Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 41

JUNGKOOK

To nie tak, że się spodziewałem i byłem gotowy. Ja po prostu doznałem takiego paraliżu, że jeśli w ciągu dziewięciu miesięcy mi nie przejdzie, to będę rodzić na stojąco. 

Kompletnie wyczerpany rzuciłem się na łóżko, zatapiając nos w świeżo wyścielonej pościeli. Zacisnąłem dłonie na poduszce, która jako pierwsza wpadła w moje zawistne ręce, a następnie wydałem stłumiony krzyk. Dzięki materacu, ja także cię nie lubię.

— To chyba jakiś żart. — prychnąłem, podnosząc się do siadu. 

— Coś się stało, Kukson? 

— Przechodzę mentalną walkę o stwierdzenie, czy moje życie ma sens. — ciężko westchnąłem, chwilę później kontynuując. — No bo wiesz Jimin, tak z chęcią karnąłbym się na czubku samolotu. — uśmiechnąłem się sztucznie, spoglądając na przyjaciela, który nagle usiadł tuż obok mnie i niemal natychmiast zamknął moją posturę w szczelnym uścisku. Wszystko byłoby fajnie, miło i przyjemnie, gdyby Park wcześniej nie wykąpał się w tonie babskich perfum. Mój nosek aktualnie płacze, zresztą tak jak i inne części mojego ciała.

— Znowu przegrałeś w EXO Run? 

— Nie.

— Zgubiłeś ulubione timberlandy? — zapytawszy, przeczesał moje włosy swoją drobną dłonią, zaś ja zamiast warknąć i zrzucić go z łóżka, wdrapałem się na jego uda i mocno przytuliłem. — Rajusiu, Jeonggukie, stało się coś poważniejszego?

— Chyba jestem w ciąży, wiesz? — westchnąłem, patrząc pustym wzrokiem w kierunku lekko uchylonych drzwi. 

— Króliki zazwyczaj mogą mieć dwanaście miotów rocznie, poza tym...

— Jimin. Ja wiem, że wyglądam jak zając, więc nie musisz mi tego ciągle wypominać. Jednak jeszcze tylko chwila, a moje spierdalające oko opuści przeznaczoną orbitę, i wbije ci się w tchawicę. — warknąłem, wbijając paznokcie w jego ramię. Park pisnął krótko, zaraz uderzając mnie w tył głowy.

— Ja naprawdę chciałbym być poważny w tej sytuacji, ale nie wyobrażam sobie ciebie z dzieckiem w brzuchu.. o zgrozo, Jeongguk, ty i matkowanie aka ojcowanie? A Taehyung co? Jako drugi ojciec? — starszy uniósł lekko głos, przez co nieco się odsunąłem i spojrzałem na niego spod zmęczonych powiek. — Przecież wy to dziecko zamordujecie na durnym przewijaku! Nie zdziwiłbym się, gdyby Taeś uderzył nim przez przypadek o jakąś ścianę..

— Jimin.

— Hm? 

— Skończ z tymi czarnymi scenariuszami. Wiem, że tkwię głęboko w rowie Mariańskim i nie ma mowy, aby to skończyło się dobrze, jasne? — zacisnąłem palce na czubku nosa, próbując się choć odrobinę uspokoić. — Kiedy wracają hyungowie?

— Hoseokkie i Seokjin mają wrócić jutro rano, Namjoon pewnie przesiedzi w studio jeszcze dwa dni, a Yoongi i Taehyung wybrali się do sklepu dziecięcego, więc wrócą zapewne za kilka godzin, kiedy tylko  hyung dostanie kurwicy. — Jimin wzruszył ramionami, a następnie zaczął poprawiać swoją rozczapierzoną grzywkę.

— Współczuję Yoongiemu.

— Mhm. — westchnął ignorancko Park. — Zostaliśmy sami, a skoro obaj jesteśmy w tym dziwnym babskim stanie, to może wybierzemy się na bubble tea, a potem do jakiegoś prywatnego lekarza, żeby potwierdził albo i zniwelował tą twoją ciążę? — zapytał zachęcająco.

— To nie jest taki głupi pomysł, hyung. Zaskoczyłeś mnie. 

—Ty też mnie zaskoczyłeś. — odparł i zmierzył mnie morderczym spojrzeniem. — W końcu to ja uczyłem cię jak się zabezpieczać, kiedy skończyłeś te osiemnaście lat.

— Uczeń przerósł mistrza? — uśmiechnąłem się delikatnie, unosząc ręce w górę.

— Coś w ten deseń.

***

Właśnie opuszczaliśmy małą restaurację, kiedy mój telefon postanowił zatańczyć kankana w kieszeni i wkurwić mnie bardziej niż ma to w zwyczaju. Dobra, i tak go kocham, bo w końcu przeszliśmy razem naprawdę bardzo wiele. Jimin nakazał mi odebrać, po czym zaciągnął się smakiem herbacianej bubble tea i zostawił mnie w tyle, zupełnie nie licząc się z tym, że bez ochroniarzy jestem bardziej zagubiony, niż pomiędzy gromadką kobiet.

— Tak, Taeś? — spytałem niemalże od razu, przytykając telefon do ucha. Rozejrzałem się wokół własnej osi, ale nie widząc nikogo z telefonem oraz fleszem wbitym w moją osobę, po prostu ruszyłem za ciężarnym, który spierdzielał naprawdę bardzo szybko, jak na swój obecny stan.

Gdzie jesteście? Yoongi nie może się dodzwonić do Jimina i-

— Gdyby nie troskliwy hyung, nawet byś do mnie nie zadzwonił, prawda? 

O co ci teraz chodzi, Jeongukkie? — prychnąłem, słysząc cierpiętniczy głos starszego. 

— Domyśl się.

Jungkookie, co się z tobą dzieje? 

— Rozłączam się, pa. 

Tak jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Zablokowałem ekran starego samsunga i schowałem go do kieszeni, zaraz doganiając Parka, aby klepnąć go w tył pleców. Szarowłosy zmierzył mnie morderczym spojrzeniem, po czym wepchnął do ust zieloną słomkę. Przewróciłem oczami, ale też upiłem kilka łyków napoju bogów, po czym oddałem przysmak starszemu.

— Nie musiałeś być taki okrutny, wiesz? — parsknął śmiechem.

— Okrutny? — spojrzałem na niego, marszcząc brwi. — Nie byłem ani trochę okrutny, tylko oschły. Byłem po prostu sobą, noo..

— Ty jesteś sobą, kiedy gadasz o śmierci dwadzieścia cztery na dobę i rumienisz się, widząc Taehyunga w każdej pozycji, czy sytuacji. Nawet podczas rozmowy przez telefon potrafisz nawijać jak katarynka i morda ci się nie zamyka. — Park wyrzucił pusty kubeczek do kosza, po czym spojrzał na mnie i naciągnął maskę na twarz. W sumie to wciąż dziwiłem się, że nikt nas jeszcze nie rozpoznał. Ewentualnie były jakieś stalkerki, które zauważyły nas niemalże od razu, ale zamiast męczyć i piszczeć głośniej, niż napalona aktorka porno podczas gry wstępnej, wolały zabawiać się w ninja, i obserwować nas z daleka. 

— Dobra, nieważne. — bruknąłem, chowając dłonie do kieszeni.

— Jaki z ciebie dzieciak, ja nie mogę. 

— Nie jestem dzieciakiem, okej? — mruknąłem pod nosem, kopiąc niewidzialny kamyk stopą. Chciałem mieć jakieś zajęcie, nawet jeśli wyglądało jakbym miał jakąś chorobę psychiczną i próbował napierdalać w Power Rangers Ninja Storm. Park poklepał mnie po ramieniu, mrucząc ciche: —Tak, tak, Jeonggukie, a ja mam dwanaście palców u stóp.

— Ugh, aż tak we mnie wątpisz? Dziękuję bardzo. — westchnąłem, wpychając chłopaka do windy, i to niemalże siłą. Jakaś staruszka skomentowała nasze zachowanie jako bardzo infantylne, a fryzury jakbyśmy urwali się z cyrku. Jednak ja, Jeongguk miałem na nią tak wywalone, że zamiast uraczyć ją wrednym spojrzeniem i opuścić pomieszczenie z głową uniesioną ku górze, stałem jak ten kołek, i wbijałem wzrok w zasuwające się drzwi.

— Nie wątpię w ciebie, tylko w twoje topowanie, mój drogi. — parsknął, ignorując oburzoną emerytkę. No cóż, proszę pani, jeśli masz nas dosyć, to sobie po prostu umrzyj i nie zawracaj mi głowy wbijaniem bagiety w jeden z pośladków, bo to kurwa, boli.

— Masz coś do mojego topowania? — warknąłem.

— Miałbym, gdyby jakieś było.

Dzięki, Jimin. Jesteś wspaniałym przyjacielem i pocieszycielem. 

— Przecież..

— Gdybyś wisiał nad hyungiem i kisił w nim ogórka, to on byłby w ciąży, a nie ty. 

Dalsza droga do samochodu minęła nam w całkowitej ciszy, ponieważ ja nie miałem naprawdę nic do powiedzenia, a Jiminowi do tej pory nie przeszła trauma po trzydziesto minutowym kazaniu starszej pani, która zniesmaczona naszą rozmową zaczęła opowiadać o tym, jak bardzo niewychowani jesteśmy i co robiła podczas wojny, żeby przetrwać. 

— Jimin, okej? — spytałem zmartwiony, widząc jak ten łapie się za głowę i siada na tylnym siedzeniu. Chyba się chłopaczyna załamał.

— Dobra, nie chcesz, to nie mów. — westchnąłem, siadając za kierownicą. — Ale jedziemy teraz do lekarza i jeśli nie powiesz mi wszystkiego o tych jebanych maszynkach do sprawdzania, czy innych pierdołach, to wyrzucę cię przez okno pod jakiegoś tira. Yoongi może mnie za to nawet zabić, nieważne. 

— Pogadamy o tym później, maknae. — mruknął, zatapiając nos w telefonie, co prędko zauważyłem w lusterku. — Teraz muszę uspokoić chore insynuacje Taehyunga i Yoongiego, którzy próbują się zabawić w autorki fanfiction.

Kurwa, co.

— Wyjaśnij mi to, póki nie jadę. — odwróciłem się w stronę chłopaka, który przytknął mi telefon do twarzy i pokazał fragment rozmowy.


AlienAlien: A wtedy TaeTae powie Yoongiemu, że musi wyjechać z kraju

Yooni: Dobra, kiczowato, ale może być na początek.

AlienAlien: Aha, dzięki, hyung.

Yooni: Do usług. W każdym razie...

Yoongi ma gdzieś Taehyunga i chce, żeby w końcu dał mu spokój, ale czuje pustkę w sercu po stracie najlepszego przyjaciela.

AlienAlien: Bo poczuł do niego coś więcej

Yooni: Tak, tak. 

Ale pamiętaj o napisaniu nazwy paringu od razu po tytule

AlienAlien: Czekaj, co?

Yooni: No coś takiego:  swag beach || taegi

AlienAlien: A, czaję.

Odsunąłem głowę od ekranu i spojrzałem na starszego zniesmaczonym wzrokiem. Jimin tylko westchnął, i wyłączając telefon rzucił go gdzieś na bok, uderzając głową o oparcie mojego siedzenia. Obaj załamaliśmy się głupotą naszych chłopaków. Tutaj już nie ma nawet co dopowiadać. 

• • •

Do napisania rozdziału zmobilizowała mnie @ForeverIsAlwayss , która założyła ostatnio grupkę na fejsiku! Wbijać tam i kochać mocno!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro