Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

004 - Niespodziewany gość.


Margo przebierała w szafie wśród sukienek jakie miała na wyjście. Ani jedna nie pasowała na spotkanie z rodziną Doktor Bulmy. Były, albo sportowe, albo zbyt eleganckie. Ojciec oznajmił, że ma założyć coś z klasą, pasującego do zwykłego spotkania ze znajomymi rodziny.

Do pokoju weszła matka dziewczyny. Kobieta zawsze ubrana elegancko z delikatnym makijażem i czarnymi włosami. Rozejrzała się po pokoju, przez który przeszedł huragan modowy. Wszystko leżało na ziemi. Zauważyła zdenerwowanie córki na brak idealnego stroju. Jej matka właśnie się tego bała, aby córka nie zamknęła się w modowych ideałach.

— Ubierz się tak abyś czuła się dobrze. — Podeszła i ją przytuliła. — Wiesz, że dla ojca we wszystkim będziesz wyglądała dobrze.

— Muszę wyglądać stosownie — wyszeptała. — Zawsze sam mi wybierał sukienkę, a teraz chce aby to zrobiła sama.

— Bo jesteś już dorosła, ale od czego masz mamę?

Kobieta wypuściła ją z objęć i podeszła do szafy. Przejrzała ubrania i wyjęła pomarańczową sukienkę z granatowymi dodatkami. Margo przypomniała sobie strój Goku, był w takich samych odcieniach. Nawet miała granatowy pasek jak jego.

Właściwie nie pamiętała aby kupowała taką sukienkę, nigdy jej też nie ubrała. Matka z uśmiechem podała córce kreację i wyszła. Margo usiadła na łóżku i patrzyła na materiał. Kiedy podniosła wzrok ponownie coś jej się pokazało, jak na wyspie Genialnego Żółwia.

Stało tam dwóch młodych chłopców, jeden to na pewno był Son Goku. Przymierzali swoje pierwsze stroje w odcieniu pomarańczowym. Otrząsnęła się o obraz zniknął. Nie rozumiała o co tutaj chodzi, szczególnie, że tego drugiego nie znała. Miała więcej takich wizji ostatnio. Był tam chłopak z blizną na oku i czarnymi włosami, pojawił się nawet jakiś trójoki mężczyzna. Za każdym razem był jednak Goku, czasami usłyszała jedno zdanie: to moi przyjaciele.

Jak najszybciej przebrała się w sukienkę i zaczęła dobierać dodatki. W tym już nie potrzebowała pomocy swojej mamy, doskonale znała gust ojca pod tym względem, szczególnie, że wszystko co miała było od niego. Oprócz jednego małego naszyjnika na rzemyku. Wyjęła go z szuflady i patrzyła, tak samo jak co wieczór. Była tam zawieszka z małą pomarańczową kulą z czterema gwiazdami. Znalazła to kiedyś w lesie i nikomu nie pokazała, nawet bratu. Kiedy usłyszała otwieranie drzwi od razu wrzuciła przedmiot z powrotem do szuflady i spojrzała na Osamu, który właśnie wszedł.

— Mam nadzieje, że nie stroisz się dla Trunksa. — Założył ręce na piersiach. — To nie jest facet dla ciebie.

— Ojciec poprosił mnie aby ubrała się stosownie do spotkania, więc mama znalazła tą sukienkę. — Odwróciła się do lustra i sprawdzała kolczyki. — Widać, że oboje są nim zachwyceni.

— Jak cała ziemia. — Przewrócił oczami. — Jednak niech tobie nie zawróci w głowie, to nie jest chłopak dla ciebie.

— Osamu czy będzie taki, który ci się spodoba?

— Ja po prostu o ciebie dbam. — Stanął za nią z uśmiechem. — Moja mała siostrzyczka nie może spotykać się z byle kim.

— Pasują? — Zmieniła temat pokazując na kolczyki, które sięgały aż do jej ramion.

— Idealnie komponują się z twoimi pięknymi włosami — uśmiechnął się patrząc na ich odbicie w lustrze. — Każdego dnia dziękuję, że mam ciebie i twoich rodziców, wiesz?

 Przytaknęła z uśmiechem. Powtarzał to każdego dnia, rodzicom też często to mówił. Czasami bała się jego pomysłów, ale mu ufała. Był jej bratem. Zastanawiała się dlaczego uważa Trunksa za ich wroga, właściwie on też walczył w obronie planety.

— Osamu — wyszeptała. — Przecież on nie jest zły...

— Nie jest — przerwał jej. — Jednak przyzwala na dużo złych rzeczy, które Ty pokonasz.

Wyszedł z uśmiechem. Margo wiedziała, że ma rację. Trunks walczył z wrogami ziemi, ale nie widział pobocznych spraw, nie chronił natury, czy też zwierząt. Wstała i stanęła przed lustrem, które prezentowało ją w całości. Do sukienki dobrała granatowe baleriny i długie kolczyki oraz łańcuszek z naszyjnikiem w kształcie serca. Miała nadzieję, że spodoba się ojcu, że zaakceptuje jej strój.

Nie jestem specem od mody, ale te kolory mi się podobają.

Usłyszała głos, zaczęła się rozglądać. Nikogo oprócz jej nie było. Nie mogła pojąć co się właściwie dzieje. Od dłuższego czasu miała jakieś przebłyski wspomnień, jednak pierwszy raz usłyszała jakiś głos tak wyraźnie, jakby ktoś, obok niej był i mówił wprost do niej.

— Kim jesteś? — wyszeptała. — Ja chyba wariuje z przemęczenia...

Cześć to ja Goku — usłyszała radosne powitanie i się wzdrygnęła. — Dużo o mnie wiesz, ja wiem sporo o Tobie. Masz w sobie moją krew więc cię obserwowałem.

Wyjdź z mojej głowy! Ty nie żyjesz!

Dlatego słyszysz mnie tylko Ty — odpowiedział, śmiejąc się. — Ostatnio widziałaś kilka moich wspomnień, spokojnie Kaio zakazał mi pokazywania za dużo, ale powiem Ci coś w tajemnicy. Hybryda nie jest zła, wręcz przeciwnie, to dobra osoba, która chce zadbać o planetę na której się wychowałem, więc Margo zaufaj sobie.

Dziewczyna chodziła w kółko i mimo, że go słyszała powtarzała, że nie żyje, Goku nie ma, zmarł na wirusa serca wiele lat temu.

Nie przypominaj mi o tym, wolałabym pokonać sam Androidy, a nawet nie miałem okazji się z nimi zmierzyć.

Margo usiadła na łóżku, przystawiła dłonie do uszu i z całych sił je ścisnęła, powtarzała, aby zamilkł, nie chciała zwariować. Nie mogła rozmawiać z kimś kto nie żyje od wielu lat. Do pokoju wszedł Osamu, kiedy ją zobaczył od razu podbiegł i ukucnął obok, pytając co się dzieje.

Nie mów mu, zachowaj małą tajemnicę — wyszeptał głos.

Spojrzała na brata, który w oczach miał tylko troskę o jej dobro. Jeśli ten głos nie był wymysłem, to będzie żałować decyzji, którą podjęła, jednak to będzie jej własna decyzja.

— Nic się nie dzieję — wyszeptała. — Chyba jestem po prostu zmęczona.

Tak właśnie po raz pierwszy okłamała brata. Może zrobiła to wcześniej kilka razy, jednak nie było to związane z połączeniem krwi Goku. Ona go słyszała, mówił właśnie do niej. Właściwie tego pragnęła, porozmawiać z nim, wiedziała, że będzie wtedy łatwiej zrozumieć.

— Jutro nie pójdziesz do kawiarni. — Brat zaczął ją pocieszać. — Spokojnie poleżysz w łóżku i zregenerujesz siły przed egzaminami. Dzisiaj jednak, bądź naszym małym serduszkiem.

— Moim serduszkiem. — W drzwiach stanął ich ojcem. — Jeśli coś się dzieje z Margo chciałbym wiedzieć.

— Ojcze nic złego, po prostu jestem zmęczona — wyjaśniła z bladym uśmiechem. — Muszę pójść za twoją radą i znaleźć kogoś do kawiarni. Chce skończyć szkołę i pomagać zwierzakom.

— Możesz od razu napisać Nao, nie widzę nikogo innego w tej roli. — Mężczyzna się uśmiechnął znacząco. — Wyglądasz odpowiednio do sytuacji, liczę, że będziesz miła dla Trunksa, pamiętaj, że to nasz bohater.

— A do tego finansujesz jego matkę — wyszeptał Osamu.

— Oczywiście, że tak. Doktor Bulma tworzy niesamowite rzeczy dla zwierząt i ludzi, a to pozwoli na wsparcie marzeń Margo. Zawsze kiedy przekazuje jej pieniądze wiem, że wspieram moją córeczkę.

Dziewczyna wstała i podbiegła do ojca i przytuliła. Była wdzięczna za wsparcie dla zwierząt. Nigdy nie pozwalał jej mieć własnego, ale pomagał jak mógł, czasami nie była tego świadoma.

— Jeśli dzisiaj pokażesz, że masz klasę to jutro dostaniesz ode mnie i matki mały prezencik.

Puścił jej oczko i odszedł. Margo wiedział, że kiedy tak mówi spełni się jakieś marzenie. Spojrzała na brata, który siedział zły na podłodze. Nie chciała go denerwować. Usiadła na swoje miejsce obok niego i go przytuliła.

— Obiecuje, że nie zdradzę naszych sekretów — wyszeptała. — Dalej chce, aby na ziemi było tak jak rozmawialiśmy, ale powiedz wiesz co to za prezent?

— Nie wiem. — Wzruszył ramionami. — Ale pewnie miałaś jakieś życzenie i oni je spełnią. Przestań myśleć o głupich prezentach...

— Tata daj je nam rzadko, ale jak już są to idealnie pasują.

Tu nie mógł się nie zgodzić. Ojciec nawet jak wracał z podróży nic nie przywoził. Często na urodziny czy święta nic nie dostawali. Jednak kiedy mieli jakieś marzenie on je spełniał, w najmniej oczekiwanym momencie.

 Co jednak miałaby dostać jego siostra? Kolejny lokal do zmiany? Wszyscy wiedzieli, że jeden wystarczył. Dostała pozwolenie na naukę weterynarii bez najmniejszego problemu, nawet nie wiedziała, że oni za to płacą. Osamu patrzył jak siostra się szykuję i wiedział, że żyje zamknięta w swoim własnym świecie. Od kiedy pamiętał była chroniona przez rodziców, zresztą on też był tego nauczony, aby za wszelką cenę obronić siostrę przed złem. Jednak Margo doskonale sobie radziła ze złem które ją spotykało, na wszelkie zaczepki odpowiadał uśmiechem i serdecznością, a kiedy ktoś chciał jej zrobić coś większego ktoś obok był. On sam próbował ją sprowadzić do rzeczywistości, ale jednak to jej beztroska wygrywała z jego racjonalny myśleniem.

Jego siostra poprawiała biżuterie i wyglądała jakby była nieobecna, właśnie szukała odpowiedzi od Goku, jednak on milczał. Zadawała pytania, jednak nie słyszała odpowiedzi. Tak bardzo chciała dowiedzieć kim był mężczyzna którego krew miała w sobie i dlaczego nagle zaczęła go słyszeć. Krążyła po pokoju i ciągle coś poprawiała, a Osamu siedział na jej łóżku patrząc. Miał białą koszulę i zwykłe jeansy, nie martwił się o strój tak jak ona.

— Mam nadzieje, że wyrzuciłaś serwetkę z numerem Trunksa — wyszeptał.

— Oczywiście — skłamała. — Po co mi taki obrońca, skoro mam krew silniejszego wojownika, czyli Goku?

Spojrzała na brata z uśmiechem. Wiedział o co jej chodziło, ciągle powtarzał, że Goku wśród Saiyan był najsilniejszy. Bał się, że jego siostra pozna sekret zwiększenia mocy do Super Saiyana i przypłaci to życiem. Nigdy jej tego nie pokazał, więc nie miałaby jak znać prawdy.

Dokładnie — wyszeptał.

Jeśli mi zaufasz to będziemy trenować.

Brat wyszedł, a Margo ciągle słyszała słowa Goku. Pomyślała ponownie, że oszalała i zaczęła szukać w szafie torebki ignorując głos w głowie. Nagle poczuła za sobą energię Ki. Podniosła się z impetem powodując tylko ból głowy, w łatwy sposób uderzyła się w półkę. Usłyszała śmiech i szybko zwróciła się w tą stronę. Przed nią stał on. Pomarańczowo granatowe dresy, najserdeczniejszy uśmiech, oczy czarne jak węgiel i włosy tego samego kolory, ułożone zawsze tak samo. Jedyne co go różniło od nagrań to złota aureola nad głową. Czuła jak robi się blada.

— Spokojnie, tylko nie krzycz — powiedział, machając rękami znając jej zamiary. — Wymknąłem się Kaio, żeby udowodnić Ci, że to mnie słyszysz...

— Jak? — wydukała, ciągle zdezorientowana

— Kaio mówi, że to przez krew, Krillan ciągle twierdzi, że to przez moją obserwację ziemi, a Tien uważam, że sobie wymyślam.

— Wasza trójka...

— W sumie jest nas siódemka — przerwał jej. — Chaotzu, Picollo, Yamcha i Gohan też na Ciebie patrzą.

Jego uśmiech po tych słowach spowodował, że poczuła się o wiele lepiej niż chwile temu. Goku miał obok siebie najbliższych. Do tego zjawił się, aby udowodnić, że nie wariuje.

— Dlaczego mnie obserwujesz? Jesteś taki prawdziwy...

— Bo stoję przed tobą — zaśmiał się. — Reszta zagaduję najwyższych, abym mógł zająć Ci chwilę.

Poczuła jak ubywają jej kolory, właśnie stał przed nią zmarły Son Goku, a inni śmiertelni go bronią, aby mógł z nią porozmawiać. Usiadła na krześle obok łapiąc się na głowę.

— Uwierz w siebie. — Ukucnął przy niej. — Wierz w swoje przekonania, jednak uważaj dla kogo to robisz.

Wstał i odszedł na kilka kroków. Margo spojrzała na niego ze zdziwieniem. Przystawił dwa palce do czoła i na nią spojrzał. Przeszły ją dreszcze na widok tego wzroku. Wolałaby. aby jeszcze chwilę został. Chociaż na pięć minut, miała do niego mnóstwo pytań

— Margo pewnie już się nie usłyszymy, a tym bardziej nie zobaczymy — wyszeptał. — Pamiętaj jednak, że Hybryda będzie zła, chyba, że zaufa sobie.

Puścił oczko i po prostu się rozpłynął. Czuła jak odpowiedzi na jej pytania znikają. To właśnie on nimi był.

 Od dnia kiedy zobaczyła nagrania z udziałem Goku miała niesamowitą ochotę z nim usiąść i porozmawiać, po prostu poznać. Byłoby łatwiej gdyby mogła cokolwiek zrozumieć. Gdyby tylko umiała sama się z nim skontaktować, może mężczyzna zrobi to znowu? Miała mu zaufać a wtedy będą trenować.

Tylko jak? Goku nie żył, a ona miałaby udawać przed bratem, że nigdy go nie spotkała. Patrzyła na miejsce z które się rozpłynął. Zastanawiała się co powinna zrobić, przede wszystkim sama siebie pytała czy powinna poinformować Osamu. Wiedziała, że jeśli się dowie od razu zacznie różne badania, a miała ich serdecznie dosyć i tak co miesiąc pobierał jej krew i wszystko sprawdzał. Do tego ciągłe treningi z nim nie przynosiły efektów, ponieważ obaj byli świadomi, że stawała się coraz silniejsza, przewyższała już jego dawno temu. Sama nie wiedziała ile tak siedzi i patrzy w jeden punkt ale dalej liczyła, że Goku się odezwie i zapewni, że jest bezpieczny.

Wywnioskowała coś bardzo ważnego. Ona i Son byli połączeni w niesamowity sposób, skoro mogli rozmawiać w myślach, nawet jeśli ten nie żyje od kilku lat. Do pokoju wszedł ponownie jej ojciec, obok stała jej mama. Obaj martwili się o swoją córkę, ostatnio ciągle była w biegu, mało odpoczywała.

— Masz za wysokie ambicję względem siebie — wyszeptał mężczyzna, spojrzała na niego pytająco. — Może ta kawiarnia to za dużo?

— Ojcze nie zabieraj mi jej proszę!

— Nie mam zamiaru, wykonałaś kawał dobrej roboty, jednak skup się na sobie, a nie na innych.

— Córeczka, najważniejsze abyś spełniała swoje marzenia.

Ann usiadła na łóżku naprzeciwko córki z zatroskaną miną. Kobieta czuła, że Margo bierze na siebie za dużo. Szkoła, kawiarnia do tego chciała być idealną córką i siostrą.

 Jej matka martwiła się też wybrednością Margo co do mężczyzn, była już dorosła, a nigdy im nikogo nie przedstawiła w porównaniu do Osamu, który opowiadał o różnych dziewczynach z którymi się spotykał. Margo wtedy milczała patrząc na brata z uśmiechem. Zachowywała się tak jakby chciała, aby oni mieli ją zawsze obok, kosztem swojego życia.

— Mam wszystko czego potrzebuje — wyszeptała z bladym uśmiechem.

— Pamiętaj aby być miła dla Trunksa...

— Tylko nic na siłę!

Kobieta spojrzała na męża znacząco, co nie umknęło Margo. Wiedziała, że ojciec najchętniej widziałby ją u boku chłopaka, a jej matka chciała w tej sferze zupełnej swobody dla dziewczyny.

— Trunks jest bardzo miły, dzisiaj dwa razy mi bardzo pomógł — wyszeptała. — Oczywiście, że będę dla niego miła, a jeśli coś mi się nie spodoba dam znać.

Kobieta ucałowała ją w czoło, a mężczyzna stał z boku i patrzył na córkę z troską. Po chwili jednak podszedł i wystawił ramię.

— Wyjątkowo moja żona stanie za mną, za to córka będzie ramię w ramię.

Margo wstała i oplotła jego rękę z uśmiechem. Wtuliła się i czuła jak wszystkie złe myśli odchodzą.

Taka beztroska Margo ma strasznie urocze myśli...

— Zamilcz — zaśmiała się w myślach. — Daj mi się na chwile skupić na tym, że mój tatuś jest obok.

— Jak sobie życzysz, odezwę się po waszej kolacji — Goku odpowiedział po chwili. — Trunks to naprawdę fajny koleś.

Poczuła, że nie chce go słyszeć i zapanowała cisza. Cieszyła się, że na chwilę ma obojga rodziców obok siebie. Zazwyczaj przychodzili do niej osobno, najczęściej robiła to mama.

— Kochanie bądź miła dla syna doktor Bulmy — wyszeptał do niej ojciec. — To fajny chłopak, a jego matka ciągle wymyśla rzeczy, które ułatwią życie nam i twoim ukochanym zwierzętom.

— Też je kochasz.

— Jednak Ty bardziej. — Przerwał jej z uśmiechem. — Gdybyś mogła miałabyś tu małe zoo.

— Mielibyśmy w domu — w drzwiach stanął Osamu. — Czy mogę prosić moją siostrę, aby towarzyszyła mi przy wejściu?

— Nie tym razem kochanie. — Podeszła matka. — Dzisiaj wchodzisz z mamą, chyba Ci to nie umniejsza?

— Będę zaszczycony!

Całą czwórką wyszli z domu i pojechali do restauracji w której mieli spotkać się z Bulmą i Trunksem. Ojciec Margo zarezerwował najlepszy stolik i kazał przybyć najlepszym kucharzom. Robił wszystko żeby kobieta była zadowolona. Margo siedziała koło ojca, a Osamu koło matki, po chwili zjawiła się Bulma z synem, oni również byli ubrani odświętnie. Chłopak podszedł do Margo i się ukłonił. Zanim zdążył coś powiedzieć wtrąciła się jego matka.

— Goku miał identyczne kolory w swoim ukochanym stroju!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro