Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part V

Jak obudziłam się Calum'a już nie było, może to i lepiej? Weszłam pod prysznic ogarniając się i po godzinie wyszłam z apartamentu. Zjechałam windą na -1 i podeszłam do Frank'a witając się.

-Dzień dobry Pani Hood - przywitał się miło i otworzył mi drzwi za co mu podziękowałam i zajęłam miejsce. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i starałam się odprężyć jak najbardziej umiałam.

Po 20 minutach byliśmy pod biurem, lecz ku mojemu zdziwieniu Frank zaparkował na parkingu podziemnym i wyszedł ze mną.

-Co robisz? - zapytałam patrząc na niego zaskoczona.

-Nie pamiętasz słów swojego męża? - zapytał spoglądając na mnie z uśmiechem. -Od dzisiaj nie odstąpie cię nawet na krok - odpowiedział sam sobie, a ja stanęłam jak wryta.

-Po co? - zapytałam ostro, może za, ale w tym momencie guzik mnie to obchodziło.

-Dla twojego bezpieczeństwa - odpowiedział i zawołał windę, którą wjechaliśmy na 2 piętro.

Ochroniarz wszedł za mną do mojego biura i usiadł na krześle przed moim biurkiem, serio? Jak ja mam się skupić na pracy, kiedy on będzie cały czas patrzył mi na ręce.

Westchnęłam teatralnie i odpaliłam laptopa. Najpierw odpaliłam maila i zaczęłam przeglądać wszystkie wiadomości do brukowca, gdy nagle do pokoju jak burza wpadł szef, więc i ja i Frank zerwaliśmy się.

Kierownik popatrzył na mnie nienawistnym wzrokiem, a potem spojrzał na Frank'a.

-Kim ty jesteś i co tutaj robisz? - zapytał podchodząc do niego.

-Jestem ochroniarzem pani Hood - wyjaśnił twardym głosem.

-Możesz sobie siedzieć na korytarzu, ale tutaj nie możesz, bo rozpraszasz moją asystentkę - wyjaśnił i pokazał mu grubym paluchem drzwi. Frank bez słowa wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam sam na sam z szefem i przełknęłam ślinę. -Przynajmniej jesteś punktualne, kruszynko - powiedział i uśmiechnął się zalotnie w moją stronę. Patrzył na mnie z pożądaniem, a ja z obrzydzeniem, ale po kilku sprośnych słówkach dostał telefon i musiał wyjść. Dzięki Bogu.

Wreszcie mogłam spokojnie usiąść do pracy i zająć się tym czym powinnam. Przejrzałam wszystkie oferty i piątkowe, sobotnie oraz niedzielne wydanie kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę - zawołałam, a do środka wszedł Frank, który przyglądał się mi uważnie.

-Powinna pani coś zjeść - powiedział, a ja się zaśmiałam i spojrzałam na zegarek, już jest 17 jak ten czas szybko leci.

-Proszę cię już, któryś raz. Mów mi Nancy, to okropnie niezręczne, że ja mówię do ciebie po imieniu, a ty nie. Jestem po prostu Nancy - powiedziałam z uśmiechem, a kąciki ust ochroniarza powędrowały do góry.

-Dobrze Nancy - przyznał, a ja się jeszcze bardziej uśmiechnęłam, ale mina mi szybko zrzedła kiedy poczułam okropnie mocne kłucie w głowie. Frank szybko do mnie podszedł i w ostatnim momencie mnie złapał. -Co się dzieje? - zapytał od razu i położył mnie na kanapie.

-Nic, wszystko w porządku - powiedziałam i zamknęłam oczy. -Muszę chwilę odpocząć - wyjaśniłam i wzięłam głęboki wdech. Poleżałam tak może z 2 minuty i otworzyłam oczy. -Już mi lepiej, dziękuję - zapewniłam i wstałam mimo zawrotów głowy.

Wyszliśmy z biura i ruszyliśmy powolnym krokiem do mojego ulubionego bufetu. Podziwiałam piękne widoki, budynki, drogi z pięknymi samochodami, uliczki, kawiarenki aż doszliśmy do miejsca docelowego.

Usiadłam przy stoliku dla 2 osób i zaprosiłam Frank'a, żeby usiadł ze mną. Niechętnie się zgodził, a ja złapałam za menu. Przyglądałam się wszystkim potrawom i postawiłam na moją ulubioną sałatkę.

-Co bierzesz? - zapytałam spoglądając na mężczyznę zza menu.

-Ja nic- odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

-Czemu? - dopytywałam, a on przewrócił oczami na co westchnęłam.

-Bo nie jestem głodny - odparł i w tym samym momencie zaburczał jego brzuch na co cicho westchnęłam, ale nic nie powiedziałam.

-Czy mogę już zebrać od państwa zamówienia? - zapytał kelner.

-Tak, poproszę steka z frytkami i do tego sałatkę oraz dzbanek wody niegazowanej - zamówiłam i posłałam kelnerowi uśmiech.

-A dla pana co będzie? - zapytał i spojrzał na Frank'a.

-Ja nic, dziękuję - podziękował uprzejmie, a kelner pokiwał głową i odszedł.

-Może opowiesz mi coś o sobie Frank? - zapytałam.

-A co chciałabyś wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie i oparł się o oparcie.

-Masz rodzinę? - zapytałam, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

-Tak, mam mamę i siostrę - powiedział dumnie, a ja uśmiechnęłam się radośnie.

-Jak mają na imię? - dopytałam.

-Mama ma na imię Joan, a siostra Ariana - wyjaśnił.

-Piękne imiona - pochwaliłam. -A ile lat ma twoja siostra? - zapytałam.

-21 - wyjaśnił i trochę przygasł.

-Wszystko w porządku? - zapytałam i spojrzałam na niego troskliwie.

-Tak, po prostu nie mam z nią kontaktu już 4 rok - odpowiedział uśmiechając się smutno.

-Pomogę ci ją odnaleźć - szepnęłam i posłałam mu pocieszający uśmiech.

-A ty? Masz rodzinę? - zapytał.

-Tak, mama Barbara i tata Henry - wyjaśniłam z uśmiechem. -Są cudowni - dodałam i w tym momencie przyszedł do nas kelner z daniami. Położył przede mną steka z frytkami, a obok sałatkę.

-A czy ty przypadkiem nie jesteś wegetarianką? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie, a ja posłałam mu niewinny uśmiech i wzięłam talerz ze stekiem i położyłam go przed nim. -Co? - zapytał zdezorientowany.

-Smacznego - rzekłam i zaczęłam jeść moją sałatkę. Mężczyzna westchnął, ale też zaczął jeść swoją porcję.

Muszę przyznać, że bardzo dużo się o nim dowiedziałam. Pasjonuje się elektroniką, samochodami i jego jedynym marzeniem jest znaleść siostrę, którą podobno zawiódł w pewnym sensie i chce to wszystko naprawić, a ja postaram się mu pomóc jak najbardziej potrafię.

Ostatnio była widziana w wieku 17 lat jako czerwono włosa dziewczyna ze wzrostem 1.53 w Boca Raton na Florydzie, gdzie się wychowała. Podobno kontaktowała się nie raz z matką, ale to tylko korespondencyjnie.

Jak Frank był naćpany wykrzyczał jej, że jest dla niej tylko i wyłącznie pustą dziwką, która dupcy się na prawo i lewo, dlatego, że do internetu trafiła jej goła fotografia, która została skradziona z jej telefonu. Po tym ślad po niej zaginął, została tylko co miesięczna poczta niewiadomo skąd.

Było mi bardzo szkoda mężczyzny, bo nie kryjąc się z tym bardzo żałował swojej głupoty. O 18 przeszliśmy parkiem z powrotem do biurowca i ruszyliśmy na rehabilitację, której nienawidziłam całym sercem.

I tak minął mi ten tydzień. Na poznawaniu Frank'a bliżej, pracy i bólu spowodowanym przez Calum'a, ale nie wiedziałam, że zaraz wszystko się zmieni. Zmieni na lepsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro