3
Z każdym dniem czuję się coraz słabszy, nie mam nawet siły walczyć sam ze sobą. Próbuję zrozumieć swoje myśli, jednak nie potrafię. One kontrolują mnie, nie na odwrót. To wszystko mnie dobija, cała ta rzeczywistość, mimo tego, że spotkałem braci Way. Nie daje mi to takiej satysfakcji jak, w moim mniemaniu, powinno. Zrozumienie swoich własnych najciemniejszych myśli jest niewykonalne. Przez tyle czasu próbuję dojść do wniosku dlaczego jestem taki, a nie inny. Dlaczego prześladują mnie własne myśli...
Nadal jestem bezużytecznym niczym, nie rozumiem tego. Więc jaki jest sens tej pierdolonej katastrofy, zwanej mną? Cały czas słyszę, że jestem tylko zwykłym rozpieszczonym dzieckiem, to dlaczego moje życie to koszmar? A nie chwilę, chciałbym żeby nim był. Niestety to okropna rzeczywistość zżerająca mnie od środka. Świat mnie nie chce i z wzajemnością. Gdyby nie Gerard i Mikey, prawdopodobnie obmyślałbym już swoje samobójstwo. Jednak poczekam. Poczekam aż ta znajomość minie jak każda inna. "Przyjaźń na zawsze" nie istnieje, zwyczajnie w to nie wierzę. Może być fajnie przez jakiś czas, jednak po co łudzić się, że będzie to trwało aż po deskę grobową? W pewnym momencie dostanie się nóż w pierś. Wtedy nadal będziemy się zwodzić, iż to jednorazowa sytuacja? Tak nie powinno być, historia lubi się powtarzać i to warto zapamiętać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro