Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

《11》

Wpatrywalem się w mężczyzne i na wszelki wypadek odsunąłem się na dwa kroki. Zayn już wstał i chciał coś powiedzieć ale drzwi jego otworzyły się z hukiem który rozniósł się po całym domu. Zayn jakby się nastroszył a ja stałem osłupiały z przerażenia.

- Idź do sypialni Niall - powiedział Zayn pół głosem, ale ja nie byłem w stanie się ruszyć - Niall! - syknął i pchnął mnie w kierunku schodów.

Pobiegłem na górę i schowałem się w sypialni. Usłyszałem hałas na dole jednak nie odważyłem się sprawdzić czy Zayn nadal żyje. Gdy usłyszałem wystrzał, zapiszczałem i wbiegłem do garderoby, kuląc się w rogu. Drżałem wpatrując się w drzwi garderoby.

- Niall? - zakryłem dłonią usta słysząc swoje imię. Drzwi od garderoby otworzyły się nagle. Zayn podszedł do mnie i kucnął - Wszystko okay?

- Kto strzelał? Kto to w ogóle był? - wyszeptałem.

- Nie bój się - uniósł dłoń i przeczesał palcami moje włosy. Patrzyłem na niego przerażony - Jakiś debil wlazł przez ogród, ktoś z moich wrogów. Muszę chyba załatwić lepszą ochronę - wzruszył lekko ramionami - Wszystko już w porządku.

Kiwnąłem niepewnie głową i wstałem razem z Zaynem.

- Ja chcę do domu - wymamrotałem.

- Teraz na pewno cię nie wypuszczę - pokręcił głową i posadził mnie na łóżku. Położył dłonie na moich ramionach - Nie wiem czy jest bezpiecznie.

- Nie obchodzi mnie to! - zawołałem odpychając jego ręce - Nie pchałem się tu! Narażaj siebie, ale nie innych! - powiedziałem wstając.

- Niall, nie..

Zamarłem w połowie schodów widząc krew w jadalni. Zakryłem usta wpatrując się szeroko otwartymi oczami w ciało. Poczułem ramiona oplatające się wokół mnie. Oddychałem niesamowicie szybko a i tak czułem jakby wokół mnie zabrakło tlenu. Kręciło mi się w głowie i chciało wymiotować. Zayn przycisnął mnie do swojego torsu prowadząc na górę. Nie wiem nawet kiedy zacząłem płakać.

- Niall, już, uspokój się - wymamrotał, a ja przytuliłem się do jego torsu. Zacisnąlem dłonie na jego koszulce.

- Z-zab-zabiłeś g-go?- załkałem.

- Musiałem.

Jęknąłem cicho i chciałem się od niego odsunąć ale nie pozwolił mi. Jest mordercą, zabił kogoś tak po prostu. A ja z nim spałem w jednym łóżku.

- Puść mnie! - wrzasnąłem.

- Nie skrzywdzę cię! - odparł rzucając mnie na łóżku. Usiadł na moich udach i złapał mnie za nadgarstki, przytrzymał mi je nad moją głową. Wpatrywałem się w niego przerażony - Uspokój się. Nie zrobię ci krzywdy. Zabiłem go z konieczności. Nie zabijam bez powodu.

- Zostaw mnie - po moich policzkach ściekły łzy - Jesteś potworem.

- Może i jestem. Ale nie mogę cię wypuścić, nie pozwolę by coś ci się stało.. - puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie. Obróciłem się na bok, kuląc na łóżku. Dotknął mojego ramienia a ja skuliłem się jeszcze bardziej.

- Daj mi spokój - wyszeptałem. Bezsłowa wstał i wyszedł. Zacisnąlem powieki i z trudem zasnąłem.

Od autorki: Na dzisiaj ostatni. Śpijcie dobrze :) Marysia x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro