Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part VI

Obudziłam się w niezbyt dobrym humorze, ale co się dziwić. Całe ciało bez wyjątku mnie boli i w tym przypadku żadna tabletka mi nie pomoże. Zwlekłam się powolnym tępem z łóżka i weszłam pod prysznic. Umyłam się i nałożyłam na moją poobijaną twarz tonę podkładu.

Zjechałam na dół i przywitałam się szczęśliwie z Frank'iem ukrywając moje prawdziwe zachowanie. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Każdy ruch przysparzał we mnie ból, okropny ból, który rozrywał mnie od środka.

Co chwilę poprawiałam się na fotelu, co nie uszło uwadze mężczyźnie.

-Wszystko okey? - zapytał zwalniając trochę.

-Tak, pewnie - zapewniłam go uśmiechając się promiennie. Po chwili byliśmy już na parkingu podziemnym i ruszyliśmy do windy. Frank usiadł na kanapie w holu, a ja weszłam do mojego pokoju.

Podeszłam do biurka i położyłam na nim moją torebkę. Zobaczyłam koło mojego komputera małą paczuszkę z prezerwatywami i złapałam je do ręki. Sekundę po tym usłyszałam przekręcanie się klucza w drzwiach, więc szybko się odwróciłam.

Przed moimi oczami stanął całkowicie nagi szef i podszedł do mnie szybko. Otarł się o mnie swoim obrzydliwym chujem, a ja otworzyłam buzie ze zdziwienia. Nie mogłam się odezwać, otworzyłam tylko szeroko oczy i wyrzuciłam za siebie pudełko.

Odsunęłam się szybko od niego robiąc za sobą niemały hałas, błagam, żeby Frank to usłyszał.

-Wiem, że tego chcesz, a w nagrodę dostaniesz podwyżkę i niezapomniane wspomnienia - szepnął zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

Niepowstrzymanie zaczęłam drżeć, a do oczy naleciały mi łzy, które uwolniły się po chwili, lecz wtedy przyszło moje zbawienie.

-Nancy wszystko w porządku? - zapytał Frank pukając do drzwi.

Już chciałam krzyknąć, żeby mi pomógł, lecz szef złapał mnie za usta i nie mogłam nic powiedzieć.

-Nie martw się skarbie, nie przerwie nam, te drzwi są niemalże tytanowe - szepnął mi do ucha gryząc jego kawałek jak ciasto.

Rzucił mnie na biurko co wywołało kolejny hałas, tym razem bardziej głośny, a walenie do drzwi się nasiliło.

-Nancy otwórz drzwi! - krzyknął, a ja zawyłam kiedy poczułam jak dociska moje posiniaczone ciało do deski biurka.

Szybkim ruchem podwinął moją ołowianą spódnicę, która sięgała mi przed kolana i zaśmiał się jak zobaczył moją pupę.

-Widzę, że nie tylko ja tutaj dzisiaj będę - zaśmiał się obrzydliwie uderzając mnie w pośladek na co pisnęłam, a walenie do drzwi ustało, czyli Frank odpuścił.

Poczułam jak mężczyzna nałożył prezerwatywę na członka, więc zaczęłam jeszcze bardziej się kręcić wierząc, że to coś da.

Szybkim ruchem zdjął moje majtki, a ja wiedziałam, że już po mnie kiedy usłyszałam tłuczone szkło, a dłoń z moich ust zniknęła. Zawyłam żałośnie i szybko poprawiłam moje upranie. Upadłam bezsilnie na podłogę i patrzyłam jak Frank leje szefa, który nawet nie mógł się obronić, nagle przed oczami pokazał mi się czarny obraz, który mnie pochłonął.

-Nancy - ktoś mnie szturchał, lecz nie mogłam rozpoznać głosu. -Obudź się - dodał, a ja otworzyłam oczy. Przede mną kucał Frank i uśmiechnął się smutno kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy. -Tak bardzo cię przepraszam - szepnął i przycisnął mnie do siebie. -Nie powinienem się oddalać chociażby na metr - dodał, a ja posłałam mu uśmiech.

-Dziękuję - szepnęłam. Chłopak mnie podniósł i posadził na kanapie przy okazji kopiąc gołego zakrwawionego szefa.

Podał mi torebkę, a ja zaczęłam poprawiać makijaż. Po dłuższej chwili byłam już gotowa, więc wstałam i ruszyłam do biurka, lecz poczułam jak Frank mnie zatrzymuje.

-Co ty robisz? - zapytał marszcząc brwi.

-Wracam do pracy - szepnęłam, a on tylko prychnął.

-Po czymś takim już nigdy tu nie będziesz pracować - obiecał i złapał mnie za dłoń prowadząc do wyjścia, specjalnie zostawiając otwarte drzwi, żeby ludzie widzieli gołego szefa. Zjechaliśmy na poziom 0 i wyszliśmy na dwór.

Ruszyliśmy powolnym krokiem przez park. Już się nie trzymaliśmy za ręce, ponieważ kiedy zobaczyłby to mój drugi ochroniarz na pewno doniósłby Calum'owi.

Usiedliśmy na ławce i wystawiłam twarz w stronę słońca. Pragnęłam na chwilę znaleść się w oddali od problemów i odpocząć, ale to chyba nie dla mnie, bo moją chwilę odpoczynku przerwał Frank.

-Kto ci to zrobił? - zapytał patrząc na mój dekolt zaciskając zęby. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam jak koszula lekko odsłania mojego ogromnego siniaka na piersi. Zapięłam się aż pod szyję i zignorowałam jego pytanie. -Zapytałem się ciebie o coś - powiedział ostrzej.

-Nikt, uderzyłam się przypadkiem - powiedziałam starając się brzmieć pewnie.

-Traktuje cię jak młodszą siostrę dlatego powiedz mi, kto ci robi krzywdę. Czy to Calum? - zapytał poważnie, a ja przełknęłam ślinę. -Zabiję go - powiedział wstając szybko, a ja za nim.

-Nie, nic nie rób, nie robi mi krzywdy - skłamałam uśmiechając się do niego.

-Nie umiesz kłamać - warknął. -Skurwiel - szepnął sam do siebie. -Idziemy - powiedział i złapał mnie za ramię ciągnąc w stronę wyjściową z parku, ale nagle poczułam pustkę na ramieniu, więc odwróciłam się i przeraziłam się. Dwóch wyglądających jak krople wody mężczyźni lali Frank'a, który mimo wszystko dawał sobie radę.

Odsunęłam się o kilka kroków i poczułam jak coś uderzyło mnie w łydkę. Wzięłam ogromnego patyka i zamachnęłam się uderzając jednego z napastników. Mężczyzna jęknął i złapał się za tył głowy, z której zaczęła lać się krew. Patrzyłam z przerażeniem na mężczyznę, który nieubłaganie zbliżał się w moją stronę.

Puściłam patyk i rozejrzałam się dookoła. W moją stronę biegł Bill mój drugi ochroniarz i zaatakował mężczyznę, którego uderzyłam. Stałam jak oniemiała i patrzyłam jak mężczyźni biją się aż do krwi. Zdrowy rozsądek wrócił mi dopiero kiedy usłyszałam krzyk ludzi i huk wystrzału.

Przed moimi nogami padły zwłoki Bill'a, a obok niego leżał na ziemi dyszący mężczyzna, którego uderzyłam. W moim kierunku kierowała się dziewczyna, która rozpłakała się na mój widok, ale teraz miała kamienny wyraz twarzy, a obok niej szedł okropnie wysoki mężczyzna, który w dłoni trzyma broń.

-Uciekaj! - krzyknął Frank, a wysoki brunet wycelował w niego z broni. -Uciekaj Nancy!! - ryknął zanim upadł na asfalt powalony przez jednego z bliźniaków.

Ruszyłam jak najszybciej mogłam w stronę ulicy, lecz słyszałam za sobą krzyki, żebym się zatrzymała, ale nie słuchałam ich.

-Sheila zatrzymaj się! - krzyczała dziewczyna, a ja poczułam łzy na policzkach. Oni mnie zabiją.

Po chwili dobiegłam do ulicy lecz poczułam szarpnięcie za włosy, więc upadłam na kostkę ponownie zrywając sobie skórę z kolan.

Popatrzyłam przerażona na dziewczynę, która stała nade mną z bronią i cała zaczęłam się trząść. Ona mnie zabije. Patrzyła na mnie smutnymi oczami i już chciała się kucnąć obok mnie, ale niespodziewanie poleciała do góry.

Spojrzałam na osobę, która to robiła i okazało się, że to mój Calum. Złapał dziewczynę za szyję i zaczął ją dusić. Uderzył ją 3 razy w twarz, a z nosa i ust dziewczyny zaczęła lecieć ciemnoczerwona krew.

Nagle zza roku wybiegł wysoki mężczyzna i jak zobaczył Calum'a w jego oczach widniała tylko furia.

Calum rzucił dziewczynę na ziemię nie interesując się, co z nią jest, a mnie złapał szybko i wrzucił do furgonetki sam wsiadając.

Kierowca odjechał z piskiem opon, ale po chwili wydobył się kolejny huk i tylna szyba pękła w drobny mak, ale kierowca nie zważając na to po prostu dodał gazu. Skręciliśmy w jakąś boczną uliczkę i tam przesiedliśmy się do drugiego samochodu.

Przesiedliśmy się do drugiego samochodu, a do mnie dopiero dotarło co się przed chwilą stało. Spojrzałam na dyszącego Calum'a i wybuchnęłam płaczem. Spojrzał na mnie przerażony, a ja wbiłam się w jego usta. Całowałam go delikatnie co odwzajemnił.

-Uratowałeś mnie - wyszeptałam kiedy oderwałam się od niego. - Dziękuję - dodałam i przytuliłam się do niego. -Tak bardzo ci dziękuję - powtarzałam jak mantrę, a mężczyzna głaskał mnie po plecach.

Kiedy samochód się zatrzymał zobaczyłam, że jesteśmy na lotnisku. Calum założył mi okulary na oczy i pocałował mnie gwałtownie.

-Przyda nam się wypoczynek skarbie, tylko ty i ja - szepnął i polizał poje usta na co się uśmiechnęłam szeroko. Wakacje? Tylko ja i Calum? Może tam polepszą nam się reakcje? Wysiadłam z samochodu uradowana i ruszyłam z mężczyzną za rękę na lotnisko.

Ku mojemu zdziwieniu nie musieliśmy przechodzić przez żadne bramki bezpieczeństwa tylko od razu kierowaliśmy się do samolotu. Oczy wyszły mi do orbit kiedy zobaczyłam, że to prywatny odrzutowiec. Pocałowałam mężczyznę w policzek i wsiadłam do samolotu.

Środek był przepiękny, ogromna kanapa, sypialnia, toaleta i mini barek. Posłałam mężczyźnie uśmiech i pocałowałam go w usta. Usiadłam na kanapie i zapięłam pasy. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że nie mam torebki na co ze stresu zaczęło mi szybciej bić serce, wszystkie dokumenty tam były.

-Nie mam torebki - szepnęłam łamiącym się głosem, ku mojemu zdziwieniu mężczyzna tylko machnął ręką i posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiech jakie kiedykolwiek widziałam. Zajął miejsce obok mnie i pocałował mnie w policzek. Jeżeli mi się to tylko śni, to nie chcę się budzić.

Po 20 minutach wystartowaliśmy i szybowaliśmy po niebie. Przepiękne widoki nie opuszczały mnie nawet na chwilę. Kiedy pilot unormował lot odpięłam pas i wstałam z zamiarem użycia toalety.

Skorzystałam przy okazji z kabiny prysznicowej i zmyłam z siebie makijaż. Było widać mojego nowego siniaka na twarzy z poprzedniego wieczoru, ale to teraz nie było ważne. Wyszłam z łazienki w nowym delikatnym makijażu, lecz od samego wyjścia zaatakowały mnie usta męża na co się uśmiechnęłam.

Pociągnął mnie w stronę sypialni i muszę przyznać kochanie się w samolocie to cudowna sprawa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro