IV
Zastanawia mnie czemu nie biegiemy tylko idziemy spokojnie przez ten las. Wreszcie po krótkiej przechadzce zatrzymujemy się przed norą wyrytą w dużym wzgórzu. Pierwszy wilk obraca do mnie głowę.
-Zostań tu.
Słyszę i postanowiam się zastosować do rozkazu. Wilk patrzy na swojego towarzysza stojącego obok mnie i chyba coś mu mówi, po czym odchodzi do nory. Wilk obok mnie po prostu siada wpatrzony w drugi bok. Przyłapuje się na gapie się na niego, ale jakoś nic z tym nie robię, w końcu to wilk, a ja jestem, chwila, to ja jestem też wilk? Nie. Niemożliwe. Takie rzeczy są tylko w filmach przecież. Po chwili również siadam, ale zaraz wstaje, bo wilk obok też to robi i kieruje się do nory. Nieświadoma co mam robić po prostu stoję w miejscu i patrze za kompanem. Ten w progu nory obraca się do mnie.
-No chodź.
Natychmiast ruszam za nim. Tunel prowadzący do środka trochę się ciągnie, ale w końcu dochodzimy do dużego pomieszczenia, w którym znajdują się ludzie i ognisko. Jak tylko widzę ogień, chce się wycofać, ale dwoje ludzi mi to uniemożliwia.
-Udomowiona.
Stwierdza chłopak opierający się o ścianę z złożonymi rękoma.
-Weź ją Uspokój Mad.
Dziewczyna z brązowymi włosami i takimi samymi oczami ubrana w szarą bluze i brązową kurtke podchodzi do mnie powoli, a ja wystraszona staram się cofać jak najdalej mogę, czyli niezbyt daleko. Blokuje ze mną spojrzenie, które u niej jest takie opanowane i jakby mówiło "spokojnie". Pod wpływem tego wzroku wpadam w trans, a gdy jej oczy zmieniają barwe na żółtą i dziewczyna uklękuje, to coś we mnie znika. To coś, co było uczuciem dzikości po prostu mnie opuściło, a ja znów poczułam się normalna. Uniosłam wzrok na wgapioną we mnie grupę ludzi po czym usiadłam na kostkach i starałam się złapać normalny oddech.
-A więc co z nią zrobimy?
-Zabić.
Wait, what?!
-Wyrzucić.
Zaczęła się kłótnia o to, co ze mną zrobić, a ja mogłam się tylko jej przysłuchiwać.
-Cisza!
Krzyk czarnowłosego chłopaka o zielonych oczach przerwał całą afere i zapadła cisza. Podszedł do mnie i podniósł za ramię.
-Zrobimy głosowanie, kto jest za zabiciem wędrownej?
Kilka osób uniosło ręce, przez co serce zaczęło mi walić jak szalone.
-Czyli reszta chce aby ją sprawdzić?
Przytaknęła mu większość obecnych, dzięki czemu się uspokoiłam.
-A więc decyzja zapadła! Wędrowna zostaje!
Usłyszałam jęki niezadowolenia jak i okrzyki radości. Jednak zielonooki został niewzruszony.
-Zaprowadzić ją do pokoju dla wędrownych.
Rzucił mną w przód przez co wylądowałam na kolanach i dłoniach, ale nie na długo, bo dwoje chłopaków podniosło mnie za ramiona i zaczęli mnie prowadzić do wyrytego w ziemi tunelu. Idziemy przez korytarz, w którym znajdują się drzwi, ale zatrzymujemy się dopiero przy końcu korytarza. Przez drzwi po prawej zostaję wrzucona do pokoju, którego jedynym oświetleniem jest światło księżyca wpadające przez dziurę w suficie. Zatrzaskują drzwi przez co się wzdrygam.
W co ja się wpakowałam?
Mijają minuty, a może nawet godziny, a ja chodzę w kółko z pięścią przy ustach i myślę co oni mi zrobią. Nazwali mnie udomowioną, co to znaczy? Że tak jak pies czy kot? Ale ja nie mam właściciela. Albo wędrowna, przecież jedyne gdzie kiedyś byłam, to u babci nad jeziorem. Moje myśli w końcu zeszły na Liam'a. Ciekawe co on teraz robi i czy się o mnie martwi. W pewnym momencie zauważyłam, że przez dziurę w suficie wpada teraz światło słoneczne, czyli już jest dzień. Nie przestałam dwóch nocy, a pomimo to nie jestem zmęczona. Łączyłam też fakty, na przykład, kiedy zmieniłam się w to coś kostka mnie przestała boleć i nie daje o sobie znaku do teraz. To nie jest normalne, ale za to dla mnie na rękę. Wzdrygam się, gdy drzwi się otwierają, a w nich staje białowłosa dziewczyna i mierzy mnie wzrokiem.
-Chodź.
Mówi skinając głową lekko w bok. Szybko do niej podchodzę, chociaż umysł każe mi stać w miejscu. Dziewczyna prowadzi mnie aż na dwór, gdzie stoją już wszyscy, którzy byli obecni wczoraj w norze. Ich wzrok pada na mnie, a mój zawiesza się na zmrożonej trawie.
-To kto pierwszy?
Zapytał zielonooki, a jako pierwsza rękę podniosła dziewczyna przezwiskiem Mad z tego co słyszałam.
-Przejmujesz ją.
Ogłasza chłopak po czym popycha mnie bliżej dziewczyny, która lustruje mnie wzrokiem.
-Umiesz szybko biegać?
-J-ja?
Zaczynam się zacinać, nie dobrze.
-Uciekaj.
-Co?
-Już.
Mówi głośniej, a ja z pewnym wahaniem zaczynam biec. Za sobą słyszę gwizdy i wiwaty, ale skupiam się tylko na ucieczce. Moje nogi same mnie niosą w pewnym momencie, a ja ze zdziwieniem spoglądam na nie. Czuje radość z wiatru we włosach i wolność, którą mam wrażenie posiadać. Wszystko pięknie, ale zniszczył to jeden korzeń, który wystaje z ziemi. Potknęłam się o niego i poturlałam w dół małej skarpy, a ostatecznie wpadłam do strumyka z lodowatą wodą na jej końcu. Podniosłam się do siadu, a moje zęby już o siebie stukają.
-Tu jest!
Usłyszałam krzyk z góry skarpy na co przeniosłam tam wzrok. Blondyn o niebieskich oczach w koszuli w czarną kratke i szarej dżinsowej kurtce zbiega po wzgórzu, a za chwilę widzę resztę grupy, oprócz białowłosej dziewczyny, którą pewnie została przy norze. Blondyn podbiega do mnie po czym pomaga mi wstać. Reszta zatrzymuje się trochę dalej ode mnie.
-No brawo domowa!
Mad uderza mnie lekko w ramię widzocznie zadowolona.
-Spokój wszyscy!
Zielonooki przepchnął się pomiędzy ekipą aby stanąć przy mnie.
-Do nory! Zajme się nią.
No to po mnie.
Wszyscy posłuchali chłopaka i udali się biegiem w górę wzgórza. Zielonooki wskazał głową abym za nim poszła, co zrobiłam.
-Szybko biegasz.
-Um, chyba.
Rzucił na mnie okiem.
-Dasz radę iść?
Szczerze? Moje nogi zamarzły.
-Wiesz...
Zanim dokończam brunet kładzie mi dłoń na plecach, a drugą pod kolanami i mnie podnosi. Ja tylko wydaje z siebie cichy pisk, który śmieszy chłopaka, i przytrzymuje się jego czarnej, skórzanej kurtki.
-Jesteś strasznie lekka.
-Um, dzięki?
-Wiesz, że reszta najchętniej by cię zabiła?
-Ta, wiem. Dlaczego?
-Jesteś obca i wtargnęłaś na nasz teren.
-Wasz czyli kogo?
-Watahy.
-Takiej jak u wilków?
-Jesteśmy nimi i ty też.
Um, nie? Prawda, że nie?
-Ale jak?
-Właściwie to jesteś szczeniakiem jeśli chodzi o doświadczenie.
-To coś na wzór wilkołaka?
Zaśmiał się.
-Coś w tym stylu.
Odstawił mnie przy wejściu do nory, a następnie poprowadził do środka, w którym o dziwo była tylko Mad. Posadził mnie przed ogniskiem, ale kazał się na nie nie patrzeć.
No to się wplątała😗
Poproszę o ⭐ jeśli to jest ich warte.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro