chapter 50 part II
Nie no spoko, to jeszcze nie koniec ^ XDDDD
Poza tym proszę mnie nie mordować!
Edit: to nie jest zakończenie książki! >,<
Indżoj!
Before.
Yoongi mimo wszystko nie zamierzał opuścić łóżka, które dzielił z Jiminem. Wolał zostać na miękkim posłaniu i patrzeć na niego jak na najpiękniejszy skarb jaki kiedykolwiek widział. Co jakiś czas bawił się kosmykami jego szarych włosów, które mimo licznych farbowań w ciągu ostatnich dni nadal były miękkie i delikatne. Min był pełen podziwu.
Już miał zamykać oczy i schować swojego malca przed całym światem, bo jego Jimin jest jego i nikt nie ma prawa go widzieć, słyszeć czy dotykać, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk skrzypiących paneli. Normalnie zatrzymali się w zajebistym hotelu. Nie dość, że drzwi skrzypią jak oszalałe, panele się buntują pod naciskiem grawitacji, to jeszcze okno w sypialni jest nieszczelne i Yoongi musiał założyć swoją bluzę na Parka oraz otulić go kocykiem bardziej niż zazwyczaj, aby ta krucha istotka nie zmarzła.
Odsunął się trochę od farbowanego szarowłosego, po czym podniósł się na łokciach i zmrużył oczy próbując dojrzeć personę zakłócającą jego agonię.
— Taehyung, czy ty masz pojęcie która jest godzina? — mruknął, kiedy młodszy przyczołgał się do strony jego łóżka. Kim zmierzył go spojrzeniem obrażonej księżniczki, ale wciąż się nie odezwał co wkurzyło Yoongiego jeszcze bardziej. No bo, cholera, ktoś wkrada się do pokoju, kiedy on próbuje zasnąć, i nawet nie podaje powodu swojej wizyty.
W sumie dla Yoongiego jakiekolwiek tłumaczenia były bezsensowne, kiedy chodziło o próbę podniesienia go z łóżka. Ten kto to robił od razu przychodził ze sznurem opętanym wokół szyi, a Yoongi po usłyszeniu "wyjaśnień" mógł bez problemu wywalić go za okno, nawet sznurka nie trzymając. Selekcja naturalna czy coś takiego.
— Kim Taehyung, jeśli nie zaczniesz gadać to odetnę ci genitalnia i przyszyję ci do pleców.
— Jejku, hyuuung, czy ty musisz być aż tak agresywny? Jiminnie śpi, więc musimy być cichutko! — Tae przystawił palec do ust Mina, po czym westchnął i rozejrzał się na boki, a starszy zastanawiał się czy przypadkiem mu go nie odgryźć. Chociaż kiedy tylko pomyślał co wokalista nim odpierdalał podczas zabaw z Jungkookiem stwierdził, że nie zamierza zarażać się wenerą, albo co gorsza "posmakować maknae". No obrzydlistwo.
— Dobra, masz szczęście. Gdyby nie on, już dawno zbierałbyś głowę z chodnika po drugiej stronie ulicy. Lepiej mów czego chcesz zanim się wkurwię i zrobię to co przed chwilą powiedziałem. — Min usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie, które Tae po chwili zajął. Szatyn na samą myśl o tym co chciał od niego młodszy czuł odruch wymiotny. Wiedział, że to będzie coś głupiego i nie mylił się.
— No bo rozmawiałem z Hoseokiem, ale on nie za bardzo był chętny do opowiadania mi tych wszystkich zabaw, więc wygnał mnie do ciebie. A ja jestem mocno ciekawy tego wszystkiego i po prostu musiałem przyjść. Nie miej mi tego za złe, hyung. Obiecuję, że jak mi pomożesz to do końca miesiąca będę ci kupował i przynosił mrożoną kawę. — Kim mówił bardzo szybko, a zaspany umysł starszego ledwo funkcjonował, lecz kiedy tylko usłyszał obietnicę młodszego i słowo kawa, od razu się rozbudził kiwając delikatnie głową.
— Tego to znaczy czego i jakie konkretnie zabawy?
—No wiesz jakie, nie każ mi tego mówić.
— Boże Taehyung, jesteś mężczyzną, a przynajmniej powinieneś być. Przestań mi tu mydlić oczy i powiedz prosto z mostu o co ci chodzi, bo ja też chcę jeszcze trochę pospać i nie, nie ma mowy, że dołączę do waszej balangi z soju.
— Hyung, to nie koncert żebyś rapował. — westchnął Tae. — Poza tym dobrze wiesz o co mi chodzi..
— Jesteś z Daegu, prawda?
— No tak..
— A jacy są mężczyźni z Daegu?
—Eee..
— Załamujesz mnie coraz bardziej.
— Dobra no! Chodzi o seks! — pisnął młodszy, jednak widząc ostrzegawcze spojrzenie Yoongiego szybko zasłonił usta i zerknął na wciąż śpiącego Jimina.
— Tylko o seks? To nie mogłeś mi powiedzieć tego no nie wiem, rano? W samochodzie na przykład?
— A jeśli mam na myśli kitten play, daddy kink i jakieś tam bdsm? —mruknął, na co Yoongi poklepał go po plecach uśmiechając się w ten swój gummy sposób.
— Nareszcie dojrzewasz, aż nie mogę uwierzyć. — Złapał za telefon leżący na szafce nocnej, po czym szybko go odblokował i wszedł w kalendarz. — Aż muszę to sobie zapisać.
— Hyuuuuung! Przestań sobie ze mnie żartować, bo nie ma z czego. A teraz chodź. Hoseok obiecał, że odda mi jakieś poradniki jeśli uda mi się ciebie zaciągnąć na jedną buteleczkę alkoholu.
— Czyli po to przyszedłeś. — mruknął Yoongi, zaciskając palce na telefonie. On wcale nie był zły, zupełnie. W głębi duszy domyślał się, że młodszy chcąc upoić go po raz kolejny będzie wymyślał jakieś dziwne taktyki aby zwlec go z łóżka i do tego doprowadzić. Nie spodziewał się jednak, że wkręci w to także Taehyunga.
— Proszę, hyung?
— Nie rób aegyo bo to na mnie nie działa. Dobrze o tym wiesz.
— No ale-
— Nie.
— Min Yoongi hyung.
— Nie ma mowy.
— Kiedy to tylko na chw-
— Albo zrobisz coming out z mojego pokoju, albo moja pięść wygraweruje ci piękne skaryfikacje na twarzy.
— HYUUUUUUUUUUUUUUUUUUUNG.
— Kim Taehyung do cholery! — warknął Min, zasłaniając młodszemu usta dłonią. Jimin poruszył się na łóżku, ale poza schowaniem głowy pod poduszkę nie zrobił nic więcej na co raper tylko odetchnął.
— Zgódź się albo zacznę krzyczeć.
— Nie zrobisz tego.
— Zakład?
— Nie.
— Okej. — A kiedy młodszy już otwierał usta, Yoongi zasłonił mu je ponownie i zmierzył groźnym wzrokiem. Na Kima to jednak nie działało, ponieważ od dawna był przyzwyczajony do swojego zgorzkniałego przyjaciela z Daegu i po prostu przestał zwracać na to wszystko uwagę. Lubił być dla niego upierdliwy i denerwujący, bo wtedy Yoongi dawał mu notice.
— Ale tylko na jedną.
***
— Tobie już starczy Yoongi, która to butelka, co? — mruknął Taehyung, kołysząc się na boki. W dłoni nadal dzierżył butelkę alkoholu mimo że już dawno go tam nie było. Hoseok wciąż wgapiał się w Mina jak w najpiękniejszą osobę na świecie, co nie uszło uwadze najmłodszego. Kim już od dawna wiedział jakim uczuciem Hoseok darzy rapera, ale nie śmiał o to w ogóle pytać. Pewnie Jung by mu przypierdolił za gadanie od rzeczy, więc wolał zająć się karmieniem z piersi butelkę sake.
— Yoongi nie ma pana. Yoongi jest wolnym człowiekiem.
— Hyung, nie cytuj mi tu Harrego Pottera tylko przestań już pić!
— Jeśli się nie zamkniesz, to ja zamknę ciebie, Taehyung. — warknął Yoongi, celując w najmłodszego nóżką od komody, która aktualnie leżała na ziemi rozsypana w drobny mak.
— Członkowie zespołu najebani w trzy dupy, wciąż brak jedzenia, meble porozwalane, a boga destrukcji nawet tutaj nie ma!
— Jung Hoseok!
— Twoje słońce!
— Zabij się. — Yoongi zmienił kierunek lotu nóżki i zamiast wylądować na głowie Tae, zrobiła to pomiędzy nogami Junga.
— Stary! Pojebało cię kompletnie?! — wykrzyczał tancerz, zrywając się z miejsca. Schował się szybko za Taehyungiem i zaczął modlić się do wszelkich bogów, aby Yoongi w końcu się opamiętał. Bo to wcale nie tak, że od dwóch godzin nawalony raper zachowywał się jak kompletny kretyn.
— Czy to przypadkiem nie Suga hyung ma najmocniejszą głowę w tym zespole? — mruknął Tae, odstawiając butelkę na podłogę. Pozwolił Hoseokowi, żeby ten szybko się do niego przytulił i rozpłakał co nikogo w grupie nawet nie zdziwiło. Yoongi był zbyt zaćmiony aby chociaż trochę ruszyć głową i zapytać przyjaciela co się stało, a Taehyung od samego początku wiedział, że Jung po raz kolejny stracił swój słoneczny uśmiech.
— Z wami to jak z dziećmi. Czasami naprawdę czuję się jak jedyny dorosły, kiedy spędzam czas z waszą dwójką. — zaczął blondyn. — Yoongi przestań ssać tego kapcia jak smoczek, a ty Hoseok otrzyj policzki z łez i zacznij trzeźwieć.
Jednak jak zwykle nikt z grupy nie słuchał się najmłodszego, który jako jedyny zachował resztki świadomości. Przez całą godzinę musiał patrzeć jak Hoseok lepi się do Yoongiego i próbuje go pocałować, przytulić, ewentualnie rozebrać i zgwałcić, a starszy skutecznie uderza go koszulką w twarz. W końcu Kim jednak nie wytrzymał i wyrwał rapera z dłoni Junga, wziął go na ręce i odsunął się delikatnie od przyjaciela. Yoongi zasnął dziwnie szybko, zaczynając ślinić koszulkę Taehyunga, próbującego przy okazji nie wybuchnąć i utrzymać stopą głowę Hoseoka. Kim czuł się jak w dżungli, a coraz dziwniejsze zachowanie jego przyjaciół przyprawiało go o chęć skoku z dywanu. Ewentualnie powieszenie się na klamce w damskim kiblu.
— Cholera, hyung!
Właśnie wtedy młodszy stracił równowagę i opadł na łóżko za nim, jednakże Yoongi nie miał tyle szczęścia i zleciał na stolik nocny. Festiwal żenady rozpoczął się dobijając Taehgyunga jeszcze bardziej. Im bardziej Kim próbował poskromić alkohol w krwi tym gorzej kończyli. A już szczególnie kiedy całą grupą rozpoczęli maraton nago po pokoju.
Gdyby tylko nie przegrał w butelkę..
***
— Jimin.. proszę, porozmawiajmy. Wszystko ci wytłumaczę. — wyszeptał Min, zaciskając obrączkę mniejszego w dłoni. Park spojrzał na niego zbolałym wzrokiem, pociągając nosem, ale po kilku chwilach odchrząknął i udawał, że wszystko z nim w porządku.
— Przestań. — zaczął. — Nie chcę już więcej z tobą rozmawiać. Nie po tym, co mi zrobiłeś.. co nam zrobiłeś, Yoongi. — W tym momencie dotknął dłonią swojego brzucha, czując jak łzy ponownie napływają mu do oczu.
— Nie odzywaj się do mnie, bądź po prostu duchem. Chcę żebyś zniknął i już nigdy więcej nie patrzył w moją stronę. To co było między nami zostało zakończone raz na zawsze, zrozumiałeś?
— Jimin..
— Nie, Yoongi. — prychnął Park. — Po zakończeniu trasy, odejdę z zespołu. Wyjadę gdzieś daleko, a z dzieckiem nigdy się nie zobaczysz. Nie chcę żeby kiedykolwiek cię poznało, rozumiesz? Nie próbuj się nawet o to starać, wychowam je sam, bez twojej pomocy. A teraz idź już zanim zrobię ci krzywdę.
— Park Jimin uspokój się do jasnej cholery!
— Przestań na mnie krzyczeć.. Może jeszcze mnie uderzysz co? No dawaj, uderz!
— Dobrze wiesz, że nie jestem w stanie cię zranić. Przestań gadać bzdur-
— Już raz mnie pobiłeś. Jestem pewien, że zrobisz to znowu.
— Jimin.. wtedy byłem głupi. Dodatkowo pod wpływem!
— To niczego nie tłumaczy! — Uniósł się Park, patrząc na byłego z oczami pełnymi łez. Yoongiego zabolał ten widok jeszcze bardziej, ale nie mógł nie nie zgodzić się ze słowami Jimina. Nic nie było w stanie wytłumaczyć jego zachowania, które wtedy było tak karygodne, że gdyby nie chęć ujrzenia jego uśmiechu po raz kolejny - sam by się później zabił.
— Masz rację, Jimin. Nie powinienem był wtedy tego robić, ale kurwa! To było dawno, poza tym.. starałem się dawać ci szczęście. Chciałem żebyś był szczęśliwy i naprawdę taki byłeś.
— Zamknij się w końcu!
— Jimin, ale ty nie rozumiesz.. to naprawdę nie było tak jak myśl-
— Yoongi.. ty nadal nie rozumiesz? — Park podszedł powoli do starszego, patrząc na niego smutno. Mimo że przed kilkoma chwilami był skłonny wybuchnąć i rzucić się na swojego byłego z pazurami, to teraz chciał jedynie to wszystko zakończyć. Nie mógł wybuchać, musiał być spokojny i opanowany. Nie chciał aby jego dziecko na tym ucierpiało. TYLKO JEGO DZIECKO.
Min ułożył dłoń na policzku młodszego, który wtulił się w nią delikatnie. Raper czuł, że to ostatni dotyk jakim będzie mógł obdarzyć młodszego i nie mylił się. Jego słowa zakończyły tą całą koloryzowaną fikcję zwaną idealnym związkiem.
— Z nami koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro