~1~
Zgasiłem papierosa na mojej dłoni krzywiąc się przy tym. Lubiłem czasami coś poczuć, nawet jeżeli miał to być ból. Zimne krople deszczu nie zachęcały mnie do wyjścia spod daszku, jednak w końcu mozolnie wychyliłem się z ukrycia, a następnie przemknąłem w stronę kawiarni, w której zazwyczaj odrabiam lekcje. Przyjemna woń kawy i czekolady jak zawsze wdarła się w moje nozdrza powodując narastanie pragnienia. W środku panowała idealna temperatura w przeciwieństwie do zewnątrz, gdzie lał deszcz powodując, że moje włosy były nieprzyjemnie wilgotne.
Rozejrzałem się po cudownym wnętrzu, ciemne brukowane ściany były obwieszone płytami winylowymi oraz zdjęciami. Drewniane panele w większości miejsc były przysłonięte wieloma dywanami, na których stały różnorakie stoły oraz krzesła czy kanapy. Całe miejsce wydawało się dość retro, co potęgowało przyjazną atmosferę. Warknąłem pod nosem szukając wolnego stolika. Czemu akurat teraz wszyscy musieli wybrać się na kawę? Rozglądałem się za najmilej wyglądającą osobę po czym niepewny ruszyłem w stronę kanapy w rogu, gdzie siedział blondyn. Wydawał się miły, więc ukłoniłem się nisko, zdejmując wcześniej plecak z wypukłą podobizną lwa.
- Dzień dobry, czy mogę się przysiąść? - zapytałem patrząc w dół zakłopotany. Bałem się kontaktów z obcymi, przecież już nie raz w domu dziecka, kiedy chciałem coś załatwić krzyczeli na mnie za przeszkadzanie im w różnych czynnościach domowych czy towarzyskich. Starszy jednak początkowo nic nie powiedział, tylko podniósł wzrok znad kubka i zaczął mnie obserwować z lekkim uśmiechem. Czułem się co najmniej niezręcznie, spuściłem głowę nie chcąc napotkać jego wzroku.
- Jasne, możesz się przysiąść. - Wskazał wzrokiem drugą stronę brązowej kanapy, która okalała stół.
- Dziękuję - szepnąłem poprawiając mundurek i znów się ukłoniłem, tym razem niżej, po czym usiadłem jak najdalej od niego ze słabym uśmiechem na ustach. Wyjąłem książki, które były używane jednak mimo wszystko zadbane. Każda miała swoją folijkę w innym kolorze. Gorzej było z zeszytami, one były całe obklejone naklejkami moich ulubionych rockowych zespołów. Jako pierwszą zacząłem robić biologię. Od zawsze jest ona dla mnie czarną magią i nic z niej nie rozumiem, więc sfrustrowany zacząłem gryźć ołówek, jakby co najmniej miało mi to w jakiś cudowny sposób pomóc zrozumieć całą tę teorię komórek. Czemu nie może być to tak proste jak rysowanie czy gra na gitarze, co z resztą zdecydowanie wolałbym w tym momencie robić. Po chwili, gdy przyszła czarnoskóra kelnerka zrobiłem sobie przerwę i zamówiłem z uśmiechem gorącą czekoladę z syropem miętowym. Zawsze zamawiałem to samo, obsługa tej kawiarni jako jedna z nielicznych umiała idealnie mieszać proporcje mięty i czekolady tak, aby napój był słodki i zarazem orzeźwiający. Kelnerka dość szybko wróciła z moim zamówieniem do stolika. Upiłem pierwszy łyk cudownego naparu, po czym mój wzrok powędrował na nowo do ćwiczeń.
- Aż takie ciężkie? - zaśmiał się niskim tonem blondyn zerkając na moje kartki. - Może ci w czymś pomogę? - zapytał odstawiając na bok swoją kawę, a ja popatrzyłem na niego speszony.
- Biologia jest okropna - westchnąłem i pokazałem mu pokreślone ćwiczenia, nie przysuwając się jednak do niego, wolałem zachować dystans. Patrzyłem to na kartki, to na jego palce, którymi śledził czytany tekst.
- To nie jest takie trudne - mruknął, a ja od razu się ucieszyłem. - Przysuń się, to ci wytłumaczę - Mimo niechęci zrobiłem to, o co mnie prosił.
- Czego konkretnie tutaj nie rozumiesz? - zapytał wyjmując mi z ręki ten pogryziony ołówek, przy okazji muskając swoją dłonią o tę moją. Widząc w jakim stanie jest owy przyrząd, zażenowany zacząłem szukać w piórniku czegoś co pisze.
- A ja... może dam panu to? - zapytałem wyciągając w jego stronę długopis i w końcu popatrzyłem na jego twarz. Włosy mężczyzny w szaleńczym nieładzie przysłaniały brwi i część oczu. Widać było, że nie jest to naturalny kolor, bo były wręcz białe. Spod podwiniętych rękawów koszuli wynurzało się pełno tatuaży, tylko lewa dłoń była w naturalnym kolorze. Szczerze, gdyby nie jego strój, nie pomyślałbym, że jest kimś z poważnym zawodem. Pełne, dość ciemne usta pasowały do poważnie podkrążonych, otwartych europejskich oczu, pomiędzy którymi znajdował się dość szeroki, zgrabny nos. Wyglądał co najmniej, jakby od kilku dni nie spał. Jego szczęka była wyraźnie zarysowana. Odwróciłem wzrok wiedząc, że wpatruję się w niego zbyt intensywnie. Po prostu w tych rejonach zazwyczaj nie było widać żadnych obcokrajowców. Uśmiechnąłem się i ponownie popatrzyłem na kartkę.
- Nie rozumiem jakim cudem z jednej komórki tworzą się dwie.
- To jest bardzo łatwe - powiedział ignorując moją uwagę o ołówku, najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, więc po prostu schowałem ledwo wyjęty z piórnika długopis skupiając się na tym, co mówi. - Najpierw zachodzi kariokineza, powstaje komórczak, a potem plazmokineza i komórka powiela inne struktury. - Patrzyłem na niego, jak na jakiegoś kosmitę, który mówi w obcym języku.
- Co? Jak? Gdzie? Z czym?! - pytałem sfrustrowany i złapałem za moje ciemne włosy ciągnąc ich końcówki do góry. Starałem się wszystko przetworzyć, ale to było dla mnie zbyt ciężkie.
- Po kolei. Najpierw zachodzi kariokineza i jądro komórkowe duplikuje informację genetyczną i rozdziela je na pół. To rozumiesz? - zapytał patrząc w moje duże ze zdziwienia oczy ściągając delikatnie dłonie z mojej głowy.
- No... niby tak - szepnąłem i zabrałem moje dłonie od niego chcąc się napić. Popatrzyłem znów na kartkę i słuchałem dalej co mówi.
- Wtedy powstaje komórczak, czyli komórka, która ma więcej niż jedno jądro - mówił rysując powoli na kartce mojego zeszytu schematyczne obrazki i podpisując je. - Rozumiesz?
- Ta-tak. Myślę, że tak, dziękuję - powiedziałem niepewnie i znów się od niego oddaliłem. Przysunąłem do siebie moje rzeczy widząc, że mężczyzna wyjmuje swojego laptopa i zacząłem znów skupiać się na lekcjach. Ołówek ponownie wylądował między moimi wargami.Po chwili jednak podniosłem się z siedzenia czując nieprzyjemne parcie na mój dość mały pęcherz.
- Przepraszam mógłby pan przez chwilę popilnować moich rzeczy? - zapytałem znów patrząc w jego zielone oczy.
- Jasne - mężczyzna uśmiechnął się lekko. Ukłoniłem się i poszedłem do toalety.
//RM//
Wyjąłem z jego torby portfel i sprawdziłem jego dane.
- Jin, być może będziesz moim uroczym koteczkiem - szepnąłem do siebie zadowolony. Będę musiał sprawdzić tylko jego kartę chorób oraz historię życia aby mieć pewność, że nie tylko ma ładną buźkę ale i jest zdrowy. Po chwili chłopak wrócił uśmiechnięty z toalety i ponownie usiadł do lekcji. Skupiał się, a wtedy tak słodko marszczył nosek i gryzł ołówek. Wszystko niestety niszczył otaczający go zapach papierosów. Widać, że nie jest taki grzeczny za jakiego się podaje. Włączyłem odpowiednią przeglądarkę i program, który kodował moje ip. Wolałem uważać w DarkNecie, oczywiście znalezienie tam informacji było o wiele prostsze jednak i niebezpieczne. Okazało się, że mój plan wcale nie musi być skomplikowany, chłopak od kilku lat jest w ośrodku adopcyjnym, przez co bez problemu w przeciągu roku - dwóch będzie mieszkał już u mnie. Moje planowanie przerwał jego głos. Zacząłem obserwować jak z kimś rozmawiał, zapewne z opiekunem ośrodka, w którym mieszka. Na szczęście, już niedługo...
- Do widzenia, proszę pana. - Chłopczyk ukłonił się po raz kolejny nisko, oddając mi tym samym szacunek, który w sumie lekarzowi się należy. - Dziękuję za pomoc. - Uśmiechnął się słodko wracając do pakowania.
- Nie musisz do mnie mówić per pan, aż tak stary nie jestem. - Odwzajemniłem uśmiech wyobrażając sobie, że jest tylko mój i uśmiecha się tak do mnie codziennie.
- A tak w sumie to nazywam się Kim Seok Jin. - Wyszczerzył swoje białe, równe zęby w prostokątnym uśmiechu. Był wychowany, bo nie wyciągnął do mnie ręki. Wiedział, że starsi albo wyżej postawieni muszą zrobić to pierwsi. Popatrzyłem na jego oczy, lecz one zniknęły pod powiekami formującymi się w pół -księżyce. Jego czarne niczym krucze pióra włoski opadały mu na czoło tak, że nie mogłem zobaczyć jego brwi. Były lekko roztrzepane, przez co wyglądał bardziej uroczo. Podałem mu rękę, co od razu odwzajemnił.
- Jestem Kim Nam Joon, miło mi cię poznać Jin.
- Zapamiętam - nadal się uśmiechał, po czym wyszedł ze swoimi rzeczami.
To było rok temu...
_____________________
kocham was ryże *hug*
A I Easter egg, kawiarnia w której zazwyczaj przebywa Jin to The Wave. Jak ktoś się domyśli do jakiego opowiadania to nawiązuje niech napisze ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro