Rozdział 27
^Dzień później^
*Perspektywa Floriana*
Leżałem sobie na łóżku Rozmyślając. Martyna poszła wziąć prysznic a potem mieliśmy cały dzień dla siebie, Ekipę gdzieś wywiało od samego rana a Maciek i Domi poszli się przejść więc znając życie wrócą wieczorem lub w nocy. Usłyszałem otwieranie drzwi i zwróciłem w tamtą stronę wzrok, z łazienki wyszła Martyna i wtedy wpadłem na pomysł!
-Martyna jeździsz konno?- spytałem się
-Coś tam się uczyłam ale boje się podejść do nieznanych- powiedziała Tyna
- To wsiadasz na Kanona on jest potulny jak baranek- oznajmiłem
-O nie! Nie wsiądę na niego!- krzyknęła
-To cię sam na niego wsadzę 8)- powiedziałem z miną pedofila
-Dobra spróbuję ale niczego nie obiecuję- powiedziała
-To zbieraj się i idziemy tylko zamknę dom od strony ulicy- wstałem a jako że byłem w dresach to nie musiałem się specjalnie przebierać. Martyna poszła ubrać dresy. Zszedłem na dół i zamknąłem drzwi, Każdy z Ekipy ma klucz do domu więc nie było obawy że będą stać przed domem.
-Gotowa!!!- usłyszałem jej krzyk
-To chodź przedstawię ci wszystkie konie jak przystało- powiedziałem, schowałem klucze w spodnie (Co będzie miało skutki potem 8)) zaczęliśmy iść w stronę stajni, w połowie drogi złapałem ją za rękę, popatrzyła się na mnie a ja posłałem jej uśmiech przez co się zarumieniła i odwróciła wzrok i się lekko uśmiechnęła, to było takie słodkie *-*. Wkońcu doszliśmy do stajni i podeszliśmy do pierwszego z boksów.
-No więc tak, To jest koń Jaśka, Kebab- powiedziałem na co wybuchła śmiechem- też sądzę że to dziwne imie, przejdźmy dalej, To jest koń Rafała Waleń dalej jest moja morda Kanon- powiedziałem i otworzyłem lekko boks by go pogłaskać zaraz po tym zamknąłem go- Dobra dalej kończy się ten „dział" a zakańcza się on Czantrą czyli koniem Domi. Naprzeciwko niej jest Chomik czyli koń Maćka dalej jest jeszcze koń Staszka, Andrzej a potem jest koń Filipa, Angelika- powiedziałem,- Ty jeździsz na kanonie a ja będę na Kebabie, pamiętasz jak się siodła?
-Nie za bardzo- powiedziała
-To przypomnę ci- powiedziałem, poszedłem do naszej małej siodlarni i przyniosłem osprzętowanie do Kanona, postawiłem specjalny kijek przyczepiony do drzwi boksów i położyłem na nim Siodło wraz z Czaprakiem oraz żelem, a ogłowie wziąłem ze sobą.- Kanon chodź tu mordo- powiedziałem do konia, na początku odwrócił się do mnie tyłem na co się lekko wystraszyłem (Nie podchodzi się do konia od tyłu bo może cię kopnąć!!!!!) – Kanon do jasnej ciasnej chodź tutaj- podniosłem lekko głos a koń posłusznie podszedł do mnie, założyłem mu wstępnie ogłowie i poszedłem po Martynę, weszła kurczowo trzymając się mnie, Kanon parsknął,- Bez mamrotania mi tu- powiedziałem- Martyna, wyjdź zza mnie i pogłaszcz Kanona- powiedziałem- Pamiętaj ja jestem obok- oznajmiłem i złapałem ją za rękę dodając otuchy, Tysia podeszła do konia i popatrzyła mu w oczy, przyłożyła rękę pomiędzy oczy Kanona i go pogłaskała, uśmiechnąłem się na ten widok-Mówiłem że nic ci nie zrobi- powiedziałem dalej uśmiechnięty
-On jest przesłodki- powiedziała
-Jak ty – szepnąłem do siebie będąc pewnym że nie usłyszała- zapnij paski, ten pod mniejszy zaciśnij prawie na Maksa a ten dłuższy lekko- zrobiła to co kazałem- Teraz bierzemy Czaprak i zakładamy go na konia, „Gładszym" rogiem do zadka i paski mają być na zewnątrz,- założyła- potem żel- podałem jej „ Gumowe coś" a ona nałożyła go na konia- a teraz siodło- powiedziałem a ona przyniosła XD i ułożyła- pamiętaj wszystko ma być na początku ewentualnie środku kłębu (To tam gdzie zaczyna się grzywa, chyba XD) poprawiła siodło i resztę- teraz trzeba zapiąć popręg, Kanon nie rób balonika- powiedziałem, po chwili nie mogąc patrzeć jak się siłuję podszedłem do niej od tyłu 8) i złapałem za ręce, chwile potem popręg był zapięty jednak ja jej nie puszczałem, była tak blisko mnie a jednoczenie tak daleko, Przytuliłem ją i staliśmy tak dopóki Kanon nie zarżał, odsunąłem się od niej spalając buraka- Sorka- powiedziałem i zacząłem się drapać po karku.
-Nic nie szkodzi, to było... miłe- powiedziała nieśmiało i się zarumieniła
-To ja może pójdę osiodłać Kebaba a ty wyprowadź już Kanona z Boksu ok.?- spytałem
-Spoko- powiedziała, raz dwa uwinąłem się z siodłaniem i wyprowadziłem Kebaba z Boksu.
- To co idziemy?- spytałem.
-No pewnie- uśmiechnęła się i zaczęła prowadzić Kanona- Florek gdzie mam go prowadzić?
-Tam przy lesie jest dróżka wydeptana przez konie, tamtędy zazwyczaj jeździmy konno- powiedziałem- no to co? Wskakuj na Kanona i Lecim.- powiedziałem
-Emm, ja trochę nie pamiętam jak się wchodzi na konia- powiedziała nieśmiało
-Chodź- powiedziałem i zawiązałem wodze Kebaba na beli i po upewnieniu się że się nie rozwiąże po mocnym szarpnięciu odszedłem od niego i podszedłem do Martyny- Przejdź na prawo (Zawsze się od tej wchodzi) prawa noga w prawe strzemię (To metalowe) podskocz i szybko noga na drugą stronę- powiedziałem, dziewczyna zrobiła to co kazałem i po chwili siedziała na koniu,- Wodze w dłoń – złapała wodze- nie czekaj źle je trzymasz-powiedziałem - trzymasz je trzema środkowymi palcami a kciuk oraz mały palec są od dołu- złapała tak jak powiedziałem- no i prawidłowo, teraz stuknij lekko łydką żeby koń ruszył.
-A on idzie!- powiedziała lekko wystraszona
-No bo to jest koń- powiedziałem i się zaśmiałem, odwiązałem wodze Kebaba i wskoczyłem na konia i podjechałem do niej kłusem poczym zwolniłem- jak chcesz jechać szybciej to stuknij jeszcze raz ale najpierw napręż bardziej wodze- zrobiła to o co prosiłem po czym ruszyła kłusem- Dobrze ci idzie- powiedziałem, jechaliśmy kłusem bo Martyna ponoć dawno nie jeździła i lepiej na razie nie jeździć galopem. Pomiędzy mną a Martyną panowała cisza, po pewnym czasie jeżdżenia dojechaliśmy na polankę.
-Możemy się zatrzymać?- spytała Martyna
-No pewnie- powiedziałem, zajechaliśmy na polankę i zeszliśmy z koni które potem przywiązaliśmy do specjalnego słupa, Martyna odeszła kawałek i usiadła na trawie, podszedłem do niej i usiadłem obok przypadkiem położyłem rękę w tym samym miejscu gdzie ona miała, Martyna spojrzała się na mnie i się lekko uśmiechnęła, patrzeliśmy sobie w głęboko oczy, podniosłem rękę i położyłem ją na jej policzku, nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i wkońcu dotknąłem jej ust, były miękkie i smakowały maliną (Malina zawsze na propsie XD) poczułem jej ręce na karku. W pewnym Momocie usłyszeliśmy chrząknięcie za nami wystraszeni odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w kierunku z którego ono pochodziło, ujrzeliśmy tam Dominikę oraz Maćka, Rembol obejmował Domi w pasie a ta się w niego wtulała uśmiechając się. Ja i Martyna spaliliśmy buraka i odwróciliśmy wzrok.
-Co się tutaj działo?- usłyszałem głos Maćka
-Wyszliśmy pojeździć- odpowiedziała Martyna
-Zostawić was na jeden dzień samych- zaśmiali się i poszli dalej jeszcze o czymś szepcząc.
-To będziemy się zbierać do domu co nie?- spytałem
-Tak- powiedziała, wstaliśmy z trawy i podeszliśmy do koni, odwiązaliśmy je i wsiedliśmy na nie poczym ruszyliśmy w stronę domu.- Florek możemy o tym zapomnieć? To będzie taka chwila słabości- spytała nieśmiało Tyna a mnie coś zakuło w sercu.
-Ta, jasne- odpowiedziałem z nutką smutku w głosie
-Coś nie tak?- spytała Martyna
-Nie wszystko dobrze- powiedziałem i zmusiłem się na mały uśmiech, resztę drogi do domu spędziliśmy w ciszy.
Będąc już w Domu (Po rozsiodłaniu, nakarmieniu, napojeniu i przebraniu się) weszliśmy do salonu gdzie była już większość ekipy, Martyna usiadła jak najdalej mnie tak samo ja. Po chwili usłyszeliśmy śmiechy dochodzące z przed pokoju.
-Oho, gołąbeczki przyszły- powiedział Filip
-Taaa- wymamrotali prawie wszyscy, po chwili słyszeliśmy zamykanie drzwi
-Naszczęście poszli od razu do pokoju- oznajmił Janek
-Tylko się zabezpieczcie!!!!- krzyknął Staszek a wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Martyna się lekko uśmiechnęła. Zresztą ja też. Do wieczora siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy telewizje. Wieczorem już prawie wszyscy spali tylko ja, Martyna i z tego co słyszę Stu i Sandra nie spaliśmy Martyna leżała obok mnie i przewracała się z boku na bok.
-Florek, mogę się do ciebie przytulić?- w pewnym Momencie spytała się Tyna
-Pewnie- powiedziałem a ona wtuliła się we mnie, sam też ją objąłem i chwile później zasnąłem czując że mam w ramionach cały mój świat
Zakończenie takie słodkie że aż rzygam tęczą XD Dziś rozdział całkowicie od strony Skkfa oraz Martyny. :3
Bajo!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro