewczyny zasnęły, postanowiłam przejść się po korytarzu.
Wstałam cicho z łóżka i wyszłam z pokoju.
Na jednej z ławek siedział Matt.
Bałam się do niego podejść, ale w końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam do niego. Czytał coś.
- Hej. - zaczęłam niepewnie. - co czytasz?
I tak zaczęła się nasza ciekawa konwersacja.
Rozmawialiśmy o tym, co przyszło nam do głowy.
Zrobiło się późno i szczerze mówiąc zrobiłam się bardzo senna.
- Ja już wracam. - uśmiechnęłam się.
- Do jutra. - odwzajemnił uśmiech.
- No chyba nie... - odpowiedziałam. On posłał mi pytające spojrzenie. - Jutro wyjeżdżam...
- Gdzie? - zmartwił się.
- Michael Jackson mnie zaadoptował.
Zaśmiał się.
- Nie żartuję... - schyliłam głowę. - Idę już.
Miałam już wstawać gdy złapał mnie za rękę.
- Daj mi swój numer chociaż...
- No w porządku.
Wymieniliśmy się numerami.
- No to pa. Będę dzwonił. - mrugnął.
- Pa.
Poszłam do pokoju. Dziewczyny spały więc znowu cicho położyłam się na łóżku.
Ciekawe jak to będzie to wspólne mieszkanie z Jacksonem... - pomyślałam. Postanowiłam, że nie będę się do niego odzywać. Musiał zdobyć moją sympatię. Zależało to od niego. Ale wiedziałam, że się z nim nie dogadam. Pewnie będzie się starał... No cóż.
Wtedy było to dla mnie nie możliwe, że zastąpi mi ojca, którego tak naprawdę bardzo kochałam. Mój tata był jaki był ale był moim tatą. Przez matkę zaczął pić. Gdyby nie ona, to pewnie by mnie nie było w domu dziecka. Trochę było mi przykro, że tata tak łatwo uległ mamie. To wszystko przez nią...
Tak czy siak, Michael na pewno nie zastąpiłby mi ojca. Nigdy.
Po moich przemyśleniach poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro