One Shot
To niezwykłe, niczym nagły błysk światła
Wypełniasz mnie całego, gdy tylko na ciebie spojrzę
Usiądź więc wygodnie i wysłuchaj mej historii*
Rok 2020
– Jak przyjemnie – mruknął Jongdae, kładąc podbródek na mojej głowie. Wtuliłam się mocniej w jego klatkę piersiową i westchnęłam głęboko, chcąc jak najdłużej cieszyć się z chwili wolności.
– Bardzo, miałam już dość tych gości – przyznałam, zamykając oczy. – Nie żebym miała coś do twoich przyjaciół, ale czwarty dzień z rzędu...
Chłopak zaśmiał się głośno, przez co moja głowa podskakiwała z każdym oddechem.
– Są namolni, wiem o tym – odpowiedział, kiedy się uspokoił. – Chcą cię jak najlepiej poznać.
– Jesteśmy już rok po ślubie, więc powinni mnie dawno poznać. A zachowują się jakby widzieli pierwszy raz. – Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie ciągłe i męczące pytania Chanyeola i Baekhyuna. – Tyle razy im opowiadałam o Hiszpanii i Meksyku, a oni ciągle swoje.
– Rzadko mieliśmy światowe trasy, więc są ciekawi. – Wzruszył ramionami, przez co hamak na którym leżeliśmy zabujał się. – Nie powinnaś się tak denerwować, Mila.
– Ale mówiłam im o tym tyle razy, że aż mi się samej znudziło. – Wzięłam głęboki oddech. – Czułam się jakbym przemawiała do całego państwa, a nie do twoich przyjaciół. Tak uważnie słuchali. To trochę stresujące.
– Widzisz co ciekawość robi z człowieka. – Dmuchnął mi we włosy. – Robaka miałaś.
– To go zdejmij, a nie zdmuchujesz. – Dotknęłam ręką głowy, chcąc sprawdzić, czy faktycznie nic na niej nie mam. – Wiesz, że ich nienawidzę.
– Boisz się ich, czy brzydzisz?
– Po tym jak jeden prawie doprowadził mnie do śmierci, od tamtej pory są moimi wrogami numer jeden – przerwałam, drapiąc się po nosie. – Brałam udział w jednym z maratonów. I wiesz, jak się człowiek męczy to oddycha przez usta. Akurat wtedy wleciała mi muszka i ledwo dotarłam na linię mety. Myślałam, że się uduszę.
Zaśmiał się głośno, na co tylko mruknęłam.
– Ja ci opowiadam jak mogłam zginąć, a ty się śmiejesz? Niewdzięczny – prychnęłam. – Możesz skończyć na kanapie, chcesz?
Ucichł od razu.
Szach mat!
– Ostatnio tak sobie wspominałem – powiedział spokojnie, bawiąc się moimi włosami. – Nasze spotkanie, twój przyjazd.
– Trochę się działo – podsumowałam, przypominając sobie niektóre chwile.
– Masz na myśli Sehuna i jego naukę?
– Nawet mi nie przypominaj – burknęłam, na co Chen parsknął cicho. – Nigdy nie zapomnę takiego opornego ucznia.
Światowa trasa zawsze ekscytowała członków EXO. To było coś zupełnie innego niż występy w Korei, Chinach albo Japonii. Przyjazd do Ameryki zawsze ekscytował i miał w sobie tę część adrenaliny.
Kiedy wylądowali na lotnisku w Meksyku, od razu zostali powitani przez fanów gorącymi piskami i plakatami z pozdrowieniami. Jak zawsze podnosiło ich to na duchu, ale w pewnej części irytowało.
Ale nigdy nie odważyliby się tego powiedzieć na głos.
Po tym jak zakwaterowali się w hotelu, rozpakowali, postanowili odpocząć. Doskonale sobie zdawali sprawę, że będą mieć bardzo mało czasu na rozrywkę. Menadżer od razu im powiedział, że koncert musi wypaść jak najlepiej, żeby fani zapomnieli o odejściu dwóch członków.
A najlepszym tego sposobem była rozmowa z fanami w ich ojczystym języku. Choć może i tak to było kilka zdań, to fan zapamięta to na bardzo długo.
Dlatego do EXO-K przydzielono prywatnego nauczyciela języka hiszpańskiego.
+.+.+
– Seunghwan... Trochę się denerwuje. A jak mnie nie polubią? – zagadała wysoka brązowowłosa dziewczyna, stojąc obok mężczyzny. Ten westchnął, spoglądając na Hiszpankę.
– Oni nie mają cię lubić, tylko uczyć się. Jesteś ich nauczycielką, a nie przyjaciółką do pogaduszek – powiedział poważnie, wyciągając papierosa i zapalniczkę.
– Jak zawsze mogę na ciebie liczyć. Jesteś nieoceniony – prychnęła, odwracając od niego wzrok. Zaczęła przyglądać się pomieszczeniu, gdzie krzątała się obsługa. – Ogólnie dzięki, że zwróciłeś się z tym do mnie. Miło mi się zrobiło jak do mnie zadzwoniłeś.
– I tak miałem wobec ciebie dług, więc go spłaciłem. – Dmuchnął dymem w stronę dziewczyny, na co ta tylko kaszlnęła głośno. – Jesteśmy kwita.
– Menadżerze!
Dwójka spojrzała przed siebie. Mężczyzna uśmiechnął się lekko widząc dziesiątkę chłopaków, zaś niebieskooka tylko brała głębokie wdechy.
Przymknęła na chwilę oczy, chcąc uspokoić emocje.
– Menadżerze Lee, ona nas będzie uczyć? – zadał pytanie Byun Baekyun, przyglądając się Hiszpance. Ta podniosła wzrok z butów i wpatrywała im się prosto w oczy.
– Camila Alba, wasza nauczycielka – przedstawiła się, uśmiechając się lekko. – Możecie mówić Mila. Będzie krócej.
– Zna was, nie musicie się przedstawiać – zabrał głos menadżer, rzucił peta na ziemię i przydeptał. – Powodzenia chłopaki. Macie ciężkiego nauczyciela.
Brązowowłosy odszedł, czochrając na koniec dziewczynę po włosach. Ta tylko zgromiła go spojrzeniem i nie patrząc na idoli, zaczęła iść w tylko sobie znanym kierunku, przy okazji poprawiając fryzurę.
– Pospieszcie się! Nie mamy czasu! – zawołała, machając ręką.
+.+.+
– Xiumin, Tao, Chen i Lay, możecie usiąść gdzieś dalej? Chyba, że chcecie też się pouczyć – rzekła Camila, siedząc na wysokim krześle.
Członkowie drugiej grupy spojrzeli po sobie, po czym zgodnie przytaknęli. Alba uśmiechnęła się lekko i zaczęła przeglądać kilka stron kartek.
– Mila-ssi, trudny będzie materiał? – zadał pytanie Xumin.
– Z tego co patrzę... – mruknęła cicho, czytając uważnie wersy piosenki. – Szybko załapiecie. Hiszpański to łatwy w wymowie język, zapewniam was. Chanyeol jest MC, dlatego będziemy musieli więcej popracować, nie masz nic przeciwko, prawda? – Zerknęła na czarnowłosego i widząc jego szybkie przytaknięcie, parsknęła pod nosem. – Nie bierzcie słów Seunghwana tak na serio. On tylko was podpuścił.
Rozluźnili się, na co Camila ucieszyła się w duchu.
Wreszcie możemy zaczynać naukę, pomyślała, odkładając na bok telefon.
– Byłaś wtedy taka poważna. Jak prawdziwa nauczycielka. – Uśmiechnął się szeroko.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w hamaku, przykryci grubym kocem. Jakoś nie baliśmy się, że wypadniemy. Opracowaliśmy taką technikę, że oprócz bujania nic nam nie groziło.
– Nie poważna tylko zdenerwowana – zaprzeczyłam szybko, bawiąc się jego palcami. – Myślałam, że mi serce z nerwów wyskoczy. Jeszcze Seunghwan naopowiadał mi wcześniej o was, jak się później okazało, same bzdury.
– Niby co takiego? – spytał zaciekawiony, aż mu oczy zabłyszczały.
– Że jesteście bandą zapatrzonych w sobie idoli. Nie widzicie nic po za swoim czubkiem nosa, nie szanujecie fanów i takie tam... – Machnęłam ręką. – Okłamał mnie, tylko zastanawia mnie dlaczego to zrobił.
– Chyba wiem jaki był tego powód – mruknął. Spojrzałam na niego niezrozumiale. – W samolocie trochę go denerwowaliśmy i chyba tak chciał się zemścić.
– A to gnida.
– Też się z tym zgadzam.
Zaśmialiśmy się głośno i powróciliśmy do wspominania.
– Sehun-ah! Mów głośniej i wyraźniej. Jeszcze raz. – Klasnęła w dłonie, przyglądając się uważnie wysokiemu Koreańczykowi. – Czy ty jesteś głuchy?
Reszta parsknęła śmiechem, ale zaraz ucichli widząc wzrok Camili.
Najmłodszy spuścił wzrok na buty.
– Reszta ma przerwę, a ty Sehun zostań, dobrze? Pospieszcie się – rzekła, wzdychając później. – Chen, widzę cię. Idź, tylko będziesz przeszkadzał.
– Nie mogę zostać? – zadał pytanie, łapiąc za klamkę od drzwi. – Nie będę nic komentował, serio. Chłopakom też nic nie powiem.
– Nie będzie ci to przeszkadzać, Sehun-ah? – zwróciła się do maknae, na co ten przytaknął. – Dobra, możesz zostać.
Jongdae uśmiechnął się szeroko i usiadł obok przyjaciela. Zaczął przyglądać się Hiszpance, która siedziała chwilę w ciszy.
– Sehun-ah... – zaczęła spokojnie, na co wymieniony spiął się. – Nie musisz się denerwować. Nic ci nie zrobię – zapewniła go, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. – Zapomnij o tym, że jesteś młodszy. To nie Korea, tylko Meksyk. Wyobraź sobie, że Chena nie ma i zacznijmy rozmawiać jak rówieśnicy, okej?
Kim zmrużył tylko oczy. Miał ochotę się odezwać, ale wiązało się to z opuszczeniem pokoju.
– Skoro nauka ci nie wchodzi, to zrobię ci przyspieszony kurs tego wszystkiego. – Wskazała głową na kilka kartek. – Ale żeś zbladł. To będą tylko trzy słowa, a na pewno ci się przydadzą. Gotowy?
– Tak... – oznajmił cicho, chowając dłonie w kieszeń.
– Tak go przycisnęłaś, że mało się nie popłakał. Nasz twardy maknae. Coś ty z nim zrobiła to ja nie wiem.
– Widzisz? Miałam rację mówiąc, że każdego złamię. Nawet Sehuna.
Poprawiłam róg koca i naciągnęłam go na kolana.
– Nadal nie rozumiem tego, że byłaś bardziej zdenerwowana od nas.
– Przyjmijmy, że byliśmy tak samo zdenerwowani. Nie będziemy się o to kłócić – stwierdziłam, ziewając krótko.
– Wracamy do domu? Zimno się zrobiło. – Na potwierdzenie słów, pociągnął krótko nosem. – Powspominamy na kanapie.
– A tak mi się nie chce wst- A! Nie schodź tak szybko! – krzyknęłam, machając rękoma, chcąc złapać równowagę. Tak rozbujał hamak, że niewiele brakowało abym wypadła.
– Niby jak miałem inaczej zejść?
– Na pewno wolniej... Za karę bierzesz mnie na barana. Gdzieś kapcie zgubiłam.
Westchnął głęboko i kucnął tyłem przede mną. Przytrzymałam się jego ramion, a Jongdae złapał mnie za nogi i wstał gwałtownie, na co zakręciło mi się w głowie. Potem z krzykiem przebiegł przez ogród i wpadł do salonu, robiąc kilka kółek.
Zrobiło mi się niedobrze, na co poklepałam go po barku. Puścił mnie od razu, śmiejąc się z mojej miny.
– Jesteś okropny... – Oddychałam głośno. – Zrób mi kakao, dobrze? Potem ugotuję ci kolację.
Wybiegł z pokoju jakby się paliło.
– Byłam umówiona z kompozytorem Min. Nie może pani do niego zadzwonić i potwierdzić wizytę? Alba Camila, tak się nazywam – wyjaśniła brązowowłosa, opierając się o blat sekretarki.
Spojrzała na Meksykankę z lekką odrazą. Za to Camila zacisnęła mocno usta w równą linię. Zdawała sobie sprawę, jak biali byli postrzegani w Korei.
– Kompozytor Min nie podnosi słuchawki – odpowiedziała pracownica, mrugając kilka razy powiekami. – Proszę opuścić teren wytwórni, inaczej wezwę ochronę.
Rozumiem, tak chcesz pogrywać?, przeszło przez myśl niebieskookiej.
Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer do kompozytora. Uśmiechnęła się zwycięsko, słysząc odgłos odebrania połączenia.
– Panie Min, jestem w wytwórni, ale nie chcą mnie wpuścić na dalszy teren. Przyjdzie pan na parter?
– Oczywiście! Już zaraz się z nimi rozprawię!
Ciemnowłosa westchnęła cicho i schowała urządzenie do torby. Założyła ręce na biodra i pewnym wzrokiem wpatrywała się w Azjatkę. Miała gdzieś etykietę i kulturę. Właśnie została olana, a tego nie znosiła.
– Panno Camilo! Proszę tutaj! – Odwróciła się w stronę głosu. Widząc znajomego artystę, jej zdenerwowanie trochę zmalało.
Podeszła do niego szybkim krokiem i wymieniła zwroty grzecznościowe. Po chwili zauważyła przy jego boku Chena, na co tylko rozszerzyła oczy.
– Wow, co za niespodzianka – powiedziała krótko, przyglądając się członkowi EXO.
– Camila? Jaki ten świat mały. – Zaśmiał się krótko i przytulił ją na przywitanie. Dziewczyna oddała uścisk z lekkim wahaniem. – Miło cię widzieć!
– Znacie się? – Zaskoczony kompozytor patrzył na dwójkę. – To ułatwia sprawę, chodźmy omówić warunki zlecenia, dobrze?
Dwójka przytaknęła i z uśmiechami szli za pracownikiem SM.
– Nigdy mi nie opowiadałeś o początkach trainee – stwierdziłam, popijając kakao. – Za mało słodkie...
– Nie pytałaś, a to nic przyjemnego – wyznał, podając mi cukierniczkę. – Słodziłem dwie, tak jak lubisz. Coś się zmieniło?
– Sama nie wiem, ostatnio mam dziwne zachcianki. Gdybym dopiero tutaj przyleciała, zwaliłabym na zmianę kultury, ale mieszkam w Korei już kawałek czasu... Też mnie to dziwi.
– Może pójdziemy do lekarza?
– To nic poważnego. Lepiej opowiadaj, chcę poznać czarne sekrety popularności.
Czarnowłosy chłopak poprawił okulary i rozejrzał się po sali w której stał. Nie był sam, jeszcze oprócz niego znajdowało się kilka osób. Wszyscy czekali na dalsze wyjaśnienia, dotyczące debiutu ich piosenki.
Każdy początkujący wokalista, lub tancerz musi przejść ciężki okres przygotowawczy, by potem spróbować zaistnieć na scenie. Było to naprawdę trudne, biorąc pod uwagę coraz to nowsze wychodzące piosenki i popularniejszych idoli, których Koreańscy fani wręcz uwielbiali.
Największym zdziwieniem Jongdae po poznaniu reszty zespołu, była ilość osób, jaka miała zadebiutować. Dwanaście chłopaków z nim było dość dużym przedsięwzięciem ze strony wytwórni. Jednym z najliczniejszych było Super Junior i żadna inna wytwórnia w tamtym czasie nie kwapiła się do stworzenia tak licznego boys bandu. Oprócz SM.
Na początku Jongdae było trudno. Musiał ograniczyć kontakty z rodziną na rzecz marzeń, ale nie żałował. Cieszył się z tego, że mógł być coraz bliżej celu.
Chociaż rzeczywistość czasami była zbyt trudna.
+.+.+
– Mówiłem żebyście sprzątali po sobie! – krzyknął Kyungsoo, machając ścierką. Jongdae myślał, że D.O nie będzie typem osoby, która szybko się denerwuje.
Pozory potrafią mylić.
Ten chłopak choć wzrostem nie grzeszył, to miał w sobie duszę diabła. Każdy o tym wiedział, dlatego starali się mu nie podpadać, co było czasami zbyt trudne. Po treningach nikomu nie chciało się ogarniać pokoju, a w wolne dni zwyczajnie odpoczywali, aczkolwiek Do nadal tego nie rozumiał.
– Chen! Pomóż reszcie, a nie siedzisz przed telewizorem!
Kim zszedł z kanapy i wziął śmieci stojące na korytarzu. Za nim zaraz poszedł Chanyeol, który nie został oszczędzony. Widać było, że przebudził się, gdy Kyung zaczął wrzeszczeć.
Minęli na korytarzu Suho, który biegł z zakupami.
Włożyli do kontenerów worki i poczekali chwilę, żeby wywinąć się z domowych obowiązków. Jongdae i Chanyeol ostatnie o czym marzyli po krótkim śnie to sprzątanie.
+.+.+
Po odejściu Krisa, cały zespół rozszedł się do swoich pokoi. Nie mieli ochoty o tym rozmawiać. Bolało ich to, że chłopak w tajemnicy złożył pozew przeciw wytwórni.
Do tego CEO nie zamierzał pozwolić na to, by reszta EXO miała jakikolwiek kontakt z Chińczykiem. Zabrali wszystkie telefony, laptopy, tablety i inne urządzenia, które miałyby ułatwić im rozmowę. Zajęli również wszystkie ich konta na portalach społecznościowych.
Drugim szokiem było to, że menadżerowie posunęli się do tego, że w ich imieniu zaczęli obwiniać o wszystko Krisa w Internecie. Naprawdę tak nie myśleli, chcieli pokazać innym, że wspierają go w tej decyzji.
Odczuł to też wszystko ich lider – Suho. Zmuszony do wyrzeknięcia się i potępienia Kanadyjczyka. Po całym przemówieniu, przez wiele tygodni nie mógł się pozbierać. W sumie, nie on. Cały zespół. We fleszach reporterów grali chłodnych i obojętnych na tą sprawę; w środku płakali.
– Nie musiałeś wspominać o chłopakach – przerwałam mu smutnym tonem. Ścisnęłam jego dłoń, chcąc dać mu trochę więcej wytrwałości. – Wiem, że to nadal cię gdzieś boli, Jongdae...
– To było dawno temu, Mila. – Pokręcił przecząco głową. – Kiedyś muszę ci to powiedzieć. Nie możesz tego wiedzieć z artykułów, bo w większości jest to stek bzdur.
– Mimo wszystko, nie chcę wiedzieć – mówiłam, stawiając na swoim. Naprawdę martwiłam się o niego. Nie chciałam, żeby niepotrzebnie niszczył sobie humor. Akurat dobrze się bawiliśmy. – Właśnie! Coś sobie przypomniałam. Te lawendy, co dostałam na koniec Music Banku, były od was, prawda?
– Ode mnie – poprawił mnie, odstawiając kubek na szklany stolik. – Tak myślałem, że powiesz, że to od nas.
– Nie wpadłabym na to, że to jednak ty – wyznałam, marszcząc brwi. – Za dużo nie rozmawialiśmy, choć teraz patrząc, strasznie się o to starałeś, no nie? Tylko ja cię olewałam, głupia ja.
– Z grzeczności nie zaprzeczę... Ała! Bolało!
– I miało boleć. – syknęłam.
Wzięłam głęboki oddech, czując dziwne łaskotanie w żołądku.
– Mila? Camila? Wszystko w porządku?
– Jakoś tak się słabo czuje i jestem strasznie zmęczona. A i żołądek mi wariuje.
Jongdae dotknął mojego czoła, na co zmarszczył nos.
– Gorączki nie masz, to chyba osłabienie – wymamrotał, przykładając drugą rękę. – Jadłaś coś co ci mogło zaszkodzić?
– Nie, nic – odpowiedziałam. – Może to z nerwów? Wiesz, ostatni tydzień był dość stresujący.
– Albo zapalenie pokarmowe – podsunął, drapiąc się po brodzie. – Jedziemy do szpitala.
– Niee, Daee, niee – zaprzeczyłam, próbując wyrwać swoje dłonie z jego uścisku. – Wiesz jak ich nienawidzę!
– Tak wiem, po tym jak pielęgniarka pięć razy próbowała ci pobrać krew, od tamtej pory nienawidzisz igieł. Nie zachowuj się jak dziecko! Za minutę masz być ubrana. Idę po dokumenty.
– Nigdzie nie idę – prychnęłam, patrząc jak wychodzi z pomieszczenia. – Aż tak źle się nie czuje.
Zdążyłam się położyć na kanapie, a Kim zaczął mnie nawoływać.
Na pewno pójdę, już, pędzę na skrzydłach!
– Camila, nie zmuszaj mnie do ostateczności – zagroził, na co tylko wzruszyłam ramionami.
– A co mi zrobisz? Dasz szlaban?
– Doigrałaś się.
Słysząc szybkie kroki z piskiem wstałam z mebla, przez co zakręciło mi się w głowie.
– Poczekaj! – Wystawiłam rękę przed siebie. – Chwila, zaraz wrócimy do gry.
– Nie żadne poczekaj, tylko idziemy. I nie patrz tak na mnie, ja nie żartuję. – Spojrzał mi poważnie w oczy, na co przełknęłam ślinę. – Masz się ubrać w locie, czekam przy drzwiach.
I wyszedł.
+.+.+
– Mówię ci, to nic poważnego. Wyolbrzymiasz – wymamrotałam, przyglądając się drzwiom prowadzącym na izbę przyjęć. – Jesteś gorszy niż swoja matka!
– Widocznie po niej to odziedziczyłem – odrzekł spokojnie, kładąc swoją rękę na mojej. – To źle, że się martwię? I tak za kilka dni mam wyjazd, dlatego chcę wiedzieć, czy jesteś zdrowa.
– Jestem pewna na sto procent.
– Wolę wiedzieć na dwieście procent.
– Pani Alba Camila? Jest ktoś taki?
Wstałam z krzesełka, wpychając torbę mężowi i żwawym krokiem podeszłam do doktorki. Ta tylko uważnie mi się przyjrzała i przepuściła pierwszą, na co cicho podziękowałam.
– Co pani dolega? – spytała, wyjmując długopis z kieszeni. – Coś pani zaobserwowała?
– Jestem zmęczona i osłabiona – odpowiedziałam, zdejmując buty. – I często mam duszności, a dzisiaj też mnie żołądek bolał.
– Chorowała pani na coś ostatnio? Albo jest pani na coś przewlekle chora?
– Nie, nic z tych rzeczy.
– Bierze pani jakieś leki?
– Nie.
Przytaknęła i oderwawszy wzrok od papieru, uśmiechnęła się lekko.
– Zrobimy badania i wszystko się okaże – oznajmiła i zerknęła na stojącą za nią pielęgniarkę. – Hyejin, pobierz pani krew, dobrze?
No chyba sobie jaja robicie!
– A, przepraszam? – spytałam niepewnie. – Nie da się jakoś tego... ominąć?
– Proszę się nie bać, to nie boli – zaśmiała się cicho i wyszła z pomieszczenia drugim wyjściem.
Patrzyłam jak odchodzi, na co poczułam coraz większy lęk. Spojrzałam na pielęgniarkę, która właśnie szykowała igłę.
– Jongdae... – Pociągnęłam nosem. – Dobrze, że mnie nie widzisz, już byś się śmiał – szepnęłam, podwijając rękaw bluzki. – Niech się pani mną zaopiekuje.
+.+.+
Zagryzłam wargę, czując jak niejaka Hyejin wyjmuje igłę. Nie otwierałam oczu od początku zabiegu, co pewnie wyglądało dość żałośnie. Jak tak dorosła kobieta jak ja boi się igły?
A no może się bać. I się tego nie wstydzę!
– Już skończyłam – oznajmiła, klepiąc mnie po barku. – Wyniki powinny być za kilka godzin, proszę się uspokoić i odprężyć.
Łatwo ci mówić.
Wzięłam telefon z szafki i zadzwoniłam po męża. To i tak dziwne, że czekał przed salą nie robiąc akcji, że nie może wejść. Dość dziwne.
Minęło kilka sekund, a wpadł do środka jakby przed kimś uciekał. Po drodze z rozsuniętej torebki, wyleciały mu rzeczy, na co przeklął głośno.
Miałam ochotę się zaśmiać, ale nudności nadal nie przeszły, dlatego bałam się, że zaraz zwymiotuje.
Rzucił torebką i usiadł na krzesełku, biorąc moją dłoń za rękę. Nie powiem, było to fajne uczucie, ale on robi to tak często, że już to nie jest tak ekscytujące jak za pierwszym razem.
O nie! Złapał mnie za rękę!
Tak reagowałam, jak ze sobą chodziliśmy, a teraz?
O? Złapał mnie za rękę? Znowu?
Taka jest różnica.
– Co powiedzieli? Co ci dolega? Robili badania? Jakie wyniki? Coś ci przepisali?
– Uspokój się! – warknęłam rozdrażniona. – Przebijasz swoją matkę i to stokrotnie! – dodałam szybko, marszcząc nos. – Zrobili i czekam na wyniki.
– Ale-
– Nie, nic nie mówili. – Widząc jak posmutniał, poczułam poczucie winy. – Wybacz, mam wahania nastrojów. Te badanie krwi mnie wymęczyło.
– Co takiego?
– Też się dziwię, że się na to zgodziłam. Twój argument mnie przekonał.
Już chciał mnie przytulić, ale dźwięk jego komórki mu w tym przeszkodził. Niepocieszony zerknął na wyświetlacz i obrócił go szybką do mnie.
– Chanyeol? A on czego chce? – zapytałam zaskoczona. – Odbierz, może to coś ważnego.
– Pewnie chce mnie wyciągnąć na imprezę. Jak coś ważnego to napisze.
– Jongdae...
– Panno Camilo, są wyniki! – zawołała pani doktor, na co z mężem spojrzeliśmy na jej uśmiechniętą twarz. – Gratulacje, jest pani w ciąży!
Telefon ucichł, przez co nastała cisza.
– C-co? – spytał mężczyzna zszokowany. – Ciąża? Dziecko?
– Tak, tak, będziemy rodzicami. – Pokiwałam głową i przytuliłam go do siebie. Chwilę mu zajęło zanim zajarzył, że zostanie ojcem.
___
EXO - Call me baby – piosenka w mediach
Wszystkie grafiki wykonała Soo-Min, za co jej bardzo dziękuje! Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ta krótka historia.
~Shina
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro