《05》
Obudziłem się w przyjemnej, mięciutkiej pościeli. Przewróciłem się na drugi bok i rozchyliłem powieki. Zdziwiony zauważyłem, że to nie jest mój pokój.
Gdzie ja jestem? Gdzie byłem wczoraj? Uh, dom Zayna. Piliśmy wino. Tak, wino. Upił mnie? Na pewno. Wykorzystał? Natychmiast usiadłem i odrzuciłem satynową kołdrę. Miałem na sobie jedynie czarne bokserki. Nie zrobiłby mi tego.
Wstałem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Czułem lekki ból głowy ale byłem w stanie go ignorować. Liczyłem, że znajdę tu swoje ubrania. Nadzieja matką głupich.
Niepewnie podszedłem do jednych z trzech drzwi i wszedłem do środka. Cholerna garderoba. Drugie drzwi były na korytarz. Rozejrzałem się po sterylnych, białych ścianach. Zobaczyłem schody, po których zaraz potem zszedłem. Zamarłem widząc Zayna i dwójkę z jego ludzi. Louis i Liam zaśmiali się głośno na mój widok. Zayn odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Widzę, że bawiliście się dobrze Nini - odezwał się rozbawiony Liam.
- Zamknij się - warknąłem - Do niczego nie doszło.
- Idźcie - powiedział Zayn do tamtej dwójki. Posłusznie ruszyli do drzwi. Spojrzał na mnie i zrobił kilka kroków w moim kierunku.
- Oddaj mi moje ubranie i zadzwoń po mojego brata.
- Już wychodzisz? Czemu? Dobrze się wczoraj bawiliśmy - podszedł do mnie i położył dłoń na moim policzku. Odepchnąłem jego dłoń mrużąc oczy.
- Upiłeś mnie! - zawołałem mu prosto w twarz.
- Nie wlewałem ci siłą alkoholu do gardła - zaśmiał się cicho.
- Chcę do domu - założyłem ramiona na piersi.
- Uparty - mruknął - W łazience na górze są twoje ubrania.
Fuknąłem cicho i ruszyłem na górę. W łazience wciągnąłem na siebie jeansy i koszulkę.
- Twój brat czeka przed domem - powiedział gdy zszedłem na dół. Złapał mnie za ramię kiedy chciałem iść do drzwi. Spojrzałem na niego wkurzony, że mnie zatrzymuje - Dziękuję za miło spędzony wieczór - powiedział łapiąc mnie za dłoń, uniósł ją i musnął wargami wierzch.
Zmrużyłem oczy. Nie jestem damą angielską żeby mnie tak żegnać. Bezsłowa wyszedłem i wsiadłem do samochodu Jacksona.
- Jak było? - spytał wyjeżdżając z posesji.
- Ten dupek mnie upił - wymamrotałem wbijając wzrok w las za szybą.
- I wykorzystał? - spytał unosząc brwi.
- O dziwo, nie było w jego zachowaniu żadnego seksualnego podtekstu - wymamrotałem.
- Serio dziwne. Zawsze tylko pieprzy.. - mruknął a ja spojrzałem na niego marszcząc brwi.
Skoro tylko pieprzy, a mnie nawet nie dotknął, to czego on ode mnie chce?
Nie odezwałem się przez całą drogę do domu. Gdy już wróciliśmy, zamknąłem się w swoim pokoju i poszedłem znowu spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro