Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Walizka jak zwykle nie chciała się dopiąć.
-Chyba będę musiała kupić większą- powiedziała Hestia sama do siebie.
Czarny kot siedzący na dywanie prychnął, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Policjantka uniosła brwi. Nie zapraszała nikogo, więc kto mógł coś od niej chcieć o tej porze?
Wyjrzała przez wizjer i zobaczyła tam Mycrofta Holmesa.
Uchyliła drzwi, zapraszając mężczyznę do środka.
-Panie Holmes, coś się stało?
-Przeprowadzasz się na Baker Street?-zapytał i rozejrzał się dookoła.
-Nie-odparła zdziwiona- Poza tym nie wydaje mi się, żebyśmy byli na "ty".
-Powinniśmy być, Hestio. Szkoda. Gdybyś mieszkała z moim bratem, byłoby łatwiej. Ale moja oferta jest dalej aktualna.
-Oferta?-zmarszczyła brwi.
-Potrzebuję informacji o Sherlocku. Gdybyś regularnie mi je przekazywała...
-Nie chcę pieniędzy-przerwała mu gwałtownie.
Popatrzył na nią-chyba się tego spodziewał.
-Doktor Watson też nie chciał. Dziwne, że pieniądz jeszcze nie zawładnął światem.
-Do cholery! Mógłbyś już iść?!-krzyknęła zirytowana tym, że nie wie co chodzi Holmesowi.
-Zawsze byłaś pyskata-uśmiechnął się na te słowa.
Przymknęła oczy i cicho powiedziała:
-Nie chcę pieniędzy. I nie zapominaj o tym, że mogę powiedzieć o wszystkim Sherlockowi.
-Och, on napewno już wie-stwierdził Mycroft z uśmiechem i założył Hestii kosmyk włosów za ucho.
Odchyliła się do tyłu, odsuwając się tym samym od Holmesa.
Była zła i nie rozumiała o czym mówi mężczyzna.
-No cóż, Hestio. Jakbyś się rozmyśliła, zadzwoń.
Po tych słowach położył na stoliku małą karteczkę z numerem telefonu i wyszedł z mieszkania. Na korytarzu spotkał jednak Sherlocka i Johna, zmierzających do domu Hestii.
-Och, doktorze, braciszku.
Brat zignorował go i ruszył do pokoju dziewczyny. John pożegnał się i również skierował się w tamtą stronę.
-A wy czego chcecie?-spytała Hestia na widok przyjaciół, jednak w środku ucieszyła się z niespodziewanej wizyty.
-Czego chciał?-spytał John, gdy zamknął drzwi.
-Pieniądze za informacje-tobie też proponował-odparła Hestia i zabrała swojego kota, ocierającego się o nogi Sherlocka. Odłożyła zwierzę na kanapę, ale Nabój znowu podszedł do detektywa.
-Wybierasz się gdzieś?
-Urlop w pracy!Najszczęśliwszy okres mojego życia!-krzyknęła wesołym tonem, robiąc obrót w miejscu.
-Najpierw rezydencja wujka Leona, a potem witaj Grecjo!
-Wakacje...też bym chciał-mruknął John, a dziewczyna tylko się uśmiechnęła.
Nabój znowu łasił się do Sherlocka.
-Panowie, macie jakąś sprawę, bo powinnam się pakować i...
-To nie przeszkadzamy-oznajmił Sherlock i razem z przyjacielem opuścił mieszkanie, a Hestia niechętnie wróciła do pakowania się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro