Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Hestia weszła do kawiarni i położyła na stoliku swojego laptopa, którego do tej pory trzymała pod pachą.
Otworzyła go i już po chwili połączyła się z wifi.
Już miała odpalić maila, ale do jej stolika dosiadł się jakiś mężczyzna.
-Mogę się dosiąść?
-Już pan to zrobił-stwierdziła lekko rozbawiona.
-No tak. Hestia Holmes?
-Tak. W czym mogę pomóc?-spytała brunetka i uważnie popatrzyła na faceta.
Miał na sobie szary garnitur, krawat i białą wyprasowaną koszulę.
-Zasadniczo w niczym. Ale ciekawe relacje łączą cię z Sherlockiem Holmesem. Powiesz mi o nich coś więcej?
-Nie rozmawiam o tym z nieznajomymi-oznajmiła ostrym tonem i upiła łyka wcześniej zamówionej kawy.
-Zapomniałem się przedstawić-Jim Moriarty-wytłumaczył mężczyzna.
Hestia lekko zadrżała na dźwięk tego nazwiska.
-Czyli o to chodzi...-mruknęła.
-Więc skoro już znasz moje imię, ja znam twoje, to powiesz mi o swoich relacjach z Sherlockiem.
-Nic nie powiem. Chciałeś zabić mojego...-zamilkła.
-No właśnie? Twojego kogo?-spytał z szelmowskim uśmiechem.
-Już mówiłam, że nic nie powiem. Moriarty, chciałam trochę popracować więc mógłbyś iść?
-To samo nazwisko. Prawdziwe? A może rodzina?-zastanawiał się Jim na głos.
-Powiedz mi tylko, to sobie pójdę-dodał po chwili.
-Nie, bo ja pójdę pierwsza.
Zatrzasnęła laptopa, a drugą ręką złapała kawę.
-Jeszcze to z ciebie wyciągnę-burknął Jim, gdy wstała.
-To do zobaczenia, Moriarty!

Hestia wyszła z kawiarni.

A to miał być taki spokojny poranek...

Wsiadła do czarnego Land Rovera i popatrzyła przez witrynę do kawiarni.
Moriarty wciąż jeszcze tam siedział i patrzył na jej samochód.
Odjechała, kręcąc głową.
-Ale miałam spokojne życie, zanim cię poznałam, Sherlock.
Pojechała na Baker Street i wspięła się po schodach.
-Hestia, wreszcie! Czemu nie odbierasz?-krzyknął Holmes, gdy ją zobaczył.
-Telefon został w samochodzie. Poza tym nie tak się wita dziewczynę-stwierdziła i wystawiła policzek.
Sherlock zamiast ją pocałować, klepnął w niego delikatnie dłonią i chwycił płasz z wieszaka stojącego obok.
Skrzyżowała ręce i wzrokiem odszukała Johna, także ubranego w kurtkę.
-Gdzieś się wybieracie?-spytała.
-Tak. A ty jedziesz z nami-stwierdził Sherlock i pociągnął ją za rękę.
Zbiegli po schodach, a Hestia ledwo złapała równowagę, gdy byli już na dole.
John też już schodził.
Wyszli z mieszkania i Sherlock zauważył samochód brunetki.
Spojrzał na nią z uśmiechem, a Hestia już wiedziała co się kroi.
-Gdzie jedziemy?-spytała zrezygnowana.
-Baskerville-odparł Sherlock.
-Baza wojskowa?-spytała dziewczyna i otworzyła im drzwi auta.
Przytaknęli.
-To musimy jeszcze zajechać na stację i zatankować.
Usiadła za kierownicą i odpaliła samochód.
-John, podaj mi telefon-poprosiła Watsona, a on dał jej komórkę, która leżała na tylnym siedzeniu.
-Po co ci?
-Nie znam przecież drogi na pamięć-burknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro