Part LI
Zdezorientowana otworzyłam szeroko oczy kiedy usłyszałam huk, a zamek od drzwi wyleciał. Drzwi otworzyły się, a w progu stał wściekły Vincent. Początkowo poczułam gule w gardle, ale kiedy uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam nic złego odetchnęłam i wyprostowałam się.
Mój wzrok poleciał do jego dłoni, w której trzymał broń. Czarny matowy glock mignął mi w oczach, a ja się skuliłam ze strachu. Czy on zamierza mnie teraz zabić? Chwilę później umieścił pistolet z tylnej kieszeni i zaczął kierować się w moim kierunku.
Nie byłam w stanie opanować trzęsienia ciała, co dawało mu tylko świadomość, że sram pod siebie ze strachu. Przełknęłam ślinę kiedy kucnął i oparł dłonie o ścianę wanny.
-Przepraszam - przyznał łapiąc mnie za żuchwę, ale ja dalej nie spojrzałam na niego. -Nie wiem co we mnie wstąpiło - dodał i już chciał dotknąć mojego policzka, a ja odchyliłam głowę do tyłu, na co on westchnął i cofnął dłoń. -Zrobiłem obiad - powiedział łagodnym głosem.
Bez słowa odsunęłam się na drugi koniec wanny i ponownie zwinęłam w kulkę.
-Jeżeli nie pójdziesz sama, zaprowadze cię siłą - uprzedził, a ja i tak się nie ruszyłam, ale kiedy zobaczyłam jak jego dłoń niebezpiecznie szybko zaczęła sunąć w moim kierunku wstałam i chwiejnym krokiem wyszłam z wanny. Mogę się założyć, że na jego twarzy był ten cholerny łobuzerski uśmiech.
Nie ruszyłam jednak w stronę jadalni tylko do sypialni gdzie od razu zamknęłam drzwi. Zanim zdążyłam pomyśleć o położeniu się, usłyszałam ponownie huk, więc opadłam na podłogę łapiąc się za głowę - chyba taki odruch.
-Za każdym razem jak będziesz zamykać drzwi, właśnie tak będą kończyć - syknął nad moim uchem, a ja z trudem przełknęłam ślinę i tylko pokiwałam głową, że się zgadzam. -A teraz chodź - dodał łapiąc mnie za przedramie i pociągnął w stronę jadalni.
Żeby dorównać jego prędkości musiałam zacząć truchtać. Mimo tego, że byłam okropnie przerażona wstałam od stołu łapiąc za moją porcję kierując się w stronę kuchni. Usłyszałam odsuwanie się krzesła mężczyzny. Aż krew przymarzła mi w krwiobiegu, ale nie dałam za wygraną strachowi, nie tym razem.
Otworzyłam okno na oścież i dłonią strzepnęłam jedzenie.
-Małpy będą miały raj - pomyślałam.
Odwróciłam się w stronę mężczyzny, który wręcz kipiał ze złości, a ja zrobiłam coś czego obydwoje się nie spodziewaliśmy. Wzięłam zamach i z całej siły rzuciłam talerzem o ścianę. Ceramiczny talerz potłukł się na malusieńkie kawałki, a ja zaczęłam sapać ze złości.
Nikt nie będzie mi rozkazywać. Jeżeli trzeba będzie to zagłodzę się na śmierć i nikomu nic do tego.
Po tym całym przedstawieniu gotująca się od środka głośno tupiąc, weszłam do salonu i położyłam się na kanapie. Skurwysyn jeden. Złapałam za pilot i puściłam jakiś głupi talk show, który akurat leciał.
Po dłuższej chwili usłyszałam zgrzyt szkła, czyli Vincent postanowił posprzątać. Aż dziw, że nie wezwał służby. Na samą tą myśl prychnęłam cicho. Usłyszałam jak ruszył w stronę sypialni, więc przetarłam palcami kąciki moich oczu, przy okazji zaciskając je. Czy on na prawdę, po tym wyjeździe da mi odejść, czy tylko blefuje. Jebany psychopata.
Usłyszałam jak ponownie zaczął kierować się w stronę salonu, ale nie wyczułam jego obecności. Dyskretnie spojrzałam na prawo i zobaczyłam, że był ubrany w granatową koszulkę, która opinała jego umięśnione ramiona, czarne spodnie, a na nogach wiązał sportowe buty. Przygryzłam wargę stwierdzając, że wyglądał na prawdę dobrze.
Prostując się jego wzrok poleciał na mnie, więc ja ponownie zaczęłam wpartywać się tempo w telewizor, lecz nie trwało to długo, ponieważ usłyszałam trzask drzwiami, więc spojrzałam w tamtym kierunku, ale mężczyzny nigdzie nie było i dobrze.
Kiedy już nie mogłam oglądać tego głupiego gówna weszłam w ustawienia i zobaczyłam połączenie z internetem, a zaraz obok był netflix. Weszłam na konto Vincent'a, ale kiedy zobaczyłam, że pierwszą propozycją jest 365 dni uśmiechnęłam się pod nosem. Niewyżyty skurwiel.
Z ciekawości odpaliłam dany film i wciągnęłam się w głupią fabułę.
Po kilku godzinach nieobecności mężczyzny stało się już ciemno, a ja miałam ogromną nadzieję, że wpierdoliły go jakieś dzikie zwierzęta, ale usłyszałam otwieranie się drzwi i do środka wszedł roześmiany mężczyzny z jakimiś dwiema landrynkami pod pachami, które były kurewsko ładne. Wstałam z kanapy wyłączając telewizor i przyjrzałam się im od góry do dołu.
Piękne czarne włosy opadały im na ramiona, a ja ich kształtnych ciałach były takie same czerwone sukienki, na stopach kilkunasto centymetrowe szpilki, a z twarzy były niemalże identyczne, pewnie bliźniaczki.
Po raz pierwszy od przylotu tutaj spojrzałam na Vin'a, który w oczach miał iskierki podniecenia i uśmiechał się bestialsko w moim kierunku.
-Bardzo was panie przepraszam, ale niestety ten pan jest już zajęty - powiedziałam spokojnie z uśmiechem.
-Niby przez kogo? - zapytał i zachwiał się zdejmując buty.
-Nastąpiła pomyłka, zaraz wam zapłace i wrócicie do siebie - powiedziałam i sięgnęłam po pieniądze, ale usłyszałam coś co całkowicie mnie zatkało.
-Chce się ruchać - warknął Vin, a ja odwróciłam się. Stał przede mną może ze 20 centymetrów i momentalnie przywarł do mnie swoim ciałem przygniatając do ściany. -Dasz mi dupy? - zapytał, a ja poczułam jak momentalnie zaschło mi w gardle. Poczułam jego dłoń na mojej kobiecości, którą mocno ścisnął, a ja odepchnęłam go, na co on prychnął. -No właśnie kurwa - warknął nienawistnie, a ja poczułam łzy pod powiekami.
-Bierzcie go sobie dziewczyny - powiedziałam i skierowałam palec w stronę korytarza. -Trzecie drzwi po lewo to sypialnia - dodałam pociągając nosem. -Miłej zabawy - rzekłam drżącym głosem i ruszyłam w stronę tarasu.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zostawiłam otwarte drzwi od tarasu i przysłuchiwałam się temu co się dzieje w środku. Chichoty wydobywające się z sypialni brzęczały mi w głowie, a ja przygryzałam wargę, żeby nie zacząć ryczeć jak mała gówniara, ale kiedy usłyszałam jęki dziewczyny i samego mężczyzny nie byłam w stanie się opanować.
Zanosiłam się płaczem i weszłam z powrotem do środka. Nie mam bladego pojęcia co mnie podkusiło, ale ruszyłam w kierunku sypialni. Im bliżej byłam pomieszczenia tym jęki rozkoszy były głośniejsze. Uchyliłam drzwi, ale po tym co tam zobaczyłam natychmiastowo je zamknęłam i pobiegłam w stronę holu.
Cała zapłakana złapałam za plik pieniędzy i wybiegłam po schodach na plażę. Biegnąc po jeszcze ciepłym piasku dotarłam do oceanu i upadłam na kolana wyjąc z bólu. Cała się trzęsłam, a od środka rozpieprzało mnie paskudne uczucie.
Włożyłam plik banknotów do kieszeni w spodniach i wstałam z piasku. Ruszyłam lewym brzegiem i szłam wzdłuż płacząc pod nosem. Wiedziałam, że to prędzej czy później nastąpi, ale nie sądziłam, że to będzie tak okrutne z jego strony.
Wypłakałam już tyle łez, że jestem niemalże pewna, iż jutro będzie boleć mnie niemiłosiernie głowa. Westchnęłam pociągając nerwowo powietrze kiedy dostrzegłam nieznaną mi okolicę, która była bardzo ładnie oświetlona, a w zatoczce pływały najróżniejsze statki.
Wdrapałam się na murek i opuściłam nogi. Kończyny spokojnie mi zwisały, a ja pociągnęłam nosem czując kolejną falę płaczu. Kurwa tak się nie chce mazać, ale nie jestem w stanie się powstymać. Nie powinnam wchodzić do tej sypialni. Niepotrzebnie zobaczyłam Vincent'a nadzianego na pizde jednej z bliźniaczek i drugiej, której penetrował pizdę językiem.
Poczułam zimny prąd kiedu poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Spojrzałam na tą osobę, ale nic nie mogłam dostrzec przez panującą ciemność.
-Tutaj nie jest bezpiecznie - odezwał się męski głos na co się spiełam. -Chodź - powiedział, a ja ledwo dostrzegłam jak wyciągał w moją stronę drugą dłoń, którą przyjełam. Jak mnie zgwałci i zabije, to tak po prostu będzie i mam nadzieję, że Vincent'a zabiją wyrzuty sumienia.
Ruszyłam za nieznajomym trzymając się za ręce. Szliśmy dosyć długo, aż nagle poczułam dłonie pod kolanami i unoszenie się w powietrze. Po chwili zostałam postawiana na pokład jakiejś łódki, a chłopak włączył światło, które na samym początu mnie oślepiło, ale po chwili przyzwyczaiłam się do ostrości światła.
-Co tutaj robisz? - zapytał.
-Uciekam przed przeznaczeniem - zażartowałam i pociągnęłam nosem. -Dlaczego mi pomagasz? - zapytałam.
-Masz dużo kasy, a ja potrzebuje kasy - powiedział. -Jeżeli mi jej nie oddasz to cie zabije - powiedział, a mi w oczach błysnęło ostrze noża.
-Prawdę mówiąc jest mi całkowicie obojętne czy mnie zabijesz czy nie, ale te pieniądze nie są mi potrzebne, więc proszę - powiedziałam wyciągajac w jego kierunku rulon i westchnęłam. -Jak chcesz mnie zabić to to zrób, ale szkoda sobie brudzić łódki moją krwią - dodałam i położyłam się na boku.
-Wszystko w porządku? - zapytał, a ja się zaśmiałam.
-Nic nie jest w porządku - wyjaśniłam i westchnęłam. Położyłam się na pokładzie i zamknęłam oczy. -Ale przed tym jak mnie zabijesz pozwolisz, że się prześpię - zaproponowałam.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko zgasił światło, a ja zmęczona zdarzeniami tego dnia usnęłam jak niemowle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro