Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 27

Polecam czytać z muzyczką. Naprawdę!


 — Hyuuuung! Widziałeś gdzieś moje czerwone spodenki?!

 — Nie, nigdzie ich nie widziałem, Jungkookie! — Kolejny huk. — Najświętszy Jonginie, gdzie są te głupie sandały!

  — Idioto, nawet jak się uprzesz to nie pozwolę ci tańczyć w tych butach. Po prostu nie. — Donośny głos Hoseoka.

  — Hoseokkie hyung, ma rację TaeTae, to zbrodnia przeciwko modzie!  — Tym razem Jimin.

  — Jungkookieee! Oddawaj moją kaczkę!

 — Nie! To już za wiele, twoja faza to coś okropnego. Czasami rano się zastanawiam czy to twój penis tak mi się wrzyna w tyłek czy to jednak ta gumowa kaczka. — Krzyk maknae.

  — Min Yoongi, wstawaj! To nie pora na spanie!  — Seokjin poklepał młodszego po plecach, powodując u niego ciche warknięcie. 

 — Kto wymyślił treningi o tak morderczej godzinie..  — Westchnął raper, wstając z krzesła w kuchni. Przeciągnął się i chowając ręce do kieszeni bluzy, wyszedł z pomieszczenia.

— Kierowca na nas czeka, powinniśmy już dawno być na miejscu. — Westchnął Seokjin, pocierając zmęczone powieki. Według teorii Yoongiego, tej nocy nie zmrużył nawet na chwile oka.  Starszy spędził całą noc na pilnowaniu spokojnego oddechu młodszego i wgapianiu się w czarny ekran telewizora, którym miał ochotę rzucić przez cały pokój, albo po prostu obić kijem baesebalowym. 

Min miał ochotę po prostu zamknąć się w jakiejś samotni i nigdy więcej z niej nie wychodzić, po czym co usłyszał. W telewizji, internecie, a nawet gazetach aż wrzało od pocałunku jego oraz Parka w szpitalu, na dodatek przed ginekologią. Kruczowłosy załamał ręce, nie wiedząc co powinien teraz zrobić.

Wcześniej, jeszcze przed wyjściem całej tej sprawy na jaw, miał plan jak zatrzymać młodszego w zespole i nie pozwolić aby stała mu się krzywda, aczkolwiek teraz wszystko legło w gruzach. Jego plany posypały się niczym domek z kart, a wewnątrz czuł jedynie pustkę oraz wciąż wolno bijące serce, które przysporzyło mu tylu problemów. 

Jednym z nich była miłość.

  — Kurwa mać. — Syknął, uderzając się nogą w nóżkę od stolika. Był nieźle poirytowany i każdy bez problemów to widział, więc nikt nie starał się z nim nawet porozmawiać wiedząc, że skończy się to dla niego bardzo źle. Kruczowłosy odpychał od siebie nawet Jimina, co sprawiło mu niewyobrażalny ból, ale młodszy to rozumiał. 

Szarowłosy nie mógł sobie pozwolić na żadną chwilę słabości, nie w stanie w jakim się teraz znalazł. Nie chciał pozwolić aby kolejne litry łez wylewały się z jego oczu i niszczyły ten piękny obraz, uradowanego mężczyzny. Kochanego mężczyzny.  

  — Yoongi, proszę, porozmawiajmy.  — Westchnął niższy, kiedy w końcu po godzinie podróży w nieprzyjemnej ciszy, znaleźli się w łazience koło studia. Jimin miał naprawdę dość oschłego tonu swojego ulubionego hyunga i chciał z nim wszystko wyjaśnić. Nawet jeśli mieli to zrobić w śmierdzącym kiblu, bo nikt w nim ,kurwa, od wieków nie sprzątał.

  — Jimin, zostaw mnie.

 — Nie ma nawet takiej opcji, hyung. — Warknął niższy, krzyżując ręce na swoim torsie. Oparł się plecami o ścianę i wgapiał się w lustrzane odbicie, myjącego dłonie Mina.

  — Idź. Zaraz do ciebie wrócę.

 — Albo mi wytłumaczysz co się dzieje, albo ci przypierdolę.

Yoongi podniósł głowę i odwrócił się w stronę narzeczonego, który widząc jego przemęczoną twarz i przekrwione oczy zasłonił usta dłonią i złapał go za policzki. Min westchnął tylko, odwracając wzrok od tych wypalających troską spojrzeń  oczu młodszego. 

Jego wszystkie złe myśli wyparowały jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki. Wiedział, że Park jeszcze nic nie wie, a kiedy mu powie to jego cudowny mochi uśmieszek, szybko zejdzie z tej pyzatej buźki. On miał stuprocentową pewność, że szarowłosy znowu zamknie się w sobie i będzie wyczekiwał spotkania z Bangiem jak ze śmiercią. Chłopak mocno się wszystkim stresował. 

Nawet jedno małe solo trwające zaledwie trzydzieści sekund, potrafił poprawiać non stop przez kilka miesięcy aby w końcu wyszło mu perfekcyjnie. Co za tym szło? Jego kompleksy dawały powód do popisu i doprowadzały go do naprawdę brudnych i okrutnych myśli. Raz był nawet blisko samobójstwa, ale wtedy to własnie Yoongi go uratował. Nieświadomie, ale uratował i właśnie wtedy szarowłosy po raz pierwszy szczerze się uśmiechnął, co sprawiło iż Min poczuł pierwsze motyle w brzuchu.

  — Cholera, to nie tak miało być.  — Mruknął brunet, uderzając piąstką w podłogę. Zasyczał kiedy szkarłatna maź spłynęła z jego knykci, po czym objął ramionami trzęsące się nogi. Po raz kolejny mu nie wyszło, po raz kolejny jego ciało sprawiło mu problem, po raz kolejny i kolejny zatracał się w otchłani szaleństwa, chcąc dokończyć układ. 

 Co ty tutaj robisz, Jimin?  — Do pomieszczenia wkroczył raper popijający bubble tea. Od kilku minut słyszał donośny płacz i zastanawiał się czy zapukać, czy tak po prostu wejść, ale w końcu jego swagowa osobowość wygrała i uchylił drzwi do sali treningowej w której siedział roztrzęsiony brunet. Nie wiedział co powinien zrobić. 

Wzruszyć ramionami i uwalić się pod ścianą, czekając na Hoseoka czy może wyjść z pomieszczenia i wrócić tutaj kiedy Park się ogarnie? Nie mam pojęcia, jak to się stało że teraz kucam przed nim i wyciągam rękę w jego stronę próbując pomóc mu wstać, albo chociaż jakoś uspokoić. 

— Powinienem zapytać o to samo, h-hyung.  — Pociągnął noskiem, co wywołało jeszcze większy kalejdoskop uczuć w serduszku Mina, który nie wiedział nawet jak to się stało, że po kilku chwilach otoczył niższego ramionami. Głaskał go po główce, szepcząc cicho aby się uspokoił. Młodszy był w kompletnym szoku, zachowaniem starszego z którym tak bardzo się przecież nienawidził. 

Pałali do siebie większą nienawiścią niż woda i ogień. Byli kompletnymi przeciwieństwami, a to co się właśnie wydarzyło nie powinno było mieć nigdy miejsca. Jednak mimo wszystko, wtedy Jimin po raz pierwszy się zauroczył, a Yoongi zdobył osobę o którą chce się troszczyć i opiekować.

— Dlaczego to robisz, Yoongi hyung?  — Zapytał mniejszy, zaciskając łapki na bluzie starszego, który tylko westchnął.

— Bo tak jakby cię lubię. 

A później wszystko potoczyło się tak szybko jak błysk słoneczny. Chociaż, obaj dokładnie wiedzieli, że nie będzie im dane długo nacieszyć się sobą, to nadal żyli nadzieją licząc, iż to jednak możliwe. 

Niestety. Skrywana prawda, musiała w końcu wyjść na jaw i zniszczyć ich od zewnątrz.

 Wszyscy już o nas wiedzą, Jiminnie. Bang dziś rano do mnie dzwonił, chce się spotkać i porozmawiać. Boję się, że chce cię wyrzucić.  Powiedział starszy, patrząc w oczy małego mochi, który tylko się uśmiechnął i lekko musnął jego nos.

Ale ja już odszedłem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro