Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 57

nie wiem, nie pytajcie :x + dziękuję ci Oluś za chęci do pisania!

Wspinanie się po szczeblach kariery od zawsze wydawało się Yoongiemu czymś naprawdę ciężkim i powolnym, jednakże kiedy Jimin zdążył wygłosić mu referat (którego czas trwania zajął mniejwięcej dwie i pół godziny), stwierdził, że osiągnięcia zaczynały wyskakiwać zbyt szybko. 

I to nie tak, że chciał to zmienić lub ewentualnie skryć się za drzwiami studia i przeczekać całą tą falę. Wewnętrznie był przerażony ilością stresu jaka się w nim nagromadziła, aczkolwiek na zewnątrz promieniował nawet bardziej niż Jeongguk, któremu udaje się wygrywać mecz w Overwatch. Kilka razy nawet zaciągnął Taehyunga i Seokjina do pobliskiego centrum i kupił im po kilku koszulkach czy innych akcesoriach.

— Taehyung, gdzie jesteś?! 

— Hobi hyung, błagam skryj mnie. — Zaszlochał Kim, klękając przed zdezorientowanym Jungiem z którym zdążył się już dawno pogodzić. Prawdę mówiąc było to zasługą Yoongiego, który postanowił wyjaśnić sobie wszystko z byłym chłopakiem, nie mieszając w to Jimina. Park natomiast nie zamienił z farbowanym zbyt wielu słów. Traktowali się tak przyjacielsko jak wcześniej, lecz wciąż, mimo upływu tych trzech miesięcy zdawało się wyczuć od nich momenty niezręczności.

— Nie możesz po prosu mu odmówić? — Westchnął starszy, krzyżując ręce na torsie.

— Dobrze wiesz jaki jest Yoongi kiedy przesadnie się cieszy, znaczy może nie przesadnie, bo ja to nawet rozumiem i sam umieram ze szczęścia, ale hyuuuung! On mnie tam zabije! Dawno nie spędzaliśmy ze sobą tak wielkiej ilości czasu, aish. 

— Taehyung, istnieje coś takiego jak bycie asertywnym. 

— Hobi hyuuung, kupię ci co tylko zechcesz! — Tae pociągnął nosem, robiąc minę zbitego szczeniaka czego zbolałe serduszko farbowańca nie mogło zbytnio znieść. Tancerz jak najszybciej złapał za pierwszą lepszą książkę, leżącą na komodzie za nim, po czym rzucił się na swoje łóżko i rozpoczął czytanie; próbując przy okazji ignorować wciąż wrzynającego w niego spojrzenie przyjaciela.

  — Nie.

 — Taeś! — Do pomieszczenia wszedł Yoongi, uśmiechając się od ucha do ucha na co V przeszył dreszcz przerażenia. Jung po raz kolejny zignorował amikusa i zaszył się ze swoimi słuchawkami w opowieści, która dziwnym trafem go do siebie przyciągnęła, zatem Min miał ogromne pole do popisu. Czerwonowłosy ułożył się na podłodze w pozycji czającej się płaszczki natomiast raper zaczął nawijać jak najęty o nowo otwartym wesołym miasteczku, usadowionym niedaleko dormu. 

  — O, hyung, znalazłeś go.  — Mruknął Jeon, zaciskając palce na dużym misiu którego trzymał w ręku, przechodząc obok jednego z pokoi. Zatrzymałby się tam zapewne na dłużej gdyby nie widok Yoongiego, tulącego się do Taehyunga jak do najlepszej poduszki na świecie. Nie bolało go to, bardziej szokowało, w końcu raper stronił od takowych gestów, lubując się bardziej w zwyczajnym kiwaniu głową - podczas oddania szacunku czy pokazania, iż się cieszy.

  — Yoonginnie~

  — Tak, dzieciaku?  — Spytał Min, zaciskając ręce na plecach przyjaciela. 

  — Gdzie tym razem idziemy? 

Yoongi zaśmiał się.

 — Do Wesołego Miasteczka, wiem, że się ciesz-

  — Naprawdę nie chcesz iść tam z Jiminnim hyungiem?  — Spytał Kim, podnosząc się z pozycji pół leżącej. Złapał bruneta pod udami po czym pomógł mu poprawić się na jego plecach, następnie opuszczając pokój w celu pokierowania się do kuchni. Był spragniony mimo wszystko.

  — Jiminnie wybył z Seokjinem, a ja chcę spędzić z tobą trochę czasu.  — Zaczął, a kiedy wokalista już chciał mu przerwać, kazał skupić mu się na patrzeniu pod nogi.— Poza tym, Tae, mieszkamy ze sobą już tyle lat, a ja naprawdę nie wiem o tobie wiele. Nie rozmawiamy często mimo pochodzenia z tego samego miasteczka, a w domu mijamy się jak jakieś duchy.

  — Nie mam humoru na takie zabawy, hyung. Przepraszam, naprawdę.

Min nie odzywał się już więcej dopóki obaj nie dotarli do upragnionego pomieszczenia, a on nie skończył z dupą na blacie szafki kiedy farbowana Arielka bawiła się w szukanie opakowań kawy. 

 — Tae..?

  — Tak, hyung? — Mruknął Kim, schylając się do dolnej półki w którą soczyście przywalił kiedy usłyszał wypowiedź przyjaciela.

  — Nie musisz zwracać się do mnie formalnie, jesteśmy przyjaciółmi. Poza tym, mimo wszystko wiedz, że jeśli coś cię dręczy to zawsze możesz do mnie przyjść z tym problemem. Nie chcę was tracić, okej?

Tym razem Taehyung przejął pałeczkę opanowania, stając przed Yoongim z poważną miną.

 — Jesteś ode mnie starszy więc tak wypada, aleeee ale!  — Zasłonił Minowi usta, wciskając w nie jabłko leżące w koszyku obok.  — Zawsze uważałem i uważam cię za swojego przyjaciela, mimo tych twoich dziwnych nawyków i humorków to jednak.. przyzwyczaiłem się do ciebie takiego jakim jesteś. Widzę, że od kilku dni jesteś jakiś inny. Zmieniasz się i nie jestem pewien, czy to dobrze czy źle. Z jednej strony cieszę się, że walczysz dalej i chcesz być dla nas jak najlepszą podporą, ale widzę jak bardzo cię to wyniszcza, Yoongi.

 — Nie wiem o czym mówisz.  — Wyseplenił starszy, miętoląc kawałek jabłka w ustach; przy okazji wpatrując się w resztę jabłka trzymaną w dłoni.  — Przecież zawsze się tak zachowuję.

  — Przy Jiminie może i tak, ale nie przy reszcie, a już na pewno nie w moim towarzystwie. 

 — Tae..

  — Yoongi.  — Powiedział twardo farbowany czerwonowłosy, przez co wcześniej wspomniany poczuł się z deka poniżony. — Coś się stało, ale nikt nie wie co.

  — Naprawdę nic, o to możesz być spokojny, dzieciaku.  — Odparł Min, wracając do swojej typowej zimnej mimiki twarzy. Kim domyślił się, że brunet nie zdradzi mu nic więcej i zapewne będzie musiał się w nocy fatygować do studia, aby porozmawiać z nim szczerze bez zbędnych lub przypadkowych świadków. Dlatego też skinął lekko głową, a kiedy już miał się odwrócić i powrócić do szukania opakowania kawy, Min zatrzymał go trzymając za nadgarstek.

Taehyung spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi, próbując odgadnąć co starszy zamierza, ale ten tylko odłożył resztkę jabłka na blat i zacisnął ich dłonie razem; uśmiechając się przy tym w swój typowy gummy smile.

Kim nie rozumiał już nic.

  — O mnie porozmawiamy później.  — Zaczął.  — Ale teraz powiedz mi co się stało, bo nie zniosę więcej twojego płaczu w środku nocy. 

  — Hyung ja napraw-

  — Yoongi, to po pierwsze. 

 — Yoongi, nic się nie stało. Wszystko jest w jak najlepszym porządku po prostu obejrzałem ostatnio kilka starych odcinków Naruto i nadal boli mnie śmierć Jirayi. — Odmruknął farbowaniec, spuszczając głowę. 

Czuł się co najmniej dziwnie? Raper po raz pierwszy w życiu zachowywał się w jego kierunku w tak przyjazny i ciepły sposób, że gdyby nie przydługa grzywka to ten zapewne ujrzałby soczysty rumieniec na jego licach. Kim czuł rosnącą kulę ciepła w brzuchu, a aromat spokoju dawał mu upragnione ukojenie szczególnie wtedy, kiedy Yoongi kazał mu się wypłakać i przytulił go do siebie.

  — Widzę, że coś cię męczy, TaeTae. 

 Wokalista nie mogąc dłużej tłumić w sobie kalejdoskopu wezbranych w nim emocji, po prostu się rozpłakał, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Jego ciało delikatnie się trzęsło, ale kiedy dłoń Yoongiego zaczęła głaskać go po plecach i cicho uspokajać, cała otoczka w nim pękła.

  — Ja i Jeongguk nie jesteśmy już razem. 


  




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro