II
-Musisz uciekać.
Stwierdza Liam, który wciąż mnie przytula. Powiedziałam mu o wszystkim, a przynajmniej o tym, co sama rozumiem.
-Gdzie?
Mój głos nadal się trzęsie, tak samo, jak cała ja. Chłopak odsuwa się ode mnie na długość swoich ramion i patrzy w moje oczy.
-Jak najdalej. Nie mogą cię złapać, zamkną cię, albo jeszcze gorzej.
-Gorzej?
Podniosłam na niego wzrok bojąc się co odpowie.
-Eksperymenty? Nie wiem. Po prostu uciekaj.
-Liam, jak? Dokąd?
Łzy na nowo zastygły w kącikach moich oczu.
-Chodź. Przenocujesz u mnie, a rano się coś wymyśli.
Skinęłam jedynie głową w odpowiedzi. Po prostu z tamtąd wyszliśmy, zostawiając ciało dziewczyny w opłakanym stanie. Jeśli te kamery działają, to Liam i ja mamy się z czego tłumaczyć. Szkoła nocą jest ciemna, straszna i zamknięta. Szliśmy przez korytarz z szafkami w milczeniu, nawet na siebie nie patrząc. On chyba tak samo jak ja nie może przyswoić tego, co się stało. Dopiero przy oknie, którym weszłam i zapewne też Liam, poprosił mnie żebym była ostrożna, bo wybita szyba zostawiła skrawki w ramie okna. Najpierw wyszłam ja, z pomocą przyjaciela, a później sam Liam. Otrzepał spodnie z kurzu, po czym spojrzał na mnie. Wpatrywałam się w zamarzniętą trawe, zagryzając pięść. Nie wierze, że ją zabiłam. I co? Nie zobacze jej już nigdy? A może się jej to należało? Była w końcu, a no tak, była. Już jej nie ma i to moja wina. Moje obwinianie się w głowie przerywa ręka Liam'a na moim ramieniu. Kieruje na niego wzrok, bo trochę się wzdrygnęłam jego dotykiem.
-Nie zamartwiaj się.
-Co? Zabiłam ją i ja mam się nie zamartwiać?
Chłopak wzdycha odwracając wzrok na ziemie.
-Pogadamy o tym w domu, okej?
Wzruszyłam ramionami. Nie mam ochoty na kłótnie, a zwłaszcza z nim. Idziemy ramię w ramię ścieżką, która prowadzi do bramy szkoły i dalej do lasu.
-A twoja mama?
Zapytałam, kiedy weszliśmy w drzewa.
-Zostajesz u mnie na nocce.
Zrozumiałam plan, a żeby to udowodnić przytaknęłam głową. Dziesięć minut później staliśmy przed drzwiami domu Liam'a w oczekiwaniu na otwarcie drzwi przez jego mamę. Będzie zła na chłopaka, bo jest druga w nocy, a on się szwęda po lesie i to ze mną, zabójcą, o którym istnieniu wie tylko Liam. Wreszcie po kilku minutach pukania i dzwonienia dzwonkiem, usłyszeliśmy dźwięk otwieranego zamka od drzwi. W progu stanęła niska, blond włosa kobieta w zielonej koszuli nocnej. Widać, że ją obudziliśmy.
-Liam? Co ty tu robisz o tej porze? Jak wyszedłeś?
Kobieta szepcze, ale nie ma powodu, dla którego musiałaby to robić.
-Przez drzwi?
Zapytał sarkastycznie, ale widząc spojrzenie matki szybko się wybronił tym, że musiał mi pomóc w nagłej sytuacji i że zostaje u niego na noc. Kobieta nie miała nawet czasu na sprzeciw, ponieważ Liam pociągnął mnie za rękę do wnętrza domu, prawie potrącając przy tym matkę. Dalej ciągnął mnie po schodach, a puścił moją dłoń dopiero w pokoju, który zamknął na klucz. Oparł się plecami o drzwi i wypuścił głośno powietrze zamykając oczy, podczas gdy ja uważnie go obserwuje stojąc na środku pokoju.
-Liam?
Zapytałam niepewna tego, o co chce zapytać. Po prostu muszę usłyszeć, że będzie dobrze, ale wiem, że nie będzie. Chłopak otworzył oczy i odnalazł moje tęczówki. Milczenie uznałam za znak, że mam kontynuować.
-Powiedz mi, że będzie dobrze i wszystko się ułoży.
Stał tam jeszcze moment, po czym ruszył w moją stronę. Zatrzymał się krok przede mną, kolejnym jego ruchem było położenie mi ręki na szyji.
-Będzie dobrze, zaufaj mi.
Uśmiechnął się, ale to był fałszywy uśmiech i wcale mi nie dodał otuchy, a wręcz przeciwnie. Cichy płacz wydobyły się ze mnie, na co chłopak wziął moje ciało w ramiona i nawet zaczął głaskać moje plecy.
-Opowiedz mi wszystko, ale na spokojnie. Jeszcze raz.
-Wzięłam...chciałam...
Czy on w ogóle coś zrozumiał z mojego łkania?
-Powoli, uspokój się.
Wzięłam wdech zatrzymując łzy, po czym odsunęłam się od chłopaka i otarłam policzki.
-Adele dzisiaj w szkole ukradła mi mój wisiorek, ten od ciebie.
Powiedziałam na jednym wdechu z trudem utrzymując głos w ryzach.
-Mhm.
Kiwnął głową w zrozumieniu.
-Powiedziała, że jeśli komuś powiem, zniszczy go, a ja nie mogłam jej na to pozwolić.
-Więc zatrzymałaś to dla siebie.
Starłam łze, zanim zdążyła wypłynąć na policzek.
-Tak. Tego samego dnia w domu dostałam od niej wiadomość, że mam być za godzinę w szkole, bo inaczej wisiorek zapozna się z młotkiem.
-O której to było?
Chwilę pomyślałam jeżdżąc wzrokiem po bocznej stronie pokoju.
-Koło północy.
-Ale zaraz, czemu ci ukradła ten wisiorek?
-Bo mnie nieznosi.
Powiedziałam z dużą dawką goryczy w głosie.
-Znęcała się nad tobą, ale kradzież?
-Nie wiem, może coś sobie ubzdurała? Nie wiem.
Wyrzuciłam zrezygnowana ręce w górę.
-Dobra, dalej.
-Do szkoły dostałam się przez to okno w składziku woźnego, którym wyszliśmy.
-Jak do cholery to rozbiłaś? To podwójne szkło przecież jest.
Zmarszczył brwi wyczekując mojej odpowiedzi.
-Nie mam pojęcia, jakoś tak...kamieniem?
-Chyba głazem jak już.
-Byłam zdeterminowana, okej?
Przestań drążyć temat zanim, zanim, no.
-Okej, okej. Mów dalej.
-Szukałam jej i w końcu znalazłam na sali gimnastycznej. Zażądałam o oddanie wisiorka, ale ona tylko mnie wyśmiała. Zaczęła mnie wyzywać i dogadywać, że do pięt jej nie dorastam.
-To nieprawda, wiesz o tym?
Opuściłam wzrok na moje buty, bo to, co ona mówiła jest prawdą. Ona była ładna, lubiana, taka perfekcyjna, a ja? Zwykła, szara myszka, co boi się odezwać na zajęciach. W czym byłam od niej lepsza?
-Nadi? Powiedz, że to wiesz.
-Daj spokój.
-Nie, to Ty daj spokój i mi odpowiedz.
-Dobra!
Zblokowałam z nim spojrzenie.
-Nie wiem tego! Zadowolony?
Minuta ciszy dała mi do zrozumienia, że muszę się uspokoić.
-Już? Wyżyłaś się na mnie?
-Nie miałam tego w zamyśle.
Mruknęłam, ale tak, żeby usłyszał.
-Jesteś o wiele lepsza od nich wszystkich. Oni po prostu nie chcą tego widzieć.
-Jedyną osobą, która tak uważa jesteś Ty.
Szturchnęłam go w pierś palcem.
-No i w tym problem. Zauważ to Nadia.
-Nie mam czego.
-Wiesz co? Mam dość tego tematu. Wróć do historii.
-No więc, skończyło się to kłótnią aż ona kazała mi wziąść wisiorek, jeśli ją złapie. Uciekała przez korytarze, a ja ją goniłam. Wtedy właśnie poczułam się tak...dziko. To mną zawładnęło. Zamknęła się w magazynie, ale zanim to zrobiła, ja szybko przebiegłam do środka. No i...sam widziałeś co było dalej.
Mój głos złamał się, a policzki na nowo się zwilżyły.
-A wisiorek?
-Nie mam go.
Pociągnęłam nosem.
-Okej...więc podsumowując, Adele nie żyje, a Ty jesteś tym czymś, tak?
-Potworem?
Czy on tak uważa? Że jestem jakąś kreaturą?
-Nie, nie to chciałem....
-Boisz się mnie?
-Nadia skończ.
Powiedział dobitnie, ale zignorowałam to.
-Jesteś pewien, że chcesz ze mną być w jednym pokoju?
-Nie boje się ciebie. Jesteś moją przyjaciółką Nadi.
-A co jeśli cię...no wiesz.
-Nie zrobisz tego. Teraz spokój i chodzmy spać.
Nic więcej nie powiedziałam. Liam przygotował dla mnie rozkładaną kanapę w rogu pokoju, a sam zasnął w łóżku. Musi mi bardzo ufać pomimo tego co widział. Jednak nie mogłam zmrużyć oka, nie chce ryzykować jego bezpieczeństwem, a nawet życiem.
No i kolejny rozdział😄
Pisze go o 01:12 i jestem odrobinkę zmulona przez sen, więc sorki za błędy XD Tym czasem💬⭐zwłaszcza komentarze mi dodają weny😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro