Prolog
Trunks leżał w ogrodzie swojej posiadłości. Zamknął oczy, aby dokładnie przypomnieć sobie przyjaciół z przeszłości. Logika nie pozwalała, aby ich poznał i pamiętał, zginęli, kiedy on był niemowlęciem, włączając w to jego ojca. Jednak tutaj nauka wygrała.
Wehikuł czasu, wykonany przez jego matkę, umożliwił mu ich poznanie. Przypomniał sobie treningi z ojcem, Vegeta był nieustraszony. Ciągle chciał rozwijać swoje umiejętności. W myślach miał też pożegnanie Goku ze swoim synem. Gohan w jego rzeczywistości był dla niego mentorem, jednak tam pozostawał nastolatkiem, który dzięki sile ostatecznie pokonał Komórczaka. Usłyszał, jak zbliża się jego mama. Położyła obok tackę z owocami i odeszła. Cisza i spokój. Było tylko słychać delikatny szelest liści z ogrodu, nawet miasto było cichsze niż zwykle. Tak, jak i dla niego, tak dla innych mieszkańców metropolii, był to czas odpoczynku.
Zerknął na chmury. Patrzył niebieskimi oczami na białe obłoki. Uwielbiał między nimi sunąć, czuć się wolnym. Usiadł naprzeciwko miski od mamy. W spokoju zajadał się przysmakami. Niebieskie włosy co jakiś czas opadały mu na czoło. Ciszę przerwał wybuch. Jak najszybciej wzbił się w powietrze. Jeden z najwyższych budynków spowity był czarnymi chmurami. Ruszył w tamtą stronę. Poczuł, jak obca energia powoli się oddala. Chciał za nią podążyć, jednak była za szybka, a on musiał ratować mieszkańców. To było jego priorytetem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro