Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~4~

//Rok później //

Dziś rano obudził mnie Nam. Uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na łóżku poprawiając moją piżamę latającej wiewiórki. Była ciepła, a zima szalejąca za oknem powodowała, że w moim pokoju było dość chłodno. Starszy okazał się naprawdę dobrym i miłym człowiekiem, tak też stwierdziła komisja adopcyjna, dzięki czemu nie mamy już ich wizyt. Podejrzewam, że łapówki też miały tu coś do gadania. Usiadłem powoli na łóżku i popatrzyłem za okno. Padał śnieg, przez co światła latarni były słabsze. Nie wiem dlaczego, ale zima zawsze miała w sobie jakąś magię dla mnie. Niestety ma też wady, na przykład nie mam teraz w ogóle czasu na spotykania z przyjaciółmi. Popatrzyłem na półkę, na której stał mój niebieski miś, prezent od Soli. Poczekam na lato, a wtedy jak będę mieć wakacje to na pewno się z nimi spotkam.

- Powiesz mi dlaczego mieszkamy na takim zadupiu, że w zimę wyprawa do sklepu to rzadkość? - westchnąłem, a mój wzrok spoczął na mężczyźnie, który jak zwykle o tej porze był w szlafroku.

- Wyrażaj się mały - zaśmiał się, poprawiając moje włosy. Przyzwyczaiłem się już do tego, bo robił to dosyć często.

- Odludziu - przewróciłem oczami, uśmiechając się szeroko.

- No od razu lepiej. Mieszkam tutaj, bo mam spokój i wiem, że nikt tu się nie włamie.

- W sumie to się kupy trzyma - wzruszyłem ramionami.

- Wiem, że dziś sobota i planowaliśmy oglądać cały dzień wszystkie części obcego, ale chcę ci pokazać co odkryłem - powiedział, naciągając mi kaptur na głowę.

- Co odkryłeś? - zapytałem, trąc oczy wolną ręką z uśmiechem.

- Zobaczysz, ale jednak najpierw wypij shejka. Czekoladowy, taki jak lubisz - uśmiechnął się, podając mi szklankę. Często mnie tak budził, strasznie to uwielbiam, bo przecież kto by nie lubił dobrego picia z samego rana? Wypiłem wszystko wiedząc, że jest to kupny napój, bo Namjoon średnio umie gotować, przez co tak bardzo się cieszę, że ma kucharza. Po chwili ruszyliśmy jeszcze w piżamach do labolatorium, pewnie nie spał całą noc i pracował nad czymś, a teraz chce się pochwalić. Zawsze się tak zachowywaliśmy, ja też go nie raz budziłem w nocy, aby się pochwalić moimi maszynami. Dogadywaliśmy się dość dobrze, choć oboje byliśmy trochę roztargnieni. Widać było, że jest zadowolony. Jego włosy stały na wszystkie strony i chyba zgubił jedną skarpetkę, przez co zaśmiałem się w duchu. Kiedy w końcu weszliśmy do piwnicy, gdzie mieściło się jego laboratorium usiadłem na zimnym stoliku i patrzyłem na niego wyczekująco.

- Troche się chyba źle czuję - szepnąłem opierając się ręką, o stolik na którym siedziałem. - Kręci mi się w głowie -szepnąłem.

- Wiem, maluchu... Przepraszam, nie bój się - powiedział, podchodząc do mnie z maską na twarzy, a ja zacząłem szybciej oddychać ze stresu. - Zamknij oczy i śpij, przecież mi ufasz - głaskał mnie po głowie i zaczął powoli mnie rozbierać, przez co szybko zacząłem protestować, a nawet go uderzyłem dość mocno, jednak niestety nie wytrzymałem i opadłem na stolik całym ciałem.

//Namjoon//

Moja prawie 7-letnia praca. Tyle ofiar, tyle poświęceń, jednak jestem pewny, że tym razem się uda! Musi! Zacząłem podłączać chłopca do stojących wokół kroplówek, a następnie przypinać go do stołu. W kroplówce były kocie hormony. Jest idealnym obiektem badań, a jego ogon i uszy chodowałem przez ostatni rok, czekając aż wykształcą się odpowiednio. Cała operacja trwała dwanaście godzin z małymi przerwami, jednak opłacało się. Po wszystkim wziąłem go do jego pokoju, w którym juz nie było łóżka, a legowisko wypełnione poduszkami, kocami i kołdrami. Wszystko inne zostawiłem tak jak on sobie ułożył jednak z tym ogonkiem i uszkami lepiej będzie mu na tym spać. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach. Położyłem go delikatnie na jego posłaniu, a następnie wziąłem obróżkę i założyłem mu ją na szyję. Z uśmiechem patrzyłem na mojego nagiego kotka, kocham go, jest cudowny! Dokładnie tak jak oczekiwałem jego ogon jest długi i miękki, a uszka co prawdę nie są na górze głowy, bo nie da się tak poprowadzić przewodów słuchu, jednak są wyżej niż normalne i są bardziej rozłożyste. Szkoda, że nie mogłem stworzyć nowego otworu słuchowego i mogłem tylko odciąć jego i zamienić je, na te normalne. Ostatnio jak się tym bawiłem chłopak byl głuchy i umarł po tygodniu, ale miałem wtedy tylko trzydzieści lat. Byłem młody i głupi, w dodatku nie słuchałem dziadka, który też jest wykształconym lekarzem. Podziwiałem moje dzieło, patrząc czy rany dobrze się zasklepiły. Ciekawiło mnie jakie będą efekty kociego DNA w jego ciele. Miałem nadzieję, że przynajmniej słuch będzie lepszy. Wiedząc, że przez najbliższy czas nie będzie za dobrze kontaktować ze światem zewnętrznym, podłączyłem go do kroplówki z elekrolitami oraz kocimi hormonami.

//Jin//

Otworzyłem powoli oczy i wtedy dotarł do mnie ogromny ból u dołu pleców jak i głowy. Podniosłem rękę i złapałem się za włosy. Przed oczami trochę mi ciemniało, a myśli nie układały się jasno.

- Boli - jęknąłem tylko, mając chwilowy problem w wysławianiu się po czym poczułem rękę mojego opiekuna na biodrze. - Co... stało? - zapytałem cicho patrząc na niego.

- Jesteś teraz moim kotkiem! Najprawdziwszym kotkiem! - mówił zadowolony z siebie jednak jego słowa docierały do mnie dopiero po chwili. Czułem, że gładzi moje ciało z uśmiechem, patrząc mi w oczy. - Boli cię bardzo? Chcesz morfiny? - pytał z troską, naprawdę przejęty, a ja pokiwałem głową, przymykając oczy. Nie miałem siły ich dłużej utrzymać otwartych. Każde jego słowo odbijało się echem w mojej głowie - Już koteczku, a niedobrze ci? Jak się czujesz? Co myślisz? - pytał ciekawy i patrzył na mnie tym wzrokiem... Znam to. Zawsze tak patrzy na obiekty badań albo obliczenia.

- Boli głowa, a światło... wkurwia - mówiłem cicho.

- Wyrażaj się - mruknął zasłaniając żaluzje. - Jesteś teraz hybrydą kota - uśmiechał się, gładząc mnie. Nie do końca zrozumiałem co powiedział
Na pewno musiałem go źle zrozumieć, w końcu...nie mogłem stać się od tak o hybrydą.

- Dlaczego jestem nagi? - popatrzyłem na niego zakrywając się kocem, ponieważ zimne powietrze owiewało moje ciało. Starałem się odzyskać świadomość, wrócić do świata rzeczywistego, a zadawanie pytań pomagało mi w tym.

- Nie chcę naruszać ogonka, nie stresuj się. - poczułem jak zakrywa mi oczy dłonią na co wola walki opuściła moje ciało. Odpłynąłem niemal natychmiast

-------------------------
Z okazji walentynek <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro