《27 (ostatni)》
- Jestem jego żoną, nie wspomniał ci? - przekrzywiła głowę marszcząc brwi. Oh, super. Zataił przede mną dziecko i żonę.
- Byłą żoną - warknął Zayn odzywając się po raz pierwszy.
- Jestem zmęczona tatusiu - odezwała się Kate a ja poczułem kłujące łzy.
- Idź z mamą do twojego pokoiku - mruknął Zayn - Weź klucz z szuflady.
Jeden z zamkniętych pokoi to dziecięcy pokoik. Wspaniale.
Gdy Emily i Kate zniknęły z korytarza, Zayn zrobił kilka kroków w moją stronę i chciał dotknąć mojej ręki ale cofnąłem się szybko.
- Nie dotykaj mnie - wyszeptałem kręcąc głową i zaciskając powieki. Łzy niekontrolowanie spłynęły po mojej twarzy.
- Niall proszę, daj mi to wytłumaczyć..
- Jak chcesz wytłumaczyć to, że nie powiedziałeś mi o tym, że masz żone i dziecko? - spytałem, a mój głos lekko łamał się na ostatnich słowach.
- Byłą żonę! - uniósł głos na co załkałem cicho - Niall błagam cię - podszedł do mnie, ale gdy wykonałem krok do tyłu, zderzyłem się już ze ścianą. Podszedł do mnie i ująl moją twarz w dłonie - Nic mnie z nią już nie łączy.
- Prócz dziecka - powiedziałem rozchylając powieki i wpatrując się w niego zaszklonymi oczami - To bezsensu Zayn, to wszystko jest bezsensu. Myślałem, że cię kocham. Nie w sumie, ja wiem, że cię kocham. Wiem też, że najgorsze co mogłem zrobić to zakochać się właśnie w tobie. Co jeszcze przede mną ukrywasz? Ty wiesz o mnie wszystko, a ja nie zdawałem sobie sprawy z tego, że masz dziecko.
- Ty mnie kochasz? - spytał wpatrując się we mnie. Odepchnąlem lekko jego dłonie.
- Teraz to bez znaczenia. Zajmij się rodziną, okay? Jestem tylko głupim nastolatkiem, nie pasuję tutaj - wymamrotałem idąc na góre. Zabrałem stamtąd swoje rzeczy których zdążyło się tam przez kilka tygodni nazbierać. Zayn stał w tym samym miejscy gdy wróciłem na dół.
- Co ty do cholery robisz? - spytał patrząc na mnie zdziwiony.
- Wracam do domu - mruknąlem przyciskając do piersi ubrania - Koszulki upiorę i ci odeślę.
- Niall nie żartuj nawet w tej sposób - powiedział łapiąc mnie z ramię.
- Chyba nie myślaleś, że tu zostanę - spojrzałem mu w oczy - Nie Zayn, oszukiwałeś mnie tyle czasu - pokręcilem powoli głową - To wszystko było błędem.
- Nie możesz mnie teraz zostawić - wyszeptał zaciskając palce na moim nadgarstku. Zignorowałem ból, ten w środku był znacznie gorszy. Ktoś zbił talerz czy to było moje serce?
- Żegnaj Zayn - wyrwałem dłoń z jego uścisku i dotknąłem klamki drzwi wyjściowych.
- Ale ja cię kocham.
Zacisnąłem powieki słysząc jego słowa. Wziąłem oddech i wyszedłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro