Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

-Musisz uciekać.
Stwierdza Liam, który wciąż mnie przytula. Powiedziałam mu o wszystkim, a przynajmniej o tym, co sama rozumiem.
-Gdzie?
Mój głos nadal się trzęsie, tak samo, jak cała ja. Chłopak odsuwa się ode mnie na długość swoich ramion i patrzy w moje oczy.
-Jak najdalej. Nie mogą cię złapać, zamkną cię, albo jeszcze gorzej.
-Gorzej?
Podniosłam na niego wzrok bojąc się co odpowie.
-Eksperymenty? Nie wiem. Po prostu uciekaj.
-Liam, jak? Dokąd?
Łzy na nowo zastygły w kącikach moich oczu.
-Chodź. Przenocujesz u mnie, a rano się coś wymyśli.
Skinęłam jedynie głową w odpowiedzi. Po prostu z tamtąd wyszliśmy, zostawiając ciało dziewczyny w opłakanym stanie. Jeśli te kamery działają, to Liam i ja mamy się z czego tłumaczyć. Szkoła nocą jest ciemna, straszna i zamknięta. Szliśmy przez korytarz z szafkami w milczeniu, nawet na siebie nie patrząc. On chyba tak samo jak ja nie może przyswoić tego, co się stało. Dopiero przy oknie, którym weszłam i zapewne też Liam, poprosił mnie żebym była ostrożna, bo wybita szyba zostawiła skrawki w ramie okna. Najpierw wyszłam ja, z pomocą przyjaciela, a później sam Liam. Otrzepał spodnie z kurzu, po czym spojrzał na mnie. Wpatrywałam się w zamarzniętą trawe, zagryzając pięść. Nie wierze, że ją zabiłam. I co? Nie zobacze jej już nigdy? A może się jej to należało? Była w końcu, a no tak, była. Już jej nie ma i to moja wina. Moje obwinianie się w głowie przerywa ręka Liam'a na moim ramieniu. Kieruje na niego wzrok, bo trochę się wzdrygnęłam jego dotykiem.
-Nie zamartwiaj się.
-Co? Zabiłam ją i ja mam się nie zamartwiać?
Chłopak wzdycha odwracając wzrok na ziemie.
-Pogadamy o tym w domu, okej?
Wzruszyłam ramionami. Nie mam ochoty na kłótnie, a zwłaszcza z nim. Idziemy ramię w ramię ścieżką, która prowadzi do bramy szkoły i dalej do lasu.
-A twoja mama?
Zapytałam, kiedy weszliśmy w drzewa.
-Zostajesz u mnie na nocce.
Zrozumiałam plan, a żeby to udowodnić przytaknęłam głową. Dziesięć minut później staliśmy przed drzwiami domu Liam'a w oczekiwaniu na otwarcie drzwi przez jego mamę. Będzie zła na chłopaka, bo jest druga w nocy, a on się szwęda po lesie i to ze mną, zabójcą, o którym istnieniu wie tylko Liam. Wreszcie po kilku minutach pukania i dzwonienia dzwonkiem, usłyszeliśmy dźwięk otwieranego zamka od drzwi. W progu stanęła niska, blond włosa kobieta w zielonej koszuli nocnej. Widać, że ją obudziliśmy.
-Liam? Co ty tu robisz o tej porze? Jak wyszedłeś?
Kobieta szepcze, ale nie ma powodu, dla którego musiałaby to robić.
-Przez drzwi?
Zapytał sarkastycznie, ale widząc spojrzenie matki szybko się wybronił tym, że musiał mi pomóc w nagłej sytuacji i że zostaje u niego na noc. Kobieta nie miała nawet czasu na sprzeciw, ponieważ Liam pociągnął mnie za rękę do wnętrza domu, prawie potrącając przy tym matkę. Dalej ciągnął mnie po schodach, a puścił moją dłoń dopiero w pokoju, który zamknął na klucz. Oparł się plecami o drzwi i wypuścił głośno powietrze zamykając oczy, podczas gdy ja uważnie go obserwuje stojąc na środku pokoju.
-Liam?
Zapytałam niepewna tego, o co chce zapytać. Po prostu muszę usłyszeć, że będzie dobrze, ale wiem, że nie będzie. Chłopak otworzył oczy i odnalazł moje tęczówki. Milczenie uznałam za znak, że mam kontynuować.
-Powiedz mi, że będzie dobrze i wszystko się ułoży.
Stał tam jeszcze moment, po czym ruszył w moją stronę. Zatrzymał się krok przede mną, kolejnym jego ruchem było położenie mi ręki na szyji.
-Będzie dobrze, zaufaj mi.
Uśmiechnął się, ale to był fałszywy uśmiech i wcale mi nie dodał otuchy, a wręcz przeciwnie. Cichy płacz wydobyły się ze mnie, na co chłopak wziął moje ciało w ramiona i nawet zaczął głaskać moje plecy.
-Opowiedz mi wszystko, ale na spokojnie. Jeszcze raz.
-Wzięłam...chciałam...
Czy on w ogóle coś zrozumiał z mojego łkania?
-Powoli, uspokój się.
Wzięłam wdech zatrzymując łzy, po czym odsunęłam się od chłopaka i otarłam policzki.
-Adele dzisiaj w szkole ukradła mi mój wisiorek, ten od ciebie.
Powiedziałam na jednym wdechu z trudem utrzymując głos w ryzach.
-Mhm.
Kiwnął głową w zrozumieniu.
-Powiedziała, że jeśli komuś powiem, zniszczy go, a ja nie mogłam jej na to pozwolić.
-Więc zatrzymałaś to dla siebie.
Starłam łze, zanim zdążyła wypłynąć na policzek.
-Tak. Tego samego dnia w domu dostałam od niej wiadomość, że mam być za godzinę w szkole, bo inaczej wisiorek zapozna się z młotkiem.
-O której to było?
Chwilę pomyślałam jeżdżąc wzrokiem po bocznej stronie pokoju.
-Koło północy.
-Ale zaraz, czemu ci ukradła ten wisiorek?
-Bo mnie nieznosi.
Powiedziałam z dużą dawką goryczy w głosie.
-Znęcała się nad tobą, ale kradzież?
-Nie wiem, może coś sobie ubzdurała? Nie wiem.
Wyrzuciłam zrezygnowana ręce w górę.
-Dobra, dalej.
-Do szkoły dostałam się przez to okno w składziku woźnego, którym wyszliśmy.
-Jak do cholery to rozbiłaś? To podwójne szkło przecież jest.
Zmarszczył brwi wyczekując mojej odpowiedzi.
-Nie mam pojęcia, jakoś tak...kamieniem?
-Chyba głazem jak już.
-Byłam zdeterminowana, okej?
Przestań drążyć temat zanim, zanim, no.
-Okej, okej. Mów dalej.
-Szukałam jej i w końcu znalazłam na sali gimnastycznej. Zażądałam o oddanie wisiorka, ale ona tylko mnie wyśmiała. Zaczęła mnie wyzywać i dogadywać, że do pięt jej nie dorastam.
-To nieprawda, wiesz o tym?
Opuściłam wzrok na moje buty, bo to, co ona mówiła jest prawdą. Ona była ładna, lubiana, taka perfekcyjna, a ja? Zwykła, szara myszka, co boi się odezwać na zajęciach. W czym byłam od niej lepsza?
-Nadi? Powiedz, że to wiesz.
-Daj spokój.
-Nie, to Ty daj spokój i mi odpowiedz.
-Dobra!
Zblokowałam z nim spojrzenie.
-Nie wiem tego! Zadowolony?
Minuta ciszy dała mi do zrozumienia, że muszę się uspokoić.
-Już? Wyżyłaś się na mnie?
-Nie miałam tego w zamyśle.
Mruknęłam, ale tak, żeby usłyszał.
-Jesteś o wiele lepsza od nich wszystkich. Oni po prostu nie chcą tego widzieć.
-Jedyną osobą, która tak uważa jesteś Ty.
Szturchnęłam go w pierś palcem.
-No i w tym problem. Zauważ to Nadia.
-Nie mam czego.
-Wiesz co? Mam dość tego tematu. Wróć do historii.
-No więc, skończyło się to kłótnią aż ona kazała mi wziąść wisiorek, jeśli ją złapie. Uciekała przez korytarze, a ja ją goniłam. Wtedy właśnie poczułam się tak...dziko. To mną zawładnęło. Zamknęła się w magazynie, ale zanim to zrobiła, ja szybko przebiegłam do środka. No i...sam widziałeś co było dalej.
Mój głos złamał się, a policzki na nowo się zwilżyły.
-A wisiorek?
-Nie mam go.
Pociągnęłam nosem.
-Okej...więc podsumowując, Adele nie żyje, a Ty jesteś tym czymś, tak?
-Potworem?
Czy on tak uważa? Że jestem jakąś kreaturą?
-Nie, nie to chciałem....
-Boisz się mnie?
-Nadia skończ.
Powiedział dobitnie, ale zignorowałam to.
-Jesteś pewien, że chcesz ze mną być w jednym pokoju?
-Nie boje się ciebie. Jesteś moją przyjaciółką Nadi.
-A co jeśli cię...no wiesz.
-Nie zrobisz tego. Teraz spokój i chodzmy spać.
Nic więcej nie powiedziałam. Liam przygotował dla mnie rozkładaną kanapę w rogu pokoju, a sam zasnął w łóżku. Musi mi bardzo ufać pomimo tego co widział. Jednak nie mogłam zmrużyć oka, nie chce ryzykować jego bezpieczeństwem, a nawet życiem.

No i kolejny rozdział😄
Pisze go o 01:12 i jestem odrobinkę zmulona przez sen, więc sorki za błędy XD Tym czasem💬⭐zwłaszcza komentarze mi dodają weny😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro