Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part LIV

Obudziłam się po nocy pełnej koszmarów. Jestem całkowicie wyprana z energii, więc dzisiaj planuję zmarnować piękny dzień na leżenie przed TV.

Dopóki Vin spał oglądałam telewizor jak najciszej się dało, ale kiedy wstał podgłośniłam wystarczająco głośno, żeby zagłuszyć jego pierdolenie o tym, że mam jeść i że mu przykro. Już wprowadzało mnie to w irytacje, ale jeszcze tylko jeden dzień.

Właśnie zaczęło się jakieś ciekawe show, kiedy nagle telewizor się wyłączył. Pomyślałam, że włączyło się automatyczne wyłączanie, ale jak chciałam go włączyć to nie dało rady.

-Kurwa mać, masz coś zjeść - warknął ostro Vin. -A telewizor będzie działał jak zaczniesz ze mną rozmawiać - dodał, a ja zaśmiałam się w duszy. Szantaż, zabawne.

Podpierając się rękami, ruszyłam do holu. Zaczęłam się przyglądać korkom i zauważyłam, że jeden był skierowany w przeciwną stronę. Jedyny minus tego był taki, że brakowało mi do włącznika ze 2 metry.

Wróciłam się do jadalni ignorując czujny wzrok Vincent'a na sobie. Nie byłam w stanie podnieść krzesło, ale nie miałam na tyle siły więc zaczęłam je ciągnąć.

Kiedy wreszcie dopełzłam do holu ustawiłam krzesło w odpowiednim miejscu i starając się nie wywalić wlazłam na nie bez grama gracji.

Moja ręka już wędrowała do włącznika kiedy natknęła się na plastikowe wieczko. Już chciałam je podnieść kiedy zauważyłam, że jest zamknięte na klucz. Kurwa, to jest jakiś żart. Aż się we mnie zagotowało.

Zamknęłam oczy i poczekałam chwilę, aż się uspokoję, co nie było mi dane, ponieważ Vin musiał się odezwać.

-I jak? - zapytał, a ja poczułam odcięcie świadomości na sekundę, ale to wystarczyło, żeby nogi się pode mną zgieły, a ja zaczęła lecieć w dół. Na szczęście lub nieszczęście Vin mnie złapał i odstawił powoli na ziemi. -Wszystko w porządku? - zapytał zmieniając ton z drwiącego na zmartwiony.

Ja powoli ruszyłam w stronę salonu, ale ponownie się zachwiałam i tym razem upadłam na podłogę. Starałam się wstać, ale za nic nie miałam siły. Poczułam pod pachami silny uścisk, który posadził mnie na kanapie.

-Albo teraz jesz sama, albo cie karmie - syknął kładąc na moich kolanach apetycznie wyglądający półmisek z egzotycznymi owocami. Niechętnie sięgnęłam po mango i ugryzłam kawałek. Ja pierdole, jakie dobre.

Po 30 minutach zjadłam cały półmisek i położyłam się na kanapie czując się pełna. Ku mojemu zdziwieniu obyło się bez beszczelnego uśmiechu Vincent'a.

-Wychodzę - powiedział.

Mimo tego, że ciekawość zżerała mnie od środka nieodezwałam się ani słowem. Mężczyzna westchnął i wyszedł, a ja w tym samym czasie wyciągnęłam spod poduszki kartke, kopertę i długopis.

Zagryzłam wargę i zaczęłam główkować nad tym co napisać.


Chciałabym zaprosić Vincent'a Brown'a na nurkowanie 6 września 2022 roku. Mam nadzieję, że przyjmiesz to zaproszenie i wierzę, że ponownie wyjdziesz za mnie. Szczęśliwej II rocznicy śluby maleńki :).

Kocham Cię,

Sheila Brown :*


Wiem trochę przesłodzone, ale wydaje mi, że on właśnie na to czeka. Włożyłam kartkę do koperty i zakleiłam ją. Czuje jak cholernie bije mi serce przez ten stres. Otworzyłam pudełeczko z jego obrączką i przejechałam po niej paliczkiem. Jest śliczna. Zamknęłam ją z powrotem i włożyłam pod poduszkę.

Na zegarze pokazywała się 12 w nocy, a Vin'a dalej nie było. Zaczęłam się zastanawiać czy na pewno wszystko w porządku, ale kiedy usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi szybko położyłam się i zamknęłam oczy.

Tłukł się jeszcze chwilę w holu i wszedł do salonu, żeby zgasić światło, ale ku mojemu zdziwieniu nachylił się nade mną i pocałował mój policzek.

-Kocham Cię maleńka - szepnął i odepchnął się od kanapy, a ja poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo chciałam odpowiedzieć to samo, ale zostało tylko kilka godzin, dam radę.

Kiedy usłyszałam jego słodkie chrapanie uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy z zamiarem zaśnięcia, ale nic z tego. Emocje w środku mnie rozwalały i nie było mowy o jakimkolwiek śnie. Przewracałam się w boku na bok, dopóki zegar nie pokazał 2.

Cała rozdygotana od ilości emocji wyszłam na balkon i włożyłam papierosa między wargi. Wyciągnęłam zapalniczkę i podpaliłam sobie końcówkę. Zaciągnęłam się dymem i wypuściłam go do góry.

Patrzyłam jak wiatr rozwiewa chmurę dymu. Chciałabym, żeby wiatr tak przeleciał przeze mnie i rozwiał wątpliwości i nerwy które rozrywają mnie od dwóch dni.

Zagryzłam wargę i ponownie zaciągnęłam się dymem. Po kilku następnych buchach została mi końcówka, więc zgasiłam niedopałek i rzuciłam go do zapalniczki, potem ją oprużnię.

Weszłam z powrotem do domu i weszłam do łazienki. Włączyłam zimną wodę i nałożyłam na ciało peeling. Postanowiłam, że teraz zadbam o siebie najlepiej jak umiem. Ogoliłam się wszędzie gdzie trzeba było, umyłam włosy i nałożyłam na nie mnóstwo odżywki. Kiedy wyszłam spod prysznica wytarłam dokładnie ciało i zaczęłam regulować brwi.

Po wyskubaniu brwi zaczęłam suszyć włosy. Kiedy były już całkowicie suche, postanowiłam je wymodelować. Podłączyłam prostownicę do prądu i czekałam aż się nagrzeje. Najpierw wyprostowałam grzywkę, a potem zakręciłam końcówki.

Przez wilgotny klimat popsikałam moje włosy lakierem, który ma utrzymać moje loki w nienagannym stanie. Przyjrzałam się sobie w lustrze i muszę przyznać, że fryzura jest jedną z moich najlepszych. A może powinnam zapuścić grzywkę?

Dobra, koniec tego dumania. Jak wyszłam z łazienki noc zaczęła robić się jaśniejsza, a w powietrzu można już wyczuć cieplejszą temperaturę. Weszłam na palcach do sypialni gdzie spał Vin i weszłam do garderoby.

Wybrałam śliczny biały komplet bikini, który chyba odkrywał więcej niż zakrywał, ale o to właśnie chodzi. Na to narzuciłam niamalże przezroczystą sukienkę, bardzo podobną do tej co miałam na plaży z chłopakami.

Przejrzałam się w lustrze i wygładziłam cieniutki materiał sukienki. Złapałam jeszcze szlafrok i cichutko wybiegłam z sypialni. Odwiesiłam szlafrok na miejsce i weszłam do kuchni. Zaczęłam szykować owocową ucztę. Rozkładałam owoce na specjalnym talerzu w kształcie serca, który potrafi pływać na wodzie.

Pięknie przystrojony talerz położyłam na tafli wody w basenie i zeszłam na piasek poczukując jakiś ładnych kwiatków do dodatkowej ozdoby. Wybrałam 20 ślicznych kwiatków i poukładałam je na stoliczku, który przyniosłam wcześniej. Na samym środku położyłam kopertę, a na około poukładałam 17 kwiatów, a pozostałe 3 dałam koło owoców.

Weszłam na główny taraz i nerwowo włożyłam papierosa między moje wargi. Podpaliłam go drżącymi dłońmi i zaczęłam podziwieć wschodzące słońce, które jest po prostu malowniczo przepiękne. Rzuciłam na oślep zapalniczkę koło popielniczki i zaciągnęłam się porządnie papierosem. Kiedy dym wypełnił moje płuca poczułam się odrobinę lepiej, dopóki nie poczułam jak z moich palców wyrywany jest papieros.

-Dlaczego palisz? - zapytał Vin twardym głosem gasząc dopiero świeżo zaczętego papierosa. Nie byłam już w stanie dłużej trzymać nikotyny w płucach, więc wypuściłam ją niemalże jemu w twarz.

Patrzył na mnie surowym wzrokiem dopóki nie przeskanował mnie całej wzrokiem. Wrócił wzrokiem do moich oczu, a ja zobaczyłam w nich istną rządzę.

-Ślicznie wyglądasz - powiedział, a ja poczułam, że emocje zaraz rozpierdolą mnie od środka. -Sheila wszystko w porządku? - zapytał marszcząc brwi odwróciłam wzrok, ale on złapał mnie za żuchwę nakazując patrzeć prosto w jego oczy. -Co się dzieje? - zapytał.

Ja w odpowiedzi tylko złapałam go za dłoń i zeszliśmy na piętro niżej, a ja w tym samym czasie włożyłam cukierka miętowego.

-A z jakiej to okazji? - zapytał uśmiechając się. -Śliczne śniadanie - przyznał, a ja ponownie złapałam go za dłoń i pociągnęłam do stolika. W dłoniach trzymałam pierścionki, a jemu podałam kopertę drżącymi rękami.

Otworzył ją i zaczął czytać. Nagle kartka wyleciała mu z dłoni i patrzył dalej w to samo miejsce. Po dłuższej chwili spojrzał na mnie, a w jego oczach mieniły się łzy, zapewne jak mi.

-Co? - zapytał niewyraźnim głosem.

-Kocham Cię Vin - przyznałam i uśmiechnęłam się. Mężczyzna podbiegł do mnie i obkręcił mnie dookoła. Zaśmiałam się kiedy odstawił mnie na ziemie i odłożyłam niebieskie pudełeczko, a zielone otworzyłam.

-Zostaniesz znowu moim mężem? - zapytałam.

-Oczywiście maleńka - powiedział i uśmiechnął się szeroko, aż sama się uśmiechnęłam. -A ty znowu będziesz moją żoną? - zapytał, a ja potwierdziłam kiwając głową.

-Zatem ogłaszam nas mężem i żoną - powiedziałam i zaśmiałam się.

-Możecie się pocałować - dodał Vin, a ja rzuciłam się na jego szyję.

Powoli poruszaliśmy wargami chcąc znów poczuć się jak 2 lata temu.

Kiedy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się od siebie i uśmiechaliśmy się jak głupi do sera.

-Tak cię kocham maleńka - szepnął i przytulił mnie z całej siły.

-Zawszę będę przy tobie - przyznał i znowu złączył nasze usta.

Oby los już nigdy nas nie rozłączył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro