Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~


- Mogę chociaż poprosić o spodnie? - zapytałem z nadzieją, patrząc na nudne, szare kafelki.

- Nie. Nie chcę naruszyć ci ogonka, poza tym byłoby ci niewygodnie - mruknął i zaczął czesać mój ogon delikatnie, specjalną,  fioletową szczotką.

- A chociaż dużą koszulkę lub koszulę? Proszę? - szepnąłem podkulając nogi na metalowym stole.  Oparłem na nich powoli moją lekko dygocącą ze smutku brodę.

- No dobrze, to ci dam, a potem obetniemy ci włoski - powiedział, nie przejmując się moim zdaniem. Zadowolony cały czas nucił pod nosem jedną z nowszych piosenek. 

- Ile byłem nieprzytomny? Co z wizytami? - pytałem wciąż patrząc na moje kolana. Nie mówił nic, dopóki nie byliśmy w łazience, gdzie i tak najpierw powoli nałożył mi najprawdopodobniej swoją, lekko żółtawą,  lnianą koszulę. Była dość długa i duża, dzięki czemu zakrywała większość ciała, dobrze, że Nam był trochę przerośnięty. W sumie po coś pobudował sobie tą małą, domową siłownię.  Usadził mnie na czarnym fotelu, który stał przed tego samego koloru toaletką. Zazwyczaj suszyłem lub farbowałem przy niej włosy. 

- jakiś... miesiąc, a co do odwiedzin to ich już nie będzie. Za dużo dałem im łapówek aby w ogóle się tobą interesowali.   Jesteś cały mój i tylko mój - uśmiechnął się i wykonał pierwsze cięcie. Psikał moje włosy wodą, miarowo ucinając kolejne kosmyki, a ja się czułem, jakby obdzierał mnie z człowieczeństwa.

- Mogę zobaczyć jak wyglądam? - zapytałem niepewnie, nawet na niego nie patrząc. Wiem,  że będzie zły. Zawsze jest, jak o to pytam.  Moje dłonie powoli zaczęły się pocić i trząść.  Poczułem jak zaciska pięści na moich włosach,  był zły.

- Nie, ale jak będziesz bardzo grzeczny, to wtedy - powiedział, kończąc układać mi włosy. Westchnąłem, patrząc w bok, ale już się nie odzywałem, bo jakiby to miało sens? Tylko pogorszyłbym moją sytuację. Kiedy przekręcił kran, wydał on nieprzyjemny dźwięk, przez który pisnąłem i zakryłem uszy, bo był zbyt głośny.

//Namjoon//

Westchnąłem zapominając, że musi się przyzwyczaić do głośnych dźwięków, bo teraz jego słuch jest czulszy. Wyłączyłem kran i pocałowałem go w czoło.

- Już kociaku, już nie ma hałasu - zabrałem jego rączki od uszu, patrząc czy niczego nie naruszył. - Musisz się przyzwyczaić. Boli cię głowa? - zapytałem z troską.

- Mhm - szepnął cicho i widziałem jak bawił sie palcami zestresowany. Westchnąłem znów i wziąłem go na ręce. Odstawiłem dopiero w kuchni, gdzie wyjąłem z czarnej szafki szklankę i nalałem do niej wody, podając mu ją wraz z tabletką.

- Spokojnie, to tylko na ból głowy - uśmiechnąłem sie i pogłaskałem go po głowie widząc, że patrzy na nią nieufnie. Kiedy w końcu wziął lek, odstawiłem szklankę do zlewu, po czym wziąłem go na ręce wiedząc, że może być po nim lekko ospały. Słyszałem jak już ziewa w moich ramionach, więc po prostu zacząłem go kołysać zadowolony z tego, że doszedłem tak dalek,o a on jeszcze żyje. Kiedy byliśmy już w moim pokoju, położyłem go na brzuchu i przykryłem kołdrą.

- Śpij, a ja zajmę się obiadem - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej niż wcześniej i wróciłem się do kuchni. Lubiłem nowoczesność i czystość stąd nie tylko w kuchni, ale i w całym domu przeważała czerń i biel. Rozłożyłem wszystkie składniki potrzebne mi do obiadu, a następnie zająłem się filetowaniem ryby. Robiąc to patrzyłem co jakiś czas za okno. Już niedługo wiosna. Kiedy jedzenie było w piekarniku na spokojnie poszedłem pod prysznic. Przestałem o siebie dbać od kiedy nim się opiekuję. Ogoliłem twarz, aby pozbyć się zarostu, ubrałem się w czyste dresy i luźną koszulkę. 

Zadowolon, po godzinie położyłem ciepłe jedzenie na stole, a następnie ruszyłem na górę po malucha. Wziąłem go na ręce zawiązując mu na oczach przepaskę i dopiero po tym go obudziłem.

- Idziemy na obiad - szepnąłem do jego ucha, a on od razu się ocknął rzucając się na boki, kiedy zrozumiał, że nic nie widzi. - Nie ruszaj się, masz opaskę, bo musisz mi ufać - powiedzialem całując go w policzek, a on wytarł go, dalej się wiercąc, jednak już mniej. - Grzeczny maluszek - posadziłem go na krześle. - Będę cię karmić, więc powiedz "a" - uśmiechnąłem się i jak otworzył usta włożyłem tam kawałek ryby. - Smakuje?- zapytałem głaszcząc go po głowie.

- Mhm - szepnął wyraźnie zestresowany, nadal rękami szukając wszystkiego. Ja natomiast obserwowałem bez przerwy jego ogon i to jak się rusza, oczywiście nie zapomniałem, by go karmić. Po co go bardziej stresować?

-------------------------
Zbiorowy *hug*

Kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro