Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part XXXVI

Usłyszałam wystrzał, więc szybko otworzyłam oczy, wyrwałam się z uścisku Vin'a upadając na ziemię i zakryłam głowę rękami.

Po chwili po salonie rozległ się śmiech Andy'ego, Mike'a i Dylan'a. Zabije ich. Szybko wstałam nie podejrzewając, że jestem tak blisko stołu i rąbnęłam w niego głową, aż mi zęby zadzwoniły. Złapałam się za pulsujące miejsce i ponownie opadłam na podłogę.

-Bardzo kurwa śmieszne - przyznał Vin łapiąc mnie i podnosząc.

Cisnęłam piorunami w braci, a oni tylko śmiali się z mojej miny. Rozejrzeli się się dookoła i pokiwali głowami z uznaniem, a ja zobaczyłam, że w dłoniach już puste opakowania po confetti. Zabije, no po prostu zabije ich.

Ruszyłam do nich szybkim tępem i wyrwałam Andy'emu rurkę po confetti i przypieprzyłam mu w łeb, nim się pozostała dwójka skapnęła też dostała.

-Ała - syknął Dylan posyłając mi zabójcze spojrzenie.

-Dzień dobry kurwa - warknęłam i odciągnęłam lewą dłoń od mojej głowy. Zerknęłam na dłoń i zobaczyłam, że jest ona czerwona zajebiście.

-Nic ci nie jest? - zapytał Vin podchodząc do mnie, a ja zobaczył moją dłoń obrócił mnie i spojrzał na głowę. -Nie trzeba szyć - powiedział z ulgą, a ja miałam ochotę pozabijać tych kurwa dowcipasów. Bez komentarza udałam się na górę i zdjęłam z siebie ubrania wchodząc pod prysznic.

Po godzinie zeszłam na dół i rozejrzałam się po salonie. Muszę przyznać, że ładnie to wszystko się prezentowało. Poczułam obecność kogoś, więc odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Vin'a. Zerknęłam na zegar, który wskazywał 8 rano i nagle usłyszałam ten sam strzał i przeraźliwy krzyk Ariany.

Po chwili 3 żartownisiów zbiegła na dół, a za nimi wściekła Ariana, ale jak zobaczyła na schodach mnie i Vin'a zatrzymała się posyłając nam uśmiech.

-Wszystkiego najlepszego - powiedziałam podchodząc do dziewczyny i przytulając ją.

-Dziękuję - powiedziała i odsunęła się ode mnie.

-Najlepszego - powiedział Vin i również ją przytulił.

Dziewczyna rozejrzała się po salonie i zaczęła głośno piszczeć, a kiedy zobaczyła wielkiego różowego osła jej usta rozłożyły się w literkę "O". Zbiegła na dół i podbiegła do kija bejsbolowego uśmiechając się diabelsko w stronę Mike.

-Chodź tu kurwa - powiedział jej wewnętrzny diabeł, a Mike zaczął uciekać. -Przede mną nie uciekniesz - krzyknęła i ruszyła za nim, a my się zaśmialiśmy.

Impreza trwała w najlepsze, aż przyszedł czas na prezenty. Pierwszy był Mike, który dał jubilatce jakiś dojebany zestaw kosmetyków. Ariana jak to ona zaczęła piszczeć jakby obdzierali ją ze skóry i przytuliła mocno Mike'a. Od bliźniaków dostała bon na 10 tysięcy do jakiegoś jej sklepu, od Dylan'a 3 metrowego miśka. Tak on miał 3 metry, a Ariana wpadła w niego tuląc się do jego puchowego brzucha.

Andy i Vin zawiązali Arianie opasę na oczach i zaczęli prowadzić na zewnątrz. Wyszliśmy na dwór gdzie stał ogromny prezent. Odwiązali dziewczynie opaskę, a ściany prezentu opadły. Ze środka wyleciało mnóstwo białych balonów, a w środku było białe Audi rs5. Dziewczyna podbiegła do chłopaków i wyściskała ich mocno, a Vin dał jej kluczyki. Ariana wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon.

-Coś się stało? - zapytał Vin podchodząc do mnie i przytulając od tyłu.

-Nie, wszystko w porządku - przyznałam wymuszając uśmiech.

-Przecież widzę - szepnął nad moim uchem, a ja odwróciłam się w jego stronę.

-W porównaniu do waszych prezentów mój jest beznadziejny - przyznałam.

-Na pewno masz cudowny prezent - zapewnił, a ja prychnęłam.

-Głupi wisiorek nie może się równać z samochodem - przyznałam pod nosem, ale po chwili zostałam obrócona w kierunku mężczyzny i spojrzałam na niego przygryzając wargę.

-Nie liczy się ilość włożonych pieniędzy w prezent, a gest - przyznał. -A teraz uśmiechnij się - poprosił i pstryknął mnie w nos.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć, powodując również uśmiech na twarzy.

-Teraz czas na ostatni prezent - powiedziała Ariana podchodząc w moją stronę. - Od Sheilii - dodała i złapała mnie za dłoń ciągnąc w stronę salonu.

Ruszyłam do sali gier i z westchnięciem złapałam pudełko i wróciłam do salonu kładąc go przed Arianą.

Podekscytowana dziewczyna rozerwała pudełko i złapała do dłoni torebkę z Tiffany & Co zaglądając do środka. Otworzyła pudełko i oczy jej się zaświeciły jak zobaczyła wisiorek.

-Boże jaki piękny - szepnęła i wyciągnęła go z pudełeczka, a mi wpadł w oko srebrny pierścionek, który widziałam w jubilerze pewnie dostała od William'a. -Założysz? - zapytała i podała wisiorek Will'owi, a on zapiął go jej na szyi. A ja przyjrzałam się pierścionkowi... zaraz zaraz. On jest na serdecznym placu.

-O kurwa - szepnęłam wpatrując się szeroko otwartymi oczami raz na Will'a raz na Arianę.

-Co jest? - zapytał szybko Vin patrząc na mnie.

-Oświadczyłeś się Arianie? - zapytałam poważnie spoglądając na Will'a, a on posłał mi uśmiech.

-Wczoraj wieczorem Will mi się oświadczył - przyznała Ariana i pokazała w naszą stronę pierścionek.

Wszyscy wstali żeby pogratulować narzeczeńcom, aż nagle odezwał się Grayson:

-Nie wierzę, że kolejny z nas wychodzi za mąż - powiedział kręcąc głową, a ja przeleciałam wszystkich wzrokiem.

-Który z was się ożenił? - zapytałam, a w salonie zapadła martwa cisza. Spojrzałam podejrzliwym wzrokiem na Grayson'a, który oderwał ode mnie wzrok.

-Ja - przyznał Dylan drapiąc się po karku. -Ale to był błąd - dodał, a wszyscy w salonie zaśmiali się, ale wydawało mi się, że nie było to takie prawdziwe.

-Ale jeszcze coś tu jest - powiedziała Ariana kucając obok prezentu. Kątem oka zobaczyłam jak Ethan walnął bliźniaka w łeb i pokręcił głową niezadowolony. Okey? Nie ważne. Skupiłam uwagę na Arianie, która zaczęła otwierać drugą część prezentu. Zdjęła papier, a w jej rękach został album.

Otworzyła go i zaczęła czytać pierwszą stronę, na której trochę się rozpisałam. W jej oczach zaczęły się mienić łzy, a kiedy zobaczyła pierwsze zdjęcia, które pokazywały ją gołą nad prywatną plażą zamknęła ją z impetem patrząc na mnie z niedowierzeniem.

-Ale żeby tak od razu na pierwszej stronie? - zapytała, a ja się zaśmiałam. -Dziękuję - powiedziała i przytuliła mnie mocno.

-Pochwal się - powiedział Will, a Ariana prychnęła.

-W twoich snach - powiedziała.

-I tak go zobaczę - powiedział tajemniczo William, a Ariana cmoknęła go w usta.

-Wiem, że to nie ma nawet podjazdu do innych prezentów, ale w następnym roku wymyślę coś lepszego - obiecałam, a ona pokręciła głową.

-Dla mnie największym i najważniejszym prezentem jest to, że tutaj jesteś - przyznała drżącym głosem i wybuchnęła płaczem wpadając mi w ramiona, a mi po policzy również zaczęła płynąć łza.

-Popłaczmy razem - powiedział Dylan, robiąc sobie z nas jaja, a Ariana rzuciła w niego papierem ozdobnym.

-Ty bezduszny dziadu - warknęła odsuwając się ode mnie i w taki sposób zaczęła się mocna impreza gdzie alkohol lał się litrami. W sumie to tylko ja nie ruszyłam alkoholu, ale bawiłam się przednio.

Chyba nigdy aż się tak nie śmiałam co dzisiaj. Pijana Ariana starająca się uderzyć w osła z zasłoniętymi oczami to był najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Wszyscy tak się narąbali, że musiałam ich zanosić i to dosłownie do pokoi.

Kiedy doniosłam wszystkich była 4 rano, a ja zabrałam się do pracy, bo nie opłacało mi się iść spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro