008 - Końskie zaloty
Margo wbiegła do kawiarni z radością, chciała od razu wszystko opowiedzieć Nao, jednak zatrzymał ją brat, który złapał dziewczynę za ramię i spojrzał pytająco. Margo od razu zrozumiała, że dowiedział się iż była u Trunksa i się wściekł.
— Miałaś się trzymać od niego z daleka, a Ty tak po prostu dostarczasz mu ciasteczka, znikając na tak długo?
— Ojciec zawsze powtarza, że trzeba dbać o stałych klientów — wydukała, zerkając na zegarek. — Zagadałam się z Doktor Bulmą. Tatuś się z nią przyjaźni przecież!
Zorientowała się, że nie było jej prawie dwie godziny, czas w Capsule Corp leciał jakby inaczej, może to przez rozmowę z Trunksem. Margo uśmiechnęła się nieśmiało do brata i delikatnie uwolniła się z uścisku. Miała ochotę mu się przeciwstawić, jednak widząc wzrok brata nie umiała.
— Trzymaj się od niego z daleka — wysyczał Osamu i odszedł.
Cały błogi humor dziewczyny odszedł w niepamięć. Stanęła za ladą i ubrała fartuszek. Podawała zamówienia z uśmiechem, jednak przyjaciółka od razu poznała, że był wymuszony.
— Trunks Ci się marzy — zaśmiała się Nao i puknęła ją w ramię. — Największe ciacho i do tego obrońca....
— Nie chce z nim być — burknęła w odpowiedzi. — Trunks jest obrońcą ziemi, jednak dalej pozostał tym zapatrzonym w siłę chłopakiem!
Nic więcej nie zdradziła i odeszła. Poszła do swojego gabinetu, gdzie czekał na nią Hermi, z uśmiechem wzięła psa na kolana i usiadła do komputera. Pierwszy raz zamiast szukać czegoś o byciu weterynarzem wpisała hasło „Trunks". Przeglądała strony o chłopaku, było tam miliony teorii, ale ani jedna nie pokrywała się z tym, że był zły. Margo była tego samego zdania. Przypomniała sobie co mówił Goku, do tego Genialny Żółw nie powiadomił chłopaka tylko krył dziewczynę.
— Mistrz Roshi powinien odpowiedzieć na moje pytania, wie kim jestem.
Przytuliła psiaka i postawił na ziemi, jednak ten jakby się do niej przykleił, lizał po kostce i nie chciał odejść nawet na mały krok. Chwyciła psa na stopie i podrzuciła, kiedy leciał w dół wzięła malucha w objęcia. Wychyliła się za gabinet i dyskretnie zawołała przyjaciółkę.
— Do kogo lecisz teraz? — zaśmiała się Nao opierając się o framugę. — Na tajemnicze randki z Trunksem nawet ja się nie zgodzę...
— Chce lecieć do Genialnego Żółwia — przerwała jej.
— Ten stary pryk żyje?
— Tak i chce z nim porozmawiać!
Nao patrzyła przez chwilę na dziewczynę. Nie podobało jej się to podejście, ale wolała aby Margo sama podejmowała decyzje.
— Dobrze powiem, że jesteś u nas — westchnęła przyjaciółka. — Nie daj się złapać.
Margo oddała Hermiego i pobiegła do drzwi awaryjnych w biurze, wyszła przed budynek i wzbiła się w powietrze. Leciała najszybciej jak tylko mogła, w końcu dotarła na wyspę Genialnego Żółwia.
Lewitowała kilka metrów od niej i obserwowała. Zobaczyła jak starzec wychodzi i po chwili podnosi okulary i na nią patrzy. Nie mogła nic innego zrobić, niż wylądować obok. Stała naprzeciwko Genialnego Żółwia i czekała na reakcje, jednak on ją obszedł jakby była niewidzialna. Patrzy na ocean z założonymi rękami do tyłu.
— Co ponownie sprowadza hybrydę aż do mnie?
— Ciekawość... — wyszeptała odpowiedź na jego pytanie.
— Czyżby nasza Hybryda walczyła sama ze sobą?
Margo zamarła zdając sobie sprawę, że ma rację. Walczy między swoim dobrem, a racją brata.
— Dlaczego nie powiesz prawdy Trunksowi?
Mężczyzna chwilę się zastanawiał i westchnął. Spojrzał na słońce, które oświetlało jego planetę. Ich planetę.
— Nie ja was połącze — zaśmiał się. — Utrzymam tajemnice Hybrydy jeśli obiecasz, że nie zrobisz nic przeciwko sobie.
— A Osamu?
— Zabił swój potencjał zemstą, która jest bezsensowna...
Nastała cisza. Oboje stali patrząc w innych kierunkach. Margo patrzyła na jego dom, a Roshi na ocean.
Zacisnęła mocniej pięść i czuła, że nie umie zatrzymać swoich słów.
— Trunks jest zły, chroni co chce.
— Chroni co musi, teraz chroni ziemię przed Tobą — przerwał jej. — Masz pięć minut zanim się tu pojawi, jesteś gotowa?
— Wiedziałeś, że zjawię się przed nim?
Nagle zamarła i poczuł energię Trunksa. Spojrzała na Genialnego Żółwia i czuła, jakby właśnie złapał ją na jakimś gorącym uczynku.
— Mylisz się — wyszeptała.
— Czyli Trumks nie przypadł Ci do gustu? — odpowiedział patrząc na nią.
— Czy to ważne? — wysyczała. — Jest zły.
— Powiesz mu to czy ja mam to zrobić?
Zanim skończył zdanie, jej już nie było.
— Son Goku, zrobiłem o to co prosiłeś — wyszeptał. — Piękna dziewczyna wpadła i powinna stać obok Ciebie. Będę ją trenować jeśli się zjawi z nim...
Przerwał kiedy wylądowała Bulma z synem.
— Niech tylko Bulma dowie się kim będzie jej synowa...
— Dzięki Mistrzu! — usłyszał Goku. — Myślę, że z takiej żony dla syna nawet Chi Chi by się cieszyła.
— Genialny Żółwiu ćwiczysz coś? — Usłyszał za sobą Bulmę.
— Dobre duchy czasami umieją przemówić — wyszeptał. — Próbuje je zrozumieć.
— Trunks zanieś zakupy do domu. — Kobieta pokazała synowi dom i sama podeszła obok Mistrza. — Rozmawiasz z Goku?
W jej oczach pojawiły się łzy, a głos na chwilę się załamał. Chciała i z nim porozmawiać, tak jak mogła z Vegetą. Jednak z nią się nie kontaktował.
— Ciężko to nazwać rozmową. Goku ma zakaz kontaktu z nami i stara się tego trzymać — wyszeptał. — Jednak co to za ziemia bez niego?
— Bezradna — wyszeptała. — Androidy a teraz to... Trunks sobie poradzi... Jednak jeśli Goku by tu był nie musiałby...
— Nie musiałby się martwić Hybrydą — odpowiedział za nią. — Może nadejdzie taki dzień kiedy i my nie będziemy musieli. Miło Cię widzieć razem z synem.
Genialny Żółw wrócił do domu, a kobieta poszła za nim. Usiedli przy stole, a Lunch podała posiłek. Siedzieli i rozmawiali jakby nigdy nic złego się nie stało. Jedynie Roshi milczał. Dopiero jak Puar zapytał co się stało postanowił się odezwać.
— Parę lat temu, poznałem małego chłopca — westchnął, podchodząc do ramki ze zdjęciem Goku. — Po chwili zjawił się drugi. Zostali moimi uczniami, najlepszymi. Ich już nie ma, a jednak jakby byli. Wasz wróg — zaciął się na chwilę. Jakby sam szukał odpowiedzi. — Tylko jedna osoba umie go pokonać.
— Genialny Żółwiu Pan Goku nie żyje — przerwał mu Trunks wstając.
— Mówię o Tobie chłopcze.
Wszyscy zamarli, nawet on.
— Jestem słabszy niż Goku — wydukał chłopak.
— Siła, moc, energia — wymienił mistrz. — Są jednak silniejsze rzeczy jak zrozumienie, miłość, dopasowanie.
— Mistrzu znowu za długo myślałeś — zaśmiała się Bulma podchodząc do niego. — Mój syn nigdy nie zakochałby się w swoim wrogu.
— A jeśli to Margo? — wyszeptał Trunks wstając. — W wizji Kaioshina dziewczyna była młodsza i miała krótkie włosy, jednak kiedy zobaczyłem Margo widziałem właśnie ją.
— Synku znacie się z Margo od najmłodszych lat, stosowałeś tak zwane końskie zaloty wobec niej, ale to dobra i słodka dziewczyna!
— Końskie zaloty? — powtórzył patrząc pytająco.
— Mieliście razem zajęcia. Do dziesiątego roku życia, jak tylko trzeba było latałeś za nią z wywieszonym językiem — zaśmiała się. — Dobrze, że teraz jesteś bardziej subtelny.
— Matko...
— Trunks i jego młodzieńcza miłość razem to byłaby historia lepsza niż sto romansów razem — westchnęła Lunch. — Pamiętam jak mnie pytał...
— Lunch pilnuj obiadu — przerwał jej przypominając sobie ten dzień.
Dopiero wtedy sobie to przypomniał. Faktycznie młoda Sato wzbudziła w nim dziwne uczucia, ale szybko o niej zapomniał przez walkę z androidami. Pamiętał jak najpierw próbował porozmawiać o tym z Son Gohanem, jednak nie uzyskał nic szczególnego, więc kiedy spotkał się z Lunch poprosił ją na bok i podpytał. Nigdy nie wykorzystał rad, ponieważ więcej nie spotkał dziewczyny.
„— Lunch co lubią dziewczyny?
Zapytał kiedy stali koło domu Genialnego Żółwia. Ciemnowłosa chwile na niego patrzyła niepewnie, by po chwili zrozumieć, że jej młody przyjaciel zauroczył się w kimś. Wiedziała, że nie miał z kogo brać przykładu.
— Kwiaty, czekoladki, miłe słowa — zaczęła wymieniać. — Uściski, ciepło. Jednak najbardziej lubią poczucie bezpieczeństwa.
— Bardzo podoba mi się Margo, ale nie za bardzo wiem jak mam jej to pokazać...
— Jak już pokonasz androidy spotkaj się z nią i daj jej bombonierkę, kwiaty i zaproś na randkę — przerwała mu, widząc jak się czerwieni. — Myślałam, że poza walką nic Cię nie interesuje, a tu proszę! Nasz Trunks aż się rumieni na samą myśl o jakiejś dziewczynie."
Sam nie wiedział dlaczego wtedy udał się właśnie do Lunch, a nie do swojej matki. Przecież to jej powierzał największe swoje sekrety, oprócz tego.
Walka z androidami i podróż w przeszłość tak go pochłonęły, że zapomniał o Margo, a kiedy ponownie się spotkali nie umiał sobie tego przypomnieć. Zaśmiał się w duchu z własnej głupoty. Pomyślał, że jej wrogiem jest Sato, bo o niej na chwilę zapomniał. Przecież taka dobra dziewczyna nie mogłaby zniszczyć planety. Widział jak kocha przyrodę, jak wszystko co ją otacza z nią współgra. Nie umiałaby tego niszczyć. Zresztą Hybryda była szybka i przebiegła, a Margo raczej niezdarna. Postanowił sobie, że jak pokona wroga zaprosi dziewczynę na randkę. Tym razem jej nie zapomni.
Razem z Bulmą wrócili do domu, matka od razu udała się do laboratorium, aby przygotować wehikuł czasu, a właściwie paliwo do niego. Trunks sam był po prostu zmęczony wszystkim co się wydarzyło tego dnia. Właściwie tym co działo się w ostatnim czasie. Trenował w każdej chwili, w ogóle nie spał aby pokonać wroga. Tylko to się dla niego liczyło. Jednak między tym wszystkim myślał o Margo. Była niewinna, delikatna i słodka w jego ocenie.
Przypomniał sobie obraz z Hybrydy z przeszłości. Nie mógł za bardzo dojrzeć jej spojrzenia, ponieważ oczy miała ciągle zamknięte przez śmiech. Śmiała się, do Goku. Nic takiego się nie stało, a jednak on zaśmiał się przy niej. Może dla niego to było nic takiego? Możliwe, że tam Hybryda była kimś zupełnie innym. Nie tylko dla przyjaciół ale i dla siebie samej.
Patrzył w jeden punkt i myślał o tej młodej wersji swojego wroga. Widział ją przez kilka sekund, jednak nie umiał pozbyć się wrażenia jaka musi być szczęśliwa. Zasnął, nawet nie wiedział, czy sen jest jawą, czy odwrotnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro