Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

//Namjoon//
Dni mijały spokojnie, a Jin przy pomocy leków coraz bardziej zapominał o tym, że kiedyś był normalnym człowiekiem. Mijała też jego nienawiść do mnie za to, że zmieniłem go w kocią hybrydę. Było mi to całkowicie na rękę, gdyż odzyskiwałem tego pogodnego chłopca sprzed operacji. Niestety leki które opracowałem nie dawały 100% efektów i czasem moje słoneczko miało przebłyski wspomnień. Często wtedy wszczynał awantury, za które go karałem. Nie może być tak, że nagle zaczyna na mnie krzyczeć. Ma być posłuszny i tyle.

Wszedłem do jego pokoju z tacką, na której było przygotowane śniadanie przygotowane przez Eryka i leki (nie mogę ich jeszcze odstawić. Nie, dopóki nadal ma te prześwity). Mój lokaj dobrze wie, co robię z chłopcami których sprowadzam do domu. Wie o wszystkich eksperymentach które na nich przeprowadzam i podziwia moją pracę, za co zdobył moje dozgonne zaufanie. Odłożyłem tacę na blat etażerki i przykucnąłem przy łóżku podziwiając mojego koteczka. Jest taki uroczy gdy śpi.

Odgarnąłem lekko przydługie kosmyki z jego oczu. Ehhh... znowu muszę go ostrzyc. Na jego łokciach pojawiły się obtarcia. Zauważyłem też nowe siniaki na jego ciele, co świadczy o tym, że znowu próbował sam chodzić. Skoro naprawdę mu na tym zależy, to nie mam wyjścia. Szczęście Jina jest dla mnie ważne. Obudziłem go delikatnym pocałunkiem w czoło.

- Wstawaj maluszku - szepnąłem mu na ucho, gładząc przy tym jego ramię. Jego nosek lekko się zmarszczył, po czym chłopak otworzył oczy i się przeciągnął. - Dzień dobry maluszku. - uśmiechnąłem się głaszcząc go po brzuchu.

- Dobry - uśmiechnął się, siadając po turecku. Patrzył na mnie tymi słodkimi oczętami i machał zadowolony ogonem. Widać było, że nie ma nawrotu wspomnień - to dobrze. Im rzadziej występują, tym szybciej odstawię mu leki.

- Dziś zacznę uczyć Cię chodzić. Co ty na to kruszyno? - zapytałem z uśmiechem biorąc go na swoje kolana i siadając przy biurku.

- Naprawdę? Ja chcę! - krzyknął i wtulił się we mnie szczęśliwy.

- A jak głowa? Boli? - zapytałem
z troską znów całując go w czoło, które tym razem wytarł.

- Nie. Dziś nie - powiedział z uśmiecham, a ja pogłaskałem tył jego głowy, pozwalając zjeść mu śniadanie. Patrzyłem na niego zadowolony, bo jego migreny były dość częste i silne - niestety kolejny efekt uboczny moich leków. Kiedy wszystko grzecznie zjadł, wziął leki i popił je sokiem.

- Smakowało? - zapytałem, a on pokiwał głową na potwierdzenie.

- Bardzo. Muszę podziękować panu Erykowi.

- Ubierz się i pamiętaj żeby uważać przy ogonie, a ja w tym czasie odniosę tacę i przygotuję siłownię - Posadziłem go na łóżku i położyłem koło niego czystą koszulkę i luźne bokserki z dziurą na ogon.

Zrobienie tego co musiałem nie zajęło mi dużo czasu, więc poszedłem po Jina.

- Ślicznie wyglądasz w błękicie - uśmiechnąłem się biorąc go na ręce - Ale najpierw łazienka, bo tym porannym smrodkiem z buzi uśpiłbyś słonia - zaśmiałem się, a on specjalnie chuchnął mi w twarz. Z łazienką poradził sobie idealnie sam, więc już po 10 minutach byliśmy już w mojej domowej siłowni. Nie była jakaś największa, ale wystarczy do ćwiczeń Jina. Postawiłem go na ziemi stanąłem za nim. Po obu stronach były metalowe barierki, których mógł się przytrzymać.

- Złap się za nie. Będę ci asekurował, więc nie bój się, ze upadniesz. - mówiłem spokojnie - Krok po kroku. Spokojnie, nie musisz się nigdzie śpieszyć. - mówiłem, pilnując by się nie potknął i upadł. Stał trzymając się poręczy, a jego nogi lekko się trzęsły, ale zrobił niepewny kroczek do przodu. - Brawo! I kolejny. Świetnie ci idzie maluszku. - Uśmiechnąłem się szerzej, patrząc jak idzie coraz dalej. Na końcu barierek złapałem go i przytuliłem. - Pięknie. Jeszcze kilka razy i sobie odpoczniesz. W tym czasie sam trochę potrenuję dobrze? - Spytałem, wiedząc, że takie ćwiczenia początkowo mogą być dla niego bardzo męczące.

- Yhym - przytaknął, a ja odwróciłem go, by mógł po raz kolejny pokonać cały tor.

----------
*hug* wiem że jeszcze nie sroda ale pomyślałam,  że się ucieszycie z rozdziału na dobry początek roku szkolnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro