《22》
Od autorki: Cokolwiek sobie pomyślicie, ale wiedzcie, że kocham tą piosenke ^
- Zayn? - siedzieliśmy przy śniadaniu. On robił coś na tablecie. Siedzieliśmy obok siebie więc szturchnąłem go nogą pod stołem.
- Co? - uniósł wzrok znad ekranu urządzenia.
- Ja.. może uznasz, że jestem szczeniacki, ale.. może poszlibyśmy kiedyś na jakąś.. randkę? - przygryzłem nerwowo wargę. Wpatrywałem się w swoją miske z płatkami i mieszałem w niej łyżką.
- Randke powiadasz? Ale taką dorosłą czy.. hmm.. nastoletnią? - spytał, a ja byłem zdziwiony. Myślałem, że mnie wyśmieje.
- No.. nie wiem. Mógłbyś mnie zabrać do kina, na lody albo.. nie, wybacz to głupie - wymamrotałem.
- Przestań, chętnie zabiorę cię na randkę. Pójdziemy na miasto, co ty na to? - złapał mnie za rękę. Uśmiechnąlem się i dałem mu całus.
Kilka godzin później szliśmy za rękę po mieście. Niedaleko było wesołe miasteczko do którego poszliśmy. Zayn kupił mi różową wate cukrową, a ja karmiłem go nią wciąż. Stanąłem na palcach i pocałowałem go krótko.
- Zayn? Wygrasz mi misia? - spytałem ciągnąc go za rękę do odpowiedniego stoiska.
To było w pewien sposób zabawe. Wielki gangster spacerował za rękę z nastolatkiem, jedząc różową wate.
Zayn miał zestrzelić pięć ruszających się figurek by wygrać dużego misia. Oczywiście trafił bezproblemu. Choć raz przydało się to, że umie strzelać. Dostałem do ręki błękitnego misia tylko trochę mniejszego ode mnie. Złapałem Zayna za kark i wpiłem się w jego wargi.
- Dziękuję - wymruczałem.
- Pedały - warknął ktoś obok nas. Odsunąłem się od Zayna i spuściłem głową. Zaynowi jakby włączyła się czerwona lampka.
- Zayn - powiedziałem zaniepokojony jego miną i tym jak rozgląda się po ludziach - Zayn, nie warto. Wracajmy..
- Nikt, kurwa, nie będzie ci psuł humoru, na naszej pierwszej randce, tak? - wysyczał całując mnie w czoło.
Znowu padło wyzwisko, a Zayn się już nie wahał. Momentalnie rzucił kogoś na ziemię i zaczął okładać pięściami mężczyznę. Wpatrywalem się w tą sytuacje przerażony, tak jak reszta zgromadzonych wokół ludzi.
- Zayn, dość - powiedziałem ciągnąc go za ramię - Przestań! Zabijesz go! - zawołałem i dopiero wtedy się opamiętał gdy usłyszał strach w moim głosie. Wstał i spojrzał na mnie - Chodźmy stąd, proszę - wyszeptałem. Facet leżał w kałuży własnej krwi. Zayn kopnął go raz w brzuch i objął mnie ramieniem.
Szliśmy do domu, a ja zatrzymałem się przy kiosku i kupiłem paczke chusteczek.
- Jesteś cały we krwi - wyszeptałem łapiąc go za ramię. Posadziłem misia na ławce, tak samo jak Zayna. Chusteczką wytarłem czerwone plamy z jego twarzy.
- Przepraszam - wymamrotał - Zepsułem to wszystko - powiedział patrząc mi w oczy.
- Nie zepsułeś. Daj rękę - poprosiłem.
Jego kostki pokryte były krwią tego mężczyzny. Zacisnąłem usta gdy wycierałem krew. Nie wiem czy było mi nie dobrze czy byłem przerażony.
- Wolę już chyba jak siedziemy w domu i po prostu pijemy wino, oglądając filmy. Wybacz, że zmusiłem cię do randki - wywaliłem brudne chusteczki i pocałowalem delikatnie Zayna.
- To była chyba jedna z lepszych randek w moim życiu - powiedział oddając całus. Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem się do niego.
Wracaliśmy do domu, wtuleni w siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro