006 - Prezent
Margo wraz z rodziną wróciła do domu, od razu poszła do pokoju, aby przebrać się w coś wygodniejszego. Przeanalizowała cały wieczór i wiedziała, że nie zrobił nic złego, więc rodzice będą zadowoleni. Tak samo jak ona. Trunks był bardzo miły, do tego trzeba przyznać, że jak ubrał się odświętnie był po prostu przystojny.
— Krillan się zastanawia czy to już miłość. — Usłyszała głos Goku.
— Jasne, że nie! Osamu nie pozwoli mi na zwykłą znajomość z nim...
— Szkoda, bo fajnie razem wyglądacie — przerwał jej.
Margo się zarumieniła, ale nic mu nie odpowiedziała. Zastanawiała się czy spełniła oczekiwania rodziców, była też ciekawa co jej ojciec wymyślił na prezent.
Ubrała się już w najbardziej puchową piżamę jaką miała i kiedy usłyszała wołanie wyszła niepewnie z pokoju. Rodzice i Osamu siedzieli w jadalni przy stole. Brat nie miał zadowolonej miny, ojciec jak zwykle miał nieoceniony wyraz twarzy, a mama uśmiechała się serdecznie, jak zawsze zresztą. Na stole dojrzała małe pudełko z czerwoną kokardą. Teraz była pewna, że wszystko poszło jak należy.
— Osamu, był przeciwny jednak uważamy z matką, że zasługujesz na prezent.
— Będzie to tylko twój obowiązek, nie nasz.
Jej mama mimo ostrzejszych słów, nie umiała przestać się uśmiechać. Margo podeszła do pudełka i powoli zdjęła podziurawioną pokrywkę. W środku była mała czarna kulka z gipsem na łapce.
— Hermi! — pisnęła.
Pies spojrzał na nią i od razu jakby się rozbudził. Wywiesił język i zaczął machać ogonem, chciał stanąć, ale chora łapka mu na to nie pozwoliła. Dziewczyna wyjęła psa i przytuliła. Usiadła na swoim miejscu i nie mogła nacieszyć się swoim prezentem. Zwierzak lizał dziewczynę po twarzy i nie przestawał się cieszyć.
— Bardzo wam dziękuje — powiedziała radośnie do rodziców. — Będę o niego dbała i chroniła każdego dnia.
— Podziękuj też panu Dantemu, zadzwonił do nas dzisiaj i przedstawił solidne argumenty, aby pies był twój — wyjaśnił Mikulas.
— Sprawdził kilka razy i Hermi nie ma właścicieli, a oboje cieszyliście się na swój widok, więc postanowiliśmy cię nagrodzić za ostatni czas.
Jej mama jak zwykle wyjaśniła wszystko w sposób bardziej emocjonalny niż jej ojciec.
— Podziękuję mu najszybciej jak się da! — wtuliła się w Hermiego.
Margo nie mogła przestać się uśmiechać, nie chciała puścić psa z rąk. Tulił się do niej i lizał po dłoni, a ona całowała go po główce co chwilę. Ten widok rozczulił nawet Osamu, który nie był zadowolony z nowego członka rodziny, jednak musiał to zaakceptować. Lubił zwierzęta, może nie tak bardzo jak siostra, jednak uważał, że pies w domu odwracałby uwagę Margo od kawiarni, szkoły i zadaniu, które sama sobie postawiła, czyli byciu obrończynią ziemi.
— Jutro zabiorę Cię do sklepu i kupimy wszystko czego potrzebujesz — szeptała do zwierzaka z uśmiechem. — Będziesz najszczęśliwszym pieskiem na ziemi, obiecuję.
— Musisz go wyprowadzać, dbać aby miał czystą wodę i jedzenie. Twoim obowiązkiem będzie go wychować i o niego zadbać — ustawił ją ojciec.
— Mikulasie pamiętaj, że to było jej marzenie, a nasza córeczka nigdy nas nie zawiodła.
Kobieta chwyciła męża za dłoń z troską, ale jednocześnie z pewnością siebie. Mężczyzna był tego świadomy, jednak wolał córce o tym przypomnieć. Uśmiechał się delikatnie widząc radość Margo, od dłuższego czasu szukał dla niej prezentu idealnego, aż tu zadzwonił pan Dante i podsunął mu pomysł z psem.
Doskonale wiedział, że jego córka każdego dnia zasługuje na wszystko co najlepsze, ale starał się to ograniczać, do kilku większych gestów, aby umiała to docenić. Spojrzał na swojego syna, który był przeciwny, aby pies był w domu, widać było, że cieszy się z uśmiechu siostry, ale jednocześnie się boi, że zaniedba swoje obowiązki.
— Synu, dla ciebie również mamy prezent.
Mężczyzna podszedł do szafki i wyjął z niej jakąś teczkę, delikatnie położył przed nim. Chłopak niepewnie otworzył przedmiot i zaczął czytać wszystko. Margo patrzyła na niego z zainteresowaniem, była ciekawa czym zaskoczył go ojciec, o czym mógł marzyć jej brat.
— Rozumiem, że chcecie abym już się wyprowadził?
Dziewczyna spojrzała na nich przerażona, jej brat natomiast ze smutkiem. Właśnie dostał akt notarialny na własne mieszkanie i czek w wysokości miliona Zeni na jego remont. Oboje nie mogli w to uwierzyć. Margo poczuła się bardzo źle z tym, że brata nie będzie obok. Spojrzała pytająco na rodziców, ojciec jak zwykle nie wyrażał jakichkolwiek emocji.
— To będzie Twoja decyzja — odezwała się jej matka. — Możesz je wyremontować i wynajmować, lub też ułożyć sobie życie z kimś we własnym kącie, oczywiście nie zapominając o nas.
— Osamu mogę urządzić Ci to mieszkanie? — Margo aż podskoczyła na samą myśl, patrzyła na niego prosząco.
— Z tego co widzę jest tam pięć pokoi więc jednym możesz się zająć. Nie chce mieszkanie pełnego roślin i pstrokatych kolorów — zaśmiał się. — Liczę jednak, że nasza mama będzie miała udział w aranżacji wnętrza.
— Już nawet mam kilka pomysłów.
Margo ucieszyła się, że będzie mogła zrobić coś w mieszkaniu brata, jednak z drugiej strony było jej smutno. Ona musiała liczyć tylko na siebie, a brat miał zupełne wsparcie matki. Już wystarczająco mało czasu spędzała z rodzicami, a jeszcze zostanie zmniejszony przez ten remont.
Cała trójka zaczęła wszystko omawiać z uśmiechami, a Margo po prostu wyszła trzymając Hermiego na rękach, pies spał wtulony. Będąc na korytarzu odwróciła się i zobaczyła jak śmieją się uzgadniają wszystko, na jej odejście odpowiedzieli krótkie dobranoc i nic więcej, jakby znowu była tylko dodatkiem, który jest zbędny.
Weszła cicho do swojego pokoju i położyła psa na poduszce, sama usiadła na skraju łóżka. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Na parapecie miała kilka kolorowych kwiatów, jednak były zakryte białymi firanami. Ściany miała szare, a meble białe z szarymi dodatkami. Na środku miała pasujący, puchaty dywan. Faktycznie miała mnóstwo kolorowych obrazów i świecących lampek na ścianach, ale nie czuła aby było tam pstrokato. Wszystko tworzyło tam oazę spokoju i harmonii.
Przypomniała sobie jak wyremontowała kawiarnie, tam również panowały normalne kolory, które pasowały do siebie, ściany głównie było w odcieniach brązu, było dużo roślin, ale dodawały one uroku, powtarzali to jej goście, więc tak musiało być.
Było jej coraz bardziej przykro przez słowa brata i przez brak zainteresowania ze strony rodziców. Zazwyczaj cudowne prezenty z bratem dostawała w tym samym czasie, jednak to jego powodował wspólne zainteresowanie a Margo musiała być z tym sama. Teraz nowe mieszkanie Osamu było ich wspólnym tematem, a jej nowy towarzysz miał być tylko obowiązkiem dziewczyny. Wiedziała, że sprosta zadaniu ale czułaby się szczęśliwsza gdyby rodzice ją wsparli, chociażby proponując wspólną wyprawę do sklepu.
Nagle ktoś obok się zjawił, jednak nie czuła energii więc bała się spojrzeć, wiedziała kto to może być.
— Odczepisz się?
— Jakoś nie umiem — zaśmiał się. — Masz tyle myśli, że nie słyszę swoich.
— Czy jestem złą siostrą albo córką?
— Nie wiem. — Spojrzała na niego zaskoczona. — Nie byłem synem, nie byłem bratem.
Goku siedział obok, jakby żył. Uśmiechał się do niej serdecznie, ale chyba nie wiedział czemu ją rozumie. Pojawił się ponownie mimo że nie miał tego robić, czyżby po raz kolejny złamał panujące zasady?
— Wychowałeś się sam?
— Przez jakiś czas był ze mną dziadek, później byłem sam, aż do czasu poznania Bulmy.
— Łamiesz zasady? — Czuła jak żołądek podchodzi jej aż do gardła.
— Myślisz, że każdy ot tak może przybyć z zaświatów na ziemię? Oczywiście...
— Jak to robisz? — przerwała mu.
— Nie dziwię się, że brat Ci nie pokazał Błyskawicznej Teleportacji i nie rozumiesz. — Podrapał się po głowie. — Krillan jednak poradził mi, aby nie zdradzał szczegółów i jak to określił utulił Cię do snu.
Mężczyzna wstał, a ona położyła się na łóżku i pozwoliła, aby okrył ją kołdrą obok nowego przyjaciela. Ponownie usiadł na skraju łóżka i patrzyli na siebie, a raczej Margo czekała aż Goku coś zrobi.
— Pytaj — wyszeptał.
— Dlaczego tu się zjawiasz?
Patrzyła na niego pytająco, a on nie wiedział co odpowiedzieć, właściwie sam tego nie rozumiał. Czuł się trochę za nią odpowiedzialny.
— Wierzę, że gdyby nasze spotkanie było zupełnie inne, tworzylibyśmy najlepszy zespół jaki ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.
Nagle przystawił dwa palce, drugą ręką zakrył ją całą kołdrą, zmierzwił i zniknął. W myślach tylko się zaśmiał. Nie było go już, a drzwi od pokoju się otworzyły, stanął w nich ojciec Margo. Dziewczyna miała rozczochraną fryzurę i uśmiech na twarzy, obok niej niewzruszony leżał Hermi. Mężczyzna usiadł na skraju łóżka z uśmiechem. Margo pierwszy raz chyba widziała takie zadowolenie na jego twarzy, nie rozumiejąc co mogło to spowodować.
— Co się stało z Twoimi włosami? — zapytał, śmiejąc się. — Wyglądasz jakbyś walczyła z poduszką o przewagę!
— To przez Goku... — zacięła się, rozumiejąc swoje słowa. — Znaczy zanim Hermi zasnął nie mógł znaleźć swojego miejsca. Lekko mnie rozczochrał.
— Chcesz zmienić imię psa na Goku? Bulma coś wspominała o kolorach Twojej sukienki, nawiązując do niego.
— Zostaje Hermi — wyszeptała. — Zresztą ojcze, jak zapowiedziałeś pies będzie moim zadaniem. Powiedz mi dlaczego tak traktujesz doktor Bulmę? Jakby była specjalna...
— Właściwie to była moja nastoletnia miłość. — Uśmiechnął się. — Dopóki nie poznałem Twojej matki, cóż Bulma została po prostu moją przyjaciółką, która mi kibicowała w najgorszych chwilach.
Odwróciła się i przykryła kołdrą, kryjąc łzy. Nie mogła pokazać swojej słabości przed ojcem, wiedziała, że nie ma co prosić Goku o pomoc więc próbowała zasnąć. Ojciec dalej nie mógł zrozumieć tego jak cierpi, bo nic nie mówiła.
— Też miałem psa, dostałem go w wieku piętnastu lat — wyszeptał mężczyzna, a Margo się odkryła aby wiedział, że go słucha. — Zginął pod kołami odpychając nastolatkę, która wbiegła na ulice. Był to duży pies więc miał siłę na tyle aby ją uratować, ale za mało by przeżyć.
— Jeśli kiedyś Hermi uratuje ludzkie życie będę mu wdzięczna...
— Do dzisiaj mojemu Hermiemu jestem wdzięczny — przerwał jej. — Właśnie tym imieniem Dante mnie przekonał.
— Kogo uratował? — Spojrzała na niego podnosząc się.
— Twoją matkę — uśmiechnął się. — To właśnie Hermi nas połączył. Nie pozwalałem na zwierzaka abyś nie czuła tego cierpienia.
— Obiecasz mi, że nie wesprzesz finansowo tych którzy są za torturowanie zwierząt, mimo że to ukróci Twoje wpływy?
— Kochanie jeśli nie ulegniesz plotką to spełnię każdej Twojej prośbie.
— Firma, która została zniszczona podczas ataku znęcała się nad zwierzętami, aby sprawdzić swoje kosmetyki, a Ty byłeś udziałowcem.
Nastała cisza, jej ojciec wiedział, że to prawda, ale oficjalnych informacji nie było więc zgodził się na badania. Zastrzegł jednak, że jego pieniądze nigdy nie pójdą na zwierzęta, zgodnie z wierzeniem córki. Praktycznie każdego dnia musiał stawać przed wyborem życie rodziny, czy przekonanie córki. Jednak to ona była najważniejsza i to samo uważała jej matka. Margo patrzyła na ojca ze smutkiem i czekała na odpowiedź.
— Finansowo to była bryła złota — odpowiedział bez przekonania. — Jako ojciec zawiodłem. Zastrzegłem aby moje dofinansowanie było na badania bez zwierząt i ludzi, jednak oni nagięli moje zasady. Dlatego też biurowce nie zostaną wybudowane za moje pieniądze.
— Jest dobrze — wyszeptała i go przytuliła. — Jesteś najlepszym tatą na świecie.
Mówiła prawdę, mimo że on mało okazywał uczucia, wiedziała, że ją kocha. Była dla niego wszystkim od dnia kiedy wziął ją pierwszy raz na ręce. Głaskał ją po głowie i całował w czoło.
— Zawsze uczono mnie, aby być konkretnym i formalnym, nikt nigdy nie nauczył mnie pokazywania jak kochać, dopiero jak poznałem Twoją matkę zacząłem się tego uczyć.
Wyszeptał to tak jakby były to przeprosiny. Wiedziała, że przeprasza ją za brak uczuć, a raczej brak pokazywania ich. Margo była pewna, że ojciec kocha ją ponad wszystko i kiedyś zrozumiała, że tak jest mimo, że nie mówi tego za często. Wyrażał to w drobnych gestach, których z biegiem czasu było więcej.
Oboje spojrzeli na śpiącego psa, było to jej spełnienie marzeń, chciała zwierzaka od najmłodszych lat, jednak stało się to, kiedy była już dorosła. Odsunęła się od ojca i spojrzała z uśmiechem, czekając na jego słowa. Mikulas pogłaskał córkę po policzku i westchnął szukając słów.
— Jesteś śliczna, dobra, mądra i ciągle sama. Nie musisz stać za nami, sama możesz zdecydować jak żyć.
— Nie chcę być z Trunksem...
— To nie musisz być, jednak ma Cię chronić.
— Tatusiu nikt nie musi mnie chronić, mam rodzinę.
Mężczyzna pocałował ją w czoło z uśmiechem i wyszedł. Wiedziała, że to był szczyt okazania uczuć przez ojca. Wyjaśnił jak zawsze dlaczego taki jest, pokazał troskę, miłość i zrozumienie. Na swój własny pokręcony sposób. Kiedy lampa na suficie zgasła i pokój był oświetlony przez małe, kolorowe lampki patrzyła w sufit.
Kochała ojca ponad wszystko i mimo, że krył swoje uczucia wiedziała, że jest dla niego najważniejsza, mówił, że pies będzie jej obowiązkiem, ale i w tym pomoże, wiedziała to. Polubił jej nowego towarzysza, nie tylko za samo imię, musiał z nim spędzić chwile czasu.
Margo sama nie wiedział dlaczego marzyła, aby Goku ponownie się pojawił, może by jej coś doradził. Zamknęła oczy i skupiła się na znalezieniu mężczyzny. Słyszała przez chwile oddech swojego psa, a po chwili zobaczyła myśli Goku, który z kimś walczył, wycelował cios w bezwłosego mężczyznę, który upadł na małej planecie.
Krillan był niski, nie miał włosów, założony miał pomarańczowy strój, podobny do tego, który miał Goku z którym trenował. W ostatniej chwili przyjaciel go zaatakował a on upadł na ziemi, mimo aureoli nad głową czuł ogromny ból.
— Chyba wygrałem. — Goku podszedł do niego i pomógł mu wstać i się wzdrygnął. — Dodatkowo miałem publiczność...
— Margo?!
Głos Krillana ujawnił, że ją znał i był ciekawy kim jest. Patrzył na swojego przyjaciela z ciekawością, jakby chciał poznać dziewczynę osobiście.
— Goku miałeś skończyć!
Przed mężczyzną stanął ktoś dziwny. Był niski w czarnej todze z Kanji na całej powierzchni, był niebieski i miał czarną czapkę z czułkami, na oczach miał ciemne okulary, mimo tego było widać, że lustruje go od góry do dołu. Goku podrapał się po głowie z uśmiechem.
— Mistrzu na to nie mam wpływu.
— Pojawiłeś się u niej o dwa razy za dużo i ciągle coś jej mówisz.
— Kaio ona Cię słyszy — szepnął.
— Tym lepiej. — Poprawił sobie okulary. — Macie skończyć ten kontakt, oboje zapominacie o sobie, jeśli nie chcesz oddzielenia duszy i ciała!
— Kaio nie przesadzaj.
— Nie żartuje!
Dziewczyna otworzyła oczy i obiecała sobie nigdy więcej się z nim nie kontaktować, postanowiła też odciąć się od niego, jeśli się zjawi zignoruje go. Nie chciała aby Goku miał przez nią problemy.
— Mam zgodę na ostatnie słowa. Hybryda jest cholernie dobrą osobą, potwierdzi to Kinto, wezwij czasem Magiczną Chmurkę, jeśli na niej usiądziesz będzie znakiem, że jesteś dobra. Właśnie teraz kończy się nasza znajomość. Margo... Twoje serce jest czyste jak rosa na trawie o poranku.
Po tych słowach zasnęła. Czuła, że mimo zakazów jej nie opuścił. Był obok, nie tylko w umyśle, ale też fizycznie.
— Jestem — usłyszała obok siebie, otworzyła jedno oko i zobaczyła Goku. — Ostatni raz, bo wiem, że dasz sobie radę.
— Nie chcę abyś dostał karę przez moje problemy.
— Jest dobrze. Jak będziesz sama zawołaj Kinto, Gohan ci ją przekazuje i chcę abyś była sobą.
Zniknął. Ta chwila oznaczała, że nie zada mu więcej pytań a on nigdy się nie odezwie. Powtarzała sobie słowo „Kinto" w głowie, aż zasnęła.
Rano obudziło ją lizanie po twarzy małego języka, to był Hermi, który koniecznie chciał wyjść na spacer. Ubrała pierwszy lepszy dres i z nim wyszła. Mimo jednej łapki w gipsie spacerował po trawie, a ona walczyła ze sobą. W końcu stanęła i wzięła towarzysza na ręce. Rozejrzała się dookoła, nikogo nie było. Czuła strach ale i ekscytacje.
— Kinto przybądź!
Krzyknęła z całych sił. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegła pomarańczowy obłok lecący w jej stronę. Chmura zatrzymała się przed dziewczyną i jakby czekała na reakcję. Margo niepewnie wskoczyła na obłok i poleciała przed siebie. Nie musiała mówić gdzie ma się udać. Kinto jakby słuchała jej myśli.
Nagle jednak zboczyła z kursu. Leciała z niesamowitą prędkością w jednym kierunku, dotarła do marmurowej wierzy i leciała w samą górę. Dziewczyna bała się całej sytuacji jednak tuliła Hermiego mając nadzieję, że tym go ochroni. Zatrzymali się na samym końcu filaru, przy barierkach stał niski puchaty, biały kot z laska większą od niego.
— Łap i podaj to Hermiemu!
Kocur wyrzucił w jej stronę małą, brązową fasolkę. Złapała ją i podała zwierzakowi, ten zaczął merdać ogonem i chciał zdjąć gips. Margo zrobiła to za niego a on zaczął wierzgać jakby nigdy nic mu nie było.
— Ostatnia prośba Goku przed ciszą brzmiała aby uzdrowić Twoje zwierze — odezwał się kot. — Jestem Karin, strażnik świętej wieży. Nie mam zamiaru Cię trenować, jednak na wzgląd przyjaźni z Goku zrobiłem coś dla Ciebie.
— Mistrzu opowiedz mi o nim... — wyrwała nagle. — Czy on dalej zachowa swoje ciało? Będzie sobą?
— Goku nigdy nie chciał się poddać i taką samą cechę masz Ty. Kiedy poczułem jego energię na ziemi miałem nadzieję, na lepsze, jednak Margo nie dopełnisz jego zadania, dopóki nie zrozumiesz ile Wasz eksperyment umie zmienić.
— Powiedz więcej!
Te słowa brzmiały jak rozkaz. Chciała poznać wszystkie szczegóły, musiała znać prawdę. Karin oparł głowę o swoją laskę i chwilę się zastanawiał.
— Masz strasznie czyste myśli i serce — wyszeptał. — Myślisz ciągle o ziemi, to piękne.
— Kolejny który wie co się dzieje w mojej głowie...
— Dziecko, ja czytam w myślach wszystkich, nie tylko Twoich — przerwał jej. — Widzę, że Ty i Goku jesteście bardzo podobni, szkoda, że nie poznaliście się kiedy on żył. Ta relacja mogłaby być bardzo interesująca.
— Pod jakim względem?
— Dziecko, czytacie sobie w myślach i oboje chcecie dobra ziemi, a więc wasza znajomość byłaby dość inna niż typowe relację Goku.
— Trenuj mnie!
— Oznajmiłem Ci, że nie mam zamiaru i nic się nie zmieniło.
— Goku by tego chciał...
— Gdyby tak było wiedziałbym o tym — przerwał jej. — Nie kłam bo Kinto to wyczuje i polecisz w dół.
— Chce po prostu bronić ziemię — wyszeptała. — Moich rodziców, brata i Hermiego. Chcę czuć, że oni są bezpieczni.
Karin obserwował ją i wiedział, że mówi prawdę, a wcześniejszego kłamstwa od razu żałowała. Nie musiał zagłębiać się w myśli dziewczyny, pokazywało to wszystko w małych gestach. On sam najchętniej zesłałby ją na dół i kazał odbyć trening, ale obiecał Goku, który przybył do niego chwilę temu, że dopiero jak Margo zrozumie kim jest Hybryda, on z nią potrenuje. Karin był gotowy odłożyć swoje pragnienia nad intuicje Goku, który czasem się odzywał zza światów.
— Obserwuję Cię i jeśli będziesz gotowa, dam znać i będę Cię trenować.
Karin pomachał jej łapą i odszedł, a Margo dzięki Kinto zaczęła się oddalać, mimo że tego nie chciała.
— Jeśli możesz kontaktować się z Goku, podziękuj mu za uratowanie Hermiego, to dla mnie ważne!
Krzyknęła parę metrów dalej. Karin uśmiechnął się pod nosem i podszedł do jednego z trzech koszy, każdy był taki sam. Wiklinowy zrobiony ręcznie w idealny sposób. Otworzył środkowy, woda, która nigdy się nie wylewała pokazała jak Margo leci do domu i tuli Hermiego z uśmiechem. Właśnie tego się spodziewał.
Podszedł do pierwszego i zobaczył sytuację z domu dziewczyny, kiedy razem z bratem dostali prezenty, widział smutek dziewczyny na myśl, że jest niepotrzebna w rodzinie. Zamknął kosz i spojrzał na ostatni, najważniejszy.
To właśnie on wskazywał przyszłość. Bardzo niepewnie podszedł i zdjął pokrywę. Stała tam Bulma, którą trzymała Margo z niebieską kulą przy twarzy kobiety, przed nimi był Trunks kipiący ze złości. Co było dziwne stał też Goku, bez aureoli, był starszy niż ten którego znał, dodatkowo obok niego opierała się o miecz młoda czarnowłosa dziewczyna. Znał ją, mimo, że wizualnie się różniły były podobne, to była młodsza Hybryda. Młoda Margo jednak emanowała wręcz uśmiechem, a jej starsza wersja była wściekła, dodatkowo miała opaskę na oku. Karin zamknął kosz z przepowiednią i patrzył przed siebie.
— Mistrzu wybacz, ale nie pozwolę na kontakt z Goku — usłyszał Kaio. — Złamał wszelkie zasady, jeśli mają się spotkać nie może tego robić.
— Potrzebuje minuty.
Nastała cisza, dopiero po chwili Karin usłyszał jak Goku pyta po swojemu co się dzieje.
— Była u mnie Twoja przyjaciółka, Margo — odezwał się Karin. — Nie zaklaszcze Ci za danie jej Kinto, jednak to poskutkowało, przekonałeś mnie. Jak Hybryda przyjdzie z Trunksem to odbędą trening również u mnie. Za młodu wypiłeś wodę z dzbanka, więc pozostanie nam małe kłamstwo świętej wody.
— Ja nie mogę, jednak proszę obserwuj i zrób wszystko, aby nie stała się jej krzywda.
— Dobrze Goku.
Wyszeptał wiedząc, że i tak tego nie usłyszał. Kaio zawsze kontrolował ich kontakt tak aby oboje nie narobili sobie problemów. Kocur podszedł do barierek i patrzył na słońce, które oświetlało okolice. Znalazł Margo, która wróciła do domu i położyła się z nowym towarzyszem na łóżku i zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro