Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Zastanawia mnie czemu nie biegiemy tylko idziemy spokojnie przez ten las. Wreszcie po krótkiej przechadzce zatrzymujemy się przed norą wyrytą w dużym wzgórzu. Pierwszy wilk obraca do mnie głowę.
-Zostań tu.
Słyszę i postanowiam się zastosować do rozkazu. Wilk patrzy na swojego towarzysza stojącego obok mnie i chyba coś mu mówi, po czym odchodzi do nory. Wilk obok mnie po prostu siada wpatrzony w drugi bok. Przyłapuje się na gapie się na niego, ale jakoś nic z tym nie robię, w końcu to wilk, a ja jestem, chwila, to ja jestem też wilk? Nie. Niemożliwe. Takie rzeczy są tylko w filmach przecież. Po chwili również siadam, ale zaraz wstaje, bo wilk obok też to robi i kieruje się do nory. Nieświadoma co mam robić po prostu stoję w miejscu i patrze za kompanem. Ten w progu nory obraca się do mnie.
-No chodź.
Natychmiast ruszam za nim. Tunel prowadzący do środka trochę się ciągnie, ale w końcu dochodzimy do dużego pomieszczenia, w którym znajdują się ludzie i ognisko. Jak tylko widzę ogień, chce się wycofać, ale dwoje ludzi mi to uniemożliwia.
-Udomowiona.
Stwierdza chłopak opierający się o ścianę z złożonymi rękoma.
-Weź ją Uspokój Mad.
Dziewczyna z brązowymi włosami i takimi samymi oczami ubrana w szarą bluze i brązową kurtke podchodzi do mnie powoli, a ja wystraszona staram się cofać jak najdalej mogę, czyli niezbyt daleko. Blokuje ze mną spojrzenie, które u niej jest takie opanowane i jakby mówiło "spokojnie". Pod wpływem tego wzroku wpadam w trans, a gdy jej oczy zmieniają barwe na żółtą i dziewczyna uklękuje, to coś we mnie znika. To coś, co było uczuciem dzikości po prostu mnie opuściło, a ja znów poczułam się normalna. Uniosłam wzrok na wgapioną we mnie grupę ludzi po czym usiadłam na kostkach i starałam się złapać normalny oddech.
-A więc co z nią zrobimy?
-Zabić.
Wait, what?!
-Wyrzucić.
Zaczęła się kłótnia o to, co ze mną zrobić, a ja mogłam się tylko jej przysłuchiwać.
-Cisza!
Krzyk czarnowłosego chłopaka o zielonych oczach przerwał całą afere i zapadła cisza. Podszedł do mnie i podniósł za ramię.
-Zrobimy głosowanie, kto jest za zabiciem wędrownej?
Kilka osób uniosło ręce, przez co serce zaczęło mi walić jak szalone.
-Czyli reszta chce aby ją sprawdzić?
Przytaknęła mu większość obecnych, dzięki czemu się uspokoiłam.
-A więc decyzja zapadła! Wędrowna zostaje!
Usłyszałam jęki niezadowolenia jak i okrzyki radości. Jednak zielonooki został niewzruszony.
-Zaprowadzić ją do pokoju dla wędrownych.
Rzucił mną w przód przez co wylądowałam na kolanach i dłoniach, ale nie na długo, bo dwoje chłopaków podniosło mnie za ramiona i zaczęli mnie prowadzić do wyrytego w ziemi tunelu. Idziemy przez korytarz, w którym znajdują się drzwi, ale zatrzymujemy się dopiero przy końcu korytarza. Przez drzwi po prawej zostaję wrzucona do pokoju, którego jedynym oświetleniem jest światło księżyca wpadające przez dziurę w suficie. Zatrzaskują drzwi przez co się wzdrygam.
W co ja się wpakowałam?
Mijają minuty, a może nawet godziny, a ja chodzę w kółko z pięścią przy ustach i myślę co oni mi zrobią. Nazwali mnie udomowioną, co to znaczy? Że tak jak pies czy kot? Ale ja nie mam właściciela. Albo wędrowna, przecież jedyne gdzie kiedyś byłam, to u babci nad jeziorem. Moje myśli w końcu zeszły na Liam'a. Ciekawe co on teraz robi i czy się o mnie martwi. W pewnym momencie zauważyłam, że przez dziurę w suficie wpada teraz światło słoneczne, czyli już jest dzień. Nie przestałam dwóch nocy, a pomimo to nie jestem zmęczona. Łączyłam też fakty, na przykład, kiedy zmieniłam się w to coś kostka mnie przestała boleć i nie daje o sobie znaku do teraz. To nie jest normalne, ale za to dla mnie na rękę. Wzdrygam się, gdy drzwi się otwierają, a w nich staje białowłosa dziewczyna i mierzy mnie wzrokiem.
-Chodź.
Mówi skinając głową lekko w bok. Szybko do niej podchodzę, chociaż umysł każe mi stać w miejscu. Dziewczyna prowadzi mnie aż na dwór, gdzie stoją już wszyscy, którzy byli obecni wczoraj w norze. Ich wzrok pada na mnie, a mój zawiesza się na zmrożonej trawie.
-To kto pierwszy?
Zapytał zielonooki, a jako pierwsza rękę podniosła dziewczyna przezwiskiem Mad z tego co słyszałam.
-Przejmujesz ją.
Ogłasza chłopak po czym popycha mnie bliżej dziewczyny, która lustruje mnie wzrokiem.
-Umiesz szybko biegać?
-J-ja?
Zaczynam się zacinać, nie dobrze.
-Uciekaj.
-Co?
-Już.
Mówi głośniej, a ja z pewnym wahaniem zaczynam biec. Za sobą słyszę gwizdy i wiwaty, ale skupiam się tylko na ucieczce. Moje nogi same mnie niosą w pewnym momencie, a ja ze zdziwieniem spoglądam na nie. Czuje radość z wiatru we włosach i wolność, którą mam wrażenie posiadać. Wszystko pięknie, ale zniszczył to jeden korzeń, który wystaje z ziemi. Potknęłam się o niego i poturlałam w dół małej skarpy, a ostatecznie wpadłam do strumyka z lodowatą wodą na jej końcu. Podniosłam się do siadu, a moje zęby już o siebie stukają.
-Tu jest!
Usłyszałam krzyk z góry skarpy na co przeniosłam tam wzrok. Blondyn o niebieskich oczach w koszuli w czarną kratke i szarej dżinsowej kurtce zbiega po wzgórzu, a za chwilę widzę resztę grupy, oprócz białowłosej dziewczyny, którą pewnie została przy norze. Blondyn podbiega do mnie po czym pomaga mi wstać. Reszta zatrzymuje się trochę dalej ode mnie.
-No brawo domowa!
Mad uderza mnie lekko w ramię widzocznie zadowolona.
-Spokój wszyscy!
Zielonooki przepchnął się pomiędzy ekipą aby stanąć przy mnie.
-Do nory! Zajme się nią.
No to po mnie.
Wszyscy posłuchali chłopaka i udali się biegiem w górę wzgórza. Zielonooki wskazał głową abym za nim poszła, co zrobiłam.
-Szybko biegasz.
-Um, chyba.
Rzucił na mnie okiem.
-Dasz radę iść?
Szczerze? Moje nogi zamarzły.
-Wiesz...
Zanim dokończam brunet kładzie mi dłoń na plecach, a drugą pod kolanami i mnie podnosi. Ja tylko wydaje z siebie cichy pisk, który śmieszy chłopaka, i przytrzymuje się jego czarnej, skórzanej kurtki.
-Jesteś strasznie lekka.
-Um, dzięki?
-Wiesz, że reszta najchętniej by cię zabiła?
-Ta, wiem. Dlaczego?
-Jesteś obca i wtargnęłaś na nasz teren.
-Wasz czyli kogo?
-Watahy.
-Takiej jak u wilków?
-Jesteśmy nimi i ty też.
Um, nie? Prawda, że nie?
-Ale jak?
-Właściwie to jesteś szczeniakiem jeśli chodzi o doświadczenie.
-To coś na wzór wilkołaka?
Zaśmiał się.
-Coś w tym stylu.
Odstawił mnie przy wejściu do nory, a następnie poprowadził do środka, w którym o dziwo była tylko Mad. Posadził mnie przed ogniskiem, ale kazał się na nie nie patrzeć.

No to się wplątała😗
Poproszę o ⭐ jeśli to jest ich warte.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro