fifty two
W zoo było całkiem fajnie i serio super się bawiłem oglądając zwierzęta przez pół dnia. Wybijała powoli 17 i robiło się ciemno a Tae mnie gdzieś prowadził.
- Wiesz, że jest praca gdzie podnosisz pingwiny jak się wywrócą? - pochwaliłem się swoją wiedzą.
- A jest praca żeby dokarmiać rekiny głupimi osobami? - spytał - Bo znam jedną osobę, która nadała by się na pokarm.
- Pewnie ty, co? - spodziewałem się, że powie o mnie więc go przechytrzyłem.
- Chodziło o ciebie - był dalej wesoły, choć wyraźnie zmęczony.
- Gdzie idziemy? - zmieniłem temat.
- Już niedaleko, muszę znaleźć ten wieżowiec.
- Wieżowiec? - zdziwiłem się, a chłopak nic nie odpowiedział.
Chwilę później znaleźliśmy się przed metalowymi schodami na jakimś budynku.
- Wchodź - burknął, pośpieszając mnie.
- Ty tak serio chcesz tam iść? - pomrugałem parę razy. Schodów może być z sześćset, jego serio coś boli.
- To już ostatnia atrakcja i wracamy oglądać barbie do ciebie - zaśmiał się, co dodało mi energii i zacząłem się wspinać.
Kiedy doszliśmy na górę naliczyłem schodów pięćset trzydzieści dwa. Byłem blisko.
- No i co tu jest takiego fajnego, że musiałem się tu wdrapywać? - wyzipiałem zmęczony. Moja kondycja ani trochę nie jest dobra, ale nie tylko moja, bo Taehyung też umiera.
- Podejdź bliżej krawędzi i się rozejrzyj - wysapał idąc w kierunku krawędzi. Miałem niewielką ochotę go wystraszyć, że go popycham, ale nie skończyłoby się to dobrze. podszedłem do niego i tak jak radził, rozejrzałem się po okolicy. Z góry wszystko wyglądało jeszcze wspanialej. Wydawało mi się, że na horyzoncie widzę morze i statki, a nawet jeślibym poszukał odnalazłbym swój dom.
- Wow - tylko tyle dałem radę wydusić.
- Pięknie tu, nie? - spojrzałem na niego wzruszony, bo naprawdę wszystko było idealne. Nawet nie wiem jak, ale zaczęliśmy się do siebie powoli przybliżać, a czas się zatrzymał. Przymknąłem oczy tak jak Taehyung i już czułem na sobie jego ciepły oddech, jednak rozbrzmiał mój dzwonek na telefon. Oddaliliśmy się od siebie z prędkością gruchaczy na facebooku, a Tae wręczył mi telefon. Na wyświetlaczu był wielki napis 'Mama'.
- Tak mamo? - mruknąłem do słuchawki. Spojrzałem na Taehyunga który wydawał się niezadowolony. Co my w ogóle chcieliśmy zrobić?
- ...Słuchasz mnie w ogóle? - prychnęła w słuchawce.
- Powtórz, bo cię przerwało.
- Gdzie ty jesteś? Zaczynam się martwić, bo nawet nie napisałeś, że cię nie będzie - słychać było w jej głosie wyrzuty.
- Sorki, za niedługo wracamy.
- Wracacie? To z kim ty jesteś? - zdziwiła się - I co tak u ciebie wieje? Weszliście na górę czy co?
- Przyjaciel do mnie przyjechał i chce zostać na noc - odpowiedziałem - Już się zbieramy.
- Okej - przytaknęła i rozłączyła się. Schowałem telefon do kieszeni i przerzuciłem wzrok na kucającego Taehyunga.
- Zbierajmy się - zarządziłem.
- Kto ma ustawioną ośmiobitową wersję Big Bang Sober na dzwonek? - zaśmiał się.
- Ja - odpowiedziałem z dumą, że znalazłem takie cudo - Ciekawe co ty masz.
- Sistar Shake It - odpowiedział równie dumny co ja, a ja się cicho zaśmiałem.
- Wracajmy, serio - uznałem przez śmiech.
- Nie będziemy oglądać Barbie Taehyung - fuknąłem, kiedy byliśmy już w domu, dokładniej u mnie w pokoju z laptopem.
- Horrorów też nie, tym bardziej azjatyckich - skrzyżował ręce, wielce obrażony.
- To nie oglądamy nic i idziemy spać - również się obraziłem.
- Jest dopiero 19 pacanie - klepnął mnie w ramię - O tej godzinie zaczyna się życie!
- Najpierw trzeba mieć to życie - chwyciłem za nową i jedyną maskotkę.
- Podobał ci się prezent? - uśmiechał się jak zwykle. Mieliśmy w pokoju zapaloną tylko lampkę co i tak dawała słabe światło.
- Dalej mi się podoba - spojrzałem na zmienione prześcieradło a potem na kubek który leżał na honorowym miejscu na półce oraz na koszulkę Taehyunga, bo zapomniał piżamy i pożyczyłem mu moją - Musiałeś na to wydać masę pieniędzy.
- E tam, ważne że jesteś szczęśliwy - machnął ręką.
- Zazwyczaj nikt mi nie kupuje co chce, co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwia - uśmiechałem się szeroko.
- Dobra, jednak chodźmy spać, bo jestem zmęczony - wyłożył się na łóżku. Zacząłem zbierać poduszki oraz pod pachę wziąłem koc i rzuciłem na podłogę - Co ty robisz?
- Rozkładam prowizoryczne łóżko.
- Przecież twoje łóżko jest na dwie osoby, spokojnie byśmy się zmieścili - uznał trochę... zawiedziony?
- Lubię się rozpychać, nie chce cię przez przypadek kopnąć - podrapałem się po głowie - A podłoga też jest wygodna, nie musisz się mną przejmować.
- Naprawdę nic byś mi nie zrobił gdybyś mnie kopnął, a po drugie, to chyba ja powinienem spać na podłodze.
- Moja podłoga, spadaj - prychnąłem.
- Wow, tego 'spadaj' to się bardzo przeraziłem - zaśmiał się - Naprawdę nic by się nie stało jakbyś położył się ze mną.
- Miałbyś potem siniaki na całym ciele - ułożyłem się wygodnie na moim stosiku - A poza tym musisz się wyspać. Dobranoc Taehyung.
- Dobranoc Jeongguk - burknął i zgasił lampkę. Obraził się? Muszę z nim jutro pogadać.
~~
NIE MARTWCIE SIĘ, NIE ZAPOMNIAŁAM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro