And I like the way you hurt inside.
Wpadający przez uchylone okno wiatr rozwiewał aksamitne włosy nastolatka na boki. Dipper złapał w rękę odfruwającą ze stolika notatkę. Ostatnimi czasy na niczym nie potrafił się skupić, a dobrze znany mu zapach perfum Mabel drażnił jego nozdrza.
- Sister, znowu wychodzisz? Nie dość Ci randek? - zapytał znad książki. W odpowiedzi usłyszał stukot obcasów. Dziewczyna wbiegła do pokoju rozpromieniona, prawie że potykając się o własne nogi. Granatowa sukienka idealnie podkreślała jej figurę, makijaż wieczorowy dodawał tajemniczości, a torebka z Witch.. Psuła wszystko, jednakże Dipper się nie oszukiwał. Jego siostrzyczka nigdy nie dorośnie.
- Oczywiście braciak! Noc jeszcze młoda, trzeba szaleć! - uśmiechnęła się szeroko, na co ten zacmokał.
- Dopiero przyjechaliśmy, halo! To, że Staruszek zostawił nas samych w chacie nie znaczy, że.. Mniejsza, do rzeczy. Chciałem zabrać Cię na spacer do lasu, zobaczyć co się zmieniło, a co nie.
- Hej, Dipp.. Jeżeli chcesz, przełożę to całe spotka..
- Nie! No coś Ty, mała.. - przerwał jej niepewnie. Od pewnego czasu, rodzeństwo bardzo się od siebie różniło. Chłopak dorósł, nabrał pewności siebie, zdążył nauczyć się wielu rzeczy. Mabel natomiast, jak gdyby zatrzymała się na poziomie 12-letniego dziecka. Dziecka pełnego energii, które co rusz miało nowe zachcianki.
Wujaszek Stanford wyjechał wczorajszego dnia, zostawiając swoich podopiecznych samych sobie. Cała trójka nie widziała się ponad trzy lata, a Dipper już dawno zdążył się stęsknić. Miał mu tyle do opowiedzenia, do pokazania.. Starał się jednak zrozumieć jego sytuację.. Mężczyzna nigdy nie był na wakacjach. Obiecał także, że wynagrodzi im stracony czas zaraz po powrocie. Nastolatek odetchnął głęboko. Zapachniało mu świeżą trawą, lasem, w którym niegdyś spędzał każdy swój wolny dzień. Z notatnikiem w dłoni, przygryzając końcówkę swojego ulubionego ołówka (co zresztą miał w nawyku) spacerował wydeptanymi drogami, podziwiał zachodzące słońce, jednocześnie rozmyślając nad sposobem rozwiązania tajemnic Wodogrzmotów. Musiał tam wrócić. Chciał znów poczuć się dzieckiem, rozejrzeć się trochę. Kto wie? Może odkryje coś nowego.
- Hej, bro! - z rozmyśleń wyrwała go roześmiana Mabel. Dipper potrząsnął głową i wyszczerzył się do niej głupawo.
- Mówiłaś coś?
- Pytałam czy na pewno mogę iść. Wiesz, nie chcę żeby było Ci przykro z powodu głupiej imprezy..
- Dobrze wiesz, że cenię sobie szczerość. Gdybym miał co do tego jakieś ''ale'' oczywiście powiedziałbym Ci. Baw się dobrze. - odparł, poprawiając spadającą jej z głowy opaskę.
- Będziesz gdzieś wychodził podczas mojej nieobecności?
Chłopak spojrzał w stronę otwartego na oścież okna. Księżyc pięknie dziś świecił, a gwiazdy dodawały uroku nocy.
- Będę. Jak już wspominałem, chcę pochodzić trochę po lesie. Zanim zaczniesz panikować, nie. Nie mam zamiaru spać pod gołym niebem, nic mnie nie zje i nikt nie zgwałci. Mam w planach krótki spacer.
Mabel uśmiechnęła się, łapiąc jego policzki w swoje drobne dłonie.
- Dobrze, ufam Ci. - i wybiegła z mieszkania, wesoło podskakując.
Dipper westchnął. Teraz tylko musi znaleźć klucze, wyciągnąć z walizki cieplejszą kurtkę, poszukać notatnika i.. Właśnie. Notatnik! Nastolatek kompletnie o nim zapomniał. Swojego czasu pisał w nim codziennie, rysował coś czy wklejał. Musi to wszystko nadrobić i oczywiście nie czekał długo. Po znalezieniu wszystkich potrzebnych mu rzeczy od razu wyszedł z domu, zamykając drzwi tylko i wyłącznie na jeden z kluczy. Nawet okna zostawił otwarte, no ale hej, kto marnowałby czas na włamywanie się do z pozoru biednie wyglądającej chatki?
W drodze do lasu towarzyszył mu zapach poszczególnych kwiatów, delikatny szelest liści, jaki i muzyka, która grała cicho z jego przewieszonych przez kołnierzyk koszuli słuchawek. Idealna noc. Ciepła, spokojna. Noce w Wodogrzmotach zawsze były takie. Dipper pamiętał to doskonale, a samo miasto znał jak własną kieszeń.
Rozglądał się dookoła zaciekawiony. Dużo się pozmieniało. Drzewa znacznie urosły, powstały nowe dróżki, gdzieniegdzie wisiały drewniane karmniki dla ptaków. Tak, to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie brązowowłosy widział na własne oczy. Usiadł na pierwszym, lepszym pniu i otworzył notatnik na ostatniej stronie. Kartkę tę przyozdabiał rysunek. Mały, przyjaźnie wyglądający trójkąt w żółtym kolorze, posiadający czarny melonik i jedno oko. Nad jego cienkimi rączkami unosił się niebieski ogień, a sama postać sprawiała wrażenie tajemniczej. Dipper skrzywił się. Owej kreatury nie można było zapomnieć.
Wiatr musnął jego odsłonięty kark, księżyc przysłoniły chmury sprawiając, iż las całkowicie pokrył się w ciemnościach.
..I always ask myself
How could this darker cloud make me stronger now.
I'll always ask myself
When Will this go away?
When will this change?
Oh! I don't wanna, wanna wait.
All of this pain,
Oh! will it, will it go away!
I ask myself this everyday!
I just wanna leave this place behind..
Every time I see your face in mine.
I just wanna leave this place behind..
Every time I see your face in mine.*
- usłyszał za plecami. Głos nieznajomego wprowadzał go w trans, przyciągał. Brzmiał niezwykle, wręcz anielsko. Otrząsnął się i spojrzał za siebie. Las płonął żywym ogniem, z którego wyłonił się wysoki mężczyzna odziany w długi frak o żółtym kolorze, jego blond grzywka całkowicie zasłaniała jedno z oczu. Nieznajomy podleciał do chłopaka, uniósł jego podbródek ku górze i uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg naostrzonych, śnieżnobiałych zębów. Po policzku nastolatka spłynęła samotna łza.
- B-Bill..?
Tak, właśnie przeczytaliście pierwszy rozdział. Do najlepszych on nie należy, wiem. Z początkami zawsze mam problem, obym się rozkręcił.
* - Tekst piosenki Get Scared ''Keep Myself Alive''.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro