Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part LIII

Obudziłam się poprzez koszmar i rozejrzałam się po pokoju. Znajduję się w sypialni na Seszelach, a na mojej dłoni leży Vin. Zamrugałam szybko starając się odgonić łzy, po raz pierwszy łzy szczęścia.

Lewą ręką wyłączyłam maszynę, która mierzyła mi tętno i wyciągnęłam wenflon z mojej ręki. Zdjęłam dłoń i głowę Vincent'a z mojej ręki i najciszej jak umiałam wyszłam chwiejnym krokiem z domu.

Pomimo rozmazanego obrazu przed oczami poznałam ten obraz... Obraz miejsca naszych zaręczyn, ślubu. Pociągnęłam lekko nosem i starałam łzę, która płynęła mi po policzku.

Wszystkie wspomnienia wróciły, a ja czułam, że wreszcie wiem kim jestem. Nancy to tak na prawdę wszystkie moje słabe cechy.

Płaczliwość, wieczny strach, ból i co najważniejsze szczerość.

Przez te 2 lata byłam szczera i teraz tak na to patrząc jest to bardzo dziwne. To nie byłam prawdziwa ja. Twarda Sheila, która nawet na torturach nie zapłacze lub nie przyzna się do bólu, to prawdziwa ja.

Wróciłam do środka i dostrzegłam poruszającą się w korytarzu sylwetkę. Zaczęłam kierować się do niej, ale kiedy dostrzegłam ojca otworzyłam szerzej oczy.

-Witaj z powrotem córeczko - szepnął rozpinając rozporek.

-Ladacznica - warknęła moja matka z drugiego końca domu, więc tam spojrzałam. Miała na twarzy wypisany złowieszczy uśmiech.

-Nie - szepnęłam.

Szybko usiadłam, a maszyna zaczęła szybko i głośno piszczeć, więc jak najszybciej ją wyłączyłam. Wyciągnęłam wenflon i oparłam się o poduszkę. Spojrzałam na lewo i dostrzegłam spokojnie śpiącego Vin'a.

Przetarłam twarz dłonią i westchnęłam. Czyli koszmary wróciły również z pamięcią, super. Wiem czego teraz potrzebowałam. Wstałam powoli i ruszyłam do łazienki z przyszykowanymi ubraniami.

Wymyłam się i ubrałam pośpiesznie. Będąc w holu założyłam trampki i wyszłam głównym wyjściem. Idąc po asfalcie powoli przypominałam sobie wszystkie rzeczy z mojego życia. Niestety najbardziej uderzyały do mnie te złe. Matka, ojciec, jebany kłamca Calum.

Jak mogłam dać się tak omamić, jak mogłam dać sobą tak pomiatać. W moim śnie było dużo racji, byłam słabą wersją mnie. Podróż zajęła mi równe 15 minut. Popchnęłam drzwi do sklepu 24h i położyłam na blacie Vogue niebieskie oraz zapalniczkę. Młoda dziewczyna z uśmiechem wydała mi resztę, a ja od razu wychodząc ze sklepu ruszyłam w bardzo dobrze znane mi miejsce.

Kaplica od 2 lat w ogóle się nie zmieniła, a miejsce naszych zaręczyn? Wszystko takie samo, ale czy ja jestem dalej taka sama? Czy Nancy będzie przedzierała się przez Sheilę? Na samą myśl robiło mi się słabo.

Nie wiem, którego papierosa już wypaliłam, ale zostały mi już tylko 4. Słońce już świeciło na niebie, a ja zaczęłam się zastanawiać nad tym co powinnam zrobić. Powiedzieć Vin'owi, że odzyskałam pamięć? Nie, musi trochę pocierpieć za zdradzenie mnie.

Sam fenomen tego, że on wiedział, ze jestem jego żoną i mi o tym nie powiedział jest dla mnie całkowicie niezrozumiały i frustrujący. Dlaczego mi tego nie powiedział?

A jeszcze lepsze pytanie jest takie, dlaczego mnie zdradził, przecież on nie stracił pamięci, ale w sumie ja wyszłam nielegalnie za innego człowieka, co również mnie nie usprawiedliwia.

Mój wzrok przykół jubiler i karteczka, która wskazywała, że dzisiaj jest 3 września, co oznacza, że za dwa dni w gruncie rzeczy jest nasz 2 rocznica ślubu. Jak to w ogóle brzmi? Nie widzieliśmy się przez 2 lata, albo i lepiej i tak po prostu spędzimy rocznicę ze sobą?

Nie wiem co mnie skusiło, ale weszłam do środka i przywitała mnie miła starsza kobieta.

-Witaj złotko - przywitała się promieniując. -Co ciebie do mnie sprowadza? - zapytała.

-W prawdzie nie wiem czy to możliwe, ale brałam tutaj ślub 2 lata i zgubiłam obrączkę, a nie wiem jaki to był model - przyznałam, a ona w skupieniu mnie słuchała. -Robiliśmy tutaj obrączki na zamówienie, czy dało by się taką odtworzyć? - zapytałam.

-Powiedz mi złotko jaka to data, a ja zobaczę co da się zrobić - przyznała. Podałam datę, a kobieta ruszyła do komórki i wróciła z zeszytem. -Obrączki łącznie kosztowały 20 tysięcy dolarów - przyznała, a ja poczułam jak zabrakło mi tchu w płucach. Czemu Vincent potrzebuje takich drogich rzeczy? Poza tym jego to była praktycznie łysa srebrna obręcz.

-A ile kosztowała moja? - zapytałam.

-19 tysięcy - przeczytała, a ja nie byłam w stanie ukryć mojego szoku. Dlaczego ja mam taką drogą obrączkę?!

Zagryzłam wargę i spojrzałam na uśmiechniętą kobietę. Prawdę mówiąc już nie za bardzo pamiętam jak wyglądała ta obrączka, ale wiem, że była przepiękna.

-Byłaby możliwość odtworzenie obydwóch do jutra? Bardzo mi na tym zależy - przyznałam. Kobieta popatrzyła na mnie zmróżonymi oczami, ale po chwili się uśmiechnęła.

-Dla ciebie złotko będzie na dzisiaj wieczór - obiecała, a ja się uśmiechnęłam szeroko.

-Bardzo pani dziękuję - przyznałam. -Mam teraz zapłacić? - zapytałam.

-Nie musi pani, rozliczymy się przy odbiorze - powiedziała.

-A byłaby możliwość dodania czegoś? - zapytałam przed wyjściem.

-Oczywiście, co pani by chciała dodać? - zapytała sięgając po zeszyt.

-Byłabym wdzięczna jakby w środku była wygrawerowana 2 w sercu i na wierzchu napis "Kocham Cię" - poprosiłam, a kobieta zapisała wszystkie moje prośby. Podziękowałam jej ponownie i wyszłam ze sklepu.

Wiem, że to trochę bez sensu, ale mimo biegu czasu, ja nie przestałam go kochać. Nie przestałam kochać tej bryły lodu, która hipnotyzuje mnie za każdym razem.

W prawdzie gówno mogę wiedzieć o miłości, ale jednak warto w nią wierzyć. Przecież jakby Vin mnie nie kochał to by mnie nie szukał, prawda?

Już chciałam nacisnąć klamkę do głównych drzwi, kiedy one nagle otworzyły się na ościerz, a na środku stał Vin patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

Już chciałam zmienić plan i rzucić mu się na szyję krzycząc, że go pamiętam i że go kocham, ale musi mi wrócić siła woli.

-Tak strasznie cie przepraszam - przyznał, a ja zaczęłam skanować jego klatkę piersiową. Od kiedy "zginęłam" pojawiło się mnóstwo tatuaży i wydaje mi się, że wiele jest związanych ze mną, więc w moich oczach stanęły łzy.

Mężczyzna już chciał mnie przytulić, ale ja go zwinnie ominęłam i weszłam do środka. Zrzuciłam buty ze stóp i weszłam do salonu. Czułam jak opadłam ostatkiem sił na kanapę, a brzuch zaczął ryczeć jak lew.

Tak bardzo chciałam coś zjeść, ale czy mogę odpuścić? Czy nie wydałoby się podejrzane? Podwinęłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam brodę o kolana.

Moim jedynym marzeniem jest to, żeby był już 5 września. Tak bardzo nie chce okłamywać Vin'a, ale nie mogę też pozwolić aby moja duma ucierpiała.

Poczułam za sobą obecność Vin'a, ale nie przejęłam się tym tak bardzo.

Jakie znam sposoby na oszukanie brzucha? Picie wody? Odpada, już lece na tym 6 dzień. Może powinnam zjeść waciki?

Moje dumanie o jedzeniu przerwał Vin, który wszedł i położył przede mną miskę pełną owoców, a obok owsiankę na wodzie. Tak bardzo chciałam zjeść te wszystkie rzeczy, ale nie mogłam. Jeszcze tylko dwa dni.

Po chwili Vin kucnął obok mnie i położył dłoń na mojej stopie, ale szybko ją zabrał jak zaczęłam się odsuwać.

-Proszę cię, zjedz coś - błagał, a mój brzuch poparł go wydając okropnie brzmiący dźwięk. -Błagam cię wybacz mi - powiedział zaczynając klęczeć. -Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie wiem co mi odbiło, tak strasznie przepraszam - dodał, a ja ponownie poczułam łzy w oczach, więc położyłam policzek na kolania i zaczęłam wpratrywać się w okno, a po policzkach zaczęły mi się lać łzy.

Pamiętam jego pierwszą zdradę. Odeszłam tylko na chwilę, a on już spuszczał się w jakąś blond ździrę, a teraz jeszcze te bliźniaczki. Dlaczego nie jestem w stanie dogodzić własnemu mężowi? Na samą myśl niechcianie zachłynęłam się powietrzem i załkałam.

Serce okropnie mnie bolało, od wydarzeń z ostatniej nocy. Wiem, że na pewno brakowało mu seksu, ale w sposób jaki mnie potraktował był okropny, wręcz paskudny. Poczułam jak jego ramiona oplątują się wokół mojej talii, ale ja szybko wydarłam się z jego uścisku i uciekłam na taras.

Pierwszy raz świadomie jako Sheila dałam prawdziwy upust swoich uczuć i jest mi z tym beznadziejnie. Jestem tak samo beznadziejna jak Nancy, której już nie powinno być. Ona robi ze mnie miękką pałę.

Zeszłam po schodkach i ruszyłam wzdłóż plaży łkając pod nosem. Nie mam bladego pojęcia dlaczego to tak boli. Powinno mnie to jebać, ale tak nie jest.

Uświadamiając sobie to, że kocham Vincent'a, uświadomiłam sobie również zdradę z jego strony i wieczny kompleks dotyczący mojej osoby, "czy ja kiedykolwiek byłam w stanie go uszczęśliwić?"

Poza tym nie wieliśmy się ponad 2 lata, na pewno miał jakąś dupe. Po chuja mnie kurwa szukał?

Może moje przeznaczenie to było stać u boku Calum'a, który był pieprzonym kłamcą, ale ja też nie byłam święta. Zabiłam tyle ludzi, najwyraźniej zasłużyłam na taki los.

Prawdopodobnie sprzedałam się uciekając, ale chce być sama. Jeżeli mam pokazywać prawdziwe uczycia to tylko przy sobie. Nancy nie uciekłaby, Nancy bałaby się to zrobić, a Sheila? Sheila uciekłaby przy pierwszej lepszej okazji, tak jak ja właśnie zrobiłam.

Nałożyłam na moje oczy okulary przeciwsłoneczne i oparłam się o palmę, która dawała choć drobinę cienia.

Co będzie dalej? Co jak wrócimy do LA? Będę płatnym zabójcą, czy wrócę do pracy w Hilton'ie. Prawdę mówiąc już zaczęłam pracę w Hilton'ie, ale nikt nie chciał się przyznać co to za organizacja.

Ale jeżeli wrócę do zabijania ludzi, będzie to oznaczało życie w ciągłym stresie. Nie daj Boże ponowne porwania, tortuty. Na samą myśl przygryzłam wargę, przecież to błędne koło. A może powinnam powiedzieć Vincent'owi, że dalej nic nie pamiętam i żeby mnie wypuścił. Miałabym wtedy czystą kartę, ale i nie miałabym przy sobie miłości życia, byłabym nieszczęśliwa.

Nawet nie wiem dlaczego rozmyślanie nad tym co dalej zajęło mi cały dzień, ponieważ kiedy się zorientowałam słońce było bardzo nisko nad horyzontem.

Wstając czułam, że wykorzystałam stanowczo za dużo energii, ale jedyne co musiałam, to jeszcze dotrzeć do jubilera i z powrotem. Zabrałam moją kartę kredytową i wyszłam głównym wyjściem wykorzystując to, że Vin brał prysznic.

Zawołałam kierowce, ponieważ sądzę, że miałabym problemy z dojściem.

Podróż zajęła nam 5 minut, a ja podziękowałam kierowcy płacąc mu napiwek. Weszłam do środka i przywitał mnie ponownie radosne oczy, które po chwili zmieniły się w troskliwe spojrzenie.

-Wszystko w porządku złotko? - zapytała.

-Tak - przyznałam uśmiechając się słabo. -Mogę zapłacić? - zapytałam.

-Oczywiście - potwierdziła wyciągając terminal. -Poczekaj na mnie skarbie - powiedziała pośpiesznie i w mgnieniu oka wyszła ze sklepu i przeszła na drugą stronę do apteki. Po kilku minutach wróciła trzymajac w dłoni test ciążowy.

-Ale ja na pewno nie jestem w ciąży - zapewniłam ją z uśmiechem. -Ja nie mogę mieć dzieci - dodałam smutna.

-Dziecko, zdarzają się cuda - powiedziała i podała mi do ręki test. -Zrób go dla spokoju ducha - dodała, a ja nie chciałam się z nią sprzeczać i wzięłam pudełko.

-Ile mam oddać pani? - zapytałam.

-Nawet sobie nie żartuj - powiedziała poważnie. -Tam jest toaleta - wskazała palcem na prawo, a ja pokiwałam głową.

To nie możliwe żebym była w ciąży. Nie uprawiałam z nikim seksu od kilku miesięcy. Na pewno bym coś zobaczyła, chociażby brzuch.

Kiedy wykonałam test nakrłam go nakładką i otworzyłam szeroko oczy, a co jeżeli tamtej ferajnej nocy po pierwszym spotkaniu Ben'a i Sophie jednak zostałam zgwałcona.

Cała zdenerwowana zaczęłam poruszać nogą. Po 5 minutach spojrzałam na test i serce mi się zatrzymało.

Jedna kreska. Może i byłoby to dziecko z gwałtu, ale kochałabym je całym sercem. Włożyłam test z powrotem do pudełka i wyrzuciłam je do kosza. Wyszłam z toalety uprzednio myjąc ręce.

-I jak? - zapytała kobieta, a ja się lekko uśmiechnęłam.

-Negatywny - przyznałam. -Jeszcze przyjdzie czas na dzieci - przyznałam, a ona się uśmiechnęłam.

-Masz rację złotko - powiedziała i położyła dwa pięknie opakowane pudełeczka. -Proszę bardzo, to jest pani, a ten małżonka - pokazała. Vin'a pudełko było zielone, a moje niebiestkie. Idealna wymiana oczu.

-Dziękuję pani bardzo - powiedziałam kierując się w stronę drzwi. -Do wiedzenia - pożegnałam się machając dłonią i wyszłam ze sklepu. Postanowiłam wrócić plażą, czyli szybszą drogą.

Idąc tak plażą zobaczyłam budkę na nurkowanie. To tutaj razem nurkowaliśmy.

Nie byłam w stanie się powstrzymać i wspięłam się na drewniany podest. Rozejrzałam się dookoła i spotakałam jakąś nieznajomą dziewczynę, która uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

-W czym mogę pomóc? - zapytała z dziwnym akcentem.

-Czy jest możliwość wykupienia nurowania? - zapytałam

-Pewnie, na kiedy? - zapytała z ogromnym uśmiechem.

-Na 6 września dla dwóch osób - poprosiłam.

-Masz certyfikat? - zapytała, a ja zaprzeczyłam. -W porządku, w takim razie ja z wami popłynę - dodała. -12 może być? - dopytała, a ja potwierdziłam.

-Czy ma pani jakieś karty zapraszające na nurkowanie? To jest na prezent - wyjaśniłam, a ona energicznie pokiwała głową.

-Jasne, już daje - powiedziała i sięgnęła pod ladę. -Mam uzupełnić? - zapytała.

-Nie, sama uzupełnie - podziękowałam, a ona pokiwała głową i podała mi karty wraz z  kopertami.

-Do zobaczenia - pożegnałam się i zeskoczyłam z podestu.

Z racji tego, że miałam bardzo mało siły nie wylądowałam na prostych nogach tylko się wywaliłam. Trochę zajęło mi się pozbieranie, ale kiedy wstałam ruszyłam w stronę domku.

Blask księżyca, który odbijał się w tafli wody był obłędny. Zauważyłam, że na tarasie stoi Vin i szukał czegoś wzrokiem. Kiedy jego wzrok spoczął na mnie pozostał dopóki nie zaczęłam wchodzić po drewnianych schodkach.

-Zrobie ci kolacje, padasz z sił - powiedział łagodnie, a ja go po prostu wyminęłam i weszłam do środka. -Nie ignoruj mnie - powiedział ostrym głosem, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.

Znowu leciał ten głupi program, ale Vincent stanął na środku ekranu, więc złapałam za pilota i wyłączyłam telewizor kładąc się twarzą do oparcia kanapy. Usłyszałam wdech frustracji Vin'a, więc lekko się uśmiechnęłam. Nienawidzi jak się go ignoruje, dlatego tak bardzo go to razi.

Zamknęłam oczy i ignorując to, że do mnie mówił odpłynęłam do krainy zmor z przeszłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro