Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

-Zayn?
Zapytałam widząc jego sylwetkę w moim pokoju. Co on tu robi?
-Byłaś u niej?
-Tak.
Westchnął i odwrócił się do mnie przodem. Ma założone ręce na piersi, ale widząc Carli w moich ramionach wzdycha i je opuszcza.
-Specjalnie ją zabrałaś. Żeby mnie złagodzić?-zapytał, a ja przytaknęłam głową.-Uh, czasem jesteś na maksa wkurzająca, a czasem totalnie pociągająca.
Zachichotałam, a dziecko ze mną.
-Co jej mówiłaś?
-Że, um, jest mi przykro, ale nie da rady i pożyczyłam powodzenia.
Znów westchnął i przejechał wzrokiem po moim pokoju myśląc. To dobry znak, że się zastanawia, nie?
-Podaj jeden powód, dla którego mam im pomóc.
-Ja cie proszę.
Patrzył na mnie chwilę, a potem ruszył w moją stronę i złączył nasze usta.
-Co ty ze mną robisz?-zapytał opierając czoło o moje.
-Czyli się zgadzasz?
-Uh, ale tylko kilka saren.
-I to wystarczy.-pocałowałam go w nos.-Jesteś super.
-Jesteś lepsza.
-No...nie zaprzecze.
Przewrócił oczami. Dziesięć minut później Sam, Rhydian i Zayn poszli dostarczyć te sarny, a ja tylko siedze przed ogniskiem z Carli na rękach i błagam Boga, żeby to się wojną nie skończyło. Na szczęście niedługo wracają nasze wilki i przybierają postać ludzką. Maddie dopadła Rhydian'a i wymusza na nim spacer, a Sam naburmuszony, udaje się do swojego pokoju. Zayn dosiada się do mnie i obejmuje mnie ramieniem.
-I?-zapytałam po chwili.
-I się udało, mamy większy obszar naszych terenów.
-Fajnie.
Czuje, że bada mnie wzrokiem.
-Co cię martwi?
-Nic.
-Mi możesz powiedzieć.
Westchnęłam. Nie wiem, czy mu to mówić. Speszy się, a może wręcz odwrotnie?
-Ja..ja chce mieć taką kruszynke.
-Jak Carli?
-Mhm.
-Ale...trzeba się z kimś sparować.
-I tu jest problem.
-Mianowicie?
Wzięłam wdech, raz się żyje.
-Bo ja chciałam z tobą.
Zamrugał na mnie kilka razy. Znów myśli.
-Chcesz być ze mną sparowana?
-Mhm.
-Jesteś pewna?
-A ty chcesz?
-Ja? Ja...już dawno chciałem.
-Naprawdę?-wyprostowałam się.
-Tak, ale bałem się ci powiedzieć.
-Czyli co?
-Nie wiesz jak wygląda sparowanie, prawda?-zapytał rozbawiony.
-No nie.
Nachylił się i szepnął mi do ucha, że muszę się z nim przespać, żeby być z nim sparowana. Z początku myślałam, że to żart, podryw, ale nie. Wybałuszyłam na niego oczy, a on się zaśmiał. Moje policzki zaczynają parzyć, a mi jest na maksa głupio.
-Nadal chcesz się ze mną sparować?
Odpowiedź nadal brzmi oczywiście.
-Tak.
-Wiesz, że to tak na zawsze?
-Masz do tego wątpliwości?
-Nie, chce tylko, żebyś wiedziała na czym stoisz.
-Wiem na czym stoję, a teraz czekam na odpowiedź, tak czy nie?
-Tak.
-Dwa razy tak, przesądzone.
Uśmiechnęłam się, a on ze mną. Carli zaczęła płakać i nie wiadomo o co, więc zaczęłam ją kołysać i zająć ją moją dłonią, ale to na nic.
-Mogę ja?-zapytał zielonooki, a ja kiwnęłam głową i podałam mu dziecko w ramiona.
Zaczął ją masować po brzuszku, co po chwili zadziałało i Carli uspokoiła się.
-Jak ty to?
-To wilcze szczenie, a my uwielbianym drapanie po brzuchu.
Wytłumaczył rozbawiony, przez co wpadłam na pomysł.
-Masz łaskotki?
-Nie, nie mam.
-Szkoda.
Jednak postanowiłam to sprawdzić, więc sięgnęłam ręką do jego żeber, na co on podskoczył i wstał ode mnie. Roześmiałam się, bo Zayn ma łaskotki.
-A jednak!-wstałam za nim.
-Ha ha, a ty masz?
-Mam.-odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-Gdybym nie miał Carli na rękach, leżałabyś już ze śmiechem na ziemi.
-Ale masz Carli, więc nie leżę.
Wystawiłam mu język, a on skopiował mój ruch. Potem oddał mi dziecko do rąk, a sam przytulił mnie od tyłu kładąc swoją brode na moim ramieniu. Oboje patrzymy na to małe stworzonko w moich ramionach, które patrzy na nas i się uśmiecha.
-No i jak słodko.
Usłyszałam głos Liam'a, przez co oboje na niego spojrzeliśmy.
-Nie chce wam przeszkadzać, ale Zayn, idzie pełnia.
-Kiedy?-zapytał od razu zielonooki.
-Jutro od 17.
-Zabezpieczyć wejścia. Weź Sam'a i sprawdźcie tereny na północ. Na zachodzie powinno być trzecie wejście, ale jest zasypane, sprawdź je.
Rozkazał przywódca, a Liam kiwnął głową i pobiegł wypełnić zadania. Ja i zielonooki tym czasem udaliśmy się do nory, aby nakarmić Carli i samemu coś zjeść. Zayn musiał jeszcze sprawdzić parę rzeczy, więc nie było go na kolacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro